Kaspar zbyt dużo w życiu widział i przeżył, by oponować, gdy ktoś chciał się wepchnąć do pierwszej linii i wziąć na siebie ciężar pierwszego uderzenia.
Jeżeli Kastor nie bał się ciosu nożem w brzuch, lub przypadkowego bełtu w plecy, to czemu miałby nie iść przodem. W końcu to jego życie, a swój rozum Kastor miał. Na dodatek szedł cicho; nie hałasował niczym naładowany wóz.
* * *
Relacja Kastora zaskoczyła, i to bardzo, Kaspara.
Słyszał co prawda o szczurach zachowujących się jak ludzie, mówiących swoim językiem, ale do tej pory brał to za zwykłe bajdy, jakie to ludzie opowiadają sobie w karczmie, po trzech czy czterech piwach. A tu proszę - opowieści się ziściły.
- Niedaleko wylotu tunelu gasimy światło, podchodzimy po cichu i bez słowa strzelamy - zaproponował. - A potem niech miecze idą w ruch.
Oczywiście można by takiego złapać i pokazywać na jarmarku, ale takimi rzeczami on się nie zajmował.
- Jeśli taki plan wam odpowiada, to mój będzie ten wyższy - dodał.