13-12-2017, 20:45 | #81 |
Reputacja: 1 |
|
13-12-2017, 22:00 | #82 |
Reputacja: 1 | Podczas kiedy inni przebudzili się w nieprzyjemnych miejscach i szybko musieli toczyć bój z upiornymi przeciwnikami, Kaedwynna oraz Wilka zbudził odgłos wesoło trzaskającego drewna w rozpalonym kominku. Dwaj awanturnicy leżeli wygodnie na osobnych łóżkach, w komnacie znajdującej się na poddaszu twierdzy. Wewnątrz było ciepło i przytulnie, dlatego pomimo ogólnej dezorientacji nie spanikowali tak bardzo jak ich rozdzieleni towarzysze. Po przebudzeniu, druid wiedziony niezrozumiałą pokusą zbliżył się do okna. Rozsunął kotary i ku własnemu zdziwieniu, zauważył, że na zewnątrz panuje nocna ciemność, rozświetlana jedynie przez blade światło księżyca w pełni. No, właśnie… Księżyc był wysoko na niebie i świecił w pełni, a zmiennokształtny mógł przysiąść, że nie miał krwistego, ludzkiego mięsa w ustach od wieków. Co więcej; obaj dość szybko zauważyli, że to co na samym początku uznali za odgłosy trzaskającego drewna w kominku wcale nimi nie były, choć z pozoru tak się wydawało. Dźwięk, który ich zbudził, dochodził zza drewnianych drzwi prowadzących do ich komnaty i niewątpliwie był skrobaniem, które z każdą chwilą stawało się coraz głośniejsze i uciążliwsze… Na takie sytuacje zostawał plan awaryjny. Nie miał pojęcia, czy ułudą było to miejsce, księżyc, czy dni spędzone w.pustynnej krainie. Jednak głód, z nim ciężko było walczyć. Splótł zaklęcie, które zwykle miało celować w przeciwników, by bezkrwawo zakończyć bój albo mocno podkopać przeciwnika. Mogło też czasem ratować postronnych ludzi od Wilka. Nie próbował go jednak jeszcze na sobie, ale czuł że przemiana się zbliża. Mógł również zużyć całą swoją energię jednym, potężnym czarem, by paść na pysk i być niegroźnym jak szczenię, ale ta opcja nie wchodziła teraz w rachubę. Dokończył splotu i związał samego siebie zaklęciem. - A Tobie co jest? - Wojownik zwrócił się do Wilka, jednakże coś innego przykuło jego uwagę. W tym samym czasie skrobanie za ścianą stało się coraz bardziej intensywne. Kaedwynn ostrożnym krokiem zbliżył się w stronę drzwi, lecz w tym samym czasie irytujący dźwięk ustał. Wojownik położył dłoń na klamce, napierając ciałem, aby ją powoli otworzyć i w tym samym momencie drzwi wraz z kawałkiem oderwanej ściany uderzyły go, posyłając na drugą stronę pokoju. Półprzytomny Kaedwynn podniósł się na łokciach, mrużąc oczy i próbując przejrzeć przez grubą warstwę pyłu i kurzu, która przesłaniała im widoczność. Po chwili z chmury wynurzył się wielki cień i kiedy stanął przed blaskiem paleniska, obaj awanturnicy mieli okazję lepiej się mu przyjrzeć. Istota ta była rozmiaru rosłego goryla z uzębioną paszczą, która otwierała się na czubku głowy i czteroma potężnie umięśnionymi rękami. - Do stu diabłów! Co tu kurwa jest?! - Wysapał Kaedwynn, wolną ręką szukając swojej broni. - Nie wiem. - Warknął druid, poddając.się przemianie. Miał zamiar stanąć między stworem i Kaedwynnem. W głowie szukał nazwy dla tego.stwora. Nie był przekonany czy uda mu się powstrzymać bestię, która wyglądała jak połączenie rosiczki z małpą z nadmiarowymi rękoma. Mimo to, gdzieś tam tliła się nadzieja. Głęboko, bardzo głęboko. Wilk czekał na pierwszy cios bestii. Gug, bo tak w rzeczywistości nazywała się ta demoniczna bestia rodem z koszmaru, zaatakował jako pierwszy, skacząc w stronę Kaedwynna i powalając go na ziemię z siłą górskiego olbrzyma (68). Pancerz był jednak na tyle wytrzymały, że zdołał częściowo pochłonąć siłę ciosu (8 - 6 = 2), ale mimo to wojownik z trudem zdołał złapać oddech. Czując jak adrenalina zaczyna pompować w jego żyłach, Kaedwynn przeturlał się na bok i błyskawicznie sięgnął po wiszącą na plecach broń. Z głośnym, barbarzyńskim okrzykiem rzucił się na demona, wykonując potężnie cięcie znad głowy, jednakże gug był nie tylko silny, lecz także nadludzko szybki i bez trudu uniknął miecza wojownika, który przeciął ze świstem powietrze, by ostatecznie przepołowić znajdujące się przed nim krzesło. Wilk okrążał przeciwnika, nie atakując. Podejrzewał że ciosy stwora nie zrobią mu krzywdy, ale nie był pewien, niczego nie był pewien. - Wiej. - Ryknął do rycerza, rozglądając się samemu za odpowiednimi drogami ucieczki. Myśli mu się nieco mieszały, nie był pewien, które z nich wywołuje księżyc, zaklęcie a które są jego własne. Dopiero po chwili rzucił się z pazurami na demona, jednak bez przekonania. Kaedwynn w odpowiedzi warknął wściekle i najwyraźniej chciał coś jeszcze dopowiedzieć, ale musiał wykonać unik przed nadlatującym ciosem (64 vs 71). - Nie podkulę ogona jak jakiś nędzny tchórz! Zwę się Kaedwynn Barbarzyńca, pogromca olbrzymów! - Ryknął na całe gardło, wkładając w swój następny cios całą swoją dziką furię. Pokryte runami ostrze olbrzymiego miecza dwuręcznego przecięło powietrze z głośnym świstem i z taką prędkością, że oczy Wilka nawet nie zdążyły tego zarejestrować. Potężne cięcie dosięgło demona (18 vs 96), rozpoławiając go w pół jak krzesło przed nim. (22 x 2 = 44 - 10 = 34 obrażeń) Po tym ciosie Kaedwynn przez dłuższą chwilę stał nad zwłokami bestii, głośno dysząc. Jego miecz opadł z wolna w dół, a z oczu wojownika zniknęła dzika furia, dzięki której zawdzięczał swój przydomek. - Chodźmy stąd. Odnajdźmy pozostałych - powiedział. - Daj mi chwilę. Prawie cię zjadłem wcześniej. - Powiedział druid, wracając do ludzkiego kształtu, miał zamiar zaryzykować i zdjąć z siebie własne zaklęcie. Teraz, kiedy światło było zakryte, nie odczuwał już aż takiego działania księżyca. - Czekaj, to chyba nie jest do końca dobry pomysł - odezwał się Kaedwynn, po tym jak już zajrzał do korytarza, z którego przyszedł demon. - Przed nami zrujnowany korytarz z oknami, ale może uda mi się je przesłonić - po tych słowach wyszedł i po upływie niespełna minuty wrócił. - Droga wolna, niezły tam bajzel - stwierdził z lekkim uśmiechem na twarzy. I rzeczywiście, korytarz, w którym znaleźli się dwaj awanturnicy wyglądał jak po przejściu wichury. Wszędzie leżały potłuczone wazy, rozerwane kotary, zniszczone obrazy i poprzewracane zbroje. Najwyraźniej awanturnicy znaleźli się w jakiejś sekcji mieszkalnej kasztelu, gdzie dawniej musiał mieszkać władca Hutaatep oraz jego rodzina. Korytarz prowadził w jednym kierunku, a na jego końcu znajdowały wielkie, dwuskrzydłowe drzwi. - W takim razie chodźmy, coś tu jest nie tak, to albo iluzja, albo gdzieś nas znowu przeniosło. - Rzucił Wilk zerkając podejrzliwie w korytarz. - Poczekam ze zdjęciem zaklęcia, jakąś kotarą się zakryję, w ostateczności będziesz mnie prowadzić. - Dodał, na szybko przekształcając posłanie w dodatkową pelerynę, która oddzieliła by go od księżyca, gdyby zaszła potrzeba.[Chyba tutaj czegoś nie dokończyłeś] Kaedwynn ruszył naprzód, pilnując aby światło księżyca nie padło na idącego jego śladem Wilka. Brodaty wojownik wiedział, że jeśli dojdzie do starcia, to jedno z nich tego nie przeżyje. Pokonali w ten sposób korytarz, ostrożnie przeszli kilka następnych pomieszczeń, aż dotarli do schodów. Tutaj panował już półmrok, więc Wilk mógł poruszać się swobodnie. Po schodach zeszli na pierwsze piętro i znaleźli się w kolejnym długim korytarzu, który prowadził do sali, gdzie wcześniej znajdował się kryształ oraz widmo, które rzuciło na nich swój urok. Co dziwne, choć do tamtego miejsca było stosunkowo daleko, żadne z nich nie musiało za bardzo wytężać wzroku, aby rozpoznać samych siebie, leżących tam jakby pogrążonych we śnie. Niezwykle osobliwym uczuciem było bycie w dwóch miejscach jednocześnie… Patrząc dalej, spostrzegli Larana, Auriel oraz Rudiego, który zbliżał się w stronę komnaty, lecz chwilę po tym objęły ich towarzyszy kompletne ciemności, jakby smoliście czarna mgła okryła pomieszczenie, w którym się znaleźli. - Widziałeś to? - Podniósł głos Kaedwynn, unosząc swój miecz do góry i przyjmując bojową postawę. - Chyba mają kłopoty. - Tak, idź, zaraz dołączę, o ile to będzie dla was bezpieczne. - Warknął druid otoczony mrokiem.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 14-12-2017 o 01:29. Powód: Obrazki |
14-12-2017, 07:55 | #83 |
Administrator Reputacja: 1 |
|
17-12-2017, 01:25 | #84 |
Reputacja: 1 | W zimnym, ociekającym wilgocią lochu zbudził się Taled oraz Khargar. Wprawdzie nie wiedzieli gdzie dokładnie się znajdują, ale z całą pewnością przebywali co najmniej kilka metrów pod ziemią i niewątpliwie była to sala tortur, o czym świadczyły wszelkiej maści nazbyt pomysłowe machiny do zadawania niewyobrażalnego bólu. Jedną z nich była żelazna dziewica, której wieko było delikatnie uchylone. Na jego krawędziach znajdowały się zaschnięte ślady krwi oraz tkanki mięśniowej. Wiedziony swą ciekawością Khargar zbliżył się do sarkofagu, a następnie ostrożnie go otworzył. To co tam zobaczył sprawiło, że mimowolnie odskoczył do tyłu, mimo że od samego początku spodziewał się nieprzyjemnego widoku. Była to istota, niewątpliwie ludzka, jednakże wyglądała jak poskręcana z wielu niepasujących do siebie części ciał, a następnie skuta pancerzem, który utrzymywał to wszystko w miejscu, nie pozwalając ciału rozpaść się. Tym większe było jego przerażenie, kiedy ów konstrukt otworzył szeroko nabrzmiałe krwią ślepia i poruszył się, wyciągając długie łapska w jego stronę… |
25-12-2017, 14:39 | #85 |
Administrator Reputacja: 1 |
|
29-12-2017, 20:54 | #86 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Twierdza Hutaatep, Wschodnie rubieża Nithii Południe, Klimat Pustynny Wśród wielu przeciwników, jacy stanęli na drodze awanturnikom, niewielu było równie przerażających co Żniwiarz. Ten stalowy kolos, swym rozmiarem przewyższał największego spośród ludzi, a siłą nie miał sobie równych. Nie był jednak robotem, czy inną machiną, choć na pozór takową przypominał. Nie miał bowiem kół zębatych, ani widocznych przewodów. Nie wydawał też żadnych dźwięków, ale z całą pewnością był maszyną stworzoną do zabijania. W rzeczywistości był to niespokojny duch, tak bardzo zazdroszczący śmiertelnikom daru życia, iż poprzysiągł całe swe nienawistne istnienie poświęcić jego odbieraniu. Przybrał więc postać nierozerwalnie kojarzoną ze śmiercią - stał się ponurym żniwiarzem, lecz takim ze stali; ożywioną zbroją z olbrzymią kosą, zdolną przeciąć szereg mężów jednym dostatecznie silnym cięciem.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 Ostatnio edytowane przez Warlock : 29-12-2017 o 21:03. |
01-01-2018, 15:57 | #87 |
INNA Reputacja: 1 | We śnie się spotkamy i we śnie pożegnamy Auriel & Malthael
__________________ Discord podany w profilu |
03-01-2018, 01:03 | #88 |
Reputacja: 1 | Praca Wspólna Kiedy wreszcie awanturnicy otworzyli oczy i zaczęli powoli podnosić się na nogi, spostrzegli ku własnej uldze, że na powrót znajdują się w krainie żywych. Na zewnątrz świeciło znane im słońce, dało się usłyszeć wesoły śpiew ptaków dochodzący gdzieś z dziedzińca, a w zamku zapanowała błoga cisza. Nie dało się już wyczuć obecności złowrogich sił, klątwa najwyraźniej została zdjęta, a po Malthaelu i tajemniczym kamieniu ślad zaginął. Jedyną osobą, która wciąż pogrążona była we śnie była Auriel i pomimo nawet dość brutalnych prób przebudzenia jej, dziewczyna nie otworzyła oczu, ni dała jakikolwiek znak samoświadomości. - Coś jest nie tak - powiedział Kaedwynn, potrząsając nieprzytomną dziewczyną. Po jego urywającym się głosie można było wzywnioskować, że obawia się najgorszego. - Czyżby wciąż była tam uwięziona? Z tym… Malthaelem? - Imię anioła śmierci wypowiedział z niekrytym obrzydzeniem. - Przeklęty! - Warknął w swej bezradności. - Zabrał kryształ i naszą Auriel! Pomimo czarnych przewidywań, Kaedwynn tak naprawdę nie miał zielonego pojęcia co się stało z kryształem i nieprzytomną towarzyszką. Ostatnią rzeczą jaką zapamiętał był widok otoczonej oślepiającym blaskiem Auriel, która jednym ruchem delikatnych dłoni odegnała od nich wysysające życie ciemności. Zastanawiał się, czy kobieta przypadkiem wciąż toczy walkę ze swym małżonkiem w krainie, nad którą ten starał się zawładnąć. Jeśli czarny kryształ pozwolił mu sprawować władzę nad śmiercią, to bladoniebieski musiał być związany ze snem lub koszmarem. Wszystko tam bowiem było wypaczone i surrealistyczne, pomimo pewnych powiązań z rzeczywistością. Bast zmarszczyła nos. Jej też się nie podobała ta sytuacja. - Jeśli rozwiązania nie znajdziemy tutaj, trzeba go poszukać gdzie indziej w tej fortecy. Jeśli ciąży nad nią teraz czar być może będę potrafiła jej pomóc teraz. - Bast przyklękła nad anielicą. Wyciągnęła swoją szczupłą i długą dłoń nad ciało leżącej i zaczęła sprawdzać czy wyczuje magię, która mogłaby wiązać Auriel w krainie snów. Zamierzała ją rozproszyć jeśli tylko ją odnajdzie, jednakże żadnej aury, czy jakiegokolwiek śladu magii nie wyczuła. Być może Auriel padła z wyczerpania, kiedy zużyła resztki swej mocy, aby uchronić przyjaciół, a może rzucony został na nią o wiele potężniejszy urok, którego nie sposób było przegnać nie znając jego źródła. Khargar wpatrywał się w Auriel oszołomionym spojrzeniem. Uważał wcześniej dziewczynę za wariatkę, ale naprawdę wyglądało na to że była anielicą o wielkiej mocy. I jej moc… z tego co rozumiał właśnie ich ocaliła. Pokręcił głową i zacisnął pięść w determinacji: - Nie mam pojęcia o tym co się na wszystkie diabły z nią dzieje! Idę sprawdzić czy nasza twierdza jest pusta, ktoś idzie ze mną?! Taled siedział na kamieniu i wpatrywał się w Auriel i towarzyszy. Podniósł swoją tarczę sprawdzając czy to co pamiętał to było na jawie czy snem. Nie zastanawiał się długo gdyż Khargar rzucił propozycję. - Nie wiem co tu się stało. Nie rozumiem tego chorego świata. Nie wiem czy to co nas spotkało było jawą czy snem. - Mówił spokojnie. - Idę z Khargarem.- odpowiedział na propozycję i wziął swój rynsztunek. - Czuwajcie nad nią a my się rozejrzymy. Kaedwynn obrzucił odchodzących towarzyszy krytycznym spojrzeniem. Jakby to miało w czymkolwiek pomóc, pomyślał odprowadzając wzrokiem Taleda i Khargara, po czym jeszcze mocniej objął spoczywającą w jego ramionach Auriel. - Czarowniku - Kaedwynn zwrócił się do Larana. - Będziesz w stanie jakoś jej pomóc? Nie wiem… Przewertować stare księgi z zaklęciami, użyć swojej magii czy w jakikolwiek inny sposób wybudzić ją z tego koszmaru? Podejmiesz się tego? - Było to pytanie, które w ustach zdesperowanego mężczyzny brzmiało niczym rozkaz. - Jeśli się przeciążyła i zużyła całą moc, to po prostu śpi wyczerpana. - Wilk podszedł do anielicy i sprawdził ją tak, jak sprawdziłby każdego innego adepta. - Jeśli mam rację, obudzi się za miarkę świecy, może trzy. Potem możemy się martwić. - Powiedział spokojnie Wilk. Jeśli zużyła całą moc, to może się nie obudzić, pomyślał Laran, nie wypowiadając jednak tej myśli na głos. - Trzeba by przeszukać całą bibliotekę. Ale i tak niewiele innego można zdziałać, nie wiedząc dokładnie, kto, co, jak i dlaczego to zrobił. - Bast mruknęła z niezadowoleniem pod nosem. - Kaedwynnie przeszukanie twierdzy może o tyle pomóc, że możemy znaleźć jakąś podpowiedź. Niestety póki co jej stan wybiega poza moje umiejętności. Kamień zniknął. Nie ma już tej łuny. Czymkolwiek była ta istota miała wpływ nie tylko na nasze umysły, ale i rzeczywistość. - Samica nie mogła za wiele zrobić więc dołączyła do przeszukujących. - To zdaje się był jej mąż. Ta dziewczyna lubi kłopoty. A skoro to był Malthael, to i Bóg śmierci się gdzieś tu wmieszał. - Warknął druid. Ciągle był rozstrojony po wizji księżyca. - Albo to kłopoty lubią ją - odparł Laran. - A co do mężczyzn to ma pewnie pecha, skoro takiego męża sobie wybrała. - Czasami chciałabym znów być tylko panterą. Ludzie i im podobni mają bardzo dużo problemów - poprzez “im podobni” Bast miała na myśli większość istot dwunożnych. Anioły też się w to wliczały, możliwe że bogowie też. - Ale to niemożliwe, więc pomóżmy Auriel jak ona nam pomogła. - Zobaczmy więc, co ciekawego kryje biblioteka - zaproponował Laran. - Może Taled i Khargar coś znajdą, a może w opasłych księgach trafimy na rozwiązanie tego problemu. Rudiemu cała ta sprawa z Malthaelem się nie podobała. Skoro przybył tu w poszukiwaniu kryształu istniało prawdopodobieństwo, że gdzieś w tej nieznanej dla nich krainie znajdują się podobne tego typu kryształy. - Biblioteka jest ciekawa - odezwał się do Larana - chętnie ją zbadam - po czym wstał i najpierw ruszył w stronę Auriel. Nachylił się nad jej głową po czym próbował pomodlić się jak umiał o przywrócenie jej do świata żywych. Jeśli modlitwy nie pomogą, mógł spróbować rytuału wskrzeszenia, nie wiedział jednak czy zadziała on na anielskie istoty. Spędziwszy nad Auriel dłuższą chwilę wstał i wyszedł, rzucając - w bibliotece mnie szukajcie. Może uda mi się czegoś dowiedzieć. - Kaedwynie, jeśli z nią zostaniesz, sprawdzę resztę najbliższych pomieszczeń. Mogą być tu inne nieprzyjemne niespodzianki. - Mruknął nieco niechętnie druid. Kaedwynn skinął głową na słowa Wilka. - Zaniosę ją do pomieszczenia, w którym się przebudziliśmy, druidzie. Tam nas szukajcie - muskularny wojownik przerzucił nieprzytomną kobietę przez ramię. Była tak drobna, że wydawała się lekka niczym puch, a jednak w walce dorównywała zawziętością najlepszym zbrojnym jakich znał. - A i tego… - przed odejściem zwrócił się jeszcze do zmiennokształtnego. - Ten numer z zaklęciem podczas fazy księżyca był dobrym rozwiązaniem. Nie wyszedłbym cało w walce z dwoma przeciwnikami, więc chyba uratowałeś mi życie. Dziękuję… - po tych słowach ruszył na górę. - Nie ma za co, trzeba wiedzieć, kiedy się kontrolować. - Rzucił Wilk ruszając by zbadać korytarze i pomieszczenia.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
03-01-2018, 04:09 | #89 |
Reputacja: 1 | Bast, Laran i Rudi opuścili komnatę z podestem, gdzie do niedawna znajdował się Kamień Snów, po czym zeszli krętymi schodami na dół do biblioteki, która choć była mocno zakurzona i nosiła ślady długotrwałego zaniedbania, to w niczym nie przypominał na wpół zrujnowanej sali z koszmaru, jaką widzieli błądzący w snach awanturnicy. Rozwieszone na ścianach portrety i obrazy nie przedstawiały groteskowych postaci, a jedynie dawnych władców Hutaatep. Bohaterowie ujrzeli więc wielkiego, przypominającego barbarzyńcę z północy wojownika, o którym opowiadała Bast, a także pół tuzina innych postaci, w tym ostatniego władcę twierdzy, który nawet wyglądał na mało kompetentnego człowieka. Awanturnicy zastanawiali się czy było między nim, a pierwszym władcą jakiekolwiek pokrewieństwo, albowiem różnic między nimi było tyle, co między psem a kotem. |
06-01-2018, 21:19 | #90 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Twierdza Hutaatep, Wschodnie rubieża Nithii Południe, Klimat Pustynny Wiele dni upłynęło od pamiętnego spotkania z Malthaelem; upadłym archaniołem, będącym aspektem śmierci, który wykradł cenny Kamień Snów sprzed nosa bohaterów. Od tamtego czasu awanturnicy nie próżnowali i razem z doradcą Oteshem zajmowali się przywracaniem Hutaatep do jego dawnej chwały. Swoje panowanie na nowych ziemiach rozpoczęli od kontaktów z tubylcami, którzy opowiedzieli im o lokalnych problemach i innych pilnych sprawach, które wymagały uwagi zaangażowanego władcy. Największą barierą w prowincji, która powstrzymywała rozwój cywilizacji, był ustawiczny brak wody, co też rzucało się w oczy od pierwszych chwil spędzonych poza murami twierdzy. Nieliczne osady powstały wokół oaz czy innych źródeł, lecz te były znacznie oddalone od siebie i często padały łupem dzikich humanoidów, dla których woda była znacznie cenniejsza od złota. Na całym kontrolowanym przez awanturników obszarze, tylko dwie oazy pozostawały w rękach pospólstwa, a nithijskich wiosek było co najmniej kilkanaście. Za taki stan rzeczy odpowiadały koczownicze plemiona Tanagoro, których czarnoskóry lud wiele wycierpiał z rąk Nithijczyków, w tym szczególnie za życie Ramosa IV, dlatego nie oszczędzali oni lokalnych niedobitków i często posuwali się do zuchwałych ataków na spokojne, dotąd nikomu nieprzeszkadzające osady. Poza plemiennymi wojownikami byli też goblinoidzi, czyli wszelkiej maści dzikie humanoidy o zgniłozielonej lub pokrytej gęstym futrem skórze i niecywilizowanym usposobieniu. Zamieszkiwali oni tereny górzyste, a w szczególności upodobali sobie zatęchłe pieczary oraz inne ukryte przed światłem słonecznym miejsca, skąd mogli atakować znienacka niespodziewających się zagrożenia podróżnych. Od czasów upadku Hutaatep, większość cywilizowanych obywateli Nithii opuściła pogranicze, a nieliczni którzy zostali i przetrwali, zmuszeni byli zamieszkiwać mniej urodzajne gleby i każdego dnia walczyć o pożywienie oraz wodę z lepiej przystosowanymi od nich społecznościami. To właśnie dlatego powrót władców do Hutaatep był tak z dawna wyczekiwany i pomimo wielu pretensji pod adresem faraona (lud ten czuł się przez niego porzucony), wszyscy byli wdzięczni mu, że przysłał w te miejsce ludzi na tyle zdeterminowanych, aby ujarzmić dzikie pogranicze i wprowadzić do niego odrobinę postępowej cywilizacji, a wraz z nią bezpieczeństwo oraz handel.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |