Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2007, 16:59   #59
Diakonis
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
-------------------------------------------------------------------------

Skradali się pod pałacowym murem omijając wszystkie żywe istoty na drodze. Nie mogli się zdradzić przed wejściem do zamku. Misja musiała się powieść. Na przedzie podążał Harian, twardy gość z Mulhorandu. Trzech szło po dachach kamienic, a oni w odstępach po kilku szli do bramy gdzie mieli spotkać swoją wtyke w straży. Janers szedł tuż za Harianem. Był nowy w szeregach, ale był też ambitny i bardzo dobry w tym co robił. Zbliżyli się do bramy. Wokół panowała cisza, na straży nie zobaczyli nikogo. Janers z Harianem zbliżyli się do bramy i o dziwo przeszli bez walki. Za wrotami pięciu strażników leżało nieprzytomnych. Janers przeszukał ich dokładnie znajdując przy jednym trójkątny sygnet z emblematem organizacji
- To był nasz kontakt, to był jeden z naszych. Ktoś nas uprzedził. Janersie wołaj wszystkich na stanowiska! Do kroćset diabłów, natychmiast! -

Ostatnie słowa Harian wypowiedział szybko i dobitnie, choć nigdy nie tracił równowagi umysłu. Ten obrót spraw jednak pokrzyżował jego plany. Janers już wiedział, że to nic pójdzie tak jak zaplanowali. Zagwizdał tylko na piszczałce, długi wibrujący wysoki dźwięk. Nikt już z grupy nie zważał na szanse wykrycia, czym prędzej pobiegli na zaplanowane pozycje. W pewnym momencie usłyszeli huk od strony sali bankietowej.

-Niechże to wszystko szlag trafi! Wyprzedzili nas – Janers usłyszał te słowa biegnąc za Harianem po schodach wprost do sali bankietowej.

--------------------------------------------------------------------------

Większość z gości już była na nogach, a przynajmniej doszła do świadomości. Kiedy wszyscy czekali na reakcję księcia świst bełtów przerwał ciszą. Natychmiast skupiliście swoją uwagę na wejściu do sali bankietowej skąd wyleciały pociski trafiając kilku gości. Do sali wleciała grupa kilkunastu osób ubranych w skórznie i uzbrojonych w długie miecze. Wśród nich wyróżniał się jeden na przedzie. Ciemno szary strój, peleryna z kapturem, a w dłoniach rapier i kusza pistoletowa.
- Twierdza Zhentil przyszła się upomnieć o stare długi! Dziś zginiesz książę Azounie IV! -

Tym razem straż zamkowa nie okazała się aż tak bezradna w stosunku do napastnika. Natychmiast wywiązała się walka. Czterej gwardziści w maskach związali walką po kilku napastników. Oficerowie Purpurowych Smoków rzucili się zaraz za Zamaskowanymi na nowych napastników. Goście usuwali się w kąty sali. Przerażone damy piszczały albo mdlały.

- Niech zatańczą Topory! HAŹ NA NICH KAMRATY! - niski gardłowy okrzyk wydobył jeden z krasnoludów rzucając się na najbliższego z napastników.
Drow stał w pewnej odległości od tego zamieszania wyglądając na lekko skonfudowanego.

Splamiony

Nie zdążyłeś się na dobre ocknąć, a znów straciłeś z oczu Latilien i Kupczyka w wirze walki. Sam byłeś jeszcze odurzony jego trucizną, ale lekko chwiejnym ruchem wyciągnąłęś 'Nadzieję'. Wyuczonymi ruchami sparowałeś cios jednego z Zhentarimów. Silne uderzenie topora urwało mu głowę, a Ty zdałeś sobie sprawę, że już jesteś w środku walki.

Taras

Elaraldur już miał zacząć tłumaczyć gnomowi, wciąż tuląc do siebie Elię.

- Jansen? Ty zalesiały amnijski kapcanie, ja znam pół twojej rodziny, a Ty mi sie nie chciałeś przedstawić! -
Po tych przyjaznych słowach Honoriusza, usłyszeliście jęki w sali. To bełty przebiły kilku z gości. Dwie damy dworu, jeden poseł z Sembii, oraz gnomi możnowładca zostali ugodzeni bełtami.

-Matko! Nie! -
Przeraźliwy krzyk wydała Elia wyszarpując się z ramion Elaraldura. Rzuciła się w stronę upadającego ciała.
Tymczasem jakiś dźwięk zwrócił waszą uwagę z drugiej strony. Kiedy od frontu wchodzili Zhentarimowie ktoś zarzucił kilka kotwiczek linowych na balustradę balkonu. Everon przez chwilę stałeś oszołomiony, patrząc to na salę to na ludzi wspinających się po linach.
 
Diakonis jest offline