Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2017, 10:56   #1590
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec


- Gra na zwłokę. - Andy wyszeptał prawie bezgłośnie poruszając samymi wargami. Nie był tego pewny ale takie miał wrażenie, że szeryf jest tak za rogiem sam. Może z jednym typem. Właśnie przechwycili Chrisa i jakiegoś innego. Cosmo na fali gadał o radiowozie więc tam ile mogło być? Jeden lub dwóch pewnie. To z rachunków wychodziło mu, że przy szeryfie też chyba mógł być jeden lub dwóch. A jak ich tu na schodach było z pół tuzina prawie to na jednego czy dwóch mieli mocną liczebną przewagę. No ale ten pm.

Pm miał w jednej lufie taką siłę ognia, że mógł zalać ołowiem cały korytarz i wejście na schody. Na otwartym terenie Morrison miałby przewagę zasięgu ze swoim Vectorkiem. Mógłby się względnie bezpiecznie strzelać z takim pm na średnie dla 5.56 dystanse. Ale na takie parę kroków to się wyrównywało i liczyła się siła ognia. A ogień ciągły na parę kroków miał porównywalną siłę ognia jak wszystkie ich lufy tutaj na ogień pojedynczy. Chyba, że ściemniał z tym pm.

Typ coś tak łatwo poddać się nie chciał. Widocznie czuł się zagrożony i respekt przed ich siłą dlatego zwlekał z atakiem. Ale też nie czuł się w tak beznadziejnej sytuacji by złożyć broń. Szturman zerknął na granat Kennexa. Rzucać? Czy spróbować obejść pozycję. Popatrzył na dziewczynę w kapturze. Mógł ją wysłać z jednym z tych miejscowych by spróbowała obejść i sprawdzić czy da się wejść z innej strony. Niby powinno. Jakby się udało mogła się pojawić na zapleczu szeryfa i wziąć go w dwa ognie. Ale jak nie to straci dwie lufy na parę minut i nic nie zyska. Sytuacja była w płynna. Szeryf raczej nie powinien mieć posiłków z zewnątrz. Nie póki kolejarskie zespoły samochodowe były na zewnątrz i spełniły swoje zadanie. Nawet w wariancie walki powinno trochę to potrwać w dzięki ciężkiej broni powinni sobie poradzić. Z jednym czy dwoma gliniarzami prawie na pewno. A gdyby naszli kolejni powinno to trochę potrwać. Więc szeryf powinien móc liczyć na wsparcie tylko to co miał w budynku.

~ I co teraz cwaniaku? ~ Morrison przetarł rękawem munduru spocone czoło. Wahał się. Atakować bezpośrednio czy okrążać? Oto było pytanie. Atak bezpośredni wydawał mu się ryzykowny. Wylatywać pod lufę polewaczki za cholerę mu się nie uśmiechało. Na pewno by tego nie zalecał ani sobie ani komuś ze swoich. Ale z granatem mieli szansę. Że zamiesza na tyle by skołować szeryfa. Może nie strzeli albo spudłuje? Ale dalej ryzyk. Z tym, że mogli wpaść na parę osób a właśnie jak był jeden no może dwóch to na skołowanych po granacie powinni załatwić sprawę dość szybko. Ale jak jest ich tam więcej?

A jakby wysłał Skye do okrążenia pewne to nie było. Zwlekali. Gdyby się udało mogliby zmusić szeryfa do złożenia broni. Ale dawało mu czas, że burmistrz się ruszy czy coś. Wreszcie się zdecydował. Liczył na swoją intuicję i wyczucie. W piątkę z granatem powinni dać radę. Musieli działać szybko by przeważyć szalę na swoją stronę. Szeryf był w ich zasięgu. Jak go wyelmininują z walki to będzie naprawdę duży plus. Odwrócił się do Skye i wskazał gestem na jej granat by go przygotowała. - Atakujemy. - dał reszcie grupy znak z powziętej decyzji. Wrócił do obserwacji schodów przed sobą. Uniósł Vectora celując w róg korytarza zza którego słyszał szerfa. Stanął po przekątnej.

- Szeryfie! Ja już ci powiedziałem nasze warunki! - krzyknął za ten róg. Spojrzał na John'a i Skye wskując palcem na trzymane przez nich granaty. Potem rozkazująco machnął palcem za jeden i drugi róg gdzie powinien być szeryf i przeciwny. Dwa granaty to dwa razy większa szansa, że wybuchnął tam gdzie i jak trzeba. Przez moment musiał przepuścić tą dwójkę przed sobą. Ale oni potrzebowali moment by znów chwycić za broń po rzucie zmajstrowanego przez Sam flashbanga a on nie. - Jak walnie to za mną! Ja będe leciał od razu do niego, wy też ale spójrzcie w przeciwną. - powiedział bezgłośnie znów wracając spojrzeniem do podejrzanego rogu. Przygiął się trochę i obserwował świat złożony z końcówki schodów, kawałka korytarza i pleców uzbrajającej granaty dwójki. Obserwował przez perspektywę przyrządów celowniczych Vectora. Czekał aż granaty śmigną mu przed oczami i wpadną za przeciwne rogi. Tam pewnie uderzą i odobiją się od przeciwnej do wejścia na schody ściany i eksplodują. Wtedy ruszy naprzód wyprzedzając zmieniających broń grenadierów a ci i dwójka miejscowych zaraz za nim. Sam był skoncentrowany na szeryfie. Ale z przeciwnej strony schodów też mógł ktoś być. Zwłaszcza jakby tylko stał po cichu ze spluwą i szachował drugą stronę schodów. Dlatego wolał tam też posłać drugi granat by nie dostać z niesprawdzonego korytarza w plecy. Miał nadzieje, że jak tak to flashbang też go zmiesza. Tu liczył, że Skye lub John zdążyliby zareagować gdyby tam ktoś był bo na siebie tutaj specjalnie nie liczył.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline