Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2017, 12:40   #125
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Miyako zaczęła na poważnie rozważać, który kąt pokoju wybierze na szalet, kiedy usłyszała otwieranie drzwi. W samą porę inaczej dałaby im niezły pokaz lania.
Wstyd czy nie… sikać każdy musiał. Jak nie było łazienki na podorędziu to chciał nie chciał… lało się do kubka, ale te tutaj były za malutkie, by pomieścić na raz to co przetrzymywała siłą woli w pęcherzu.
Para czarnych jak węgiel oczu skierowała się ku parze ciemnoskórych osiłków. Gdyby nie była tak zmęczona, może i by się zaśmiała w duchu nad absurdalnością tego spotkania.
- Konni… - A więc było rano, pomyślała. - …chiwa. Yukihime desu. - Zdobyła się na ironiczny żarcik, po czym wstała z krzesła, sycząc cicho z bólu.
- Itatata… - Ramie rwało niemiłosiernie, nawet przy małym ruchu. Skrzywiła się, zaciskając zęby i ponownie zapanowując nad swoimi reakcjami.

- Prowadźcie…
Chciała już wyjść z tego więzienia.
- Chodź za mną. - Powiedział ten czarnoskóry osiłek, który cokolwiek mówił po japońsku. Drugi czekał, aż Yamasaki pójdzie za nim, po czym ruszył za nimi. Skierowali się do drugiego pomieszczenia po prawej stronie korytarza. Tym razem było ono otwarte. Szczuplejszy mężczyzna wszedł do środka, gdzie urządzono prowizoryczną łazienkę - była tu toaleta turystyczna, miska z wodą i hotelowy zestaw z mydełkiem, pastą do zębów i szczoteczką. Była też świeża odzież. Mało gustowny, ale przynajmniej czysty, szary dres.
Na stoliku pod zakratowanym oknem stał kubek z kawą, butelka wody mineralnej i coś, co wyglądało jak kanapka z fastfooda.
- To dla pani. - Wyjaśnił strażnik, który z nią wszedł do łazienki. Drugi zaczekał pod drzwiami.

Japonka popatrzyła po pokoju z wyraźną konsternacją.
Po co ktoś przysłał, aż dwóch ochroniarzy, do pilnowania kobiety szczającej w... nocnik? To było… dosyć dziwne, ale pęcherz nie sługa… a przynajmniej nie w tej chwili. Niewiele więc myśląc, ściągnęła majtki i usiadła na sedesie.
...ale nie mogła się skupić. Było za cicho… i za niezręcznie, a wody w kranie nie można było puścić, bo go najzupełniej w świecie… nie było.
Za to obok stał wielki jak szafa, czarny facet z klamką u pasa i pewnie boa w slipach.
“Nie gap mu się w krocze, tylko pomyśl o wodospadzie!” zganiła się w myślach kruczowłosa, wyraźnie pąsowiejąc na bladych policzkach, bynajmniej nie dlatego, że chciała to naocznie sprawdzić, wręcz przeciwnie. Bogowie uchrońcie ją, bo nie ręczy za siebie...
Pokręciła się minutę, może dwie… lub pięć i w końcu mięśnie puściły, jakby poddały się niedorzeczności sytuacji. Przez cały ten czas mężczyzna stał jakby zaklęty w kamień. Przypuszczała jednak, że obserwuje ją zza tych swoich okularów.

Miya westchnęła z ulgą i ponownie spojrzała badawczo na swojego “kompana” od lania. Proszenie go w tym momencie by się odwrócił, było chyba zbyteczne, więc podtarła się i wstała naciągając figi na biodra.
Pochyliła się nad urządzeniem, by spuścić jakoś wodę, po czym podeszła do miski i wydobywając pastę na szczoteczkę, umyła zęby, a później ręce i twarz. Pozbywając się resztek makijażu.
Postanowiła, że się przebierze… a uprzednio opłucze, ale tu znowu na przeszkodzie stał niemy gap śledzący każdy jej ruch.
Niby była przyzwyczajona do paradowania przed obcymi facetami nago… parę razy też i przy takowych sikała (choć zawsze z niefortunnego przypadku), ale kąpała się zawsze w pojedynkę…

- Chce się umyć… odwrócisz się? - odezwała się najprostrzą japońszczyzną jaką znała. Dokładnie wymawiając każdą głoskę.
- Nie. - Odparł wprost, po czym dodał. - Nie martw się. Ty bezpieczna.
”Głupi kutas…” stwierdziła jadowicie tancerka, odwracając się plecami do nieproszonego towarzystwa. Spróbowała ściągnąć sukienkę zamaszystym ruchem, ale szybko tego pożałowała. Chwilę walczyła z żółtym materiałem, stękając i sycząc z bólu gdy ramię i głowa utkwiły w otworach.
Po chwili przecisnęła się, rzucając kiecką o ścianę.
Cholerne babskie gówno, że też zachciało jej się stroić dla Nany. Choć i tak dobrze, że nie założyła koronkowej bielizny… a zwykłą. No… japońsko zwykłą.

Yama zaczęła się podmywać. Pachy, szyja, dekolt, kark… zsunęła majtki do kolan i umyła się także w strefie intymnej, po czym szybko osuszyła ręcznikiem i ubrała w dres.

- Jestem rozmazana? - spytała, odwracając się i pokazując na twarz. Nie miała lustra i nie wiedziała, czy tusz nie pobrudził jej policzków podczas próby jego zmycia.
Murzyn stał tak, jak poprzednio, a jego mina nie wyrażała emocji.
- Tak. Lewe oko. - Powiedział uprzejmie.
Miyako westchnęła w zrezygnowaniu i podeszła do butelki wody oraz ręcznika, po czym zaczęła czyścić twarz we wskazanym miejscu.
- Czy za każdym razem będzie tak samo? - spytała, ponownie pokazując się ochroniarzowi.
- Nie. - Odpowiedział i po raz pierwszy wydawało się, że jest zmieszany.
- Aha… - Kobieta nie wiedziała jak zinterpretować odpowiedź, zwłaszcza, że sama nie do końca wiedziała o co pyta.
Wzięła przygotowaną kanapkę i chłodnawą już kawę do ręki, uprzednio upychając butelkę wody pod pachą. Nie było potrzeby dłużej tutaj siedzieć… trzeba było coś robić.
- Możemy wracać… - stwierdziła beznamiętnie, spoglądając ukradkiem na pistolet u pasa wielkoluda. Jak miło by było to wszystko zakończyć jednym strzałem między oczy… albo w serce. Nie obraziłaby się, gdyby to zrobił…
Kiedy mężczyzna już miał otworzyć przed nią drzwi, zawahał się.
- Ja... pewnie będę musiał pani skrzywdzić. Nie chcę, ale rozkazy.

To wyznanie zmroziło krew w żyłach kelnerki Domowych Pyszności. Przed oczami od razu pojawił się jej Matsumoto o śmierdzącym od alkoholu oddechem i spoconymi dłońmi, obłapiającymi jej nierozwinięte jeszcze ciało. W swoim przerażeniu, nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, że czarnoskóry mógł mówić o torturach czy to fizycznych, czy psychicznych… albo nawet o wykonaniu wyroku śmierci, kiedy szaleni naukowcy wreszcie się nią znudzą.
“Kami sama…” zaintonowała płaczliwą prośbę do bogów, starając się pojąć, dlaczego musiała przechodzić przez to piekło jeszcze raz.

To wszystko musiało mieć jakiś powód.
To wszystko musiało mieć głębszy sens… którego ona po prostu nie pojmowała.
Nie mogła, poprostu, nie mogła paść ofiarą czystego przypadku, złośliwego zrządzenia losu, kumulacji pechowej loterii w której wygrała najwyższą nagrodę.
- Będę… walczyć… - wyszeptała drżącym głosem obietnice, wpatrując się martwym spojrzeniem w podłogę.
- To nic nie da. - Powiedział i otworzył drzwi, by ją przepuścić.

Powrót do pokoju przesłuchań aka celi odbył się bez problemów i rozmów. Miya zaopatrzona w jedzenie i picie, usiadła przy stole, by w ciszy skonsumować kanapkę z pastą jajeczną, popijając ją chłodną kawą z automatu.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline