- Czekajcie - odezwała się z końskiego siodła Zahija. Zapatrzyła się w ciemność, w stronę z której dochodziły odgłosy masakry.
Jej dłonie zanurzyły się pod warstwami ciemnych szat a gdy znów je wystawiła na widok, smukłe, pokryte bliznami palce ociekały krwią. Wiedźma wymruczała gardłowe zaklęcie i wtarła ciepłą posokę w oczy. Zamrugała jakby sprawiło jej to ból ale zaraz zapatrzyła się w dal.
Wszystko co żywe rozbłysło czerwienią, oblekło się w pulsujące kształty ludzkie czy zwierzęce. Zahija zamierzała je zliczyć i ocenić. Uprzedzić kompanów z czym się mierzą i gdzie szukać zagrożenia i co ważniejsze, wypatrzyć czy gdzieś opodal nie czai się przywódca wilczej sfory.
Wtedy można zaplanować działania i uderzyć skuteczniej. |