16-12-2017, 23:25
|
#162 |
| Las.
Co ciekawe Jakub szybciej zrozumiał co ma im do przekazania Michal niż Milos. Ruszył podkradając się do dziecka. Milos spróbował zrobić to samo z drugiej strony. Michal czekała.
Jakub Pochwycił dziecko zręcznie i unieruchomił jego ręce. Michal zaświeciła wprost na nich przygotowaną wcześniej latarnią. Na moment las rozświetliła jasność dnia. Za dzieckiem, a tuż przed twarzą Jakuba pojawił się wielki cień. Wił się, nie mogąc uciec. Jęczał. Jednak Jakub nie zwolnił chwytu, a Michal nie cofnęła lampy. Po chwili cień rozmył się, a chłopczyk opadł bezwładnie w ramionach mężczyzny.
Do wozów wracali też Michaił z Walterem. Trza było przyznać, że Najmita nie obchodził się dobrze z dziećmi, ale jego metody były skuteczne. Kilka kuksańców i kopniaków wystarczyło, a ostatni uciekinier znalazł się związany na jednym z wozów. Niestety druga część planu nie wypaliła. Ogniska nie udało się rozpalić. Deszcz siąpił coraz mocniej. Wiatr wiał coraz bardziej. Nawet wilki przestały wyć i pobiegły skryć się gdzieś w bezpieczniejsze miejsce. Karczma. - Zową mnie tutaj Ptasznikiem, ale mam wiele imion - Powiedział człowiek w płaszczu z piór. - Od tej wiadomości zależeć może przyszłość okolicy Płocka. I nie przyniosły mi jej kruki. Tylko widzisz, mi ni jak nie iść do Inkwizycji. Oni wszak nie przyjmują byle kogo. A wy podobno coś im już niesiecie. Z Gniezna? Tedy możecie podsunąć dwa pisma miast jednego. Urość w ich oczach po dwakroć - mężczyzna uśmiechał się.
Ptasznik podsunął zawinięty list. - Ale jak chcecie nocować tutaj, to winnem poszukać innego posłańca. Powinienem? Bardziej cenicie sobie wygodne łoże niźli powinności wobec Inkwizycji?
Ów człowiek miał wiedzę opartą jeno o plotki rozsiane przez Gerge niespełna godzinę wcześniej.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
| |