Jakieś zamieszanie za ścianą obudziło Ericha. Ból brzucha i mdłości powstrzymały go przed natychmiastowym zerwaniem się z łóżka i sprawdzeniem, co się dzieje. Dopiero kilka chwil później pojawił się w sąsiedniej izbie. - Co się tu dzieje? - Zapytał zaskoczony. Ranny Oskar, ciało karczmarza i znajdujący się tutaj Lennart sugerowały kłopoty. - Musiało mu się coś w głowie poprzestawiać... - podsumował historię opowiedzianą przez towarzyszy. - Lepiej obudźmy pozostałych gości - powinni wiedzieć, co się stało z gospodarzem. - Zasugerował. - Musimy znaleźć miejsce dla koni. - Odparł na pomysł opuszczenia gospody. - Może w koszarach przyjmą na przechowanie, w każdym razie lepiej nie zostawiać ich na zewnątrz - ośmieleni nieporadnością władz uwięzieni w mieście ludzie ukradną je albo zabiją. - Powierdział. - Kupiłem trochę prowiantu. Powinno starczyć na kilka dni, jeśli będziemy racjonować. - Dodał.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |