Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2017, 18:19   #239
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Khazad patrzył na drgające ciało goblina z pełnym zadowolenia uśmiechem, a następnie wytarł młot o łachy, które trup miał na sobie.

- Męczyć nie będzie już biedak się - rzekł i udał się zebrać wszystkie swoje rzeczy. Pozostali uczynili dokładnie to samo, ponieważ do świtu zostało już niewiele czasu. Tuż przed wyruszeniem nagle Jost coś dostrzegł. Arno spojrzał w tamtym kierunku, zaś spojrzenie zamgliło mu się, gdy z błogim uśmiechem patrzył na gobliny nadciągające w ich kierunku.

- Przyjaciele najdrożsi moi!

Nie mówił jednak o swoich towarzyszach, a o nadchodzącym zagrożeniu. Z namaszczeniem zdjął tarczę i wydobył młot jednoręczny. Zarechotał cicho.
Jeden duży goblin będący najprawdopodobniej wodzem, jeden mały i bardzo cudaczny z lagą wyposażoną w kryształ. Hammerfist już wyobrażał sobie jak wciska kostuch od południa niewielkiego stworzonka tak, że wychodzi od północy.

Byli z nimi łucznicy w liczbie tuzina oraz tyle samo włóczników. I wciąż nadchodzili. Ci pierwsi natychmiast rozpoczęli ostrzał, który zakończył się całkowitą klęską salwy. Arno roześmiał się gromko, chwycił truchło goblina za fraki i cisnął nim w dół, skąd odezwały się rozeźlone głosy.

Krasnolud miał nadzieję sprowokować ich do wejścia na górę zdając sobie sprawę, iż ich półka skalna była wygodnym fortem, który można było oblegać. Musieli kiedyś zejść i tym samym wystawić się na ataki, zaś strona przeciwna mogła wzywać posiłki, zmieniać się, być stale w zaopatrzeniowym kontakcie z pozostałymi plugawymi gnidami.
Sprawę należało zakończyć natychmiast nim ich przewaga przerodzi się w słabość.

Jost szybko rzucił propozycję ostrzału przeciwnika zza osłaniającego go tarczą khazada. Ten tylko wyszczerzył się szeroko, przyklęknął i wzniósł osłonę pod kątem, by ostrzał spadł w większości na nią.

Pofrunęła kolejna salwa. Jedna ze strzał trafiła prosto w hełm krasnoluda, głowa odskoczyła mu do tyłu. Drugie uderzenie trafiło w korpus. Jednym, płynnym ruchem wyrwał strzałę niegroźnie tkwiącą w jego kaftanie. Nic mu nie było, pancerz zadziałał.
Zauważył ponadto, że jeden z łuczników był efektywniejszy niż pozostali. Kiedy pokraczne łapki wszystkich naciągały cięciwy ten już ją zwalniał i sięgał po kolejną strzałę.

Szybko jednak okazało się, iż prawie dwa tuziny włóczników podjęło próbę szturmu. Dokładnie tak, jak chciał Arno.
Pierwszy, który wystawił głowę natychmiast wyszedł na spotkanie obuch. Usłyszał najwspanialszą muzykę chrzęstu pękających kości. Zaraz po pierwszym wyłonił się drugi, lecz temu udało się uniknąć ciosu.

Deszcz strzał okazał się porównywalnie skuteczny, co pierwszy, lecz pozostałe plugawce zdołały się wdrapać. Miały przewagę liczebną, ale nie były w stanie wyrządzić krasnoludowi większej szkody. Niestety okazały się również bardzo skoczne, co utrudniało Arno trafienie.

Ostatecznie jednak zaczęły uciekać, zaś khazad próbował podjąć za nimi pościg, ale bezskutecznie. Nim zszedł oddaliły się na tyle, że wiedział jedynie w którym podążyły kierunku. Porywanie się na taką akcję w pojedynkę był proszeniem się o wpadnięcie w zasadzkę.

Kiedy wszyscy byli gotowi do drogi, zaś Gotte chciał wracać i wyglądało na to, iż Bert również powinien.

- Ja do leża idę smoczego - rzekł Arno przeszukując goblinie zwłoki w poszukiwaniu czegoś cennego lub istotnego.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline