Ja grałem kiedyś ex najemnikiem który zmęczony życiem przepełnionym śmiercią odszedł z kompani Czerwonych Kruków i został paladynem Kelemvorna po czym, ruszył na krucjatę.
Fabularnie jego słabość mechaniczną wyjaśniłem takim mykiem z pierwszych edycji D&D że zmiana klasy postaci jest wybraniem zupełnie nowej drogi życia więc trzeba zapomnieć o starej dodatkowo postać podczas podróży zachorowała na ostre zapalenie płuc i jak doszedł do siebie to demon i jego armia przeciw którm była ta krucjata już zostali pokonani starzec doszedł do wniosku że jest shańbiony oddał swój miecz chłopu który go wykurował a sam wziął pobieloną wapnem kosę i popysiągł że będzie błędnym rycerzem o przezwisku biały kruk dopóki nie zmyje plamy na swym honorze.
Jak dla mnie nie ma fabularnego dysonansu pomiędzy wiekiem a poziomem postaci to że ktoś długo żyje nie znaczy że wsławił się czymś szczególnym do mementu rozpoczęcia przygody. Może BG musiał_a odchować dzieci bo przypadkiem "wpadł_a" z kimś jak to często w życiu realnym bywa i trzeba było zająć się odchowaniem dziatwy ? A teraz dzieciaki odchowane mają swoje życie a BG mogą wreszcie spełnić swoje długoletnie marzenie o poszukiwaniu przygód? Może nocami studiowali magiczne księgi ? Jakieś wieczorowe kursy na uniwersytecie magicznym pomiędzy zmianami w karczmie a sprzątaniem niewielkiego pokojku i robieniem prania ?
Starsza postać otwiera przed nami wiele nowych możliwości fabularnych