Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2017, 21:20   #36
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Mocno wystraszona spotkaniem z osami Alicja wpadła bez uprzedzenia w objęcia pół-ośmiornicy.
- Tak. Choć kłopoty też znalazłam. -Onieśmielona swoim zachowaniem, chciała się szybko odsunąć. - Cieszę się, że już po wszystkim. - Wyjaśniła. Ursula jednak przytrzymała ją dłużej w objęciach.
- Spokojnie, nie pozwolę nic ci zrobić - zapewniła i poklepała ją po plecach. Trudno było zgadnąć, czy ręką, czy macką. Pół-kobieta nie ukrywała swego zainteresowania blondynką, ale w jej uścisku nie było niczego dwuznacznego. Chciała uspokoić swoją nową przyjaciółkę.
Alicja po chwili wahania wtuliła się znów w nią.
- Dziękuję... - powiedziała cicho, po czym dodała - A teraz możemy zająć się twoją sprawą.
- Zgoda -
machnęła niedbale swymi odnóżami i wystrzeliły z dala od wyspy. - Chciałabyś coś z siebie wyrzucić, czy wolisz milczeć? Nie mam wielu okazji do takich… interakcji - wyjaśniła.
- Sama nie wiem... poszłam po odpowiedzi, ale... nie czuję się mądrzejsza. - Powiedziała z namysłem Alicja.
- A czy chociaż czujesz się lepiej poinformowana?
- Przynajmniej wiem, gdzie mam iść... choć w sumie już tam byłam... No ale mówi się trudno. Najpierw zajmiemy się twoją sprawą.

Pół-ośmiornica pomogła Alicji wygodniej się umościć i tak jak poprzedniego dnia zaczęła przecinać głębiny niczym nóż. I tak samo jak dnia poprzedniego, głębiny okazały się piękne ale i straszne. Wielobarwne, koralowe rafy zachwycały, ale kłapiące paszczami szkielety ogromnych ryb bawiły jakby mniej. Nie było czasu zastanawiać się, jak taki szkielet pływał i po co chciał kogokolwiek ugryźć, skoro wyraźnie nie miał gdzie trzymać posiłku - był po prostu straszny i to nie wymagało dalszego uzasadnienia. Dla Ursuli było to jednak zabawa, śmiała się bowiem w obliczu niebezpieczeństwa jak dziecko.
Alicja szczerze ją za to podziwiała i tym bardziej chciała pomóc nowej przyjaciółce.

Szalona podróż zakończyła się w znanej już Alicji okolicy jaskiń, w których pół-kobieta umościła sobie leże. Ursula pozwoliła zdyszanej gonitwą dziewczynie dojść do siebie.
- Chyba nie jestem ubrana na królewską wizytę - stwierdziła samokrytycznie, patrząc na swój cokolwiek skąpy strój. - Jak sądzisz? - staniczek z krabów i trochę biżuterii nie mogło ujść za okaz przyzwoitości.
- Myślę, że może faktycznie powinnaś więcej założyć... żeby widzieli jak dostojna i bogata jesteś... - mówiła Alicja, uspokajając oddech - Gąsienica dał mi jedną radę... Posejdon jest wierny ich tradycjom... musimy jego zasad użyć... przeciwko niemu, by nie mógł nam odmówić... nie łamiąc przy tym prawa.
- Zatem pewnie byłoby łatwiej, gdybym znała jakieś ich prawa -
zaśmiała się, po czym pociągnęła przyjaciółkę za rękę. - Pomożesz mi coś wybrać - ni to poprosiła, ni to stwierdziła.
Skarby pół-ośmiornicy składały się głównie ze złota i błyskotek, ale znalazły się także jakieś fatałaszki.
- Mówisz, że powinnam wyglądać dostojnie? - upewniła się.
- Tak, żeby zobaczył piękną istotę, która mogłaby być królową, a nie... potwora! - Na to określenie Alicja prychnęła pogardliwie i zaczęła przeglądać skarby Ursuli. Choć znalazła kilka sukien, ciężko było dopasować jakąś na wciąż wijącą się pół-ośmiornicę. Ta próbowała ułatwić przymiarkę.
- Ares, Mars, sio - powiedziała nie wiedzieć do kogo. Dwa kraby rozłączyły nagle szczypce i odpłynęły na tron. Ursula unosiła się już zupełnie naga, śmiało prezentując swój pełny biust. Najwyraźniej nie zamierzała rezygnować z kuszenia dziewczyny.
Ta przełknęła ślinę, zawstydzona, ale nie spuściła wzroku. Po prostu uśmiechnęła się ciepło.
- Jesteś naprawdę piękna. - Powiedziała, wracając do poszukiwań.

Ostatecznie Alicja zdecydowała się przygotować dla przyjaciółki pozłacany stanik i bikini, do których z tyłu przyczepiła półprzeźroczysty, skrzący się niby pełne gwiazd niebo szal. Na głowę Ursuli dziewczyna nasadziła diadem, czy wręcz koronę z rzeźbionymi głowami węży.
- Wyglądasz groźnie... i pięknie. - Powiedziała, przyglądając się końcowemu efektowi.
- Na spotkaniu z królem, chyba powinnam wyglądać królewsko - stwierdziła po krótkim namyśle. - Gdzie ja to zostawiłam - wymamrotała pod nosem i zanurkowała wśród swych zdobyczy. Chwilę przerzucała kosztowności z jednej kupki na inną, aż w końcu z wyrazem tryumfu na twarzy wyprostowała się unosząc misternie rzeźbione berło.


- Teraz możemy płynąć - oznajmiła.


Do latarni, gdzie wyznaczono spotkanie, nie było daleko. W jej świetle było też całkiem bezpieczne, straszne podmorskie potwory najwyraźniej bały się jasności. Pół-ośmiornica nic sobie z niej nie robiła, co było tylko kolejnym dowodem na to, że nie była żadnym potworem. Nawet jednak na tak krótkim dystansie można natknąć się na coś nieoczekiwanego. Zza skały wypłynęła bowiem rudowłosa córka Posejdona. Oczy rozszerzyły się jej ze strachu na widok Ursuli i odsunęła się odruchowo, lecz zaraz, jakby zawstydzona, podpłynęła bliżej.
- Przepraszam bardzo - zaczęła niepewnie, spoglądając na Alicję. - Czy mogę wam zająć chwilę?
Dziewczyna spojrzała na nią przyjaźnie.
- Oczywiście. - Powiedziała.
Syrena wydawała się zawstydzona i przestraszona jednocześnie. Nerwowo machała ogonem.
- Papa jest bardzo zły. Nie spodziewałam się, że jego żądania sprawią pani takie kłopoty - spoglądała tylko na Alicję, unikając wzrokiem Ursulę. - Przepraszam.
Dziewczyna zerknęła na pół-ośmiornicę.
- A ja się bardzo cieszę, bo to naprawdę niesprawiedliwe jak traktujecie sąsiadkę tylko dlatego, że wygląda inaczej niż wy.
Wygląd wyraźnie był problem, bo syrena nie podążyła za spojrzeniem Alicji.
- No... tak - bąknęła niepewnie. Ursula sytuację znosiła z godnością. - I ja właśnie - wyjęła zza pleców pokaźnych rozmiarów muszlę - chciałam powiedzieć, że sąsiedzkim zwyczajem jest u nas wręczać sobie muszle. Można w nie zadąć, żeby wezwać sąsiada na pomoc, albo ostrzec przed niebezpieczeństwem. No, taka tradycja.
- To bardzo piękna tradycja, choć nie znając jej, nie mamy chyba nic na wymianę. Możesz jednak wręczyć muszlę Ursuli, jeśli masz ochotę.
- Powiedziała Alicja, która nie zamierzała pośredniczyć w tym obrządku. W końcu sąsiedzi sami musieli się dogadywać.
- No bo ja właśnie w tej intencji - ogon syreny kręcił się jak wiatrak. Zmusiła się by spojrzeć na pół-ośmiornicę, za co została wynagrodzona jej uśmiechem. - Może pani wręczyć papie tę muszlę.
Ursula przyjęła podarek.
- Tak też zrobię. I dziękuję za ten gest.
- Dziękuję, to bardzo miłe z twojej strony.
- Odparła zdziwiona ale i uradowana Alicja. Może nie będzie tak źle?
Syrena skinęła głową. Pomogła im z własnej woli, ale nie podejmowała prób zaprzyjaźnienia się z obcą sobie istotą. Najwyraźniej wymagało to czasu.


W dotarciu pod latarnię nic już dwójce przyjaciółek nie przeszkodziło. Miejsce było co prawda otoczone płotem, ale nic nie powstrzymywało ich by przepłynąć nad nim. Ktoś chyba nie do końca przemyślał swoje środki zaradcze. Przy budynku nie było Posejdona, za to czekali dwaj trytoni. Jeden, widząc przybyszki, zasłonił się rękami, ale drugi na widok Ursuli zareagował już inaczej. Jego wzrok wodził po sylwetce pół-ośmiornicy.
- Witajcie - zawołał ten mniej strachliwy. - Królowi nie przystoi na nikogo czekać, ale zaraz zostanie poinformowany o... waszym przybyciu - chyba nie spodziewano się na miejscu Alicji.
- Cierpliwie zatem zaczekamy, prawda? - Ursula zwróciła się ku dziewczynie.
- Niech to będzie gest dobrej woli. - Dziewczyna skinęła głową.
Strachliwszy z dwójki rybich mężczyzn odpłynął, a drugi czekał, uśmiechając się w swoim mniemaniu sympatycznie, ale prawdę mówiąc wyglądał głupkowato. Pół-ośmiornica wyglądała naprawdę olśniewająco i trytonowi bardzo trudno było na nią nie zerkać. Szczerze mówiąc w ogóle ta sztuka mu nie wychodziła.
- Więc mówisz kochana, że często czujesz się samotna? - podjęła Alicja jakby przerwany wątek rozmowy, zerkając znacząco na trytona.
- Nie mam żadnej swojej ławicy, a kobieta nie może przecież pływać cały czas sama - wzruszyła mackami, z chęcią podejmując grę.
- Doprawdy przydałby się jakiś uczynny sąsiad... Jestem pewna, że nikt nie żałowałby twojej... gościny. - Alicja z trudem powstrzymywała się by nie chichotać.
- Ach… byłoby wspaniale. Te moje zmęczone mięśnie domagają się jakiegoś masażu, a przecież sama sobie z tym nie poradzę - pokiwała głową. Tryton zaś bardzo starał się nie podsłuchiwać. Wychodziło mu tak samo, jak przy nie zerkaniu.
- Ja wiem... niestety jestem za słaba. Tu trzeba by kogoś silnego... a zarazem delikatnego... szkoda, że nikogo takiego nie znamy. - Kontynuowała Alicja, udając, że się zastanawia.
- Taki silny tryton - wskazała od niechcenia na strażnika - na pewno mógłby pomóc. No, ale jeżeli król mnie wygoni… - nie dokończyła.
- No cóż, może gdybyś miała poparcie... ale kogo prosić? Tamten tryton tak paskudnie się względem ciebie zachował. Tu trzeba by więc kogoś odważnego... Nie, naprawdę Urszulo, myślę, że to spotkanie do niczego nie doprowadzi. Wybacz, że cię tu przyciągnęłam, wiem jak ten stanik ociera twoje wdzięki... niestety nic większego nie znalazłam.
- To prawda -
spojrzała na swój biust. - Jak tylko wrócę do leża, to go z siebie zrzucę i nie założę nic przez tydzień - zapewniła. Mężczyzna na samą myśl zaczął się wiercić i z jakichś powodów złożył razem dłonie na swym podbrzuszu.
Alicja zaśmiała się.
- I pewnie tam też byś potrzebowała masażu?
- Och taaak
- jęknęła przeciągle, a tryton aż musiał się troszeczkę przepłynąć.

Droczenie się ze strażnikiem umiliło oczekiwanie tak, że nie dłużyło się ono zanadto. Posejdon nadpłynął ze swoim orszakiem syren i trytonów, zgodnie z obietnicą złożoną pannie Liddell wszyscy byli bez broni. Król najwyraźniej liczył na bezpieczeństwo zapewniane przez liczebną przewagę. Wyprostował się na całą swoją imponującą długość, tak by podkreślić swój królewski status.
- Witaj Alicjo. I ty… Ursulo - przynajmniej zadał sobie trud zapamiętania ich imion. Spoglądał na pół-ośmiornicę surowo, ale nie w jego wzroku nie dostrzegało się obrzydzenia. Kobieta dygnęła, co wymagało sporej koordynacji wszystkich macek. Pochyliła też przy tym głowę, ale jak dostrzegła Alicja tylko po to, by król nie dostrzegł jak przewraca oczami.
Dziewczyna uśmiechnęła się nieznacznie.
- Zgodnie z tradycją Ursula przyniosła ci panie prezent. - Rzekła niemal pompatycznie. Tego Posejdon się nie spodziewał. Mina mu dostrzegalnie zrzedła, gdy odbierał dorodną muszlę. Potwory i maszkary przecież nie mogły znać lokalnych tradycji!
- Wśród mojego rodzaju istnieje taka tradycja - odezwała się pół-ośmiornica. - Wręczamy swym sąsiadom muszle, w które można zadąć. Jedne melodie oznaczają zaproszenie, inne ostrzeżenie o niebezpieczeństwie - skłamała zgrabnie. Wywarło to nie lada reakcję wśród królewskiej świty - przecież ich tradycja była identyczna! Król znalazł się w potrzasku, bo zgodnie z prawami powinien odwzajemnić dar. To jednak oznaczałoby, że sąsiadkę akceptuje.
- To naprawdę piękna muszla - odrzekł ostrożnie. - My mamy podobny zwyczaj - skinął na jednego z dworaków. - Przynieś nam muszlę, która dorównałaby tej urodą - rozkazał, w rzeczywistości jednak grał na czas.
Przyszła pora na kurtuazyjną wymianę zdań. Posejdon był tak formalny, że aż oschły i blondwłosa dziwiła się, że Ursula znajdowała w sobie cierpliwość by odpowiadać grzecznie i przyjaźnie. Chyba naprawdę zależało jej na tym, by znaleźć sobie jakieś miejsce. Alicja zauważyła też, jak zawstydzony tryton-strażnik podpłynął ukradkiem do swych pobratymców i coś im w ciszy przekazywał. Może ten szlachecki entourage mógł jakoś wpłynąć na monarszą decyzję?
Alicja stała z boku i przysłuchiwała się tym wszystkim kurtuazjom uprzejmie. Dopiero, gdy Posejdon wydawał się nie mieć już więcej punktów zaczepienia, dziewczyna postanowiła trochę udobruchać władcę. Dygnęła, wychodząc kilka kroków do przodu tak, ze Ursula znajdowała się za jej plecami. Chciała w ten sposób pokazać jak bezgranicznie jej ufa.
- Panie, wybacz, że wejdę wam w słowo, ale moje sumienie wymaga, bym cię przeprosiła. Źle cię osądziłam, tymczasem widzę teraz jak mądrym władcą jesteś i rozumiem troskę o twój lud, dlatego tym bardziej doceniam, że zdecydowałeś się spotkać z Ursulą, by poznać ją osobiście oraz dopełnić tradycji powitania sąsiada. Bardzo cię więc przepraszam za mój niewyparzony język. - Jeszcze raz dygnęła.
Podmorski król próbował znaleźć jakiś pretekst, który pozwoliłby mu postawić na swoim, ale niczego nie znajdywał. Na domiar złego jego dworzanin powrócił trzymając imponującą, skręconą muszlę. Odwrócił się jeszcze ku swej świcie, ale ze zdziwieniem stwierdził, że ci kiwają głowami i z zainteresowaniem spoglądają na Ursulę. Stłumił zrezygnowane westchnienie i przekazał dar pół-ośmiornicy.
- Przyjmij proszę ten skromny podarek, na znak dobrosąsiedzkiej woli i w przeprosinach za wszelkie… nieporozumienia, jakie mogły mieć miejsce - ogłosił. Nowo mianowana sąsiadka uśmiechnęła się promiennie.
- Dziękuję wam królu i wierzę, że nasze współżycie okaże się owocne i przyjemne -
dwuznaczność jej słów nie umknęła trytonom, którzy uśmiechali się za plecami swego władcy. Syreny decyzję przyjęły chłodniej, ale nie wyrażały żadnych protestów.
Alicja uścisnęła przyjaciółkę serdecznie, po czym znów zwróciła się do Posejdona.
- Czy... to rozwiązuje sprawę zapłaty za wypożyczenie sukni, panie? - zapytała grzecznie.
- Tak - potwierdził. - Naturalnie nie nakażę ci jej zwracać teraz, ale moja córka uda się z tobą na ląd i tam ją od ciebie odbierze.
- Dziękuję panie. -
Alicja znów się ukłoniła, po czym wróciła do Ursuli.
- Czas na mnie, ale... myślę, że już nie będziesz samotna - powiedziała, zerkając w stronę trytona, który przysłuchiwał się ich rozmowie i teraz wyraźnie kręcił się w pobliżu, jakby czekając na okazję do rozmowy. Ursula miała jednak inny zamysł.
- Wasza wysokość, miałabym jedną, małą prośbę - zaczęła. - Gdyby wasza córka mogła trochę zaczekać, chciałabym podarować coś mojej przyjaciółce na pamiątkę. Zostawiłam jednak prezent w moim leżu.
- Tak, tak -
pokiwał głową. - To faktycznie drobnostka. Zastaniesz mą córkę w pałacu, Alicjo.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? -
zapytała Ursula. - No i pomogłabyś mi przy tej sukni - dodała teatralnym szeptem.
Dziewczyna skinęła głową na znak zgody.
- Dobrze, choć wiesz chyba, że nie dla kosztowności ci pomagałam i szczerze uważam cię za przyjaciółkę. - Powiedziała.
- A ja lubię rozpieszczać moich przyjaciół - podsłuchujący tryton kolorem zaczął przypominać kraba. Aby uchronić go przed zagotowaniem się żywcem, obie kobiety opuściły teren latarni.

- Poszło znacznie lepiej, niż się spodziewałam - przyznała Ursula, gdy były już z dala od uszu syren.
- Tak, córka Posejdona bardzo nam pomogła. - Przyznała Alicja, po czym dodała z uśmiechem. - No i chyba możesz spodziewać się sąsiedzkiej wizyty.
- Tak, pożywienie samo będzie pchać się do leża - mrugnęła. - Ale syrenom chyba się nie spodobałam. Ta ruda nawet nie mogła na mnie spojrzeć.
- Ale wiesz, że nie wolno ci ich zjadać?
- Alicja nagle przestraszyła się.
- Tylu ich tam jest, nikt by nie zauważył jednego mniej - ciągnęła z szerokim uśmiechem. Zdążyły już dotrzeć do jaskini Ursuli.
- Powiedz mi że żartujesz! - żachnęła się dziewczyna.
Pół-ośmiornica zatrzymała się i odwróciła do blondwłosej.
- A czy uważasz, że żartuję przyjaciółko? - spytała. - Szczerze. Przyjaciółka by wiedziała.
Dziewczyna zawstydziła się.
- Przepraszam. Po prostu... pamiętam nasze pierwsze spotkanie i... no, wolałam zapytać.
W odpowiedzi westchnęła teatralnie.
- Nie zjem nikogo - zapewniła, po czym owinęła jedną z macek wokół talii Alicji. - A teraz pomożesz mi z tą całą kreacją. Boję się, że sama ją porozrywam - pociągnęła dziewczynę do środka.
- Dobrze pani... tylko mnie nie konsumuj. - Zachichotała Alicja, by rozluźnić nastrój.
- Zobaczymy... bo wciąż mam ochotę cię skonsumować - powiedziała wprost i bez ogródek. Macka rozwinęła się, a kobieta przez chwilę pływała po ciemnym wnętrzu groty. - Gdzie ta lampa... - mruczała.
Alicja czuła się niepewnie, lecz czekała grzecznie aż Ursula odnajdzie przedmiot.
- Ach, tu się ukryłaś - ciepłe światło rozproszyło mrok. - Skoro zostanę tu na dłużej, będę musiała to wszystko lepiej udekorować. Wstyd będzie przyjmować gości.
- Ja uważam, że i tak jest pięknie, ale ty jesteś panią domu. - Powiedziała uprzejmie Alicja, podpływając do pół-ośmiornicy, by rozpiąć jej stanik.
- Nie kręć się, jak mam ci z tym pomóc. - Powiedziała. Ursula posłusznie odwróciła się do niej plecami i znieruchomiała. Jedynie jej odnóża podrygiwały i chyba przypadkowo ocierały się o dziewczęce stopy i łydki.
Alicja powoli zaczęła zdejmować jej garderobę, zdejmując i odkładając z uwagą każdy jej element. A Ursula zaczęła przy tym pomrukiwać, za każdym razem gdy poczuła dotyk na swej skórze. Dziewczyna zaczerwieniła się, lecz starała się to ignorować. Od czasu zbliżenia z Gąsienicą i jego popisowej ucieczki nie bardzo miała ochotę się spoufalać z kimkolwiek, a przyjaciółki potrzebowała bardziej niż kochanki. Gdy pół-kobieta była już naga, spojrzała na Alicję i oblizała wargi.
- Chciałabym zobaczyć jak ty wyglądasz pod tym ubraniem. Szkoda, że nie mogę.
- Umarłabym, poza tym... naprawdę czas na mnie
. - odparła zakłopotana tą uwagą dziewczyna.
- Wiecznie się gdzieś spieszysz - stwierdziła. - Wiesz chociaż gdzie i po co?
Alicja przytaknęła, po czym rzekła wyjątkowo poważnie.
- Wybacz Ursulo, ale gdy tu zmierzałam, poznałam ofiary Lalkarza. To... trzeba skończyć. A teraz wybieram się do Kapelusznika. Chodzi o mój miecz. Bez niego z nikim nie jestem w stanie walczyć.
Kobieta popatrzyła chwilę na rozmówczynię, ale nie protestowała.
- Mogłabym ci jakoś pomóc? - zapytała za to. - Dać skarb na wykup miecza? O, albo podarować jakąś inną broń w międzyczasie? - rozglądała się też za swymi krabowymi pupilami, skoro jej wdzięki nie skusiły dziewczyny.
- Cóż, na pewno przyda mi się coś, co by mi pomogło, gdybym znów władowała się w kłopoty, ale... wiesz, że nie robiłam tego dla nagrody. Zwykły uścisk mi wystarczy.
- Nie kuś mnie, bo cię z tego uścisku nie wypuszczę
- pogroziła palcem, a potem zaczęła przetrząsać swój kopczyk skarbów. - Nie kolekcjonuję broni, bo nigdy nie była mi specjalnie potrzebna. Ale chyba gdzieś mam jakiś sztylet, czy inny nóż. Niewielka pomoc dla szermierza takiego jak ty, ale chyba lepsze to, niż nic.
- No i będzie mi o tobie przypominać... -
dodała Alicja, która z kolei milczeniem pominęła swoje rzekome zdolności szermiercze.
Ursula, ciągle naga, wzięła się pod boki i zapytała.
- Ach tak? Czyli bez pamiątki byś o mnie zapomniała?
- Ojjj bo się będę bała odezwać. Wiesz o co chodzi.
- Odpowiedziała zakłopotana Alicja.
- Wiem - machnęła uspokajająco macką. - My, potwory, lubimy się drażnić z ofiarami. Dzięki temu jesteśmy straszniejsze - kpinkowała. Zanurzyła się w stosie złota, tak że wystawał z niego tylko krągły tyłeczek i komplet wijących się odnóży. Wyprostowała się nagle, rozrzucając wszędzie monety. - Auć! Ciągle ostre - syknęła. W krwawiących palcach trzymała zdobiony nóż. Był przedniej urody, o złoconej rączce i ostrzu z wygrawerowanymi roślinnymi motywami. Wyglądał jednak, czego nie dało się ukryć, jak nóż do chleba lub ciast.
- Nic ci nie jest? - dziewczyna podpłynęła bliżej.
- Skaleczenie - odparła lekceważąco. Krople krwi unosiły w wodzie.
Alicja rozejrzała się za czymś, czym można by obandażować skaleczenie. Niestety wszystkie tkaniny, które znajdowała w pobliżu wydawały się przeraźliwie wręcz drogocenne.
- To... em... piękny nóż. - Pochwaliła, poddając się w końcu.
- Jest twój - wyciągnęła go ku Alicji, rękojeścią do przodu. - Szczerze wierzę, że odróżnisz, na które potwory będzie potrzebny, a na które nie - uśmiechnęła się.
- A ja mam nadzieję, że nie będę musiała. Dziękuję Ursulo. - Alicja cmoknęła pół-ośmiornicę pożegnalnie w policzek. Ta objęła ją rękami, zważając na to, by nie zakrwawić jej sukienki.
- Uważaj na siebie Alicjo - poprosiła.
Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym skłoniła na pożegnanie.
- Mam nadzieję, że niedługo znów się spotkamy. Bądź zdrowa - Powiedziała i skierowała się do wyjścia z groty.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline