Wasyl niezbyt był zadowolony, że zrezygnowano z ataku na obóz, czy też miasteczko chaosytów. Chciał zająć się tą sprawą puki nie spodziewają się ataku z zaskoczenia. Z drugiej strony bardzo nie protestował widząc, że takiej akcji nie miałby z kim zrobić.
Wszyscy jego ludzie byli ranni i on sam. Milicjanci nie pałali chęcią zmierzenia się z wrogiem na jego terenie no i też byli ranni a do tego ktoś musiał bronić mieszkańców wsi.
***
Po wydaniu wyroku Drozdow musiał się najeść i napić porządnie. Na wsi nie karmiono źle, ale najemnik potrzebował odmiany w jadłospisie. Coś tuczącego i do tego porządne piwo było marzeniem wojaka. Miał nadzieję, że gdzieś miejscowi mają pochowane takie zapasy.
Następnie ogarnął się i udał się do Adelmusa by zobaczył jego rany. Chciał czym prędzej wrócić do formy bo misja Tankreda musiała być w asyście. Poza tym jakoś musiał zarobić na życie swoje i ocalałych najemników.
***
Wasyl siedział w karczmie ze swoimi najemnikami. Jego oddział uszczuplił się trochę po ostatnich wydarzeniach. Pił piwo i rozmawiał z Iriną i Gustawem.
- Dowódco. Sporo przelano krwi. Myślisz, że wynagrodzą nasze poświęcenie?- Zaczęła Irina.
- W końcu naszym zadaniem było polowanie na zwierzoludzi a nie ochotnicza obrona wieśniaków.- Dodał Gustaw.
- Nie wiem czy łaskawy Jorgow czy Bojar to docenią, ale wiedzcie, że będę się starał negocjować warunki.- Odpowiedział Wasyl popijając piwo.
Nagle do izby przybył posłaniec od Jorgowa.
- Panie Drozdow. Proszony Pan do domu sołtysa. Pan Jorgow na Pana czeka.- Bez odpoczynku i bez zająknięcia posłaniec oznajmił.
- No. Może wreszcie się ureguluje należności względem nas.- Wymamrotał Wasyl i ruszył za posłańcem.
- A kiedy to szanowny Pan Jorgow przybył?- Spytał jeszcze przy najemnikach posłańca.
- Około godziny temu.- Odparł bez namysłu goniec.
Chłopak prowadził go do domu sołtysa Isk. Budynek był chyba najlepszym we wiosce jeśli chodzi o wygląd i wygodę. Wasyl tylko się uśmiechnął pod nosem.
~ Ciekawe co planuje. Takie miejsce na spotkanie a nie jak zwykle karczma.~ Zastanawiał się, ale podążał za prowadzącym.
***
Wasyl usiadł wygodnie w fotelu wskazanym przez Jorgowa. Był zaskoczony z lekka takim przyjęciem gdy gospodarz polał kvasu do ich kubków.
- Cieszę się, że można było pomóc załatwiając kilka z tych bestii i uratować kilku porządnych ludzi.- Odpowiedział unosząc kubek na toast.
- Szkoda, że poległo kilu moich ludzi bezowocnie bo nie spodziewam się zapłaty za obronę wsi.- Dodał i przechylił kubek.
Drozdow zamyślił się o wzmiance o udziale.
- Zwierzoludzie i ten demon jeśli już go tak nazywamy nie jest problemem do wyliczenia.- Zaczął Drozdow.
- Skoro tylu się naliczyli to muszę przystać bo nie mam jak udowodnić innej liczby.- Wasylowi przez głowę przelatywały trupy i wyliczył około dziewięć ścierw chaosytów. No, ale gdy walczył z demonem jego ludzie mogli usiec jeszcze z trzech.
- Jak ja uczciwie oceniam udział. Z kwestią zwierzoludzi chyba umowa nas wiąże. Co do demona to z początku z sołtysem go bralim a ile za niego? Conajmnie trzy razy tyle myślę.- Mówił stanowczo i wypatrywał reakcji rozmówcy.
- Z tego co wiem szykuje się wyprawa. Czy Panie Jorgow widzi mnie w niej z moimi ludźmi? Z tego co wiem to orki mają być a za nie nie mamy umowy.- Zaczął nowy temat starając się wybadać co może ugrać. Po ostatniej bitwie Jorgow tylko mógł uzmysłowić sobie jak cennym jest sprzymierzeńcem Drozdow wraz ze swoimi ludźmi.
- Zastanawiam się czy by nie renegocjować umowy do zamiany zwierzoludzi do wrogów i zagrożenia dla ludzi i samego Bojara. Zaraz może się okazać, że gobliny dojdą i na bandytów natrafimy czy coś.- Proponował nowy układ