Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2017, 12:53   #445
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Paladynka bez słowa wstała i skierowała się do wyjścia. Musiała znaleźć pozostałości swojego ekwipunku i tego co pozostało po jej towarzyszach. Miała jeszcze cień szansy na to, że uda jej się im pomóc, ale wpierw musiała odnaleźć ciało Dundeina.
-A ty gdzie, do ciężkiej cholery?!- krzyknął tarczownik.
Venora nie zwracała na niego uwagi, skupiona na swoim celu. Wyszła na korytarz i dostrzegła go. Ciało kapłana Wszechojca leżało pod ścianą. Na krótką chwilę ten widok zamurował rycerkę i musiała się mocno postarać by zmusić się do podejścia do ciała poległego towarzysza. W końcu stanęła nad Dundeinem. Leżał w kałuży krwi, z dziurą na potylicy. Venora z wahaniem sięgnęła po jego plecak, który ze zdenerwowaniem zaczęła przeszukiwać. Odrobinę się uspokoiła czując po opuszkami kartki zwoi. Tych które zabrała z wieży Dariusa. Wyciągnęła je, szukając dwóch, których teraz tak bardzo potrzebowała.
Znalazły się i panna Oakenfold ze szczęścia aż się popłakała. Chwilę zajęło jej opanowanie się, siedząc w klęczki, trzymając w objęciu dwa zwoje.

W końcu ręką przetarła twarz i podniosła się. Ułożyła ciało martwego brodacza w "wygodnej" pozycji i wtedy rozwinęła zwój. Wzięła kilka głębokich oddechów i zaczęła go uważnie czytać.
Po odczytaniu ostatnich słów, magiczny zwój zdematerializował się, a ciało kapłana rozbłysło bladym blaskiem. Venora w napięciu przyglądała się temu zjawisku, zaciskając z całych sił dłonie. Na jej oczach rany kapłana zasklepiały się, a krew wracała do jego ciała. Skóra zaczynała nabierać koloru. Panna Oakenfold położyła dłoń na ręku Dundeina oczekując jego wybudzenia.
-Aaaaahhh....- krasnolud wciągnął łapczywie powietrze do piersi. -Jak… Jak to się stało… Widziałem boską kuźnię Moradina… Widziałem jak przekuwa moją duszę do swej twierdzy...Byłem tam… Byłem- majaczył bez większego sensu.
- Zadziałało! - krzyknęła rozradowana Venora i rzuciła się na Dundeina by go wyściskać.
-Co się stało? Co się właściwie stało?- pytał podnosząc się do pozycji siedzącej.

- Wszystko poszło źle, wszystko... - odparła paladyka, puszczając go. Wstała i nie czekając na Dundeina wróciła do pomieszczenia, w którym była więziona.
Zdeterminowanym krokiem podeszła do zwłok kobiety i przyklękła przy nich. Podobnie jak przy krasnoludzie, wpierw ułożyła w odpowiedniej pozycji ciało, ale tym razem głowę zabitej oparła na swoich udach. Venora rozwinęła zwój, odetchnęła i skupiła się na literach. Wyraźnie i dokładnie czytała słowa, trzymając w jednej dłoni zwój, a drugą ręką podtrzymując głowę wojowniczki.
Ostatnie słowo zostało wypowiedziane i zwój zniknął. Magia objawiona, podobnie jak to było w przypadku krasnoluda, otoczyła ciało Agness. Venora przyglądała się uważnie jak rany się zasklepiają, sińce i obrzęki ustępują. Paladynka położyła dłoń na piersi wojowniczki. Było to upiorne uczucie, bo ciało było zimne. Dopiero po wielu minutach, skóra przestała być szaro fioletowa. Nabrała rumieńców i panna Oakenfold w końcu wyczuła pod dłonią jak serce kobiety zaczyna bić, a klatka piersiowa unosi się, wraz z jej pierwszym oddechem.
- Przepraszam, przepraszam, tak bardzo przepraszam... - szeptała Venora i przytuliła mocno Agness, nim ta zdążyła się jeszcze dobrze wybudzić.

-Co… Co się stało?- Agness błądziła wzrokiem po sklepieniu i ścianach pomieszczenia.
-Dlaczego nie zabili ciebie?- dopytywał stary krasnolud, przewodzący tej grupie.
Paladynka pomagając swojej towarzyszce usiąść, spojrzała na krasnoluda. Chwilę zastanawiała się nad jego pytaniem, wracając do tej chwili kiedy illithid owinął macki na jej głowie.
- Nie wiem... - Venora zamknęła oczy i pokręciła energicznie głową. - Kiedy skończył z nią, złapał mnie za głowę, zaczął czytać wszystkie moje wspomnienia... I wtedy odskoczył ode mnie... Wydawał się być czymś zdziwiony, zdenerwowany... Może nawet wystraszony.
Uciekł i zaraz pojawiliście się wy... Nie rozumiem... miał dość czasu żeby mnie też zabić...

-Widziałam demony… Porywały dusze gdzieś na mroźnych pustkowiach… To było straszne…- mruczała pod nosem Agness.
-Nie wyznaje żadnego boga…- skomentował Dundein. -To dlatego po śmierci znalazła się tam, gdzie się znalazła. Nie powinna tego jednak pamiętać…- dodał. Sam wyglądał jakby jego własna śmierć wcale go nie przeraziła.
-Co z tym psionem?- spytał kapłan rozglądając się dookoła.
- Widzieliście smoczydło? - wtrąciła się Venora z nagłym ożywieniem, wbijając pełne nadziei spojrzenie w dowódcę krasnoludów.

-Nikogo nie widzieliśmy- odparł chłodno krasnolud.
-Sir! - do pomieszczenia wbiegł młody, tarczownik. -Budowla jest odcięta od Podmroku. Illithidzi musieli dostać się tu poprzez podróż przez plany lub teleportację.- zameldował.
-Przez tyle czasu patrolowaliśmy te korytarze i nie wiedzieliśmy o istnieniu tego miejsca…- dowódca oddziału pokręcił głową. -Dotrzecie do wyjścia, czy wysłać jednego z moich żołnierzy z wami?- spytał.
-Poradzimy sobie- odparł Dundein.
- Nigdzie bez niego nie pójdę - stwierdziła z całą stanowczością panna Oakenfold. Odsunęła się od Agness i wstała. - Przeszukajcie dokładnie to miejsce, nie widzieliście wejścia w to miejsce, więc mogliście nie zobaczyć dokąd uciekli - powiedziała rozcierając sobie okrwawione nadgarstki. Wyszła na korytarz, rozglądając się.
- Kay, gdzie jesteś!? Gdzie oni są!? - krzyknęła.

Krasnoludy zwyczajnie zignorowały postulaty Venory i jeden po drugim powoli udali się w kierunku wyjścia z kompleksu lochów. Kilka chwil później Venora i jej świta zostali sami, a nikt po za echem podziemnych korytarzy nie odpowiadało na jej krzyki i nawoływania.
Rycerka szybko założyła, że ten przez którego weszli do tych podziemi musiał być już daleko. Venora po raz pierwszy w życiu szczerze żałowała, że komuś pomogła. Klnąc na siebie za to, zaczęła na własną rękę przeszukiwać wszystkie pomieszczenia tego miejsca, szukając jakiegokolwiek śladu.
Paladynka błądziła wąskimi korytarzami szukając jakiegokolwiek śladu swego przyjaciela i obrońcy.
-Venoro!- donośny głos Dundeina zagrzmiał echem. Panna Oakenfold prędko odnalazła brodatego kapłana rozglądając się po okrągłej komnacie, w której znajdował się sługa Kowala Dusz.
-Czujesz?- spytał nie odrywając wzroku od okopconej posadzki. -Znam ten smród. Tak jak myślałem. Ilithidzi teleportowali się, zanim oddział krasnoludów zdążył tu dotrzeć. Zapewne zabrali ze sobą Balthazaara…- spojrzał w końcu na rycerkę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline