Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2017, 23:21   #296
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Kaskada snów - część pierwsza

Kanapa zaprowadziła Alice do krainy snu. Przed jej oczami wyrosła wysoka, kamienna wieża. Była kompletnie surowa i pozbawiona jakichkolwiek ozdobników. Wtem Harper znalazła się w jej wnętrzu. Pędziła na górę spiralnymi schodami, które były w bardzo złym stanie. Brakowało wielu stopni. Często musiała nabrać rozpędu, skoczyć i liczyć na to, że uda jej się przedostać wyżej. Z jakiegoś nieuchwytnego powodu spieszyła się. Czuła, że musi przedostać się jak najwyżej jak najszybciej. Z uporem nie spoglądała w dół na kryjącą się pod nogami ciemność. Jeżeli obejrzy się, to będzie zgubiona.
Alice często miała takie sny, że gdzieś biegła, lub za czymś goniła. Ten jednak zdawał jej się nieco inny. Tym razem miała wrażenie, że ma dużo większa wolę dotrzeć do celu na samej górze. Nie zatrzymywała się i starała równo oddychać. Nie wiedziała, czy może zmęczyć się we śnie, ale nie chciała zwalniać. Biegła na górę…
Podniosła wysoko głowę. Odniosła wrażenie, że widzi blask na samym szczycie. Wydawał się pochodzić z niezwykle cennego obiektu lub istoty, choć Alice nie widziała jej zarysów. W porównaniu do ponurego i oślizgłego wnętrza wieży zdawał się pochodzić kompletnie z innego świata.
Śpiewaczka nie zatrzymywała się. Starała się nie rozglądać po wieży więcej niż powinna. Uważała pod nogi i skupiała się na dostaniu do owego świetlistego czegoś. Wywnioskowała bowiem, że to jest właśnie cel jej gonitwy. Lekko traciła dech, ale mimo to, nie zatrzymywała się. Czy można było zmęczyć się i zasapać we śnie? Czy we śnie można było zemdleć z braku tlenu? Wiele pytań kołatało jej się po głowie…
Znajdowała się już bardzo blisko skarbu. Nagle opanowało ją przekonanie, że nie ona jedna pragnie go. Czy to dlatego aż tak się spieszyła? Rozejrzała się dookoła. Pustka. Mrugnęła oczami. Nagle ujrzała milion drobnych duchów, ciągnących jak babie lato. Pędziły z całych sił w stronę blasku. Spojrzała na swoje ręce… czy też raczej ich brak. Ze zdumieniem zrozumiała, że jest kolejną strużką ektoplazmy. Podążała ku światłu, jak gdyby jej życie od tego zależało.
Alice zdecydowanie była zaskoczona. Jeśli jednak ten sen miał wyglądać właśnie w tak dziwny sposób, odpowiedź na pewno była na samej górze. Gnała więc jak najszybciej mogła, nie szukając odpowiedzi gdzie indziej. Musiała dotrzeć do tego czegoś, co było jej celem. Nie rozumiała nic, ale czasem tak było. Od kiedy podświadomość podsuwała cokolwiek zrozumiałego…

Wtem wszystko zakończyło się nagle i niespodziewanie. Poczuła uścisk, który chwycił ją. Pięć palców zacisnęło się na niej i pociągnęło… w jakimś nieznanym kierunku, istniejącymi poza trzema wymiarami. Zbudziła się. Pociągnęła duży haust powietrza, które wpłynęło do płuc, pobudzając. Otworzyła oczy. Ujrzała znajome, okrągłe pomieszczenie z białymi ścianami. Na środku klęczał Kirill. Wyglądał na znacznie bardziej zmarnowanego i wyniszczonego niż poprzednim razem, kiedy znajdowali się tu. Choć wcale nie minęło aż tak dużo czasu od tamtej chwili.
Rudowłosa rozejrzała się jeszcze, jakby spodziewała się zobaczyć cień swego snu. Potrząsnęła głową, po czym jej oddech powoli zaczął zwalniać. Opuściła dłoń, którą trzymała na swoim mostku nerwowo. Przeniosła wzrok na Kaverina
- Kirillu… - odezwała się, nie będąc jeszcze pewną od czego ma zacząć ich rozmowę. Zamilkła na moment, ale powoli zrobiła kilka kroków w jego stronę, po czym usiadła na ziemi.
- Alice… - odpowiedział mężczyzna, przerzucając piłeczkę na jej stronę.
Nie podniósł wzroku z ziemi. Kiedy jednak Harper usiadła przed nim, skierował głowę nieco w bok, bez wątpienia nie chcąc na nią spoglądać. Zamilkł, czekając na ruch z jej strony.
Kobieta milczała jednak, przyglądając mu się. Po czym westchnęła cicho, a następnie zrobiła coś nieoczekiwanego. Uniosła się nieco i obróciła, tak że teraz siedziała do niego tyłem
- Jak się czujesz? - zapytała przerywając wreszcie zalegającą od kilku chwil ciszę.
Czuła na sobie wzrok Kirilla, choć rzecz jasna nie widziała go, więc mogła się mylić. Mężczyzna odchrząknął, a następnie westchnął. Zawahał się zanim przemówił.
- Myślę, że w pełni wykonaliśmy zadanie - mruknął. - Tuonetar bez wątpienia uwierzy w naszą nienawiść - dodał nieco ponuro. Alice odniosła wrażenie, jak gdyby mimochodem zadał jej jakieś pytanie tym sformułowaniem.
Harper napięła się cała na krótką chwilę
- M… Nie wątpię, choć twoje wyrzuty sumienia na pewno dały jej do myślenia na temat tego, czy naprawdę potraktowałeś mnie jedynie jako narzędzie do swojej zemsty - powiedziała, a w jej tonie było słychać, że tak jak wcześniej on zadał jej pytanie, tak teraz ona go o coś bardzo ważnego pytała.
Mężczyzna przez dłuższy moment nie odpowiadał. Wydawał się rozważać nad słowami Alice i po cichu układać własne.
- Myślę… - zaczął niepewnie - ...że najlepiej będzie, jeżeli w tej chwili zostawimy tę sprawę. Ewentualne niedomówienia i nierozwiązane sprawy pomogą nam lepiej odgrywać - dodał.
Bez wątpienia oszukiwanie Tuonetar nie było ani głównym, ani jedynym powodem takiej odpowiedzi Kaverina. Mężczyzna chciał uniknąć trudnego tematu, który najwyraźniej był ponad jego siły.
Alice pochyliła głowę, jakby coś ją zabolało. Dokładnie tak się poczuła, ale nic nie powiedziała
- Mm-hm… - mruknęła, po czym oparła dłoń na ziemi przed sobą i nerwowo zaczęła rysować po niej jakiś wzorek
- Podczas… - głos jej się załamał, ale zamilkła i przełknęła ślinę
- PODCZAS cofania… Spotkałam i widziałam Meraka. Wiem jak go znaleźć i jak się nazywa - przyjęła niemal służbowy ton, choć była cała spięta, jej głos już nie drgnął, Kirill mógł mieć wrażenie, że rozmawia z filmową sekretarką.
- Rabi Kader? - Kaverin z wdzięcznością przyjął zmianę tematu. - Powiedz, co widziałaś - poprosił. - I czy możesz… obrócić się do mnie? Mimo wszystko wtedy będzie chyba jednak mniej niezręcznie.
Alice kiwnęła głową
- Tak. To on… - odparła. Gdy zapytał, czy mogła się obrócić, zawahała się
- A czy mogę się obrócić? Czy nadal będziesz unikał patrzenia na mnie? - zapytała tym samym tonem co sekunde temu. Automatycznie. Jakby pytała ile słodzi do kawy.
- Myślę, że jest tylko jeden sposób, aby się przekonać - Kirill odpowiedział, idealnie naśladując formalny głos Alice. - Przepraszam - nagle mruknął. - Nie jestem pewien, czy już wcześniej nie przeprosiłem. Jednak jeden raz za dużo… zapewne nie zaszkodzi.
Alice skrzywiła się lekko, na granicy rozpłakania. Nie obróciła się jeszcze, nadal mając zwieszoną głowę, ale po jego przepraszam nie rysowała już szlaczków i była stoicko stabilna, jakby zmieniła się w rzeźbę zmyślnego, utalentowanego rzeźbiarza. Wzięła nagle wdech, po czym powoli wypuściła powietrze i obróciła się do niego przodem, spoglądając na Kirilla zaszklonymi, ale zmuszonymi do spokoju oczami.

Kaverin spoglądał prosto na nią. Jego duże, brązowe oczy tkwiły wycelowane prosto w twarz Harper. Nawiązał kontakt wzrokowy i podtrzymał go, choć jeszcze chwilę wcześniej wydawało się to niemożliwe.
- Chcesz mnie ukarać? - zapytał.
Brwi Harper lekko drgnęły. Pokręciła głowa, sznurując usta. wyglądała jakby przed chwilą polizała cytrynę i zdecydowanie ciężko jej było zdzierżyć jej smak. Zamknęła oczy. Jej mina powoli, stopniowo wróciła do normalnego, neutralnego stanu.
- Nie chce cię...karać - odrzekła spokojnie. Powoli otworzyła oczy i znów na niego spojrzała. Tym razem jej wzrok był mętny. Poszarzały. Całkowicie stracił naturalny blask
- Był w Kairze. Próbował przyzwać anioła, by ten uratował go przed mafią Afaf Habid. Coś musiał przeskrobać, bo nim zniknęłam, właśnie włamywali się do mieszkania w którym przebywał - powiedziała, a kąciki jej ust zadrżały i oderwała od niego wzrok, rozglądając się i mrugając odrobinę za szybko.
- Afaf Habid przekazała mi jego namiary. Nasz Rabi jest handlarzem bronią, który nastąpił na odcisk kilku grubym rybom. Powinienem udać się do Kairu tak szybko, jak to możliwe. Być może właśnie teraz jest torturowany przez swoich wrogów - mruknął Kirill. - Dwie złamane gwiazdy nam w zupełności wystarczą - dodał cichutko.
Cały czas wpatrywał się prosto w twarz Alice, nawet jeżeli kobieta już oderwała od niego spojrzenie. Być może wziął sobie za punkt honoru, aby nie uciekać wzrokiem od kobiety, którą skrzywdził.
Alice kiwnęła głową
- Obiecałam mu, że postaram się jakoś pomóc. Co do Afaf Habid i jej mafii, teoretycznie wiem jak można by było skłonic ją, by pomogła w tym temacie - odrzekła i powoli odważyła się znów na niego spojrzeć. Zaczęła nerwowo motać pasmo włosów na palcach prawej dłoni.
Kirill obserwował pustym wzrokiem jej zabawy rudym kosmykiem, jednak w żaden sposób komentował.
- Co masz na myśli? - zapytał. - Jeżeli chodzi o nią, to mamy jeszcze jeden problem, choć zapewne nie jest do końca nasz. Sharif Habid był w śpiączce, kiedy został przekazany kobiecie. Jeżeli nigdy nie wybudzi się, to zapewne nie będzie zachwycona. A zła Afaf Habid to gorsze rokowanie dla Kadera.
Rudowłosa bawiła się dalej kosmykiem nerwowo
- No właśnie ten temat mam na myśli. Istnieje pewien znany mi sposób, by wybudzić Sharifa z tej śpiączki. Wywołała ją Surma, a miałam już styczność z takim przypadkiem. Tamtym razem jednak potrzebny był do tego Ismo i sądzę, że ktoś z takimi zdolnościami jak on mógłby to uczynić. Można jej to zaproponować w zamian za zostawienie w spokoju Rabiego - powiedziała, powoli opuszczając wzrok na swoja bawiącą się dłoń. Ta momentalnie zastygła w bezruchu, jakby Alice do tej pory w ogóle nie była świadoma tego odruchu i teraz zirytowała się, że sama się na nim przyłapała. Opuściła dłonie i zacisnęła jedną na drugiej, oparte na swoich udach.
- A gdzie jest Ismo? - zapytał mężczyzna. - Będzie w stanie nam pomóc?
Harper zmarszczyła brwi
- Pod opieką Kościoła Konsumentów… - powiedziała, przypominając mu temat wcześniejszej rozmowy, nim nastała ‘kłótnia’. Znów spojrzała na Kirilla. Mężczyzna był nagi i mokry. Blond włosy pozostawały sklejone do jego czoła i skroni zupełnie tak, jak wtedy, gdy Alice zastała go z podciętymi żyłami. Zaplótł tak nogi, aby skryć obszar pomiędzy nimi.
- Tak, wspominałaś o tym. Ale [i]gdzie[i] jest? W Helsinkach?
Alice starała się nie przyglądać mu, więc gdy zadał jej pytanie, znów na moment odwróciła wzrok, po czym kiwnęła głową
- Tam był, gdy go ostatnio widziałam - odparła. Spojrzała na Kirilla
- Co proponujesz? - zapytała i przyglądała się lekko poskręcanym jasnym włosom na jego skroni, wydały jej się absorbujące.
- Po przebudzeniu ty zajmiesz się swoimi internetowymi poszukiwaniami, a ja skontaktuję z Kościołem Konsumentów - mruknął mężczyzna. - A potem pojadę do szpitala. Tak właściwie zrobię to jak najszybciej. Valkoinen bez wątpienia będzie chciało odzyskać kobietę. Pycha kazała im sądzić, że Surma jest niepowstrzymana. Ale pokrzyżowałaś ich plany, usuwając ją z obrazka - odpowiedział neutralnym głosem. Ani nie chwalił Alice, ani nie korzystał ze wznioślejszego tonu, który być może byłby odpowiedni dla uhonorowania jej dokonania. - Musimy również zadecydować, co uczynić w sprawie Lei Virtanen.
Rudowłosa zastanawiała się chwilę
- Nie znam się na przesłuchiwaniu i przetrzymywaniu ludzi… Czy bardziej opłaca się ją przepytać, a potem przehandlować im w zamian za coś? Czy może dla bezpieczeństwa jej po prostu pozbyć. Nie wiem… Boże - przytknęła dłonie do twarzy. O czym ona mówiła? Przecież wychowano ją, żeby była porządną, wierzącą osobą. Dobrą dla innych. A teraz czuła się jak w filmie o mafii i to jeszcze na jej głowie leżały takie ciężkie decyzje. Sapnęła i opuściła ręce. Spojrzała znów na Kirilla i teraz coś ciężkiego i mętnego gościło w jej spojrzeniu. Przyglądała mu się, jakby oczekiwała jakiejś odpowiedzi na pytanie, którego jeszcze nie zadała.
- Ty musisz zająć się nią - odpowiedział Kirill, spoglądając na nią poważnie. - Tuonetar i tak wie wszystko, co siedzi w głowie Virtanen. Jeżeli ty wydobędziesz z niej informacje, nie zaszkodzi to nam. Co prawda… gdyby przesłuchał ją ktoś inny, to bogini mogłaby nie być pewna, jak wiele jej służąca powiedziała. Jednak nie posiadamy obecnie tylu ludzi. Ja muszę zająć się innymi sprawami. Co z nią zrobisz… - Kirill mruknął i zawahał się. Chciał coś rzec, jednak w ostatniej chwili zrezygnował. - Nie krzywdź jej i nie zabijaj - poradził. - Nie potrzebujesz tego ciężaru. A zresztą… jeżeli nie czujesz się na siłach, to możesz zlecić rozmowę z nią Noelowi. Choć myślę, że tobie można bardziej ufać niż jemu. Nie wątpię w jego lojalność, jednak… młody Dahl myśli w dość nietuzinkowy sposób, a teraz nie potrzebujemy nieprzewidywalnych decyzji.
Alice po prostu krótko kiwnęła mu na to głową. Nie przestała jednak przyglądać mu się uważnie, w ten sam ciężki sposób
- Dobrze. W takim razie… Mamy omówione plany. Gdzie znajdę Leę? - zapytała. Powoli zmieniła pozycję, siadając teraz półbokiem i wspierając się na jednej ręce o ziemię.
- No właśnie - Kirill wyglądał tak, jakby przypomniał sobie o czymś. - Wiesz w ogóle, gdzie jesteś? - zapytał.
Harper pokręciła głową
- Nie mam bladego pojęcia - powiedziała szczerze. Co tylko przygnębiło ją bardziej z jakiegoś powodu. Znow przygasła.
Kirill spojrzał na nią uważnie. Następnie wyciągnął rękę. Alice ujrzała bladą skórę przedramienia, która była poorana przez blizny. Samo spoglądanie na nie było nieprzyjemne.
Śpiewaczka nie odwróciła jednak wzroku. W zamyśleniu sama wyciągnęła dłoń, wyprzedzając Kirilla i palcami musnęła ślady na jego przedramieniu, jakby w ten sposób miała dowiedzieć się ich historii. Nagle załapała, że go dotknęła i cofnęła dłoń, jakby go co najmniej uderzyła, a nie tylko delikatnie dotknęła. Bała się, że on się jej teraz boi.
Mężczyzna nie cofnął się. Jedynie nieznacznie drgnął, kiedy ich astralne ciała styknęły się. O dziwo nie okazało się to nieprzyjemne, lecz… normalne. Jak gdyby wszystko, co zdarzyło się w sypialni wcale nie miało miejsca.
- Dłoń. Chwyć moją dłoń… jeżeli chcesz - poprosił, nie wyjaśniając, do czego zmierza.
Alice przeniosła spojrzenie z jego oczu, na jego dłoń. Powoli podniosła swoja i podała mu ją, łapiąc za jego. Nie chciała jeszcze stąd wracać. Chciała z nim jeszcze móc ‘normalnie’ porozmawiać.

A jednak znalazła się w innym miejscu. Poczuła chłodny wiatr na skórze. Jej oczy boleśnie zniosły wszechobecny mrok po tym, jak przyzwyczaiły się do jasnej, świetlistej bieli ich wspólnej komnaty. Alice zrozumiała, że znalazła się w prawdziwym świecie… jednak nie do końca. Stała na chodniku i spogląda na irlandzki bar. O’Hooligans. Jednak ta nazwa została napisana nie tylko alfabetem łacińskim, lecz również cyrylicą. Co znaczyło, że znalazła się w Rosji, zapewne Sankt Petersburgu. Kiedy spojrzała na swoje dłonie, ujrzała, że są pokryte bliznami. Zrozumiała, że znalazła się we wspomnieniu Kirilla.
Harper zaufała mu i teraz dostrzegła jakiś bar. Spróbowała się nieco rozejrzeć. Pamiętała, że gdy wchodzili do tego mieszkania, wcześniej słyszała jakiś gwar. Popatrzyła w górę, jakby szukając zasłoniętych okien. Znalazła takie. Również harmider, który dochodził z wnętrza, wydawał się znajomy. Alice nie posiadała kontroli nad ciałem Kirilla. Ujrzała, że robi krok do przodu, a potem następny. Kaverin prowadził do środka jakąś kobietę. Dopiero po dłuższej sekundzie zrozumiała, że patrzy na siebie.
Alice pomyślała, że to zupełnie jak w jej wspomnieniach z przeszłości… Widząc siebie, aż się zdziwiła. Zaraz jednak przyjrzała się sobie tyle, na ile mogła. Z jakiegoś irracjonalnego powodu zaciekawiło ją, jak postrzegał ją Kirill. W jego oczach była niższa, niż jej się wydawało. Poza tym… Kaverin spoglądał na nią nieco… inaczej. Wodził wzrokiem po jej plecach, biodrach. Kiedy stanęli przy drzwiach, do jego nozdrzy dobiegł jej zapach i umysł Kirilla skatalogował go jako… dziwnie przyjemny. Przesunął wzrokiem po długich, wspaniałych włosach, kiedy… wspomnienie urwało się.
- Właśnie tutaj jesteś - mruknął Kaverin. - Jesteśmy - poprawił się.
Wyglądało na to, że powoli wracał do siebie. Jego mina przestała wyrażać mieszankę smutku, wstydu i niepewności. Teraz na powrót była pusta, tak jak wtedy, kiedy Alice ujrzała go po raz pierwszy w Kościele pod wezwaniem Świętego Jana Chrzciciela. Tuż przed tym, nim wybuchł.
Rudowłosa patrzyła teraz na niego z uwagą. Widziała i nie uszło jej uwadze, że ją obserwował. Co to znaczyło?
- Czyje to mieszkanie? - zapytała zaraz.
- Mojego znajomego, który jest właścicielem baru. Często wynajmuje je, jednak ostatnio rodzina wyprowadziła się. Koszt w takiej lokalizacji zapewne okazał się dla niej zbyt duży - mruknął. Wydawał się zadowolony, że mógł dla odmiany poruszać takie drobne, zwyczajne tematy. - Ma na imię Isidor i zazwyczaj stoi za barem. Powinnaś go zapytać, gdzie umieścił Leę. Nie wypytuj go o nic innego. Nie bez powodu ten bar nazywa się tak, a nie inaczej. Wolałbym, żebyśmy nie wystawiali na próbę jego gościnności. Zwłaszcza po tym, jak… - Kirill zamilkł w pół słowa.
- … Jak? - nacisnęła Alice, nie mając zamiaru mu odpuścić, chcąc usłyszeć co powie.
Mężczyzna spojrzał prosto w jej oczy, zachowując śmiertelną powagę.
- Po tym, jak zniszczyliśmy mu sypialnię - dokończył.
Harper zmarszczyła lekko brwi
- Zniszczyliśmy, to mu talerz… - zauważyła. Pomyślała jeszcze o nakryciu pościeli, które raczej ciężko będzie doprać i odwróciła wzrok na bok zawstydzona tym faktem.
- Trzy deski podtrzymujące materac są złamane - mruknął Kirill. - Nie przypominam sobie, jak do tego doszło, jednak - spojrzał gdzieś w bok, po czym wstał. - Nieważne. Czy to… wszystko? - zapytał.
Alice zaraz również się podniosła.
- Co ja mam myśleć? - zapytała nagle. Przyglądała się jego oczom.
Kirill drgnął, jakby chcąc uciec. Nie spodziewał się, że Alice znów poruszy ten temat.
- Co ty o mnie myślisz? Co? Zgubiłam się. Jestem osobą, rzeczą… Czym? - zapytała spięta nagle z jakiegoś powodu.
Mężczyzna spojrzał na nią przeciągle.
- To, co myślę, nie ma znaczenia - spróbował zastosować unik.
Harper w tym momencie eksplodowała
- MA! - wyglądała, jakby jednocześnie zasmucił ją i zezłościł czymś poważnie. Co było najdziwniejsze, sama nie rozumiała, czemu nagle tak wybuchła, tak jakby jej ciało robiło swoje, a jej umysł swoje i nie mogła się zatrzymać
- Skoro już doszło do stosunku między nami, byłoby mi miło wiedzieć cokolwiek myślisz. Bo sądzenie, że jestem jedynie narzędziem mnie dobija, do diabła! - huknęła i momentalnie zamilkła jakby wreszcie synapsy połączyły się. Alice wystraszyła się i zasłoniła ręka usta, po czym jej duże jak spodki, wystraszone oczy odwróciły się od Kirilla, kiedy cała wykonała obrót i znów była do niego tyłem. Ramiona jej zadrżały i znów zgasła. Zabrała dłoń
- Prze… Przepraszam. Nie musisz odpowiadać. To nie moja sprawa co myślisz… - powiedziała poddańczo, jakby była przyzwyczajona do automatycznego potakiwania komuś, kto się nad nią znęca.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline