Svein napotkawszy Oskara przed karczmą był kontent, że nie musi wchodzić do środka. Zdziwił się absencją pozostałych dwóch wojowników, ale nie wypadało mu pytać.
- Yyyym, ten, panie. Pielgrzymi wylegli na ulice. Pan Otto za nimi skrycie podąża. Leczą tych umierających jakoś czarodziejsko w zamian za przysięgę wierności. Ja to bym nawet przysiągł, bo cięgle czujam, że co zjem to wyrzygom, ale pan Otto zabronił.
Na następne pytanie Oskara odpowiedział już bez zająknięcia.
- Josef to był, panie, człek co szysko w doma miał. Krzesła miał, stół miał, szafki miał. Czasem jeno konia czy kozę do izby na noc brał. Jak zima była to tak. Bardzo dobry, duży dom - wyjaśnił Svein nieskładnie po czym nie chcąc się sprzeciwiać pędem wpadł do knajpy i stanął tuż za progiem czekając, aż pozostała dwójka pojawi się w zasięgu wzroku. Pomachał do nich wtedy, gestem prosząc na dwór. Starał nie zwracać na siebie większej uwagi.