Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2017, 00:03   #106
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Taksówka zatrzymała się przed pięknym budynkiem jakże wyróżniającym się na tle otoczenia. Jego ściany pokrywało zdobienie, wzór jakże odmienny od londyńskich i paryskich kanonów piękna. Kamienica przypominła te szokujące pomysły z nowego świata. A nad wejściem do niej błyszczał dumnie napis.



“ Dernier Coq”... i gości witał portier. Człowiek w czerwony uniformie i równie czerwonej czapeczce. Nie było tu ani małp, ani deus ex machiny. Nie było więc nikogo, kto mógłby podsłuchać rozmowy i donieść o ich temacie władzom. Nic dziwnego, że był to przybytek tak popularny. I miał szatnię. Co było dość kłopotliwym faktem, która pod płaszczem otulającym jej ciało miała tylko… bieliznę. To nieco skomplikowało plany arystokratki. Musiała wpierw jakoś wymigać się ze zdejmowania płaszcza lub wejść w samej tylko bieliźnie do tego kabaretu.
Gdy jednak rozwiązała ten problem przeszła z Orłowem dalej. Do olbrzymiej sali wypełnionej małymi stoliczkami, przy którym siedzieli zarówno kupcy jak i pewnie drobni urzędnicy. Po sali kręcili się kelnerzy, a przy niedużym barze siedziały przedstawicielki najstarszego zawodu świata. Przy każdym stoliku paliła się świeczka, ledwie oświetlając twarze ludzi siedzących przy stolikach. Całkiem romantycznie. I sprzyjało to planom agentki.
Kabaret miał własny zespół muzyczny, składający się z kolorowych gorsetów połączonych z koronkowymi spódniczkami, w które to wytknięto ślicznotki o ostrym makijażu.
Niewątpliwie bowiem uroda i właściwa płeć, była głównym kryterium doboru muzyków. Oby grały równie dobrze jak wyglądały. Carmen zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu szukając jedynej twarzyczki, która ją interesowała.
Tymczasem na scenę wszedł konferansjer i rozejrzawszy się po publice rozpoczął przedstawienie od powitania gości. Przedstawiał na scenie kolejne ślicznotki, a po nich… kolejnych artystów. Wieczór zapowiadał się pełen niepoprawnych żartów, magicznych sztuczek i ślicznych kobiet w bieliźnie. Oraz dobrej muzyki, bo kapela wyróżniała się nie tylko urodą, ale i talentem. A Carmen wreszcie zauważyła swój cel, Andreę Corsac w jakże niepasującym do niej kolorze sukni, ale w jakże pasującej do niej kroju jej stroju.
Elegancka, pełna gracji, władcza…
Jej oczy zerkały zza okularów na scenę przypominając Carmen, czemu ta kobieta budzi u wielu pożądanie. Dominowała nad otoczeniem sprawiając, że każdy krzyżujący z nią wzrok tracił rezon. Andrea była sama, ale Brytyjka przypuszczała, że kilku siedzących przy sąsiednich stolikach mężczyzn, było jej ochroną.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-12-2017 o 11:41.
abishai jest offline