Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2017, 09:01   #122
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Obok chatki Banshee
28 Eleint, Śródlecie, zmierzch

Barbarzynka uważnie przyglądała się wyjściu z chatki, ale kiedy Trzewiczek i Zenobia wyszli bez pośpiechu (i bez krwiożerczej zjawy dyszącej im za plecami), odprężyła się wyraźnie i schowała broń.
- Duch was nie pożarł... może i dla mnie będzie łaskawy. - uśmiechnęła lekko - Dalejże, mówcie! Co tam się wydarzyło, żeście tacy weseli? - zagadnęła z nieukrywaną ciekawością.

Kapłanka Selune krzątała się nieopodal, rozglądając za wszystkim co zielone i do czegoś się przydające, umiejętnie przy tym unikając walecznej koleżanki. Niestety w okolicy zamieszkania banshee, nazbierała samego chrustu, bo nic jakby nie chciało za bardzo rosnąć w tych rejonach.
Cóż… takie uroki posiadania ducha za sąsiada.
Na widok wychodzących i lekko chwiejących się towarzyszy. Zamarła… zbladła… a później się uśmiechnęła. Dobrze, że nie wyszli na czworaka… tak jak ona.
Podeszła do reszty, ale stanęła nieco z boku, przysłuchując się co takiego mają do powiedzenia.

- Nie podoba mi się to, jak podkreśliła… - Stimy przybrał upiorną pozę z wykrzywioną twarzą - “Pamiętajcie...obiecaliście” - niziołek choć dotąd radosny wyglądał na przejętego. On niczego nie obiecywał, Zenobia może faktycznie, to mógł być problem. Nie znał się na duchach, ale podejrzewał, że mogą być mściwe. Początkowa euforia spowodowana swoją wspaniałomyślnością opadła wraz z poziomem wina w butelce i teraz Stimy już wcale nie był wesoły. Nawet nie chciał opowiedzieć nic o rozmowie z Banshee. Czuł się, jakby ktoś właśnie rzucił nań klątwę.

Tori podeszła do Trzewiczka, by dowiedzieć się o szczegółach przebiegu. Przeborka, nie chcąc uronić nic z relacji niziołka, też “dyskretnie” stanęła im za plecami.
- Wyglądasz jakbyś ducha zobaczył… - zażartowała, ale po chwili dodała poważniej - wszystko w porządku? Dowiedziałeś się czegoś na temat księgi?

- Musimy porozmawiać Thorikę… - Stimy mówił cicho, w zasadzie to szeptałby na ucho, gdyby tylko sięgał. - Myślałem, że robię dobrze i w ogóle… szlachetnie, bo ta banshee taka samotna i smutna, zgorzkniała przez cierpienie… i że jak jej pomożemy, to ona pomoże nam… ale mówiłaś przecież, że banshee jest złe, a ja zapomniałem. - Trzewiczek złapał się za głowę. - Chciałem jej pomóc, a teraz żąda byśmy odnaleźli dla niej magiczne lustro. Potężne lustro. Nie do końca wiem co robi, musiałbym mu się przyjrzeć bliżej, ale czuję, że to naprawdę potężny artefakt. Magia która może mnie przerosnąć... a to wcale nie takie łatwe! W dodatku boję się, że jak nie zrobimy czego żąda, to zemści się na nas okrrruuutniee! Okrrrrutnie Thorikę! Okruutnie! Brrr!

Melune wpatrywała się w małego towarzysza z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Długo milczała, wyraźnie coś rozważając, lub szukając w pamięci informacji…

- Postąpiłeś zgodnie ze swoim sercem, to nic złego - próbowała pocieszyć niziołka, ostrożnie dobierając słowa, przez co mówiła bardzo powoli… ospale, jakby miała zaraz usnąć. - Zobligowałeś się znaleźć lustro… pomogę ci, nie jesteś z tym sam, więc sobie poradzisz. A, i nie musisz się jednak tak przejmować tą całą… magią. Banshee jeszcze za życia bywają… paskudne i samolubne. Ten przedmiot nie musi mieć wielkiej wartości. Wystarczy, że ona zazdrości, że ktoś inny je posiada, a nie ona… rozumiesz o co mi chodzi? - Tori sama nie do końca rozumiała, była od słuchania, nie mówienia. Chciała jednak ośmielić nieco przestraszonego Stimiego, choć… wpakował się w niezłe bagienko. Może lepiej by było, jakby wyszedł z domku na czworaka?

- Potężne artefakty dla potężnych duchów. - Przeborka przykucnęła i wyciągnęła rękę, przyjaźnie klepiąc Stimiego po kapeluszu, zapewne chcąc zmierzwić mu czuprynę. W obliczu rewelacji niziołka “dar” od Jorisa wydał jej się nagle raczej obrazą dla Agathy niż godnym prezentem - Dobrze zrobiłeś. Też chciałam zapytać ją, jak można jej pomóc. Dusze powinny odejść do swoich bogów w spokoju, a nie trzymać się świata... to niezgodne z porządkiem rzeczy. Pewnie dlatego jest taka zła. Odsyłając ją, przywrócimy naturalną równowagę. Nic dziwnego, że prosiła cię o coś takiego; do wielkich spraw trzeba wielkich mocy. Przynajmniej tak skaldowie śpiewają.

- Nawet jeśli mówisz prawdę, to to dość daleeko. Tereny Mirabaru i Srebrnych Marchii, a to i tak niepewne, że cokolwiek tam znajdziemy. Jedno dobre, że i tak chciałem iść do biblioteki w Silverymoon.

- Daleko? - kobieta zaśmiała się i wstała, otrzepując kolana z ziemi - Chyba dla ciebie, mały człowieczku! Przyjechałam stamtąd, tam jest mój dom. Z wielką chęcią pobiegnę tam z powrotem, nawet i z tobą na grzbiecie! - uśmiechała się chwilę, ale zaraz spochmurniała, jakby wspomnienie rodzinnych okolic nie było wcale takie radosne - Ale wracajmy lepiej do obozu. Kto wie, ile jeszcze nas duch będzie cierpiał, gadających mu pod drzwiami…

Stimy spojrzał w górę, na Przeborkę i ruszył zgodnie z jej propozycją.
- Nam nic nie zrobi, bo kto jej lustro przytarga - pomarudził po drodze.
Wkrótce wrócili do obozu.
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 17-12-2017 o 10:27.
Rewik jest offline