Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2017, 18:06   #443
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora wybrała swoje cele, a te bez najmniejszych problemów odczytały zamiary rycerki czytając jej myśli. Głowy dwójki łupieżców od razu skierowały się w stronę panny Oakenfold. Venora nie poczuła nic konkretnego, nic co dałoby się opisać słowami. Obraz przed oczami nagle poczerniał, a w brzuchu zapulsowało i zrobiło się gorąco. Nogi niespodziewanie zmiękły w kolanach i w jej głowie zapanowała totalna pustka. Nawet nie wiedziała kiedy straciła kontrolę nad swym ciałem i upadła tuż obok nóg smoczydła. Nim straciłą przytomność, przez ostatnie sekundy widziała jak jej kompani padają jeden, za drugim pokonani mocą łupieżców umysłów.

~***~

Gdy Venora odzyskała świadomość dotarło do niej w jak wielkich jest teraz tarapatach. Panna Oakenfold miała skute za plecami ręce w kajdany. Jej nadgarstki były skrępowane i unieruchomione. Pożoga i reszta orężu Venory znajdowały się poza zasięgiem jej wzroku. Służka Helma znajdowała się w innym pomieszczeniu niż w tym, gdzie straciła kontrolę nad własnym ciałem. To było małe pomieszczenie przypominające starą zbrojownię, lecz poza dawno nie używanymi meblami i skrzyniami nic tu nie było.
-Venoro…- zza drzwi, które miała za sobą usłyszała głos Agness. -Słyszysz mnie?...- powtarzała czarna kapłanka.
- Słyszę... - mruknęła Venora. Pokręciła głową nie wierząc, że tak bardzo wszystko poszło źle. - Co... Co się wydarzyło?

-Nie wiem… Venoro… Dundein nie żyje- syknęła ponurym tonem, że Venora ledwie to usłyszała.
Panna Oakenfold poczuła lodowaty dreszcz na tą ponurą wieść. Oczami wyobraźni widziała martwe ciało krasnoluda, rzucone gdzieś w kąt, z wielką dziura w głowie. I ona była za to winna.
- Przepraszam... Gdybym się nie uparła... - szeptem wydusiła z siebie rycerka. Złość jaka w niej nagle wezbrała sprawiła, że szarpnęła się, chcąc oswobodzić z więzów.
-Balthazaar zabił tego wielkiego łupieżcę… Lecz chyba został opętany… To on zamknął mnie w celi i chyba on zapiął kajdany na twoich rękach…- podzieliła się równie złą wiadomością co poprzednia.
- Nie... To nie może się tak skończyć... Nie może... - Venora nie przestawała się szarpać w próbie oswobodzenia się. Robiła to pomimo bólu jaki odczuwała gdy kajdany ocierały jej skórę na nadgarstkach. - Musi być jakiś sposób... Musi... - powtarzała jak mantrę, szamocząc się przy tym.

~***~

Od tamtej pory minęło dobre, kilka godzin. Venora nie miała w sobie ani krzty siły na szarpanie i walkę z kajdanami. Krew z nadgarstków dawno zaschnęła jej na dłoniach. Agness również nie pomagała w żaden sposób. Milczała, lub zwyczajnie spała od zmęczenia. Venora podniosła półprzytomny wzrok, kiedy z korytarza, za rogiem usłyszała kroki. Cichego szurania łupieżcy umysłów nie mogła usłyszeć, lecz kroczącego za nim wiernie Balthazaara już owszem. Illithid wszedł swym dziwacznym krokiem do pomieszczenia rzucając rycerce puste spojrzenie malutkimi oczkami. Jego macki drżały i falowały, a żyły na wielkiej głowie pulsowały energicznie. Stwór był odziany podobnie do tego, któremu Agness odebrała życie buzdyganem. Jego szaty miały kolor ciemnego fioletu ze srebrnymi elementami dodatków. Był niemal tak wysoki jak Balthazaar, lecz przy okazji połowę chudszy. Stwór przeszedł bezszelestnie obok Venory i sięgnął kościstą łapą za starą skrzynię, leżącą w rogu pomieszczenia. Illithid wręczył Balthazaarowi oręż panny Oakenfold, a sam podniósł jej czarodziejską torbę przechowywania. Łupieżca rzucił badawcze spojrzenie Venorze i powoli otworzył worek, zaglądając do środka. Smoczydło w tym czasie stało nieruchomo niczym golem nie zwracając uwagi na otaczający go świat.


Paladynka przyglądała się łupieżcy przez chwilę. Wyglądało na to, że cały jej sprzęt był wraz z nią, w celi. To jeszcze bardziej podjudzało ją, ale przeniosła swój wzrok na smoczydło, bo wiedziała, że nie wyrwie się z kajdan. Nie pytała Agness o Kaya, bo musiałbyć on albo martwy, albo współpracował z łupieżcami. Tak czy inaczej ona i jej towarzysze byli już straceni.
- Jeszcze nigdy taki grzeczny nie byłeś - sarknęła do Balthazaara. Nie miała siły nawet rozpaczać, ale też coś w środku niej, nie pozwalało jej się poddać, wzmagając jej gniew. Teraz jedynie cud mógł ją uratować. Znów się szarpnęła, rozkrwawiając na nowo swoje nadgarstki.
Jaszczuroludź nawet nie drgnął. Jego zdrowe oko patrzyło się bez życia gdzieś w ścianę, a umysł był odporny przed jakimikolwiek ingerencjami z zewnątrz. Illithid wyjął kilka magicznych fantów z torby panny Oakenfold uważnie im się przyglądając. Po wszystkim schował rzeczy do torby i spojrzał na Venorę. Illithid odwrócił się na pięcie a smoczydło udało się posłusznie za nim.
- Balthazaar! Otrząśnij się do cholery! - Venora krzyknęła za smoczydłem. - Miałeś mnie chronić! - dorzuciła w złości, nie myśląc już trzeźwo. W tej chwili czuła się znacznie gorzej niż kiedy patrzyła na płonący las, zapalony przez armię nieumarłych. Smoczydło nie zareagowało w żaden sposób.

~***~

Po tym jak łupieżca w towarzystwie nowego “niewolnika” ograbił majątek panny Oakenfold w komnacie zapadła cisza. Rycerka walczyła ze sobą długą chwilę, aż w końcu usnęła ze zmęczenia. Nie miała pojęcia ile spała godzin, ale kiedy się zbudziła Agness pukała cicho w drzwi za jej plecami.
-Ciągle śpisz? Błagam obudź się! Nie umieraj…- marudziła podłamana kapłanka.
- Nie umieram... - mruknęła Venora, tonem głosu zdradzającym niezadowolenie tym faktem. - Zabrał moją torbę... Były tam wszystkie magiczne przedmioty... Niech to szlag! Mogliśmy po prostu pójść przez las i nic z tego by się nie wydarzyło! - rycerka znów zaczęła się szarpać.
-Co z tym psionem? Tym, którego uwolniliśmy? To była pułapka?- spytała Agness. -Zabiją nas prawda?- dopytywała, choć nie brzmiała jakby ją to przerażało.
Panna Oakenfold przestała się szamotać. Wbiła spojrzenie w brudną posadzkę i skrzywiła się na twarzy po pytaniach wojowniczki. Zamknęła w końcu oczy.
- Nie wiem... - odparła jej paladynka. - Możemy się już tylko modlić do Helma o ocalenie... - dodała i po tych słowach zaczęła modlić się na głos, tak by Agness mogła po niej powtarzać słowa, wspólnie błagając Wiecznie Czujnego o ratunek.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline