19-12-2017, 10:26
|
#57 |
| Szczęka wściekłego wojownika kłapnęła po beznadziejnym ciosie, który straszliwie chybił szarżującego zwierza. Ten zębiskami wgryzł się w ramię, co grubą skórą obwarowane, lecz nie długo zawisł w tej pozycji. Bo zaraz topór Igwego rozpłatał czarne, futrzane cielsko, aż wilczymi wnętrznościami chlupnęło o ubitą ziemię. Zaraz mógł podziwiać jak ostrze toporzyska ponownie leci ku górze i z gracją opada, rąbiąc kolejną bestię na dwie części. - Słońca trochę, o potężny Rugugu! Oświeć nam drogę, bo dla ciebie jest ta krew! - krzyczał, ciemnością tłumacząc swoją nieporadność. Wiedział, że noc to zwykłe kłamstwo, a winowajcą jest wiek. Już mięśnie nie takie posłuszne, wzrok częściej błądził po okolicy, a nie raz złapał siebie samego, kiedy rankiem budził się i z trwogą myślał nad tym, gdzie jest i dlaczego.
Skaza to i podłość wiek starczy! O, wielki Yiasu, byleby w boju legnąć, nie w śmiertelnej pościeli.
Odkładając ponure myśli na bok, widział unik pirata i warczącego wilka, który teraz czai się za plecami topornika. Ruchem automatycznym wykonał doskok, obrót do nabrania siły i z uniesioną szablą zaatakował bestię, aby towarzysz porzucił zbędny manewr, skupił się na nadciągającym niebezpieczeństwem. |
| |