Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2017, 23:30   #40
Prince_Iktorn
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

Enb
Galera
Barbarzyńca z Hebanowej Sawanny skierował się na dziób statku. Towarzyszący mu żołnierz oświetlał drogę lampą, trzymając się o krok za byłym gladiatorem. Pod pokładem powitał ich widok dziesiątek oczu i wyciągniętych rąk. Kakofonia jęków dobywała się z ust pozbawionych języków. Enb dostrzegł, że towarzyszący mu gwardzista cofnął się lekko, z poszarzałą twarzą widoczną przez wizjer hełmu. Podążając za wzrokiem mężczyzny, dostrzegł, że każdy z galerników miał amputowane nogi poniżej kolan. Do ławek przymocowane były deski o które galernicy mogli zapierać kikuty podczas wiosłowania. Ręce galerników, którzy jęczeli z błaganiem w oczach wyciągały się do dwójki mężczyzn.
- Tutaj.
Ochrypły głos gwardzisty wskazał Enbowi drzwi do pomieszczenia znajdującego się chyba tuż na dziobie statku, pod górnym pokładem. Solidne kopnięcie barbarzyńcy rozłupało drewniane deski i oczom mężczyzn ukazał się skulony, odziany w łachmany kształt, który ze szczękiem łańcuchów popełzł jak najdalej od wejścia. Kobieta, o niechlujnie, krótko przystrzyżonych włosach osłaniała twarz rękami, z których zwisały ciężkie spiżowe łańcuchy. Enb nie mógł nawet określić jej pochodzenia, poza tym, że nie pochodziła z południa. Błagalne spojrzenie dziewczyny zbiegło się z okrzykami kolejnych nadbiegających gwardzistów, zaganiających marynarzy na pokładzie i schodzących na dół.

Marcus, Bhatra i Samarytha
Galera
Marcus nie mógł przewidzieć, jak bliski będzie prawdy. Pod pokład prowadziło zejście, które z jednej strony ukazywało rzędy okaleczonych galerników, zaś z drugiej, potężne drzwi z grubego drewna. Ku zdziwieniu Samarythy, były otwarte, co jednak nie zdziwiło Bhatry. Wiedziała ona bowiem, że jej siostra nie lubiła przebywać z zamkniętych pomieszczeniach. Kierując się przez drzwi i pozostawiając uwolnienie galerników podążającym za nimi gwardzistom, weszli do kajuty kapitańskiej. Na małym stole zalegały stosy zapisanych zwojów, kart i map. W kącie stała zamknięta, okuta brązem skrzynia. Żadna z obecnych tu osób nie umiała otwierać zamków, więc za radą setnika pozostawili skrzynię w spokoju, dopóki nie przybędzie kowal. Ku uldze większości i zawodzie Samarythy okazało się, że z potwora nici.

Wszyscy
Miasto Darsus, po bitwie
Następne godziny były tylko nieco mniej zwariowane. Aemelia podawała odtrutkę wszystkim zacząwszy od Księcia i dworu, Gwardii, a potem każdego kto się zgłosił. Jak sama twierdziła, trucizna nie była specjalnie groźna, ot zwiększała bardzo znacznie moc wypitego alkoholu, uaktywniając się po określonym czasie. Większość ludzi zniosła zatrucie dobrze, choć następnego dnia całe miasto miało potężnego kaca.
Dobrze nie udało się nikomu znieść gniewu Żelaznego Księcia. Aulus Darsus nakazał przeszukanie domów wszystkich członków cechów i gildii winiarzy i piwowarów. Samych gildyjnych i cechmistrzów czekały przesłuchania. Szybko znaleziono u wielu z nich czerwone złoto.
Na torturach wyznali, że zostali przekupieni przez Tricarnijczyka Xalotuna. Na nic nie zdały się zapewnienia o czarach, o tym że czerwone złoto odbierało rozum. Niedługo potem ich głowy znalazły się na zwieńczeniach murów miejskich.
Nowo mianowani szefowie gildii i cechmistrze wydali ucztę na cześć zwycięzców. Odbyła się ona zaraz po poruszającej ceremonii pogrzebowej dla gwardzistów którzy zginęli w dokach. Z całej setki którą dowodził Hektor, pozostało dziesięciu ludzi. Darsus godnie uczciło swoich obrońców. Procesja pogrzebowa w towarzystwie ponad setki płaczek i członków rodzin przeszła przez całe miasto aż do świątyni Boskiej Pary. Tam, na wielkim placu, na jednym stosie spalono ciała obrońców, a prochy umieszczono w olbrzymiej kamiennej urnie z głęboko wyrytymi imionami i nazwiskami żołnierzy. Sam władca miasta zobowiązał się do wypłacania wdowom i dzieciom po zabitych żołdu ich mężów i ojców.
Uczta na cześć zwycięzców odbyła się niedługo później. Książę wzywał każdego publicznie i wręczał pękaty mieszek złota, nie zaś srebra, jakie było powszechne w Syranthii. Nawet Kletus, połamawszy obie nogi i rękę dzięki leczniczym maściom i wywarom Aemelii przeżył, a nawet powoli zaczął się ruszać i zdołał odebrać nagrodę. Jak się okazało skrzynia z galery pełna była skarbów: złota i klejnotów i każdy z walczących w porcie dostał udział w łupie. Ponadto ze skarbca władca podarował każdemu z nich coś znacznie cenniejszego nawet od złota.
Bhatra i Samarytha otrzymały długie żelazne miecze oraz sztylety. Enb schodził z podwyższenia na którym Książę wręczał dary bogatszy o żelazny miecz oraz bojową włócznię z pięknym żelaznym grotem. Marcus zaś, jako ten który zabił dowódcę wrogich żołnierzy otrzymał, oprócz miecza, żelazny pancerz łuskowy.
- Niech służą wam dobrze, wojownicy. Należały one do żołnierzy ostatniej Żelaznej Falangi która przed laty stacjonowała w Darsus. Nigdy nie splamiła się hańbą. Wiem, że jesteście godni tych broni.
Słowa Aulusa niosły się z podwyższenia. Niedługo potem łucznika odnalazł Ka, dowódca kyrosjańskich najemników.
- Zabrałeś mojego konia. Złamałeś mój łuk.
Oczy czarnego wojownika nie wyrażały nic, co Pogranicznik mógłby odczytać.
- Ale zrobiłeś to co ja powinienem. I udało się wam. Ocaliliście księżniczkę. Przegnaliście najeźdźców. To... powinno należeć do ciebie.
Kyrosjańczyk podał Marcusowi łuk. Podwójnie wygięty, jak łuki Valków ze wschodu, lecz niemal dwukrotnie większy.
- To łuk z Żelazodrzewa, wymoczony w soku z drzewa upas, aby nadać mu jeszcze większą moc. Szaman, który go dla mnie zrobił, powiedział, że gdy przyjdzie czas, będę wiedział, komu go przekazać. To mój dar dla ciebie. Ale poćwicz trochę - dodał szczerząc białe zęby – potrzeba cholernej siły żeby go naciągnąć.


Miasto Darsus, kilka dni po bitwie
Przez następne kilka dni w mieście zapanował spokój.
Kobieta ocalona z więzienia na statku szybko doszła do siebie, zaś gdy Książę usłyszał że jest Imperialną szlachcianką, na co wskazywały zarówno jej maniery jak i wiedza, zaprosił ją jako gościa do Pałacu.
Marcus i Aemelia zebrali dość pieniędzy aby wysłać statek z ładunkiem tutejszych towarów na północ i liczyć na spory zysk.
Bhatra i Samarytha dalej na zmianę stróżowały przy księżniczce, aż ich kontrakt zaczął dobiegać końca.
Enb przez te kilka dni mieszkał w Pałacu jako gość Księcia i … Tary.

Spokój skończył się, gdy wszyscy dostali zaproszenie do komnat księżniczki Aglaji.
Powitała ich ona przy wielkim stole, suto zastawionym jedzeniem i piciem.
Gestem wskazawszy miejsca, poczekała aż wszyscy dobrze się rozsiądą.
- Witajcie. Jak zapewne wiecie, trwają intensywne poszukiwania Xalotuna. Mój ojciec rozsyła konne patrole Kyrosjańskich najemników, którzy przeszukują wschodnie góry, jednak ani pasterze ani górale nic nie widzieli, a konni nie natrafili na ślady zbiegów i ich latającej bestii. Razem z doradcą mojego ojca czytaliśmy wszystkie zwoje i listy, które znaleźliście w kajucie kapitana „Tnącego Burze”. Wynika z nich, że Tricarnijczyk miał konszachty w wielu miastach w okolicy. Sądzimy, że mógł udać się po pomoc do swoich sojuszników. Mój ojciec sądzi, że sprawa jest zakończona. Że on uciekł i już nie wróci. Ja... nie jestem taka pewna. Według dokumentów prowadził jakieś negocjacje z Kilmaszem, Satrapą Zamaradu oraz z Nero, Tyranem Sedef. Nie wiemy dokładnie co było przedmiotem negocjacji, ale z pewnością to nic błahego. Oprócz tego wędrował po całej okolicy Zębów Keronu, zapuścił się nawet na południową pustynię. Czytając te papiery, mam przeczucie... sądzę, że on czegoś szuka.
Postanowiłam, że trzeba dowiedzieć się, co zamierza. Bhatro, Samarytho. Wasze kontrakty niedługo się kończą. Będziecie bogate i niezwiązane umową. Marcusie. Twój kontrakt najemnika także na dniach wygasa. Masz dość pieniędzy aby razem z Aemelią założyć kompanię handlową. I Ty, Enbie, także jesteś bogaty, nawet bardziej niż myślisz.
Spojrzenie księżniczki spoczęło na młodym wojowniku z południa a dłoń Tary zacisnęła się na jego nadgarstku powstrzymując pytania.

- Żadne z Was nie musi się zgadzać. Ale przemyślcie moją propozycję. Chcę zorganizować wyprawę aby zbadać działalność Xalotuna na naszych ziemiach. A w razie potrzeby aby go pojmać lub zabić.
Oczywiście nie oczekuję, żebyście zrobili to za darmo. Jedna czwarta tego co zdobędziecie podczas tej wyprawy będzie należeć do Darsus, reszta będzie do podziału między Was. Poza tym, jeśli Wam się uda, zostaniecie sowicie wynagrodzeni. Przedstawiam wam Kapitana Gelona Lacedemaiosa. Kapitanie?
- Pani, mam szybki statek, pentekonter na pięćdziesiąt wioseł. „Jednorożec” to nie jest statek wojenny, ale jest szybki i zwrotny. A i niejeden pirat połamał sobie na nim zęby. Popłynę tam, gdzie każesz.
-Setniku?
- księżniczka obróciła się do milczącego, stojącego pod ścianą Hektora.
- Wszyscy moi ludzie są gotowi ścigać tego łotra, pani.
Księżniczka skinęła głową z podziękowaniem, następnie obróciła się do pozostałych. - To o co proszę to nic lekkiego. Z tej wyprawy wielu może nie wrócić. Przemyślcie to. Chciałabym abyście wyruszyli w ciągu kilku najbliższych dni. Obawiam się każda chwila zwłoki działa na korzyść czarownika.

Samarytha
Samarytha na rynku próbowała znaleźć latający dywan, jednak bezskutecznie. Nawet wędrowcy z południowych pustyń nie mieli nic takiego. Miała jednak trochę szczęścia. Otóż, co niebywałe, trafiła się jej jedyna, niepowtarzalna okazja! Udało jej się zakupić małego smoka, okazyjnie, tylko za jedną złotą monetę! Już widziała siebie na grzbiecie latającej bestii plującej ogniem. Niestety, gdy chciała wrócić po porady odnośnie wyżywienia stwora, kupca już nie było... Co prawda smok na razie jest wielkości dłoni, ogniem w sumie też nie pluje, ale gdy Samarytha przez przypadek dała mu papryczkę, to mogłaby przysiąc, że jakiś dymek z pyszczka poszedł. Wszak kupiec zarzekał się, że urośnie i będzie większy od konia. Chyba trzeba tylko trochę poczekać...

Enb
Wieczorem, po spotkaniu z księżniczka, Enb i Tara odpoczywali w baseniku. Splecione ciała cieszyły się swoją bliskością.
- Jestem wolna.
Tara przesuwała ręką po bliznach na torsie młodzieńca.
- To dar księżniczki dla mnie... i dla Ciebie. Możemy iść razem wszędzie, gdzie tylko zechcemy. Możemy wyruszyć do Twojej wioski. Możemy iść na północ, gdzie jak mówią, są ludzie którzy mają skórę białą jak mleko. Przed nami jest cały świat. Para ust ponownie złączyła się w długim pocałunku.
- Chcę Cię jednak o coś prosić. Jeśli pójdziesz w pościg za Xalotunem, zabierz mnie ze sobą. Kocham Aglaję, ale... chcę iść z Tobą.
-Uuups! O przepraszam! - Kletus kuśtykając o kulach wczłapał do komnaty. Tara szybko przysłoniła się ręcznikiem, na co woźnica tylko wyszczerzył zęby.
- Spokojnie gołąbeczki! To dla Was! Specjalnie od nowego mistrza cechu piwowarów.
Puścił oko do pływających w basenie.
- Tu stawiaj!
Ruchem kuli wskazał miejsce słudze turlającemu wielką beczkę. - No! A teraz znikam, tylko nie zapomnij mnie obudzić, jak będziesz płynął po tego suczego syna. Chętnie się przyłączę.
Ze śmiechem na ustach, poganiając sługę kulą, Kletus zniknął za drzwiami.

Bhatra
Amazonka śledziła uważnie wieści na temat siostry i Tricarnijskiego Księcia. Chociaż w tawernach mówiło się sporo, nikt nie wiedział nic pewnego. Marynarze ze statków mówili o kłopotach Satrapy Zamaradu z pustynnymi plemionami, o tym, że kochanka Tyrana Sedef zdradziła go i za karę została utopiona, wiele dziwnych wieści, jednak żadna nie zbliżała jej do siostry.

Marcus i Aemelia
Wieczorem, po spotkaniu z księżniczką, Marcus pił wino z kuzynką.
-Chcę Tobie coś powiedzieć, Marcusie.
Alchemiczka lekko podpita wstała patrząc przez okno na miasto ogarnięte nocą.
-Myślę o tym, co mówiła Aglaja. O Xalotunie. Nie wiem co zrobić. On... on ma władzę nade mną.
Ramiona kobiety zadrżały w chłodnym nocnym powietrzu.
- Gdy śpię, śnię o nim. Gdy się tu pojawił, bałam się wyjść z domu. Czasami słyszę jego głos, gdy nikt do mnie nie mówi. Gdy ktoś mnie dotyka, czuję jego...
Urwała. Po chwili zebrawszy się w sobie wyprostowała się i obróciła do kuzyna.

- Chcę popłynąć w wyprawie księżniczki. Jeśli uda mi się przyczynić do jego upadku...Chcę odebrać mu tą władzę, którą ma nade mną. Mamy pieniądze, nasza rodzina może odzyskać pozycję, ale ja... chcę znowu być wolna, Marcusie.
Diossos wyszedł z cienia do pokoju z kuzynostwem. - A ty? Czy chcesz doglądać interesów?
Dalsze pytania urwały się gdy zobaczyła spakowaną torbę podróżną chłopaka.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.

Ostatnio edytowane przez Prince_Iktorn : 19-12-2017 o 23:46.
Prince_Iktorn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem