Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2017, 21:08   #30
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Kilka godzin później i jedną oszukaną stację benzynową wjeżdżała do borów tucholskich. Również tym razem wjechała powoli w las motocyklem. Po chwili schowała motocykl i ruszyła zmieniona w wilka przez gęsty las. Zawyła od czasu do czasu wzywając kogokolwiek. Aż w końcu się pojawił. Jeden samotny wilk. Gdy tylko ją zobaczył przyjął ludzką postać.


- Coś ty za jedna i czego tu szukasz?
Żenia zdała sobie sprawę, że przecież to wyskowyczała, więc powinien wiedzieć. No chyba, że wycie jej nie szło tak jak przypuszczała. Co nie było znowu takie nieprawdopodobne. W końcu wyła zaledwie od ilu? 48 godzin?

Nim odpowiedziała rozejrzała się uważnie w poszukiwaniu pozostałych wilczych stróży.
- Hmm - mruknęła zmieniając postać - Jestem Żenia, Córka Ognistej Wrony - dziewczyna nadal rozglądała się uważnie podchodząc nieco bliżej wilka. Nadstawiała uszu, jakoś instynktownie próbując sprawdzić czy wokół nie usłyszy szeptów. Dziwne było to, że pojawił się tylko jeden z watahy. Podskórnie spodziewała się komitetu jak w Białowieży. - Ragabash Panów Cienia. A Ty?

- Ragabash. Fajnie. Też jestem Ragabashem. Mam na imię Grzegorz. Śmiech Księżyca. Z Plemienia Kruka. Opiekujemy się tymi borami. Cóż cię sprowadza? Nie mamy tu Panów Cienia.

- Mhm. A gdzie reszta? - dziewczyna rozejrzała się raz jeszcze. - Chciałam pomówić w ważnej sprawie.

- Trzeba było zadzwonić. Myślisz, że nie mamy co robić, tylko po lesie łazić? Mnie też spotkałaś tu przypadkiem. A wy, Panowie Cienia siedzicie u siebie w lesie cały czas? Skąd w zasadzie przyjechałaś? - Grzegorz włożył ręce do kieszeni i patrzył na nią z ciekawością.

- Tak i śpiewamy Kumbaya na głosy. - prychnęła Żenia - Ragabashem z jakiego plemienia mówisz? Może na trzeci głos chcesz dołączyć? - Żenia zmrużyła oczy zagryzając wargę i dodała niewyraźnie - Z Białowieży. No to jak, panie Przypadku, zabierzesz mnie gdzieś w tajne miejsce czy postoimy tutaj i… zabierzesz mnie potem? - uniosła brew.

- Wrażeń szukasz? Wiesz, ja nie z tych łatwych. Postaw mi drinka czy coś. - Uśmiechnął się szeroko. - A tak całkiem serio, to tajne miejsca są tajne z jakiegoś powodu, nie?
- Hmmm, to zróbmy tak. Zadzwonisz do kogo tam trzeba, pogadamy, zgodzicie się na moją prośbę i wtedy Ci postawię. - Żenia odpowiedziała odruchowym uśmiechem - Będę wiedzieć za co stawiam.
- Aaa… to ty nie tak bezinteresownie. No dobra - odwrócił się do niej plecami i ruszył w stronę, z której przyszedł.
- Myślałem, że coś z tego będzie, wiesz? Ale widzę, że nie pogadamy. Mama miała racje mówiąc, żebym nie gadał z Ragabashami.

Brunetka obejrzała się raz jeszcze niepewnie i dogoniła Grzegorza truchtem:
- To chyba musi Ci być smutno. Zero życia wewnętrznego, co? Ale nie martw się. W końcu masz możliwość pogadać z kimś inteligentnym. Zapisz datę w pamiętniku. - poradziła lojalnie drepcząc obok.

- Zapiszę bez wątpienia. W Białowieży nie ma Ragabasha Panów Cieni. Kim jesteś, Żeńka? - zatrzymał się, a ona niemal na niego wpadła.

- Pytałeś skąd przyjechałam - Bondar odsunęła się lekko - prosto stamtąd. A na razie znikąd. Ciągle w trakcie rytuału przejścia więc jeszcze znikąd. Nie szukacie nowych do pomocy? - rzuciła lekkim tonem choć wzrok miała poważny.

- Eh - westchnął ciężko - My nie śpiewamy Kumbaya na głosy. Wiec sorry, ale chyba nam się pomoc nie przyda. Coś jeszcze umiesz? Poza rytuałem przejścia, bo jego jak rozumiem nie umiesz ukończyć - drwił z poważną miną.

Żenia parsknęła:
- Umiem tylko muszę załatwić tę sprawkę co z nią przyjechałam. Całkiem sporo umiem tylko mało pamiętam. Ale ekipa mówi, że to normalne. - rozłożyła ręce - I że pamięć odzyskam.
- Skoro „ekipa” tak mówi, to się ich trzymaj. A jak musisz załatwić sprawę, to możesz pod tamtym drzewkiem. Obiecuję nie patrzeć - wskazał palcem jedną z sosen.

- Skąd taka obsesja z podlewaniem sosenek? Chcesz o tym pogadać? - Bondar spytała troskliwie i pokręciła głową:- A na poważnie, to nie wiem czy ma sens trzymanie.
Rozglądała się wokoło:
- Jakby co to wyślę zgłoszenie w trzech kopiach i topless. - poruszyła brwiami w górę i dół.

- Może jesteś z Białowieży. Tam ponoć z gołymi dupami latają - wilkołak rozmarzył się na moment. - Dobra, daj mi numer. Nasz agent się z tobą skontaktuje

- Numer czego?
- Noż kurwa buta. Na buta będę ci dzwonił. Tylko pamiętaj, żeby nogi myć wieczorem, bo zasieg stracisz. - nie wytrzymał Grzegorz.
- No to dobra, bo tak się składa, że nie mam telefonu. Mogę poczekać pod sosenką.
- Eee nie spławiali cię z wielu rozmów kwalifikacyjnych, co?
- Jeśli to robili to nie pamiętam. - wzruszyła ramionami. - A pogadać chcę o caernie. Dla Czarnego.
- Ha! Wiedzialem. Tak coś czułem, że jesteś od Czarnego. Ta morda chyba… to z kim chcesz gadać? Z szefem pewnie? I nie masz telefonu. No to co? Czekasz pod sosną? A co mi tam. Najwyżej jak się wkurzy, to puści cię bez spodni z powrotem przez las.
Odwrócił się i ruszył szybkim krokiem, zgiął się lekko… i po chwili zmieniony w kruka wzbił się w powietrze.
- Zafiksowany na gołych tyłkach… - mruknęła Żenia do siebie wgapiając się za ptakiem z zaskoczeniem. Faktycznie przycupnęła pod sosenką. Zaburczało jej w brzuchu.
Westchnęła.
Ostatni raz jadła wieczorem poprzedniego dnia.
Zacięła się jednak i zaczęła rozkminiać opcje wyrwania obrazu z muzeum by nie myśleć o głodzie. Nastawiła się na dłuższe czekanie.
 
corax jest offline