Rankiem szczurołap czuł się podle. Jakby powiedział komuś bliskiemu coś bardzo krzywdzącego. Nie przypominał sobie jednak niczego, co mogłoby wywołać taką reakcję. siedział na ławeczce przed domem Josefa i żuł bułkę z jabłkiem. Podkarmiał także psiaka czerstwym pieczywem namoczonym w wodzie i płynnym tłuszczu.
- Co-o? Do chuja - sapnął Svein zaskoczony tempem, w jakim spożyte śniadanie opuściło żołądek.
- Dopiero żem zjadł, toż to podłość!
Tymczasem na ulicy poszukiwani przez znajomych Otta pielgrzymi pielgrzymowali od jednego do drugiego umierającego i przywracali ich do zdrowia. Było to na tyle przerażające, że Svein zastanawiał się krótką chwilę czy by nie zaczepić pielgrzyma z prośbą o cudowne uzdrowienie. Krótką, bo szybko przypomniał sobie, że ma pod ręką dwóch bardzo mądrych znajomych.
- Są tu Ci pielgrzymi - zaczął Svein wywoławszy czarodzieja i akolitę przed domostwo. - Mówią, że ich bogiem jest siewca i leczą ludzi w zamian za dane słowo. Można by spróbować? Albo na próbę kogoś im podstawić?
- Mogę też szybciorem podskoczyć po waszych znajomych do karczmy, nie ma problemu. Dajcie tylko słowo.