Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2017, 23:13   #116
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Its been a bad day
Please dont take a picture
Its been a bad day
Pleaase…





#San_Francisco
#Mass_Æffect
#Meloman
#policja
> Sugerowane tagi:
#aresztowanie +
#Alamo +
> Personalizacja w toku…



- Pościgiem na ulicach San Francisco zakończył się nalot policji na mieszkanie członków zespołu rockowego Mass Æffect. Nalot przeprowadziła korporacja Pacyfikatorów, poszukująca perkusisty zespołu Christophera O’Sullivana za pobicie jej funkcjonariusza. Na amatorskim nagraniu z budynku naprzeciw widać jak poszukiwany ukrywa się na dachu a po kilku minutach skacze na naczepę ciężarówki, która następnie odjeżdża. W trakcie pościgu uszkodzonych zostało kilka pojazdów i rozbity został jeden radiowóz, którego kierowca odniósł lekkie obrażenia. Zatrzymano pilotujący ciężarówkę samochód osobowy używający fałszywej sygnalizacji straży pożarnej i aresztowano jego szesnastoletniego kierowcę. Ciężarówki nie udało się zatrzymać i O’Sullivan znalazł schronienie za barykadami supersquatu Alamo.
Zatrzymano za to dwóch innych muzyków zespołu: saksofonistę Jamesa Gonzalesa za utrudnianie pościgu za poszukiwanym i obrazę funkcjonariusza oraz Billy’ego Rebel Yella za posiadanie narkotyków. Za inną członkinią zespołu, o ekscentrycznym pseudonimie artystycznym, Anastazją Vandelopą de Sade, wystawiono list gończy za kradzież i niszczenie dowodów. Na nagraniu z kamery policyjnej widać jak wyrzuca ona torebkę z podejrzaną zawartością do studzienki kanalizacyjnej. Pacyfikatorzy oskarżają korporację Dobrych Glin o utrudnianie jej aresztowania, na co Dobre Gliny odpowiadają oskarżeniem o niezgłoszenie akcji w ich rewirze.
Podczas interwencji doszło też do obrzucenia radiowozu Pacyfikatorów butelkami, na co funkcjonariusze odpowiedzieli oddaniem strzałów ostrzegawczych w powietrze. Analizy memetyczne wskazują, że od kilku dni Pacyfikatorzy są wiązani głównie z kontraktem na eksmisję Alamo. Pacyfikatorzy zaprzeczają jednak jakoby nalot miał coś wspólnego z rzekomo planowanym, choć oficjalnie nie potwierdzonym przez zespół, występem na demonstracji w obronie mieszkańców Alamo. Posłuchajmy zresztą:


Na ekranie pojawił się rudy, pryszczaty chłopak w t-shircie, na tle wnętrza posterunku. Miał opuchniętą i częściowo obandażowaną twarz. Obok niego stali umundurowani na czarno koledzy.
- To ten cały śmieć Sully tak urządził naszego kumpla – odezwał się postawny brunet w policyjnej czapce. - Teraz wypisuje jakieś farmazony w sieci, że stanął w obronie tancerki w strip-klubie. Gówno prawda, powiem wam jak było. Ja i Rudy byliśmy tam owszem po cywilu, ale służbowo, żeby zgarnąć tą niby pokrzywdzoną panienkę za rozwalenie naszego drona. Tamten pseudo -piiiii- muzykant przeszkodził w aresztowaniu podejrzanej a mojego kumpla, który stał spokojnie obok walnął kastetem już po tym jak ten pokazał odznakę. Proste pytanie, komu wierzycie, glinom czy ćpunom i striptizerkom? Zresztą mamy świadków. A Rudy będzie musiał mieć operację nosa – brunet wskazał na rzeczony nos a kamera wykonała nań zbliżenie. – Więc słuchaj Sully, możesz kryć się w Alamo, ale znajdziemy i dojedziemy cię, gnoju jeden!
Pacyfikatorzy w tle, przychylając się do tych słów, zaczęli tupać butami i wydawać rytmiczne odgłosy:
- Hu! Hu! Hu! Hu!

- Premiera najnowszego odcinka programu „Stróże Prawa” już dziś wieczorem na kanale RealHV oraz platformie AmuseVod! Program „Stróże Prawa” sponsoruje Monsanto, producent napoju energetycznego Slurp! Slurp, daje siłę na służbie!


- Mass Æffect. Jeszcze wczoraj mało kto poza fanami hard rocka o nich słyszał. Wszystko zmieniło się dziś rano, gdy po ich koncercie odnaleziono kolejną ofiarę seryjnego zabójcy znanego jako Meloman. Tym razem morderca, który do tej pory wycinał na ciele ofiar teksty piosenek dawno zmarłych artystów, wyciął na ciele ofiary, Marthy Lundgren, popularnej DJ-ki znanej jako FistBaby, tekst utworu Mass Æffect.
Detektyw Kacey z Wydziału Zabójstw, który prowadzi śledztwo w sprawie Melomana, oznajmił że dzisiejsze aresztowania nie mają związku ze sprawą a żaden z członków zespołu nie jest podejrzany. Zapytany czy wyklucza jakąś formę inspiracji zbrodni zasłonił się jednak tajemnicą śledztwa.
Od znajomej jednej z członkiń Mass Æffect, Vinsta-modelki i piosenkarki Paris_Sin wiemy z kolei, że FistBaby nie jest pierwszą powiązaną z zespołem ofiarą Melomana. Łączymy się z Paris!


Paris półleżała w wielkim łóżku w króciutkich szortach i kusej białej bluzeczce. Obok stała akustyczna gitara a na ścianie w tle wisiał najbardziej ikoniczny plakat Jima Morrisona z rozłożonymi ramionami.
- Cześć – powiedziała, robiąc smutne oczy do sieciowej kamerki. – Zacznę od tego, że, jak większość uznanych artystów z Bay Area obawiam się teraz o swoje życie. Długo zastanawiałam się czy to mówić, ale trzeba znaleźć w sobie cywilną odwagę. Powiem tylko, że poprzednia ofiara Melomana, była kobietą, której jedna z członkiń zespołu próbowała rozbić małżeństwo. Nie żebym coś sugerowała, ok? Ale możliwy jest też motyw zazdrości wobec bardziej utalentowanych muzyków. Dlatego tym bardziej się boję. Dziękuję! Śledźcie mnie na Vinsta.com/Paris_Sin!

- Zgłosili się do nas również Terry i Rob, którzy grali z Billym Rebel Yellem w jego pierwszym zespole, Szczeżołaki.

Terry i Rob stali na tle muru i wyglądali na kompletnie zjaranych.
- Billy totaaalnie jest Melomanem – powiedział do kamery Terry. – Zawsze popierdalał z takim wielkim nożem. Nawet nadał mu imię. Bowie. Znaczy jak David. Że niby nóż-muzyk, c’nie? Kumacie jak to pasi? No i jest z gangu, na stówę wie jak zacierać ślady i takie tam. Staary, mieliśmy farta, że nas nie zadźgał, c’nie? – szurchnął Roba w ramię.
Rob nie odpowiedział, klikając z nieprzytomnym wzrokiem w ekrany e-glasów.

- Kim naprawdę są Mass Æffect? Oddajmy głos naszemu muzycznemu ekspertowi, Agentowi Gwiazd, niepowtarzalnemu Stevowi Silverowi!

Silver siedział w studio o ścianach wytapetowanych okładkami płyt, między którymi wisiały w gablotach fantazyjne gitary i złote winyle. Jak zawsze na wizji, miał perfekcyjnie uczesane srebrne włosy, ubrany był w czarną koszulę i idealnie skrojony srebrny garnitur. Gładko ogolony, dobrze zbudowany i według większości kobiet diablo przystojny.
Okręcił się w obrotowym fotelu ku oku kamery, prezentując w dłoni okładkę płyty.
- „On The Edge” – powiedział. – Tytuł debiutanckiej płyty Mass Æffect dobrze oddaje sytuację w jakiej się teraz znajdują. Ta młoda, bardzo obiecująca kapela, znalazła się na krawędzi. Mass Æffect mają wyraźny styl, mają technikę a na koncertach dają taki show, jakiego dawno nikt nie dawał. A wiadomo, że nikt tak ja nie docenia dobrego show. Ale nie mówię tu o tancerzach, wielkich robotach czy innych efektach przygotowanych przez cały sztab speców, a o prawdziwym rockowym duchu. Miałem przyjemność poznać muzyków Mass Æffect osobiście i nie wierzę, żeby mieli cokolwiek wspólnego z Melomanem. Myślę, że raczej trafił im się wyjątkowo psychopatyczny psychofan. Wiem, że ciężko zapracowali na to co osiągnęli i ostatnie czego pragną to tego typu promocja. Liczę, że ta sprawa szybko się wyjaśni, podobnie jak sprawa dzisiejszych aresztowań. W tej chwili niestety wyraźnie widać, że zespołowi brakuje dobrego menedżera. Naprawdę mam nadzieję, że kariera Mass Æffect nie zakończy się w kryminale. I jeszcze jedno. Kim do -piiii- jest Paris?


Prezenter: Dzisiaj w Ten-minute Holo-Ring mamy dwóch gości, można powiedzieć, że dosłownie z przeciwnych stron barykady. W prawym narożniku Todd Birch, rzecznik sieciowy korporacji Amazon, do której należy centrum handlowe Alamo. W lewym narożniku Francis Bezos, przewodniczący stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, prywatnie syn Jeffa Bezosa, założyciela i prezesa Amazon.
Publiczność: (brawa i buczenie).
Prezenter: Przypomnę zasady. O tym kto ile mówi decydują nasi widzowie online. Gdy wystarczająca ilość osób kliknie naraz ikonę „zamknij dziób” głos przekazywany jest oponentowi. Runda pierwsza, zaczyna Francis!
Francis Bezos: Zacznę od tego, że aresztowanie muzyków Mass Æffect jest ewidentnie powiązane z Alamo. To sygnał: nie angażujcie się, bo was zgnoimy. Kolejna forma zastraszania, tak samo jak nękanie mieszkańców dronami i komunikatami z głośników. Tak samo jak wczorajsze rozpędzenie naszej pikiety pod ratuszem, podczas którego pobito ośmiu naszych działaczy. Pacyfikatorzy to policja na usługach korporacji, tyle że finansowana z publicznych środków…
Todd Birch: Dzień dobry. Powtórzę to co powtarzamy od dawna. Prywatna własność i wolny rynek. To dwa fundamenty, na których wyrosła potęga Ameryki i potęga gospodarcza NoCal. Od trzęsienia ziemi minęło sześć lat, przez które squatersi za darmo zajmowali Alamo. Najwyższy czas aby wróciło do prawowitych właścicieli i zaczęło służyć mieszkańcom miasta. Nowego, lepszego San Francisco, które odbudowujemy wspólnie z Umbrellą i władzami…
Francis Bezos: Chyba niszczycie! Alamo to tylko symbol tego co się dzieje w całym Bay Area. Budujecie miasto dla bogaczy obsługiwanych przez roboty! Już dzisiaj w San Francisco mieszka pół miliona osób o rocznych dochodach powyżej pięćdziesięciu tysięcy Eurodolarów. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że drugie pół miliona ledwo wiąże koniec z końcem. Zarabiać trzydzieści tysięcy rocznie, czyli średnią stanową, oznacza tu być biednym! I tak samo jest aż po San Jose.
Przed trzęsieniem ziemi ludzie od pokoleń mieszkający we Frisco byli jeszcze w stanie jakoś się utrzymać, bo mieli własne domy. W większości ubezpieczone, ale co z tego, kiedy firmy ubezpieczeniowe ogłosiły upadłość a wcześniej zdążyły wypłacić odszkodowania tylko korporacjom do których należały? Ci ludzie…
Todd Birch: Może jeszcze powtórzysz tą teorię o celowym wywołaniu trzęsienia ziemi przez głębinowe bomby soniczne? Doczekamy się dziś jakichś historii o UFO? A może opowieści o tym jak tata cię nie kochał, więc zostałeś lewakiem?
Francis Bezos: Stul pysk. Ceny są tak wywindowane, że zwykli ludzie gnieżdżą się po kilkoro w klitkach lub są zmuszani do przeprowadzki na zatrutą drugą stronę zatoki, skąd nie są w stanie dojechać do pracy. To sposób na obchodzenie ustawy o zatrudnianiu ludzi, wywalczonej przez Amerykanów w trzydziestym trzecim. Oferujecie minimalne stawki, a gdy nie ma chętnych możecie zatrudnić robota. Tylko na eksponowanych stanowiskach pracują jeszcze ludzie, bo żywy człowiek to prestiż, ale całe zaplecze waszych firm obsługują maszyny…
Todd Birch: Akurat rozwój robotyki i programistyki stworzył setki miejsc pracy w Bay Area i powinieneś o tym wiedzieć, tępy lewaku. Pewnie chcesz, żebyśmy cofnęli się do średniowiecza.
Francis Bezos: Ależ żyjemy w średniowieczu. Wszystko należy do nowej arystokracji. Korpokracji, gerontokracji i kapłanów IT. Są jeszcze najemnicy w czarnych mundurach a cała reszta to prekariat. Upadł drobny biznes, zastąpiony przez sieciówki, z których połowa należy do was a druga do Walmart…
Prezenter: Czas minął! Pora na przejście od słów do czynów?!
Publiczność: Taaaak!
Prezenter: Czas na walkę?!
Publiczność: Taaaak!
Prezenter: Panowie, macie podłączone bioporty? Jaką broń wybieracie?
Francis Bezos: miecz samurajski!
Todd Birch: morgensztern.






Billy i JJ


- Aha. Macie prawo zachować milczenie a wszystko co powiecie może być wykorzystane przeciwko wam – powiedział Murzyn. – Albo przeciw temu drugiemu. Albo przeciw wam obu. Kumacie?
Zamknął się wraz z nimi na pace policyjnego vana. Musiała być ekranowana, bo momentalnie stracili dostęp do sieci. Billy zdążył jeszcze dostać wiadomość od Janis: „U prawników? Dlaczego?”, lecz z trudem ją przeczytał, bo wciąż dochodził do siebie po porażeniu taserem. W dodatku bolała go ręka, na która upadł gdy przewrócili go na ziemie. Obaj muzycy byli trochę poturbowani, ale Pacyfikatorzy mieli wprawę w biciu tak, by nie zostawiać śladów. Szans na ucieczkę i tak nie było żadnych. Obaj byli skuci kajdankami a Murzyn opuścił blokadę uniemożliwiającą im wstanie z siedzeń.
Nie reagował na dalsze zaczepki, skupiając się na holo-gierce. Po ruchach rąk wykonywanych przed szybą hełmu odgadli, że gra w Eskimo Frenzy. W dach pojazdu coś uderzyło, lecz żadna odsiecz nie nadeszła. Po chwili poczuli jak wóz rusza. Czarnoskóry Gliniarz całą drogę spędził napierdalając z zapałem harpunami w wirtualne foki.
Jechali jakieś pół godziny nim radiowóz się zatrzymał na dłużej. Zgasł silnik a drzwi paki się otworzyły.
Pacyfikatorzy wyciągnęli ich na mały parking ogrodzonej posesji na przedmieściach. Szumiała niewidoczna autostrada. Po wzgórzach na horyzoncie stwierdzili, że muszą być gdzieś w rejonie San Bruno. Opodal przeleciał właśnie samolot na niskim pułapie – więc też gdzieś w okolicy lotniska.
Stał tu długi dwupiętrowy betonowy budynek z małymi okienkami. Nad drzwiami znajdował się neonowy napis:

ARESZTY AHMEDA
SPÓŁKA Z O.O.

Outsourcing.
W czasach gdy korporacje miały nawet własne siły zbrojne a upierdliwą robotę prościej i taniej było zlecić sklonowanym AI niż Polakom czy Hindusom to słowo nie było tak popularne niż kiedyś. Ale wciąż funkcjonowało w obiegu. Pacyfikatorom, specjalizującym się w zabezpieczaniu imprez masowych oraz tłumieniu zamieszek, nie opłacało się utrzymywać własnych aresztów. Gdy potrzebowali, wynajmowali powierzchnię w takich miejscach jak to.
Dwóch gliniarzy popchnęło ich do wejścia. Wyświetlili swoje odznaki do kamery i metalowe drzwi się otworzyły. W obskurnym holu przywitał ich zza lady i pancernej szyby smagły rejestrator o bliskowschodnich rysach.

- Witam, witam, łowy widzę udane? – z uśmiechem zatarł ręce. – To ci z holowizji?
- Tia – przytaknął biały Pacyfikator.
- Któryś z nich to ten na specjalne traktowanie?
- Nie nie, standard.
- Okey. Imiona, nazwiska, ID.
- James Juan Gonzales, 2802304951. Billy Howlingwolf, 29051377163 – podyktowali gliniarze, rozkuwając ich obu z kajdanek.
- Cele są ekranowane, działa tylko stały terminal, więc można zatrzymać holo, ale radzę oddać je i cenne przedmioty do depozyt – poinformował ich rejestrator. – Nie ponosimy odpowiedzialność za rzeczy co zmieniać właściciela w cela. Depozyt płatny dycha dziennie. Oczywiście można dopłacić do osobna cela, stówa od łebka za dobę, albo do cela comfort, po dwa stówka. Zresztą co będę gęba strzępił, tutaj cennik.
Włączył dotykowy ekran na ścianie. Był to cennik dopłat: za lepsze posiłki (rozwijane menu), ciepłą wodę, szczoteczkę i pastę do zębów, dodatkowy prysznic i przeróżne atrakcje, od konsoli PS10 po jacuzzi i tajski masaż. Ceny jak w dobrym hotelu.
- Akceptujemy płatność przelewem lub chipem.
- Jakbym cię nie znał Omar, powiedziałbym, że jesteś Żydem albo Szkotem – prychnął biały Pacyfikator.
- Kopsnę się wyszczać – oznajmił Murzyn i zniknął w korytarzu.

Obaj świeżo upieczeni aresztanci tymczasem na krótką chwilę odzyskali zasięg i mogli przeczytać zespołowy czat. Obaj dostali też wiadomości.
Do Billy’ego napisała znów Janis:
“O fuck, właśnie oglądam. A już myślałam, że przestałeś na dobre lądować za kratkami. Dobra, wiem teraz nie twoja wina. Bądź tam grzeczny. Kołuję papugę, niedrogiego, bo dużo forsy nie mam i ty pewnie też nie.”
Oraz Izzy:
“Yo. Jack mówi, że w razie jakiej chryi pod celą możesz się na niego powołać. Tylko lepiej nie przed Locos, ale to chyba wiesz. 3m się.”
Do JJ-a napisał zaś Wujek Joe:
“Pacyfki mają murowany wpieprz. Gdyby ktoś w areszcie do ciebie kozaczył to powiedz, że mnie znasz, a gdyby wątpił pokaż mu to zdjęcie.”
Przesłał saksofoniście fotkę sprzed roku, na której JJ i Wujek Joe stali objęci ramionami unosząc w górę flaszki tequili, otoczeni przez chłopaków z warsztatu.
- To jak? – zapytał ich rejestrator.



Chris i Rosalie



Pacyfikatorzy zostali wyłączeni z pościgu, ale Dobre Gliny nie były aż tak zaprzyjaźnione, żeby odpuścić. Styl jazdy Marco pozostawiał delikatnie mówiąc sporo do życzenia. Tylko dzięki poprzedzającej ich osobówce na fałszywym sygnale i ciągłemu używaniu klaksonu pozostali uczestnicy ruchu usuwali się w porę z drogi. I tak paru ludzi zatopionych w e-glasach próbowało wejść pod same koła i minęli ich w ostatniej chwili, przy czym Chrisem miotało po naczepie.
Radiowóz wjechał przed ich pilota i przyblokował go, z pomocą drugiego zatrzymując.
Ścigana przez dwa kolejne radiowozy ciężarówka skręciła z ulicy na parking, zaś z niego na plac przed głównym wejściem do Alamo. Radiowozy próbowały im jeszcze zajechać drogę, lecz Marco wymanewrował je, wjeżdżając między kiosk a niedziałającą fontannę, po czym zatrzymał kolosa tuż przed bramą w barykadzie.
- Wychodź moją stroną! – polecił Marco Rosalie, wyskakując z kabiny i czekając aż ona też wyjdzie drzwiami kierowcy.
– Wyskakuj przez lewą burtę! – zawołał do Chrisa, któremu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Sully przesadził burtę naczepy, opuścił się na rękach i zeskoczył, lądując w kucki na betonie.
Po chwili cała trójka przebiegła przez bramę, która zamknęła się za nimi z chrzęstem blachy falistej.
Dopiero tu Marco i Rosalie wyłączyli i zdjęli holomaski, pozbywając się twarzy pary brzydkich Chińczyków.

Dobre Gliny od dawna miały z tutejszą samoobroną taki układ, że nie pchały się do środka jeśli nie popełniono poważnego przestępstwa, co zdarzało się rzadko.
- Otwierać! – zawołali teraz, wysiadając z radiowozów, ale dość bezradnie spoglądając na dwumetrową barykadę, obsadzoną przez kilkudziesięciu uzbrojonych broń białą i proce ludzi.
- Obawiamy się, że to niemożliwe! – odkrzyknął im Marco. – Będziecie musieli chyba przeprowadzić szturm, czyli wyręczyć Pacyfki.
Gliniarze postali trochę przed bramą, gadając przez komunikatory, lecz w końcu odpuścili. Wsiedli do radiolek i odjechali. Mieszkańcy Alamo wiwatowali, kilku podeszło do przybyłej trójki.

- To co właśnie zrobiliśmy było bardzo nierozsądne – oznajmił Rosalie Głos Rozsądku.

- Wygląda na to, że wymieniłem swojego człowieka i wóz na jednego perkusistę – stwierdził Marco, patrząc na Chrisa. – Mam nadzieję, że to się opłaci.







Anastazja

Upłynął dobry kwadrans nim mogła odetchnąć z ulgą.
Pacyfikatorzy odjechali wprawdzie szybko – a ich ewekuację przyspieszył gromadzący się tłumek wrogo nastawionych, częściowo zamaskowanych tubylców. Kiedy czarny van z JJ-em i Billy’m na pace ruszył z piskiem opon, został obrzucony kamieniami i flaszkami. A z drzwi baru wyłonił się Bob z kijem baseballowym w ręku i pogroził nim zderzakowi pojazdu wołając:
- I nie wracajcie!
Gdy tylko wóz Pacyfikatorów wraz z lecącym nad nim dronem zniknął za rogiem, Dobre Gliny wypuściły Anastazję z radiowozu. Młodszy, który niemal otwarcie z nią flirtował, naginając zasady policyjnej etykiety, rzucił jeszcze:
- Nie musisz oddawać koszulki, ale gdybyś chciała znajdziesz mnie na Fejsie. - Puścił do niej oko, gdy odjeżdżali.

Podekscytowany tłum otoczył Vandelopę, złorzecząc na Pacyfikatorów, pocieszając ją i wyrażając swoje oburzenie z powodu aresztowania jej kumpli. Dopiero gdy Bob zawołał:
- Kolejka dla wszystkich na koszt firmy! - udało jej się wrócić do mieszkania kapeli. Klavinsky, zostawiając barmankę z nagłą inwazją klientów pomógł De Sade znieść do Zgonowozu instrumenty.
Gdy już usiadła za kierownicą vana, oparł się o jego drzwi, wręczając jej jeszcze zimne piwo na drogę.
- Przekaż pozostałym, że jakby co dowiozę im do Alamo ciuchy, czy co im tam będzie trzeba – powiedział przejęty. – Wy do poniedziałku lepiej się tu nie pokazujcie. Nie wiem czy tamci odpuszczą. Dobry kawałek – dodał, stukając palcami w szybę w rytm muzyki.
W tej samej chwili obok pojawił się mały holowizyjny dron. Musiał wypatrzeć Ann, bo pojawił się pod nim hologram ubranej w obcisły kostium dziennikarki, która podeszła do drzwi Zgonowozu.
- Linda van Ness, CBS News – odezwała się głośnikiem drona. – Odpowiesz mi na kilka pytań jak przekupię cię dobrymi wieściami? Twój kolega Chris znalazł schronienie w Alamo i przed chwilą opublikował oświadczenie – obok wyświetlił się obraz oświadczenia Sully’ego jego fejsowym wallu - Jak skomentujesz jego słowa i aresztowanie kolegów z zespołu?







Howl

- Birch wygra – Patrick skomentował debatę w Ten-minute Holo-Ring i wyłączył holowizor. – Wybrali go specjalnie pod ten program.
Howl jednym okiem śledziła wiadomości, bo miała już wieści z pierwszej ręki. Odpisał jej też Bob, że na nakazie prokuratorskim było tylko nazwisko Chrisa i że Dobre Gliny wypuściły Anastazję.
- Twój kumpel z zespołu jest zdrowo szurnięty – ocenił ojciec.
- Nie praw kazań – żachnął się Patrick. - Sam mi opowiadałeś jak nawiewałeś przed policją w trzydziestym trzecim.
To na chwilę oderwało uwagę Howl od telefonu. Jej nigdy tego nie opowiadał.
- Tylko raz – sprostowal szanowany prawnik Peter Howard. – To było podczas Buntu Niszczycieli Maszyn. Ale nie rzucałem butelkami z benzyną i nie linczowałem androidów. Chodziłem tylko na pierwsze demonstracje, nim doszło do eskalacji i walk. To było krótko po tym, kiedy dopuszczono AI do aplikacji adwokackich. Połowie prawników groziło bezrobocie, tak samo jak robotnikom czy kierowcom i bałem się, że mi też.
- Najlepsi jednak przystosowali się i przetrwali – podsumował Patrick celując w niego palcem.
- Jak widać – ojciec z uśmiechem przyjął komplement.

Holofon zapikał ikonką nowej wiadomości od Dale’a, z którym pisała od kilku minut.
“Dobrze czy źle? Jak się czujesz?” – odpisał na jej zdawkowe „Śniłeś mi się.”
"Nie-aresztowana się czuję. Więc raczej dobrze, dziękuję."
“Pytałem, czy dobrze czy źle Ci się śniłem. Czemu miałabyś być aresztowana?”

Dale najwyraźniej dopiero się obudził. Napisał znów dwie minuty później:
“O cholera, właśnie czytam niusy. Byłaś tam z resztą?”
Odpowiedź przyszła tuż po rozmowie z Liz.
“Nie, to było pewne że Pacyfikatorzy na nas będą polować przecież. Póki co nie opuszczam korpo strefy. Spokojnie, mój ojciec już działa i próbuje wyciągnąć JJa i Billa z aresztu. I czemu zaraz źle, skąd takie myśli w ogóle.”
„Nie wiem, sny to dla mnie zagadka, swoich nigdy nie pamiętam. Rozstaliśmy się w końcu w niezbyt miłych okolicznościach. Czyli jednak dobrze. To dobrze. Zadzwonić do Silvera? A może przyjechać do ciebie? Mam dzisiaj wolne.”


W przerwach przeczytała krótkie résumé jego osoby. Dale Pierce, rocznik 2020. Sześć lat temu ukończył studia MBA na Berkeley University of North California. Potem podyplomowe z memetyki. Oba z dobrymi, lecz nie wyróżniającymi się wynikami. Od tamtej pory pracował dla Amuse, najpierw w marketingu, potem w dziale outsourcingu. Według znajomego Patricka, robotę Dale’owi załatwił ojciec, Richard Pierce, który od dawna pracował jako dyrektor wykonawczy, cokolwiek to miało znaczyć. Dale był częścią korporacyjnej arystokracji, do której i ona mogła należeć, gdyby tylko chciała. Był podobno ceniony i lubiany w firmie. Poza nią chyba też. Wysłał właśnie Howl na FB zaproszenie do znajomych. Miał ich niewielu mniej niż ona, ponad trzystu, sporo udostępnień i lajków. Choć było to niczym wobec dwóch tysięcy u Paris, na której publiczny profil Howl weszła, wciąż w lekkim szoku po jej wystąpieniu w holowizji. Większości z nich pewnie nigdy nie widziała na oczy, ale to nie było niczym dziwnym w tych czasach. To raczej Howl była współczesnym dziwolągiem znając osobiście tylu ludzi.



Liz



Wiatr szumiał w odległych koronach sekwoi. W jego podmuchach wyczuwała bryzę oceanu. John zniknął w lesie jakby wchodził do swojego drugiego domu, lecz ogromne pnie przytłaczały i trochę przerażały Liz. Może to tylko stany lękowe na zjeździe. Przerabiała to nie raz, lecz zwykle we własnym lub choć znajomym łóżku. Teraz została sama w obcym, dzikim miejscu. Póki co nie oddaliła się dalej niż pięć metrów od przyczepy, unikając patrzenia na drzewa zbyt długo, zatopiona w bezpiecznym holofonicznym świecie. Howl i Dale po drugiej stronie linii dodawali trochę otuchy. Gdy skończyła rozmowy skupiła się na wiadomościach. San Francisco było tylko trzydzieści pięć mil stąd. GPS w jej holo wskazywał na wzgórza na północ od Bolinas. Tak blisko a jakby inny świat. Czy były tu niedźwiedzie?

John wrócił w samą porę. W dłoni niósł butelkę piwa. Liz była prawie pewna, że nie miał jej gdy odchodził.
- Okłamałem cię, Liz – rzekł, podchodząc. – Przyjechałem tu, żeby zajrzeć do jednej dziupli. Ale nie po rozkazy.
Postawił butelkę na stoliku i usiadł.
- Mam przyjaciela, jeszcze z akademii. Tak dajemy sobie znać, że wszystko u nas w porządku. Wynajdując najdziwniejsze regionalne browary i przekazując je sobie raz na miesiąc-dwa przez dziuplę w drzewie. Wiem, że to wszystko pojebane. Porter o smaku czekolady i masła orzechowego – przeczytał napis na etykiecie. - Będzie ciężko. Coś nowego u twoich przyjaciół?
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 14-12-2017 o 23:45.
Bounty jest offline