Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2017, 14:37   #57
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Aila otworzyła oczy i wyczołgała się ze swego prowizorycznego leża. Odsłoniła ciężkie zasłony, by spojrzeć przez okno na pogrążony w mroku świat.
Dziś była pełnia, lecz czy coś to zmieniało w egzystencji nieumarłej? Zaraz wybierze sie pewnie, by sprawdzić jak mniszki sobie radzą i czy zostały nakarmione. Obejdzie mury monastyru i... cóż więcej miała robić poza tym, że będzie trwać? Trwać, by w końcu sięgnąć zemsty.

A jednak, coś się zmieniło.
Do drzwi celi ktoś zapukał, choć nikogo się nie spodziewała. Na odpowiedź z Wiednia też było za wcześnie. Wampirzyca niespiesznie odstąpiła od niewielkiego okna i otworzyła, by spojrzeć na niespodziewanego gościa. Alexander stał za progiem w bezruchu i ciężko było cokolwiek wyczytać z jego twarzy.
- Myślałem o tym - odezwał się. - Czasem może potrzeba być, aby jednak z człowieka… Jeżeli wciąż aktualne… byś mnie uczyła... Chciałbym na wszelki wypadek, wiedzieć jak…
Tego się nie spodziewała. Chwilę zawahała się też, wiedząc, że Angus nie będzie zadowolony, gdy w towarzystwie męża ją znów zobaczy, jednakże sama przecież mówiła Alexandrowi, że robi co chce i poza wdzięcznością, nie odczuwa poddaństwa względem starszego wampira.
- Chodźmy - powiedziała krótko i wyszła na korytarz.

Kiedyś pewnie zmieniłaby odzienie, umyła się, włosy zaplotła, wypachniła się czymś, karmin ust podkreśliła... ta Aila jednak umarła. Teraz spała w skórzanych spodniach, koszuli i kurtce - tak jak na co dzień (czy raczej co noc) chodziła. Włosy miała w nieładzie, gdzieniegdzie wystawały z nich jakieś liście i źdźbła zaschłej trawy, czym dawna piękność w ogóle zdawała się już nie przejmować. W milczeniu prowadzia Alexandra do celi, którą niedaleko zajmowały siostry.
Nie przejmując się pukaniem weszli do środka. Aila pierwsza, Alexander dopiero po chwili.
Urszula spała, a Alina właśnie zaszywała jeden z habitów mniszek.
- Pani! - Zerwała się i odruchowo dygnęła jak ją szlachcianka uczyła jeszcze w drodze do Wiednia. Starszej weszło to w krew, młodszej ni w ząb, no chyba że akurat o tym pamiętała.
- Miałam zajrzeć czy czegoś nie potrzebujesz, jak będę szła do tych biedactw. Szaty im zaaszywałam po przepraniu - Alina sięgnęła ku habitom, a Urszula na swym łóżku zamamrotała coś, otworzyła jedno oko na hałasy, a ustalając ich pochodzenie zerwała się i spadła z łóżka.

To sprawiło, że nawet na sinych wargach Aili na moment zagościł uśmiech. Po chwili jednak spoważniała.
- Dobrze robisz Alino, nie będziemy ci przeszkadzać. Urszulo... czy twoja chęć... by nas wspomóc jest wciąż aktualna? - zapytała.
- Eeeee…? - półprzytomna dziewka wstała, próbując zaspanym umysłem ogarnąć o jaką chęć wsparcia może chodzić. W końcu chyba coś w jej blond łebku zaskoczyło. Spięła się widocznie, ale kiwnęła głową.
Alina wzięła na ręce habity i wyglądała na rozdygotaną, była blada i patrzyła to na siostrę, to na dwójkę wampirów.
Jej pani to zauważyła.
- O co chodzi? - zapytała spokojnie starszej z sióstr.
- Boję się… - wyszeptała w odpowiedzi.
- Czego? - warknęła zniecierpliwiona Aila.
- Czy wszystko… czy… - Coś zaszkliło jej się w oczach i wybiegła z celi.
To było dziwne. Szlachcianka zmarszczyła brwi i spojrzała pytająco na Urszulę.
- O co jej chodziło? Jakie wszystko? - pytała.
- Czy wszystko będzie dobrze. - Urszula uśmiechnęła się nerwowo i trochę sztucznie. - Bo to nigdy tak do końca nie wiadomo…
- Będzie - rzekła z naciskiem Aila - Dlatego ja tu jestem i będę pilnować. Masz moje słowo. Choć jeśli się rozmyśliłaś... nie będziemy nalegać. - Popatrzyła na Alexandra.
Bękart skinął głową, a Urszula przełknąła ślinę.
- Nie, nie rozmyśliłam. - Pokręciła głową. - Ale gdzieś tam wewnątrz trochę jest strachu, to źle Pani?
- Nie, to rozsądne - powiedziała Gangrelka łagodniej. - Ty decydujesz. Jeśli jesteś gotowa, usiądź i odsłoń szyję.

Usiadła i zabrała warkocz warkocz odchylając przy tym głowę. W oczach miała mieszankę determinacji i paniki i wzdrygnęła się lekko gdy Alexander się zbliżył i usiadł obok.
- Pa… Pani… - Spojrzała płochliwie na wampirzycę. - Potrzymasz mnie za rękę?
- Jeśli cię to uspokoi... - Aila usiadła z drugiej strony dziewczyny i uśmiechnęła się do niej delikatnie. - Wiesz, że to przyjemne, a Alexander nie chce ci zrobić krzywdy... - mówiła, jednocześnie delikatnym skinieniem dając znać mężowi, że może kontynuować.
- Ja… wiem, ale - dziewczyna poruszyła się trochę niespokojnie. - Przyjemnie jak TY to robiłaś. - Ciężko było odgadnąć, czy dziewka była poddenerwowana tym czy Alex się opanuje i nie wyssie jej do cna mimo towarzystwa Aili mającej nad tym pieczę, czy bała się, że ugryzienie innego wampira niż jej pani może sprawiać ból nie rozkosz, a może bała się właśnie że czuć będzie to samo co czuła już kilka razy, ale od ugryzienia mężczyzny.
Co roiło się w blond łepetynie nie było wiadomo, ale poddenerwowana była. Uścisnęła ciepłą dłonią zimną dłoń wampirzycy i mocniej odchyliła głowę przymykając oczy.
Alexander wciąż się wahał ale w końcu zbliżył usta do jej szyi. wysunął kły i zagłębił je w skórze Urszuli.

Aila jako wampir żyła dłużej, ale nie dość długo, by nie zrobiło to na niej wrażenia. Właściwie bezwolnie sama wysunęła kły i odrobinę przybliżyła się, nachylając nad odsłoniętą szyją dziewczyny. Choć krew z jej ran sączyłą sie wprost do ciała Alexandra, Gangrelka czuła jej słodki zapach.
- Powoli... nie spiesz się... - szeptała do męża - najważniejsze, to nie robić nic gwałtownego. Nie bój się, nie skrzywdzisz jej…
Pił bardzo powoli, jakby nieśmiało i z obawą, że w każdej chwili może to okazać się zbyt dużą ilością.
Morderstwem.
Było to absurdalne, bo w tym tempie musiałby pić z niej długo.
Aila usłyszała splatające się ze sobą westchnienia. Alexandra z zadowolenia i picia życiodajnej krwi, oraz Urszuli, której wzrok się zamglił, usta rozchyliły, na policzki wypełzły głębokie rumieńce, a ciało drżało. Zapach vitae stał się intensywniejszy.
Wampirzyca puściła jej dłoń i wstała. Musiała choć na chwilę odsunąć się od tego rozkosznego źródła krwi.
- Jeszcze możesz pić... spokojnie... bardzo dobrze sobie radzisz. Urszuli jest przyjemnie.
Dziewczyna po omacku szukała dotyku szlachcianki uwolnioną przez nią ręką i jęknęła z rozkoszy, ale i trochę niespokojnie. Alexander pogładził ją po plecach uspokajającym gestem wciąż ssąc powoli gęsty, ciepły czerwony płyn. Blondynka przylgnęła odruchowo do jego dłoni i znów ni to westchnęła, ni to jęknęła.
- Ty nie chcesz? - bekart wymruczał do gangrelki z ustami wciąż przy szyi dziewki.
To była istna tortura! Aila miała ochotę wbić kły w ścianę, byleby powstrzymać się przed tym, czego pragnęła.
- Nie, moglibyśmy ją za bardzo osłabić. Kończ już. Ostatnie łyki i musisz się oderwać. Sam decydujesz kiedy.
- Mhm… - Alexander skinął głową wciąż sącząc krew bardzo powoli.

Powolne tempo picia przedłużało je, przez co dziewczyna dłużej odczuwała efekt wampirzego pocałunku. Wiła się i dygotała jęcząc cicho a gdy Alexander zgodnie z poleceniem Aili wyciągał kły, zesztywniała napinając ciało. Wampir zalizał ranki, które zniknęły, tak jak Aila uprzedzała. Gdy odsunął się i puścił dziewczynę, ta opadła na łóżko jak szmaciana lalka, a na twarzy Gangrela pojawiła się panika.
- Nic jej nie jest, posłuchaj. Rytm serca jest normalny. Wolny, ale normalny. Zasnęła - powiedziała Aila, wciąż trzymając się w lekkim oddaleniu.
Alexander przyłożył głowę, a raczej ucho do piersi dziewczyny i dłonią namacał jej przegub. Widać było ulgę na jego twarzy gdy wstawał.
- Dziękuję - powiedział spoglądając na małżonkę.
Uśmiechnęła się blado.
- Teraz chyba ja muszę się pożywić i żeby już nie wystawiać się na pokusę.

Wyszła na korytarz, gdzie już czekała Alina. Służka spuściła wzrok, zawstydzona własnym zachowaniem i gotowa ponieść za nie karę.
- Nic jej nie jest. - Powiedziała tylko Aila, mijając ją. - Jak się obudzi, niech coś zje. - Dodała.
- T-ttak Pani… - starsza z sióstr wślizgnęła się do celi z której za szlachcianką wyszedł jej mąż.
- Chcesz by ci towarzyszyć w tym pożywieniu, czy sobie tego nie życzysz? - spytał.
- Pójdę sama, wiele wody minie nim... wybaczę - powiedziała cicho.
- Wybaczysz? - Przekrzywił głowę. - Myślisz, że coś wspólnego mam z tym co znaleźliście w lochach?
Spojrzała mu w oczy.
- Przyrzeknij zatem na wszystko co ci miłe, że nie wiedziałeś.
- Wiedziałem, że Marcus zostawił w lochach stworzonych przez siebie nieumarłych i ghule, mające być jednocześnie pożywieniem. - Bękart stał sztywno. - Planował zagonić was tu, byście nie mogąc znaleźć miejsca gdzie się ukrywa, schronili się w miejscu ufortyfikowanym. W odpowiednim momencie atak miał nastąpić z zewnątrz i wewnątrz. - Zbliżył się o krok. - Zostawił mnie abym poprowadził to co zostało w lochach, na Angusa i jego wsparcie. Alem ani tam był, ani widział i wiedział, kogo przeistoczył i kogo zostawił na pożywienie. Tam gdzie nas trzymano i gdzie był Merlin nie widziałem co prawda żadnej mniszki, ale i chłopów z Przyklasztorów mniej było niźli tą wieś zamieszkiwali. Tyle wiedziałem, prawdę mówię.
- A ja się ciebie radziłam... jako zaufanego - powiedziała gorzko Aila, po czym dodała: - Masz rację, nie potrzebujesz mego wybaczenia. To ja byłam głupia.
- Jako mówiłem, krzywda by ci się nie stała, zadbałbym o to. - Bękart popatrzył na nią ze smutkiem. - Jako Alinie i Urszuli, bo i wspólnie odpowiadamy za los co je spotkał. Viligaiła może zdecydowałby się stronę zmienić, nawet tych zbrojnych zabijać by nie było trzeba. Bo źle szafować śmiercią.

Aila odwróciła się gwałtownie.
Przez chwilę wyglądała jakby naprawdę chciała rzucić się na Alexandra.
- Czy ty zgupiałeś po śmierci? - wywarczała. - Jaka krzywda by się nie stała? A skąd ty to wiesz? Co ty jako młodzik znaczysz? Jeszcze żywiący się zwierzyną. Wiesz w ogóle jakimi mocami dysponujesz?! Powiedz mi... powiedz, co twoja deklaracja by znaczyła dla takiego Marcusa? Albo dla Isotty, która nigdy mnie nie lubiła? Powiedz, co byś zrobił, gdyby zechcieli nas skrzywdzić? Obraziłbyś sie na nich?!
- To potwór Ailo, ale nie szafuje śmiercią bez potrzeby. Wspomnij list do Josefa jakiśmy czytali na Kreuzenstein. “Ludzie to bydło, a bydłem się opiekuje i korzysta z niego” - zacytował, a raczej wyrzekł esencję twierdzeń starego Gangrela. - On jest taki jak ci z Wiednia, młode wampiry traktuje jako swe potencjalne pionki. Mógł zabić Isottę, ale nie zrobił tego, przeciągnął na swoją stronę. Isotta, ja, Merlin, Viligaiła, gdyby ten poganin dał się namówić by odstąpić od wiedeńczyków… I Ty. Związana krwią Merlina, jego sługi. Tak jak ja jego krwią. Półtuzin silnych wampirów, całkiem sporo aby wesprzeć bunt przeciw starszym, przeciw wiedeńskiej lidze. - Znów się zbliżył i wyszeptał: - Nie wie, że nas krew nie wiąże. W odpowiednim momencie, razem możemy go zniszczyć znienacka, w chwili jego triumfu. Gdy się nie będzie spodziewał ufając w więzy krwi.
- Zapominasz o jednym. Ci twoi starsi nic mi nie zrobili, a Marcus owszem i zabicie ciebie dołączam do tej długiej listy - odpowiedziała Aila zbolałym głosem. - Nie dam ci w imię kolejnego zaślepienia rozporządzać ani moim życiem, ani moich służek. Okłamałeś mnie, co do tych podziemi. I nic cię nie usprawiedliwia, Alexandrze - zakończyła twardo.
- Przykre to, że oboje zgadzamy się i jasność mamy, że Marcus musi być zniszczony, a w innym wszelkim nie. - Bękart pokręcił głową. - Obyś zbyt późno nie przekonała się o tym jakimi potworami są ci, z którymi się związałaś.
Brwi Aili drgnęły.
- Tak... to prawda - powiedziała tylko, wpatrując się w twarz Alexandra.
- Załóżmy, że Marcus zginie. Już niedługo, w tej dolinie. - Alex oddał jej spojrzenie. - Możesz mi rzec cóż zamierzasz czynić potem?
- Był moment... kiedy myślałam, że razem gdzieś odejdziemy, ale teraz... nie wiem. Może jak ostatnio w podróż się wybiorę, licząc na to, że gdzieś któregoś dnia nie dość dobrze się do snu położę i mnie słońce spali... W każdym razie na pewno nie zamierzam brać udziału w żadnej wojnie.
- Ty naprawdę w to wierzysz… - Alexander szepnął i uniósł dłoń jakby chciał dotknąć jej policzka.
- Naprawdę. - Stała bez ruchu, patrząc na niego. - Może jestem naiwna, ale gdyby nie wiara... nasze drogi już dawno by się rozeszły.
- Dobrze jest wierzyć i nadzieje mam, że to co mówisz o zamiarach swych możliwym jest. Spytaj ojca swego w krwi, czy Cię puści. - Przesunął jej kosmyk włosów.. Spojrzał na nią smutno. - Któż wie, czy Angus manipuluje Tobą, czy Marcus mną. Któż wie gdzie prawda... Ja jednak w tym momencie cieszę się jedynie, że byłaś blisko, gdy piłem i chciałaś mi pomóc.

Drgnęła i po chwili przysunęła policzek do jego dłoni.
- Skoro Angus mnie okłamuje, nie widzę powodu, by i teraz nie miał, gdy go zapytam. Wiem, że nie mam gwarancji czegokolwiek, ale mogę albo poddawać się paraliżującemu strachowi i nie robić nic, próbując przejrzeć kolejne fasady manipulacji, albo skupić się na takich prostych sprawach, jak pomoc tobie czy tym mniszkom. Nie mam już aspiracji zawojować świata, a poza tym... jak mogę chcieć układać świat, skoro moje własne życie, moje własne małżeństwo to jeden wielki... chaos? - zapytała, choć było to raczej pytanie retoryczne.
- Może coś w tym jest. Zbyt patrzę szerzej, na to co robi starszyzna i co robią młodzi. Na to jak ludzie krwawią w imię ambicji wampirów. Nieznani mi, od Słupów Heraklesa po Ruś, tysiącami. - Uśmiechnął się nie zabierając dłoni. - Może powinienem mieć to wszystko gdzieś i plwać na politykę i krzywdy czynione tym, z którymi nic mnie nie wiąże. Łatwiej by wtedy było kochana.
- Sam musisz to postanowić - odpowiedziała po chwili Aila, ostrożnie, jakby bojąc się dać sobie jakąś nadzieję. - Bez sensu, byś trwał przy mnie, jeśli będziesz czuł, że gdzieś indziej jesteś potrzebny. Samotność... jesteśmy na nią skazani. Wspólne chwile to tylko bolesne przypomnienie jej ciężaru. - Dodała, cofając się o krok.
- Ich wspomnienie i nadzieja, to coś dającego siłę by zaakceptować bycie czymś, co zawsze uznawało się za plugastwo. Nie znajduję w nich bólu.

Aila spojrzała na niego wyraźnie łamiąc się w duchu. Choć jeszcze przed chwilą się cofała, teraz podeszła do Alexandra.
- I nawet śmierć nas nie rozłączyła. - Wsunęła dłoń w jego i delikatnie zacisnęła palce. - Może kiedyś nastaną czasy, w których nasze ścieżki zbiegną się znów w jedno...
- Mam nadzieję. - Uśmiechnął się lekko ściskając dłoń. - Zobaczymy co przyniesie los, wszak najpierw trzeba ujść stąd z życiem. Może nie być łatwo, w dolinie jest prócz was i Angusa jeszcze trzecia strona. A oni nie patrzą czy nieumarły to potwór, czy nie, czy z wiedeńskiej ligi, czy jeno chcący w spokoju gdzie nieliczne radości nieumarłego istnienia kosztować.
- Wilki? - zapytała, ckliwości porzucając, choć po prawdzie dłoni nie cofnęła.
- Nawiązałem nić porozumienia z jednym wilkiem, uczy mnie polować - odpowiedział jednocześnie nie odpowiadając na jej pytanie. - Ciekawy zwierz. Chcesz go poznać?
Zastanowiła się. To wszak mogła być pułapka, ale... to był Alexander. Komu miała ufać, jeśli nie własnemu mężowi?
- Tak - odpowiedziała krótko.
- Pójdę po miecz, spotkajmy się na dziedzińcu.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline