Sommerzeit, 2522 roku K.I. Wielkie Hrabstwo Wissenlandu,
Góry Szare
Jan Vahn opatrzył fachowo wszystkie rany i mając baczenie na okolicę, ruszyli w górę strumienia. Gotte narzekał z początku, ale widząc, że reszta jest zdecydowana iść do przodu, zdecydowanie wolał ich towarzystwo nad samotną wędrówkę ku miasteczku. Krasnolud nie znalazł przy truchłach i rannych goblinach czego szukał, bo nie miały przy sobie nic interesującego.
Grupa wędrowców wczesnym popołudnie, czyli nieco w ponad połowie odległości dzielącej ich od miejsca bitwy do wyprawy przeznaczenia, zobaczyli schodzących ku nim dwóch krasnoludów. Jeden był zdecydowanie starszy od drugiego, na oko niewiele starszego od Hammerfista.
Białobrody bez wahania podszedł pierwszy ku obywatelom Imperium wzrokiem ślizgając się po twarzach, a w jego spojrzeniu nie widać było żadnej różnicy, ani emocji gdy patrzył, czy to na pstrokato wyglądającego Millera, czy Arno.
- Na górników nie wyglądacie. - chodził między nimi bez słowa powitania mówiąc twardym reikspielem, jakim powszechnie posługiwali się w kontaktach z ludźmi z Imperium khazadzi żyjący w górskich twierdzach.
- Co tutaj robicie? - krytycznie przyglądał się opatrzonym ranom. - Uciekacie, czy gonicie kogo na naszej ziemi?
Młodszy, czarnobrody również nie okazywał zbyt wielu emocji i nie odzywał się wcale, a jego ciężkie ręce jakby leniwie spoczywały na opasujący brzuch skórzanym pasie.