Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2017, 14:44   #120
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Chatka Banshee
28 Eleint, Śródlecie, zmierzch

Śmiałkowie ruszyli przez krzaki w stronę domostwa banshee. Wydeptana przez Tori ścieżyna wskazywała drogę. Po drodze Shavri oddzielił się - okoliczne drewno było wyzbierane przez przejeżdżające karawany i musiał się nieco wysilić by znaleźć pożądaną ilość.
Po kilkunastu minutach Przeborka, Tori, Zen i Stimy dotarli na miejsce - ni to groty, ni to walącej się chatki.


- Stimy, dalej iść nie mogę… Agatha drugi raz przede mną się nie pojawi… Próbowałam chyba z miesiąc... - Kapłanka uklękła obok niskiego mężczyzny i wręczyła mu dwie buteleczki z przeźroczystym płynem. - To woda święcona. Jeśli stanie się coś złego… rozzłościsz ją lub… nie wiem, cokolwiek. Polej się od stóp do głowy i uciekaj, dobrze?
- Ja pójdę ostatnia.
- Przeborka przysiadła na jakimś omszałym pniaku, wyciągnęła zza pleców miecz i położyła go sobie na kolanach, a następnie założyła ręce za głowę i oparła się wygodniej - Uciekajcie w tą stronę. Jeśli duch was będzie gonił, tu stawimy mu czoła... bez zgrywania bohaterów w pojedynkę.
- Łatwiej byłoby zacząć od głowy. Nigdy nie rozmawałem z duchem. - niziołek zwrócił się do Tori, odbierając buteleczki. - Można iść tam w kilka osób? Chciałbym, by Zen poszła ze mną.
- Możecie iść razem… ale tak jak opowiadałam. Agatha jest specyficzna. To… jakby ci wytłumaczyć… szlachcianka, elfka z wysokiego rodu, a przynajmniej tak twierdzi. Jesteś dla niej jak robaczek… mały i naiwny. Jeśli zechce to cie zignoruje, rozdepcze lub przyjmie… - Melune zamyśliła się nieco, mierzwiąc własne włosy. - Lepiej iść samemu… mniej wstydu się najesz jeśliś dumny zanadto…
Stimy nabzdyczył nos, zastanawiając się nad czymś. Wreszcie poprawił kapelusz i ścisnął króliczą czapkę pod pachą.
- Chodźmy pani Zenobio. Masz to wino? - zwracając się do Zenobii, dał Przeborce pojemniczek z maścią. - To na broń, ale wolałbym dostać z powrotem. .

Barbarzynka spojrzała na podsunięty słoik z niejakim obrzydzeniem.
- Obejdzie się. - odpowiedziała chłodno - Ta stal... - delikatnie i z czułością przejechała palcami po płazie miecza - Dała radę smokowi, to i duch jej niestraszny. Ta cała “magija” tylko więcej szkody niż pożytku przynosi.

Zenobia bez słowa wyciągnęła z zanadrza butelkę z winem i podała Trzewiczkowi. Gdy ten, jakby tego nie widząc podał Przeborce puzderko, zawstydzona schowała je z powrotem. Chyba się przesłyszała, albo co i teraz wyjdzie na taką zbyt często zaglądającą do butelki. Ta na prawdę, to sama nie wiedziała po co ją wzięła. No, właściwie, to szli w gości...


Zen i Stimy ostrożnie weszli do domostwa Aghaty. Wnętrze pełne było kurzu, pajęczyn, rozbitych naczyń i spróchniałych mebli - wszystkiego, czego można się spodziewać w opuszczonym gospodarstwie. Nagle zrobiło się nienaturalnie zimno. Na środku izby pojawiła się blada poświata i przybrała formę smukłej elfki. Jej nienawistna twarz była niegdyś piękna, jednak teraz wypaczona wiekami nieistnienia tylko podkreślała grozę, podobnie jak upiorny, niewyczuwalny wiatr, który targał jej włosy i szatę. Banshee...
- Śmiertelni głupcy! - parsknęła zjawa. - Czego tu szukacie? Życie wam niemiłe?


Stimy wykonał majestatyczny ukłon w stronę Agatki i pozwolił jako pierwszej przemówić Zenobii.

-Ciebie pani, a życie nam miłe, przynajmniej zwykle staram się je takim uczynić- Odparła zupełnie szczerze Zenobia.
Z jakiegoś powodu widok, niegdyś zapewne pięknej, teraz wykrzywionej w złym grymasie elfiej twarzy jakoś dziwnie dał jej do myślenia. Więc to tak się będzie wyglądało, jeśli się ciągle krzywić i całymi latami nie uśmiechać. Wiek też zrobi swoje. W tym momencie, jakoś nie mogła myśleć o niczym innym, jak o tym, że nie dopuści, żeby kiedykolwiek jej twarz tak wyglądała. Postanowiła zadbać o to już od tej chwili.
-Nie gniewaj się na nas pani, złość nie pasuje do twego pięknego oblicza, potraktuj nas jak gości proszę i wysłuchaj co mamy do powiedzenia- Z uśmiechem i pełnym szacunku ukłonem ciągnęła dalej. Zdawała sobie sprawę, że uśmiech może być źle odebrany, bo powinna wyglądać raczej na przestraszoną, ale kondycja jej twarzy była ważniejsza. A co jeśli za chwilę padną martwi? Jak będzie się prezentowała z takim brzydkim grymasem?
-Jeśli jednak wolisz tkwić samotnie w tym zimnym i smutnym miejscu, gdzie nie masz nawet do kogo się odezwać, uszanujemy to i odejdziemy- Przynajmniej miała taką nadzieję.

- Nie myśl sobie, że pochlebstwami coś zdziałasz! Wszyscy przychodzą do Agathy - za życia i po śmierci! - burknęła banshee, lecz lodowata aura wyraźnie zelżała. Najwyraźniej Zenobia trafiła w czuły punkt nieumarłej wyroczni; tyle dekad samotności musiało być zwyczajnie nudne. - Nie da się zaprzeczyć, że w głowach śmiertelników kłębi się wiele pytań, im niższa rasa tym wiecej. Zadaj więc jedno, a będzie ci dana odpowiedź! - rzekła z emfazą do Zenobii.

Nooo... Teraz, to się dowie...
O co tu spytać? Jak sprawić, żeby za każdym razem klienta do swoich usług przekonać? Może lepiej, jak ich niemocy zaradzić? A może co zrobić, żeby częściej wracali? Albo jak dłużej młodość zachować?
Eeee... Właściwie wszystko to wiedziała. Po co właściwie tu przyszła? No, żeby ten duch ją zdybał a przy okazji Trzewiczka pilnować. Przecie nie spyta gdzie jest ten magik, bo co będzie robić przez pozostałe, opłacone przez przyjezdnych dni?
W takim razie niech on pyta.
-Pani Aghato, imię twe oznacza, że jesteś wspaniała, ale też dobra i szlachetna. Ciekawam, co się stać musiało, że przez te wszystkie lata widać zapomniałaś o tym? Czemu stałaś się zgorzkniała i zła? Co zrobić, żebyś radość ży… eee… i ukojenie odnalazła? W darze wino ci przyniosłam, wiem, ze nie wypijesz, ale i w świątyniach wino się zostawia. Może siądźmy przy nim i o tym co cię trapi porozmawiajmy?
Jednak ten tu niziołek zwany Trzewiczkiem, przedstawiciel jakby nie patrzył niższej, choć wzrostem jedynie rasy, ma zapewne wiele pytań.
Odpowiedz, proszę wpierw jemu, a jeśliś takiego zamiaru nie miała, z żalem wielkim za niego spytam i swoje pytanie zmarnuję.
- Zupełnie szczerze ciągnęła Zenobia.
Z szacunkiem ukłoniła się. Zwykle właściwie odgadywała czyjeś potrzeby i oczekiwania a teraz wszystko jej mówiło, że Aghata czeka na to, nawet jeśli sama o tym nie wie.

Banshee wyglądała na wielce zaskoczoną takim obrotem sprawy; milczała przez dłuższą chwilę.
- Przez wieki nie zdarzyło się by ktokolwiek przyszedł do wyroczni nie pytając o siebie… dla siebie - rzekła w końcu. - Dobrze więc, niechaj magotwórca zada swoje pytanie. Lecz uważaj- spojrzała na Trzewiczka - masz tylko jedno, wybierz więc rozważnie.

Trzewiczek chwilę dreptał w miejscu. Tyle pytań i wybrać jedno. W dodatku teraz miał kompletną pustkę w głowie. Pierwsze o czym w końcu pomyślał to “Widziałaś może mojego przyjaciela, białowłosego gnoma, martwię się o niego” , zaraz jednak przypomniał sobie o książce i smokach-kultystach o których pytał Shavri, o usprawnieniu dysków… Potem pomyślał nagle o samej Agatce. Faktycznie siedziała tu od nie wiem jak dawna i z pewnością nie było to miłe życie. W przypływie tej myśli, nagle wszystko inne wydało mu się błahostką. Żyć wieczność? W samotności?
- Jak możemy ci pomóc? - zapytał z lekką trwogą, ale i troską w głosie.

- Pomóc? - gościom po raz kolejny tego wieczoru udało się zaskoczyć banshee. - Pomóc? Hm… W zasadzie… moglibyście mi pomóc - uśmiech, jaki rozjaśnił twarz nieumarłej był tak upiorny, że ciężko było określić czy aby na pewno oznacza radość. - Lata temu przybył tu pewien półelfi tropiciel. Skradł mi lustro; magiczne lustro. Jeśli chcecie mi pomoc, odzyskajcie je dla mnie.

Oczy Zenobi wypełniły się łzami. Była dumna z Trzewiczka. Taki mały ciałem a jaki wielki duchem. Zupełnie spontanicznie pochyliła się, złapała go za uszy i ucałowała w czoło. Mocno przytuliła do piersi. To jest prawdziwy mężczyzna, nie te wytatuowane na łbie łysolce! Kiedy ten zaczął zmieniać kolor, puściła go i wzruszona wyjąkała -Widzisz Pani? Jest nas dwoje a pytanie mamy jedno. Chlip, chlip, Pomożemy ci oczywiście- Rozkleiła się zupełnie, ale nie wstydziła się tego. Okazywanie uczuć, szczerych, czy nie, było mocno związane z jej profesją. Wyjęła przyniesioną flaszę wina. Zalana łzami i zasmarkana, zębami wyjęła korek, pociągnęła długi łyk i wyjąkała- Oczywiście pomożemy ci Agatko- Dawno nie była aż tak wzruszona.
Oddała butelkę Stimiemu. -Powiedz, gdzie szukać tego niegodziwca?

Stimy widząc i czując reakcję Zenobii ucieszył się jakby wygrał los na loterii. Początkowo, jak już wypowiedział pytanie, miał wątpliwości, czy aby Zenobia nie mówiła tak troskliwie i z pełnym współczuciem o Agatce tylko po to, by przekonać ducha do siebie. Teraz jednak cieszył się, że zadał takie, a nie inne pytanie.
- … i jak rozpoznamy, że to właściwe lustro. - przytaknął dopełniająco, dumny z siebie niziołek.
Zalana łzami wzruszenia Zenobia podała napoczętą butelkę w pierwszej chwili Aghacie, zaraz jednak się opamiętała i wcisnęła ją w garść Trzewiczkowi. Stimy oczywiście dotrzymał towarzystwa Zenobii. Oczekując na odpowiedź Agaty zaczął zastanawiać się, jak podzielić się winem z duchem.
- Może opary? - myślał w myślach.

Zenobia chlipała, Trzewiczek myślał, butelka się kończyła. Natomiast Aghata kontynuowała dialog, nie zwracając zbytniej uwagi na rozpoczętą pijatykę.
- Półelf jest znany pod mianem Orlin Krótkopióry. Przez ostatnie miesiace podróżował pomiędzy Mirabarem a Srebrnymi Marchiami - Aghata wyczarowała mdły obraz mężczyzny z blizną, który nie do końca ostał się w umysłach Zen i Stimiego. - Tam go szukajcie. Co do lustra wygląda ono tak - w półmroku chatki pojawiła się kolejna niewyraźna iluzja. - Jest jedyne w swoim rodzaju, nie do pomylenia z żadnym innym. Pochodzi jeszcze ze starożytnego Netherilu i… Mniejsza z tym; dla mnie jest bezcenne. Odzyskajcie je… proszę - ostatnie słowo nieumarła elfka wymówiła z pewnym przymusem; ciężko było określić czy nie chciała prosić o przysługę śmiertelne istoty, czy dawno nie miała okazji go używać.

Trzewiczek otrząsnął się od nieistotnych spraw, gdy tylko Banshee zaczęła zdradzać konkretne informacje. Zwłaszcza, gdy pokazała wizualizację lustra, które mają odszukać. To było coś. Naprawdę coś. Stimy jeszcze nie wiedział czym właściwie jest ów artefakt, ale już sam jego widok przyprawił go o mrowienie w palcach.
- … i gdy to odnajdziemy dla ciebie, będziesz wolna? - zapytał Stimy zapatrzony w lustro, mimo, że iluzja już dawno zniknęła.
- Kto wie… - twarz elfki wykrzywiła się w złośliwym uśmiechu. - W końcu wyczerpaliście już swój limit pytań.
- W zasadzie to było już więcej pytań jak jedno, pani - Stimy pokłonił się machając kapeluszem.
- To była kontuynuacja odpowiedzi - prychnęła wyniośle banshee.

Gdy w butelce nie było już nic prócz dna Zenobia uznała, że pora pożegnać się z towarzystwem przemiłej nieumarłej gospodyni i dać się wykazać Przeborce. Wzięła za rękę chwiejącego się na nogach Trzewiczka, dygnęła i ruszyła na zewnątrz.
- Tylko pamiętajcie - obiecaliście… - złowrogi szept sprawił, że kurtyzana zadrżała. A może sprawił to lodowaty podmuch, który nieoczekiwanie owionął ją i niziołka?

 
Rewik jest offline