Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2017, 17:24   #247
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
- Małpy!!!! - Wrzasnęła nagle Becky przez Unicom, aż co niektórem zadźwięczało w uszach - Bakburta i rufa!! - Pilotka nadal się darła, dając namiary załogantom na zewnątrz statku.

I faktycznie, w ich stronę pędziło stadko… choć nie małp. Oj nie, to były znacznie większe cholerstwa, zdecydowanie już gorylopodobne. Wysokie na 2,5 metra i pewnie ważące po 300 kilo - jak nie więcej - futrzane bydlaki z jednym ślepiem w czaszce. Oj będzie ciężko…



Biegły na czterech łapach, a ziemia dudniła pod ich cielskami… 2, 3… 5 bestii zasuwało w ich stronę, a oddalone były już tylko o dziesięć metrów. Dlaczego Becky nie zauważyła ich wcześniej?

Jeden z owych cyklopich goryli wyskoczył w górę i to na dobre kilka metrów, aż jednego czy drugiego zdziwiło, i wylądował o dwa kroki obok przerażonej Vis i klnącego Doca. Futrzak zaryczał ukazując gębę pełną kłów, gotowy do ataku.

- Widziałem większe, nie zaimponowałaś mi góro kłaków. - burknął Doc strzelając w potwora ile fabryka dała jego plazmowej spluwie. - Vis... do statku, będę cię osłaniał.

Darkanka dała więc nogę, pędząc po Fenixie do najbliższego włazu, by zniknąć wewnątrz statku. W tym czasie Doc zajął się ryczącym problemem, posyłając w niego serię z karabinu… co sukinkot wytrzymał, atakując raz prawą, raz lewą łapą z ostrymi pazurami, Bullit jednak zręcznie ich uniknął i póki co był cały i zdrowy.
Reszta pędziła prosto na Bixa, Fenna, Leenę i Nighta. Jeszcze dwie sekundy i ich wszystkich dopadną i rozszarpią na strzępy… głupio by było tak ginąć, na takim zadupiu, z łap takich stworzeń… “Młotek” pochwycił jedną z płyt, jakie spawali do kadłubu, po czym zasłonił się nią niczym wielką tarczą.
- Pani kapitan za mnie! - Krzyknął do Leeny, która właśnie ściągała karabin z pleców…

Ani wczesnego ostrzegania, ani serii z działek pokładowych zanim się zbliżyły. Poszła by w ich stronę chmura plazmy to by od razu uciekły. Meh, ale przynajmniej będzie trochę dodatkowego mięska.
Fenn wzleciał w górę od razu na cel biorąc jednego z małpiszonów i posyłając w jego stronę wiązkę plazmy.
- Sprawdźmy jak wysoko skaczesz małpko. - kontynuował lot w górę wciąż jednak ostrzeliwując.

- To jak będzie, pani kapitan? Smażysz im mózgi, czy załatwiamy sprawę konwencjonalnie? - Night się ucieszył. Rozmawianie o zabijaniu tylko narobiło mu apetytu, a same słowa miały się nijak do pięknego widoku flaków ciągniętych po ziemi przez żywą jeszcze istotę. - Czekaj, czekaj... - pirat sobie przypomniał. - Doc mówił przecież o czaszce Rhieffa, nie Willburna, wspaniale.
Mężczyzna wzleciał w górę śladem Fenna, koncentrując ogień na tym samym celu co jego kompan w pojedynczych mierzonych strzałach.

Małpiszon wpadł na Bixa trzymającego metalową zaporę ze sporym impetem… którego “Młotek” nie do końca wytrzymał, i został odrzucony w tył o dobry metr. Jak silne były te pokraki?? W tym czasie kapitan ściągnęła w końcu karabin z pleców, po czym zrobiła z niego użytek. Seria 3 pocisków trafiła bydlę po ciele, kończąc jego żywot…

Night i Fenn, korzystając z Jetpacków, wznieśli się szybko w powietrze coraz wyżej i wyżej, przy okazji strzelając. Pierwszy z nich posłał 2 serię w przeciwnika, ale tylko 1 z nich okazała się celna… małpiszon wciąż dychał, ba - ryczał z wściekłości.

Strzał Keetara trafił goryla w… oko, wypalając je, jednak nie zabijając drania. Przynajmniej dobre to, że teraz ten osobnik był ślepy, jednak jego kumple nadal stanowili zagrożenie dla Leeny i Bixa. Trzy zagrożenia, dokładniej rzecz biorąc.

Jeden z futrzaków, zamiast jednak atakować kapitan i mięśniaka, zaczął się wspinać po Fenixie w górę… dwaj pozostali jednak już nie odpuścili. Pazury opadły na nieco zamroczonego wcześniejszym uderzeniem Bixa, tnąc go po plecach… przez co mięśniak doznał nieszczelności kombinezonu!

Kapitan póki co zdołała wyjść cało z bliższego spotkania ze szponami kolejnego amanta, uskakując zręcznie przed dwoma atakami.

Doc cofając się w kierunku włazu strzelił ponownie. Już nie serią, a pojedynczymi wymierzonymi strzałami.
- Nie ma sensu, prać się z nimi tutaj. Przewagę będziemy mieli w statku!- krzyknął.

- Nie da rady, Bix leży i się opala. - Fenn odłożył karabin do pasa a zamiast niego wyciągnął miecz - Lecę do wielkoluda - rzucił do Nighta, po czym zaczął pikować na małpę drapiącą Młota.

- Ale się miota - Night pogratulował koledze okaleczającego trafienia. - Więcej farta niż techniki, jednak nie zagląda się w zęby, ccc nie? - uśmiechnął się krzywo. - Frunąłbym z tobą, gdybym nie zapomniał lancy i nie martw się o lądowanie na twarzy, brzydszy nie będziesz - posłał słowa w ślad za towarzyszem.
Oznaczony pokrak, pełznący po kadłubie, zamigał w rogu HUD'a. Zamierzał skakać, pobujać się na antenie, czy pomajtać fallusem po szybach mostka? Świat Rose i Becky już nigdy nie byłby taki sam, rozmiar przekraczający wszelkie fantazje. Strzelec przesunął się by mieć czystą linie nad tym co działo się w pobliżu Leeny i z chirurgiczną precyzją zamierzał pozbawić życia jej bezpośredniego adoratora.

Bullit trafił małpiszona w prawe biodro, ten zaryczał jakoś już z mniejszą wyrwą, po chwili zaś zajęczał… i padł na Fenixa, zalegając bez ruchu. W tym czasie Vis dopadła jednego z włazów w pancerzu statku, po czym zniknęła wewnątrz… a nie, jednak nie. Wystawiła głowę, nawołując Doca.

Keetar poszybował do ślepego małpiszona, okładającego Bixa, po czym ciął mieczem przeciwnika po plecach, zakańczając jego żywot… Bix jednak nie miał czasu na podziękowania, bowiem poprzez nieszczelność skafandra na własnych plecach, zaczynał się właśnie dusić.

Nightfall zmienił jednak cel ataku, widząc iż jego kumpel już sobie poradził z owym zagrożeniem, wziął więc pod lufę drania wspinającego się po statku, do nieświadomego owego faktu Doca. Małpiszon właśnie pojawił się blisko Bullita, ten go zauważył, a strzelec puścił wiązkę… prawy obojczyk, prawej łapy, na której właśnie futrzasty miał zamiar się podciągnąć, by do końca wejść na Fenixa. Cała ta łapa została odstrzelona, a małpiszon spadł kilka metrów w dół, z głośnym plaskiem ginąc na skalnym podłożu.

Było po wszystkim.

- Pomóżcie Bixowi wejść do statku. Zajmę się nim za chwilę. - doktorek nadał trzymał palec na spuście swej broni rozglądając się dookoła, na wypadek, gdyby kolejne małpiszony miały ochotę się pojawić.

Night zmniejszył ciąg i pozwolił grawitacji ściągnąć się na ziemię. Przykucnął przy rannym.
- Może użyć mecha? Gość waży chyba z dwieście kilo - wziął głęboki oddech i już chciał zdjąć maskę, by założyć ją na brodatą gębę Młotka, gdy stwierdził, że nawet twarz wielkoluda jest na sterydach i dozownik za wuja nie wejdzie.
- Ma ktoś spray uszczelniający? - rzucił w eter.

- Sam poszkodowany go posiada! - Leena rzuciła się do Bixa, po czym odpięła z jego pasa, w okolicach pleców, odpowiednią tubkę, rzucając Nightowi… następnie starała się utrzymać mięśniaka w miejscu, by było możliwe niesienie jemu pomocy.
- Bix, nie ruszaj się, zaraz Ci połatamy skafander… Night, dawaj tym sprejem, no chyba że Ci się za bardzo łapy trzęsą, to może Fenn? - Powiedziała Leena.

- Nie, Fenn lepiej nie. Mam odruch pałowania graficiarzy, osób ze sprayem w ręce znaczy. Z dawnych czasów nawyk - mężczyzna przejechał strumieniem po miejscu uszkodzenia. - Jak nowy... powiedzmy

- Vis. Możesz użyć mecha przy którym pracujesz, do wciągnięcia Bixa do środka? Da radę?- zapytał dziewczyny Doc, po czym zwrócił się do reszty. - Zapach krwi i mięsa przyciągnie kolejne drapieżniki.

Night zrobił użytek z pianki uszczelniającej i… spartolił sprawę. Może i była to prosta czynność, ale w sumie jeszcze nigdy w życiu tego nie robił. Warknął pod nosem i spróbował ponownie, i poszło już lepiej. Zakleił pierwszą “szramę” po pierwszym pazurze, potem po drugim i po trzecim, i w końcu kombinezon Bixa był jako tako szczelny...

- “Powiedzmy” bo łatać nie umiesz. - Fenn przytrzymując Bixa spojrzał się na robociznę kumpla.
Gdy Night już skończył łatać Suzh odwrócił mięśniaka na plecy i pomógł mu wstać podając rękę, co jednak i tak było dosyć nie łatwe biorąc pod uwagę gabaryty jednego i drugiego, ale jakoś sobie poradzili. Zarzucił sobie jego lewą łape na bark by pomóc mu doczłapać do wnętrza statku.
- Wiem, o tym mówiłem podczas obiadu. - zwrócił się do Doca - Na szczęście wiem też co je odstraszy, swąd spalenizny, trzeba podpalić truchła. Niestety może to też zwrócić czyjąś uwagę na to miejsce, co według niektórych zbyt niepotrzebne. - tym razem powiedział to do Leeny.

Night wzruszył ramionami. Może i krawcem nie był, ale naniesienie tymczasowego uszczelniacza nie wymagało przecież tytułu doktora nauk ścisłych. Ot, esteta chędożony. Pirat zwiększył dozowanie powietrza z butli Bix'a, by szybciej wypełnił kombinezon
- Noł, kurwa, way, żeby tak mięso marnować. Nabrałem ochoty na małpie móżdżki - z przekorą wszedł w ton bliski kumplowi z woja.
 
Cai jest offline