Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2017, 20:45   #81
Feniu
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację

Rudiego od niepamiętnych czasów ciągnęło do książek, a szczególnym upodobaniem darzył biblioteki. Nie mniej jednak skryte w półmroku pomieszczenie, w którym się obudził, wcale nie należało do miejsc, w których chciałby spędzać leniwe popołudnia, nie mówiąc już o pozostaniu na noc. Był sam, a wokół niego setki, a może nawet tysiące ciężkich, zakurzonych tomów oraz przerażające obrazy, będące karykaturalnymi portretami jakiś nieznanych mu osób, które wydawały się na niego spoglądać z każdego kąta.
Wiedziony wrodzoną ciekawością gnom sięgnął po jedną z wielu ksiąg, po czym bez namysłu otworzył ją. Niemalże natychmiast po obróceniu pierwszych stronic, z jej wnętrza wydarł się tak przeraźliwie donośny krzyk, że kapłan natychmiast wypuścił ją z rąk. Książka upadła z hukiem na ziemię i ku jego uldze sama się zamknęła, choć przez chwilę wciąż dało się słyszeć stłumiony skowyt dochodzący z jej wnętrza. Po tym wydarzeniu zapadła tak przenikliwa cisza, że kapłan był w stanie słyszeć jedynie łomot swojego skołatanego serca. Przez chwilę nie ruszał się, nasłuchując otoczenia, a kiedy wreszcie zebrał odwagę by zrobić krok do przodu, coś poruszyło się w przeciwległej części pomieszczenia i zaczęło szybko zbliżać się w jego kierunku..

Rudi nie wiedział czego może się spodziewać, szybko zatem wyciągał swój krótki miecz, założył amulet niewidzialności i czekał słuchając co może się do niego zbliżać.

Istota, która zajrzała do wnętrza ciasnego, wypełnionego książkami korytarza, sprawiła, że niewidzialny gnom nieomal pisnął z przerażenia i wstrętu, kiedy tylko ją ujrzał. To coś z pozoru przypominało bardzo wiekową kobietę, jakąś wiedźmę, której nie miała oczu, a z przodu jej łysej i pomarszczonej jak pomarańcza głowy, wyrastał olbrzymi nos, niemalże zajmujący połowę twarzy. Wąskie, sine usta wykrzywiły się w odrażającym grymasie, który ukazywał długie, spiłowane zęby. Istota ta poruszała się głównie na czworaka, ale od czasu do czasu podnosiła się do pozycji półstojącej, aby wysunąć przed siebie dłoń, na środku której znajdowało się miotające się we wszystkie strony oko. Powoli zaczęła zbliżać się w stronę kapłana, głośno węsząc i świszcząc, a ten zaczął cofać się w tył, by niedługo później dotknąć plecami zimnej ściany, na której znajdował się jeden z przerażających obrazów.

Rudi rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś czym mógłby zatrzymać zbliżającą się do niego kreaturę. Obrzydzenie go brało na samą myśl walki z tą na wpół pełzającą czarownicą w wielkim kicholem i okiem na dłoni. “Może obcięcie ręki pozbawiłoby ją wzroku” - pomyślał Rudi “zostawał jednak węch, który pewno lepszy jest niż wzrok w tych ciemnościach”
Pierwszą myślą jaka mu przyszła do głowy było zrzucenie na nią regału z książkami. Mogło to jednak skończyć się tylko na próbie, sam do silnych nie należał, a książki ciężkie były i było ich wiele. Na szczęście jego oczy świetnie widziały w słabym świetle. Wypatrzył drzwi i próbował do nich się przedostać, cały czas mając na oku kreaturę. W głowie za to już układał inkantację do rzucenia czaru błyskawicy, mając nadzieję, że nie podpali nimi ksiąg zgromadzonych na regałach - “szkoda by było” - pomyślał miłośnik czytania.
Szybko ułożywszy w myślach plan, gnom chwycił się regału i z całej siły pociągnął go ku sobie, tak iż ten gwałtownie przechył się. Wiedźma najwyraźniej wyczuła jego zamiary, bo rzuciła się do przodu z głośnym zawodzeniem, jednakże ciężki regał wpadł wprost na nią, przygważdżając ją do ziemi. Rudi przebiegł po regale i rzucił się w stronę drzwi. Otworzył je z tak wielką siłą, że niemalże wyleciały z zawiasów i wpadł na długi korytarz. Zaczął biec przed siebie, niemalże na ślepo i dopiero po chwili spostrzegł, że podłoga pod nim jest cała skąpana w jakiejś dziwnej cieczy, którą rozchlapywał biegnąć, jednakże w panice nawet tego nie zauważył na początku.
Zatrzymał się i przyjrzał się jej uważniej, ze strachem odkrywając, że jest to krew, a właściwie całe hektolitry krwi, które zalały korytarz po same kostki. Wtem usłyszał coś przed sobą. Wytężając wzrok, w ciemnościach przed nim ujrzał wynurzającą się z jednego z pomieszczeń wielką masę tkanki miękkiej, która przypominała otoczony dziesiątkami macek mózg. Owe macki wiły i wyciągały się w przeciwnym do niego kierunku, zbliżając się w stronę dwóch szamoczących się dalej w głębi korytarza figur. Rozpoznał w nich Larana i Auriel.

Czarodziej walczył z jakąś maszkarą, która wynurzyła się z portretu i pochwyciła go. Z pomocą przyszła mu szamanka, która zgrabnym cięciem odrąbała górne kończyny stwora, uwalniając przyjaciela. Ranna bestia schowała się z powrotem w portrecie, zaś czarodziej zaczął nucić jakąś inkantację. W ich stronę zbliżało się mackowate monstrum, ale nie to wydawało się najbardziej ich przerażać, lecz odległy kształt, który wyłonił się z głębi korytarza. Towarzysze Rudiego byli w potrzasku…

Rudi widząc w oddali Auriel i Larana walczących z dziwną maszkarą musiał zastanowić się co zrobić. Nie był pewny czy odesłanie magii cokolwiek da, więc postanowił skorzystać ze sprawdzonej już we wcześniejszych bitwach błyskawicac przeciwko kosiarzowi. Po chwili wyciągnął przed siebie miecz, by w razie czego móc obronić się tradycyjną bronią. Spojrzał na Larana, który właśnie przygotowywał się do rzucenia kolejnego czaru.

Auriel widząc, że Rudi przywoła zaklęcie w porę odsunęła się od celu. Ciśnięta przez gnoma błyskawica trafiła w najpierw mackowate monstrum by później ugodzić w kosiarza. Niestety tak niezawodne wcześniej błyskawice nie wyrządziły, żadnemu z nich większej krzywdy. Auriel widząc odporność na magię postanowiła zrobić użytek ze swych mieczy rozszarpując mackowate monstrum na kawałki. Gdy Laran i Auriel zbliżyli się do Rudiego, mag rzekł - Wynośmy się stąd.
- Dobrze was widzieć, całych i zdrowych, ale masz rację Laran, wynośmy się stąd. - powiedział Rudi - Wiecie gdzie jesteśmy, znów jakieś bóstwo bawi się nami jak marionetkami? - zwrócił się do Auriel, choć nie spodziewał się odpowiedzi. - Swoją drogą - ciągnął - pierwszy raz widzę by stwory były odporne na moją magię.
Rudi pewnie znów zawdzięczał życie towarzyszom, a w zasadzie Auriel. W myślach dziękował bogom, że ona razem z nimi trafiła do tego jakże dziwnego świata.
- Zapewne jesteśmy w podziemiach naszej kochanej twierdzy - odparł Laran - ale nie sądzę, by o to ci chodziło.
- To wdepnęliśmy w niezłe bagno - odparł Rudi - tam gdzie się ocknąłem była jakaś biblioteczka, z wiedźmą z okiem na ręku.
- Żywą, czy wkomponowaną w ścianę? - zainteresował się Laran, równocześnie na moment spoglądając w tył by sprawdzić, czy przywołany wcześniej żywiołak powstrzymuje konstrukta z kosą.
- Mam nadzieję, że już nieżywą, przygniotłem ją regałem z księgami, ale tętna jej nie sprawdzałem - Rudi odparł z nutką ironii.
- Wiedza ma swój ciężar i bywa niebezpieczna - odparł mag filozoficznie.
Rudi uśmiechnął się na słowa maga, za nic ich nie zrozumiał, ale nie chciał wyjść na niedouczonego. - Regał z księgami też - stwierdził, przypominając sobie o - gdy otwarłem jedną z ksiąg słychać było tylko przeraźliwy krzyk. Sądze, że to ożywiło tą wiedźmę. Wydaje mi się, że trzeba tu trzymać ręce przy sobie, bo nie wiadomo czy to co do nich bierzesz jest tym czym myślisz. - odparł gnom.
- Mam wrażenie, że to sen na jawie, koszmar… w którym możemy zginąć. Musimy powstrzymać istotę, która to wszystko ożywia. Chodźmy po prostu. Stojąc w miejscu niczego się nie dowiemy i nic nie rozwiążemy. - Mówiąc to Auriel schowała ze świstem obydwa miecze i ruszyła ostrożnie przed siebie.
- Koszmar, dobrze to ujęłaś Auriel, wyczuwasz czyjąś obecność? - zapytał gnom, po czym dodał -
Nie wiem skąd przybyliście tutaj, ale w bibliotece były chyba jeszcze jedne drzwi - powiedział Rudi.
- No to nie ma na co czekać - odparł Laran. - Prowadź.
Rudi bez chwili zwłoki ruszył w kierunku biblioteki brodząc we krwi, która rozlewała się po posadzce. Tuż przed wejściem zatrzymał się i skierował wzrok w stronę regału pod którym powinna znajdować się przygnieciona wiedźma. Jednakże owej maszkary tam już nie było. Regał leżał sobie swobodnie na ziemi, a w zasięgu wzroku nie było istoty, która tak bardzo go wtedy przestraszyła. Awanturnicy ostrożnie ruszyli przez bibliotekę, a każdemu ich krokowi towarzyszył odgłos skrzypiącej, drewnianej podłogi. Ku ich zdziwieniu, wyglądając przez okno, spostrzegli, że na zewnątrz panuje noc i tak bardzo niepasujący do tej krainy księżyc. Wiedzieli, że coś tu nie gra; że muszą być to jakieś zbiorowe halucynacje, ale nie wiedzieli jak przerwać ten koszmar.
Po drugiej stronie biblioteki znajdowały się lekko uchylone drzwi. Ostrożnie Rudi otworzył je i zaglądając do środka zauważył pnące się wąskim korytarzem schody, które prowadziły na pierwsze piętro. To gdzieś tam musiała znajdować się komnata, w której zjawa rzuciła na nich urok. Odgłosy walki za ich plecami już dawno ucichły, zaś Laran stracił kontrolę nad swoim żywiołakiem, więc wynik starcia był łatwy do przewidzenia. Awanturnicy musieli się spieszyć, jeśli nie chcieli stać się kolejną ofiarą stalowego żniwiarza. Auriel nie czekając na reakcje i decyzję innych, ruszyła w kierunku schodów, aby przemierzyć dalszą część zamku.
Rudi podążył prosto za Auriel, miał nadzieję, że szybko znajdą tego lub to co pociąga za sznurki.
Bohaterowie dotarli w ten sposób do kolejnej, tym razem znacznie większej od biblioteki komnaty. Trudno było określić jakie było jej dawne przeznaczenie, albowiem była pusta, nie licząc paru podtrzymujących strop kolumn. Zastanawiające było jednak to, że w kątach komnaty panowały ciemności tak wielkie, że ani szamanka, ani gnom nie byli w stanie ich przejrzeć. Naprzeciw siebie mieli długi korytarz, który prowadził do sali, gdzie wcześniej ujrzeli po raz pierwszy bladoniebieski kryształ. Co dziwne, choć do tamtego miejsca było stosunkowo daleko, żadne z nich nie musiało za bardzo wytężać wzroku, aby rozpoznać samych siebie, leżących tam jakby ktoś rzucił na nich jakiś potężny urok. Niezwykle osobliwym uczuciem było bycie w dwóch miejscach jednocześnie...
- O co tu chodzi - zapytał Rudi, nie licząc jednak na odpowiedź. Wiedział, że muszą jak najprędzej obudzić swoje postacie i wyrwać je z tego uroku.
- Mówiłam, że wygląda mi to na sen… Koszmar, znaczy się. Panowanie nad duszami… Oddzielenie formy - szepnęła Auriel przyglądając się ciałom z dystansu.
Rudi wiedział, że nie ma nic do stracenia, lubił swoje ciało, a teraz ono leżało bez ducha na podłodze kilkadziesiąt metrów przed nim. Postanowił więc ruszyć w tym kierunku i gdy zbliżył się bardziej użył czaru odpędzenia magii. Po wymówieniu ostatnich słów inkantacji czekał na reakcję. Nic się jednak nie wydarzyło, zupełnie tak jakby wypowiedziane przez Rudiego zaklęcie nie funkcjonowało w tej dziwnej przestrzeni. Gdy gnom zbliżył się bardziej do ciał został zaatakowany przez cienie.
Wiedząc, że magia nie zda mu się na nic, próbował przebić się z mieczem w dłoni w kierunku swego ciała leżącego na posadzce.

 
Feniu jest offline