Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2017, 16:30   #111
Perun
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Linda i Drake u mostku bram

W zasadzie Linda cieszyła się z jakiegoś powodu niespodziewanym towarzystwem Drake’a.
- No to jesteśmy - mruknęła gdy zatrzymali się w końcu przed włazem mostku. - Pytanie co teraz.
Skoro wejście nadal pozostawało zamknięte, najwyraźniej działania Tichego nie przyniosły skutku. Jako pokładowy nawigator Linda miała zagwozdkę.
Logiczne i chłodne podejścia do paranoiczki objawiającej się przejęcia wszechświata przez cyborgi, androidy i sztuczną inteligencję było ironią, która zapewne spaliłaby na panewce.

Norton rozważała dostępne opcje wpatrując się w twarz kanoniera.

Jak przekonać nawigatorkę do tego, że oboje są ludźmi?

Uśmiech - rzadko spotykane zjawisko u lekarki - rozjaśnił jej twarz. Może ten bourbon nie był takim złym pomysłem? Gestem wskazała Drakowi by zdjął hełm.
Sama też zaczęła gmerać przy zamku nadając do Pryii:
- Teddy? Teddy to ja, Linda i Drake. Zobacz, jesteśmy sobą, nikt nas nie podmienił. Nadal jesteśmy ludźmi.
Kątem oka obserwowała kanoniera z prośbą w oczach.

Kanonierowi cisnął się na język zabawny, ale średnio pasujący do warunków komentarz, tym bardziej niestosowny, gdy po drugiej stronie zamkniętych drzwi znajdował się nikt inny, tylko Teddy. Cudem wcześniej zachował kamienną twarz, mijając sfochanego Tichy’ego. Kapitan który nie dostał się na mostek swojego statku… musiało zaboleć. Z drugiej strony Drake zachodził w głowę dlaczego stary tak szybko się poddał? Hermkens nie raz przecież odwalało słabiej lub mocniej. Kwestia warunków, a ich były nerwowe - nieprzyjazny teren dla świra borykającego się z mania prześladowczą i teoriami spiskowymi przy których każdemu by odwaliło, gdyby w nie wierzył. Nawigator wierzyła.

- Daj spokój Miśka, kto niby miałby nas podmienić? - westchnął ociężale. Wzrok Lindy jednak przywołał go do porządku i zaskoczył. Zdjąć hełm, tutaj? No dobra… - Jesteśmy tu sami, widzisz? Tylko ja i Linda - wzorem lekarki zaczął zdejmować osłonę głowy.

- Teddy? No hej, popatrz. - lekarka uśmiechnęła się ponownie chociaż trochę kurczowo. Dawno wypadła z obiegu w tych sprawach. Nie wiedziała też jak zareaguje Drake na jej plan. W zasadzie jednak jakby nie zareagował, mogło to tylko ukazać głębię jego człowieczeństwa. Linda zaś najwyżej dołoży oskarżenie o napaść seksualną do wpisu w swoich aktach.
Brunetka podpłynęła do kanoniera i otoczyła szyję mężczyzny ramieniem.
Było to określenie mocno na wyrost bo ani kombinezon ani pływający ruch w korytarzu pozbawionym grawitacji nie pomagał w pełnych gracji ruchach. Niemniej przynajmniej próbowała by wyglądało to szczątkowo kusząco.
Wsunęła palce we włosy Drake i spoglądając mu w oczy mruknęła raz jeszcze:
- Niech ona to lepiej ogląda.
Przysunęła się lewitując ku kanonierowi by ostatecznie musnąć jego usta swoimi.
Lekko, na próbę, rozważając ile to miesięcy upłynęło od ostatniego pocałunku.

To z pewnością nie było zachowanie według protokołu i zaskakujące na tyle, że nawet Drake’owi spadła maska spokoju z twarzy. Spodziewałby się podobnego zachowania po każdej kobiecie z załogi, ale nie po Norton. W pierwszej chwili go zamurowało, więc stał jak słup zastanawiając się szybko co tu jest grane. Dobra, chcieli pokazać nawigator emocje? Jego gęba w brwiami uniesionymi prawie do linii włosów nad czołem i szok na całej reszcie twarzy chyba dość skutecznie rozwiązywały ten problem.
- Dużo wypiłaś? - spytał czując w jej oddechu alkohol, a Linda zrobiła bliżej niesprecyzowaną minę. Zaskoczenie przerodziło się w coś innego. Kosmos był pusty, oni spędzali czasem długie tygodnie w parę osób na pokładzie statku. Potrzeby szły na bok, zostawała praca. Zazwyczaj działało, ale teraz nie mieli “zazwyczaj”.

Przez jego twarz przeszedł skurcz, brwi opadły na prawidłowe miejsce. Kanonier patrzył w oczy zastępcy kapitana z bliższej niż kiedykolwiek odległości, mimo pancerza miał dobitną świadomość obecności kobiety przy boku. I jej usta zaraz obok jego ust. Robili pokaz dla Teddy, nie? Dostanie pokaz.
- Powinnaś częściej zaglądać do kieliszka - uśmiechnął się mrużąc przy tym oczy z jawnej uciechy i zaczął działać. Włączył magnesy w butach, przytwierdzając się stabilnie do podłogi. Złapał kobietę ramieniem w pasie i przyciągnął do siebie, drugą ręką posyłając na tył jej głowy i przyciągając twarz do siebie. Pocałował ją najpierw lekko, za drugim razem mocniej, a za trzecim wpił się w jej usta z całym nagromadzonym przez długi post głodem. Najwyżej da mu zaraz po ryju… e tam. Było warto.

O dziwo, nie dała.
Z cichym westchnieniem poddała się działaniom Drake i na ile mogła wtuliła się.
W otaczającej ich ciszy słyszała przyspieszające bicie własnego serca. Przez chwilę myśli Lindy wypełniły definicje sprzężenia zwrotnego reakcji chemicznych odbywających się podczas pocałunku i aktu miłosnego. A potem Drake pocałował ją mocniej i żądza udzieliła się i lekarce. A może to była desperacja?
Przestała analizować.
Chciała poczuć bliskość i ciepło innej osoby.
Mruknęła cicho coś niezrozumiale i zaczęła oddawać pełne pasji pocałunki.
Skubnęła zębami dolną wargę Drake po omacku szukając przycisku na jego kombinezonie.
Gdzie on był u diaska? Niecierpliwe dłonie Norton nagle straciły typową dla kobiety precyzję.
Zdyszana odsunęła się z lekkimi wypiekami na twarzy by odszukać ten cholerny przycisk.

Pomyśleć, że przechodzili koło siebie korytarzami Acherona setki razy. Widywali codziennie, nawet gadali i na tym się kończyło. Teraz poszedł impuls, a dotychczasowy porządek trafił szlag. Ciepło ciała zamkniętego w pancerzu, jego smak i ciężar wyczuwalny pomimo braku grawitacji drażniły. Tak samo jak złączone usta i mieszające się oddechy. Ręce na oślep szukające przycisku awaryjnego zrzucenia pancerza.
Drake nie mówił, korzystał z być może ostatniej okazji w życiu na… bliskość z drugim człowiekiem. Brakowało mu tego, złapał więc szansę i chwycił ją obiema dłońmi. Myślenie się wyłączyło zostawiając odruchy. Sam zaczął macać pancerz Lindy w poszukiwaniu tego pieprzonego guzika i znalazł. Może miał farta, a może wiedział gdzie szukać. Syknął elektroniczny system, kawałki blachy wyleciały w przestrzeń korytarza unosząc się w powietrzu, a kanonier nie tracił czasu. Oddychając ciężko przekręcił się i zrobił krok do przodu, przyciskając niesioną kobietę do ściany.

“Granaty” leniwa i nieskoordynowana myśl zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
Linda gorączkowo schwyciła twarz Drake’a w obie dłonie, przyciągając ją do swojej. Chciała więcej tych pocałunków. Pragnęła poczuć dotyk jego dłoni na nagiej skórze. Bliskość twardego, męskiego ciała ocierającego się o jej własne krągłości.
- Gdzie? - wydyszała odrywając się od kanoniera jedynie na ułamek sekundy i na powrót uniemożliwiając mu udzielenie odpowiedzi. Nogami odruchowo otoczyła otulone kombinezonem biodra. Dłonie głaskały pieszczotliwie kark mężczyzny, wsuwające się we włosy palce zacisnęły się kurczowo. Namiętna reakcja Drake’a nakręcała Lindę do granic.

Wziął ją za rękę i przyłożył do odpowiedniego miejsca na metalowej płycie. Tak było łatwiej niż przerywać zabawę. Stęknął kiedy zakleszczyła go nogami i przyspieszył tempo łapiąc ją za szyję i zaciskając na moment palce. Nie przestawał gryźć i miażdżyć jej warg, sapiąc kobiecie prosto w nos. Językiem badał głębsze zakamarki jej ust, dłoń z szyi zsunęła się niżej na piersi tak przyjemnie miękkie co szło wyczuć i przez plastik i gumę.
- Kurwa - stęknął odchylając kark do tyłu i przy pomocy zębów pozbył się rękawicy.

Gdy on szamotał się z rękawicą, ona przecisnęła ręce i zaczęła szarpać jego czarny t-shirt.
Na cholerę im tyle ubrań?
- Trzeba zmienić przepisy… nie potrzeba - wydyszała wpijając się w szyję Drake’a ustami i przesuwając nimi w górę ku płatkowi ucha. Dmuchnęła gorącym oddechem i dokończyła nie kontrolując oddechu - tylu warstw.
W między czasie dłonie szarpały i tarmosiły ciemny materiał ciągnąc go w górę.
Linda jęknęła cicho gdy w końcu poczuła ciepłe ciało Leona pod palcami. Podsuwając t-shirt w górę, przeciągnęła też paznokciami po skórze. Jej język błądził i wciąż na nowo badał usta mężczyzny. Jej ciało już dawno było gotowe po poczuć go jeszcze bliżej.
Myśli o Teddy rozmywały się w przyjemności i poczuciu bliskości.

- Potem… dobra? Potem - wymamrotał, ściągając do końca podkoszulkę i “wieszając” ją w powietrzu. Kanonier dyszał ciężko, mając w objęciach żywy, ciepły i tak przyjemnie ciepły obiekt. Kobietę o smaku alkoholu i szaleństwa, bo nie byli normalni. Oboje. Przestał całować jej usta, zmieniając cel na policzek. Znaczył mokrą ścieżkę wzdłuż niego aż do ucha. Tam się zatrzymał, objeżdżając językiem teren pod jego dolną krawędzią, a jeszcze nad zawiasem żuchwy. Syknął nagle bo paznokcie przejechały mu po skórze. Zapiekło, zabolało i coś chyba się przecięło, ale to był detal. O wiele bardziej interesujące bodźce wygnały chwilową konsternację i Drake podjął wędrówkę ustami, schodząc niżej po szyi aż do obojczyka. Ciągnęło go do cycków, jak cholera chciał je zmacać jeszcze raz i najlepiej nie wypuszczać z rąk. Ktoś mu jednak kiedyś dobitnie wytłumaczył, że laski nie składają się z samych cycków. Ograniczył się do wsunięcia palców pod równie czarną jak jego podkoszulkę i podwinięcie jej Lindzie pod obojczyki. Żeby mu nie uciekła jeszcze mocniej naparł na nią całym ciałem, przyciskając do ściany. Ugniatając lewą pierś, sięgnął w dół do rozporka i leginsopodobnych spodni. Wypadało je zdjąć, ale wtedy straciłby ten cholerny kontakt i ciepło, wyczuwalne biciem serca zaledwie przez dwie warstwy skóry. Już dawno nie miał kobiety, zbyt dawno.
Sapał podniecony do kwadratu, a subtelne pojękiwanie Norton tylko go nakręcało. Nie… nie ma sensu bawić się w ściąganie czegokolwiek.
Nie przestając całować nadstawionej szyi, z kieszeni spodni wyjął składany scyzoryk i przeciął Lindzie spodnie na szwie w kroku. Norton zadrżała.
- Nie bój się - wysapał i odstawił nóż w nieważkość, gmerając przy suwaku swoich spodni.

- Pospiesz się - stęknęła lekarka, wciągając z podniecenia głęboko powietrze. Ciężki oddech unosił jej piersi, ocierały się o ciało Leona, stwardniałe i napięte.
Obserwowała przez chwilę ruchy mężczyzny sama wsuwając dłoń między ich ciała by sięgnąć skrywanej dotąd męskości.
- Pospiesz - drżała z napięcia i kręciła lekko ułatwić obojgu bliższy kontakt.
Kontakt z rzeczywistością straciła kilkanaście minut temu.
Ugryzła namiętnie ramię mężczyzny i bardziej przeszkadzając niż pomagając drażniła kark, linię żuchwy i kącik ust nieokiełznanymi pocałunkami. Wolną dłonią próbowała sięgnąć pośladka.
Gdyby ktoś ją teraz zobaczył - ktoś oprócz Teddy i Drake’a - nie poznałby w niej Królowej Lodu.

Skoro dama prosiła, nie wypadało odmówić. Ugiął kolana i jednym szybkim ruchem wszedł w lekarkę, dobijając ją do ściany. Trochę zbyt gwałtownie i bez powolnego badania terenu, ale podniecenie wyciszało rozsądek. Jęknął głośno, zagryzajac zęby i wycofał się tylko po to, aby pchnąć jeszcze raz. Zaparł się ręką o chłodny metal obok jej głowy, poruszając biodrami w rytm nadawany przez jej oddech. Patrzył jej prosto w oczy - inne niż te które zwykle widywał przy zbliżeniach… kiedyś. Żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia pocałował ją, obserwując reakcje mimiki twarzy i oddychając urywanie przez nos.

Zazwyczaj ciemnobrązowe oczy Norton teraz zdawały się czarne. Może to przez mrok korytarza a może przez żądzę i kurczowe napięcie ciała.
Podchwyciła spojrzenie Drake’a leczy gdy wdarł się w nią kolejny raz przymknęła powieki, odgięła głowę do tyłu i wydała przeciągły jęk. Nie przejmowała się, że Tichy może wrócić, nie przejmowała się niczym. I tak mieli zginąć na tej pustej łupinie.
Trzymała się kurczowo Leona i z lekkim uśmiechem mieszającym się z zaciskanymi z rozkoszy powiekami powtarzała na przemian jego imię i zachęcała go do dalszych wysiłków.
- Mocniej - dyszała przyciągając jego twarz do swych piersi.

Większej motywacji kanonier nie potrzebował, w ogóle nie potrzebował żadnej dodatkowej motywacji. Wystarczył sam dotyk, wiercący w nosie zapach kobiety i wilgotny żar połączonych bioder. Ostrożność poszła w odstawkę, kontrolę przejęły instynkty. Przyspieszył tempo nie bawiąc się w subtelności. Brał ją pod ścianą, wychodząc z gościnnego ciała tylko po to aby z impetem przyszpilić je jeszcze raz i tak w kółko. Zaciskał przy tym dłonie na biodrze i piersi lekarki, wbijając w nie palce w miarę jak zbliżał się do samego szczytu. Czerń przesłoniła mu widok, powietrze z sykiem opuszczało jego płuca. Pierwsze dreszcze szarpnęły nim, stęknął głośno, opierając spocone czoło o to drugie czoło. Wykonał jeszcze parę pchnięć, wolniejszych i bardziej chaotycznych. Zgubił rytm, jęknął głośno i zamarł słysząc jedynie huk pulsu w uszach. Obezwładniające poczucie spełnienia prawie ugięło mu nogi.
- To co… widzimy się za dziesięć lat w sądzie? - dał radę wydyszeć i się uśmiechnąć - Z zarzutami dla faszystowskiej świni o molestowanie i gwałt?

Pytanie przedarło się przez mgiełkę oszołomienia i echo krzyku rozkoszy. Opuchnięte wargi lekko piekły, napięte mięśnie rozluźniały się z drżeniem. Ciało reagowało lekkim szokiem na nagłą i niespodziewaną dawkę seratoniny. Linda zamrugała, gdy pod otwieranymi powiekami zamajaczyła twarz Jacka.
Poczuła złość.
I by się jej pozbyć, zatkała Drake’a pocałunkiem.
- Nie wiedziałam, że z Ciebie taki optymista - mruknęła już chyba trzeźwa bo ton głosu zaczynał chłodzić na nowo. Przeczył, tak bardzo przeczył reakcjom jej rozedrganego ciała.
Pogładziła Drake’a lekko po policzku, rozluźniając zaplątane na nim nogi. - Mamy dwa problemy - mruknęła powoli wyswobadzając się i osuwając wciąż jakoś dziwnie przyklejona do kanoniera. - Teddy to raz. I… nie mam spodni…
Uniosła wzrok na Leona i zaczęła chichotać nieopanowanie.

- A… racja - kanonier zrobił niemądrą minę, zezując w dół i podrapał się po głowie. Liczył chociaż, że nawigator nie zrobiła niczego nierozsądnego… znowu… i nie nagrała ich. Nie chciał się potem zobaczyć gdzieś na portalu z pornosami w kategorii “amatorzy” i “publiczne”, a po Teddy… ciężko było się spodziewać czegoś konkretnego w zestawieniu z karuzelą czystego chaosu który reprezentowała.
- Chcesz to weź moją podkoszulkę - powiedział, całując ją ostatni raz, ale z objęć jeszcze kobiety nie wypuścił - Da się to jakoś zawiązać i przyczepić żeby nie było widać… i nie przewieje cię. A potem do kajuty. - teraz on przybrał fachowy ton - Musisz się przebrać.

- Mhm - mruknęła Linda zagadkowo. Spojrzała na kanoniera z lekkim zaskoczeniem, odsuwając lekko twarz by móc ocenić każdy szczegół. - Zaskakujesz mnie. - powiedziała była Lodowa Pani.
Wyciągnęła się po leniwie unosząca się obok koszulkę Leona tak, by otrzeć się o niego całym ciałem.
Co ona do cholery robiła?
Poczuła gdzieś tam budzącą się raz jeszcze iskierkę ekscytacji.
Powinna dostać się na mostek.
Ale racja, bez ciuchów to był kiepski pomysł.
- Tak jest - mruknęła w końcu do ucha Drake’a. - Mamy się nie rozdzielać. - gdy spojrzała na mężczyznę w jej oczach zamigotały iskierki.

Kanonier parsknął śmiechem i z premedytacją znowu przycisnął panią doktor do ściany.
- W razie czego znam jeden sposób żeby zasłonić dziurę w spodniach - mruknął niskim głosem prosto do jej ucha - Problem rozdzielania czegokolwiek też wtedy odpada - powoli wracał do zwyczajowego, flegmatycznego tonu, chociaż ruchy nadal miał energiczne. Udem rozchylił jej nogi na boki, stając między nimi - A Teddy i tak niczego nowego nie zobaczy - dodał na koniec i skrzywił się. Dla zabicia kwaśnego posmaku w ustach skubnął szyję Lindy wargami.

Linda wtuliła twarz w zagłębienie szyi Drake’a wciągając głęboko zapach mężczyzny. Polizała miejsce przy obojczyku:
- Nie kuś… - nagle jej głos stał się lekko ochrypły. Aż tak jej brakowało seksu? Zdziwiła się. - Sprawdźmy, czy zadziałało. Jeśli nie, mam jeszcze trochę bourbonu w kajucie. - wszystko to Norton bardziej mruczała przesuwając wygłodniałymi ustami po szyi, grdyce i podbródku Leona. Jeśli to ich ostatnie chwile, wolała je spędzić w jego ramionach i smakiem alkoholu w ustach niż użerać się z Teddy. - Umowa… stoi? - dłoń lekarki musnęła pieszczotliwie podbrzusze kanoniera.

- No stoi... nie czujesz? - parsknął napierając biodrami na jej biodra - Tak to przedstawiasz, że wolałbym aby nie zadziałało. Z dwóch bramek wolę ciebie i bourbona. Albo ciebie w bourbonie - mruknął z udawaną pretensją, i cmoknął ją w czoło. Dla niego Prya mogłaby zostać za tymi durnymi drzwiami. Serio...
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline