Roel podszedł bez słowa i stanął ramię w ramię z Herbertem Droge. Patrzył przez chwilę w milczeniu na płonące ciała, by po chwili zacząć w powadze cichą modlitwę.
- Niech ogień uchroni doczesne ciała przed zawłaszczeniem, niech uwolni i odda ich dusze pod opiekę Pana Obrońcy by mogły wkroczyć w jego ogrody - Zakończył ją gestem zamknięcia oczu i zwrócił się do kapłana.
- Myliłem się Kapłanie - powiedział nie podnosząc wzroku. - Myślałem, że umrzeć nie będąc na to gotowym to najgorsze, co może przytrafić się żyjącej duszy. - akolita w końcu zwrócił swoje zatroskane oblicze w stronę sługi Sigmara. - Choć ból po takiej śmierci jest wielki, to można go ukoić. Jednak ci, którzy nie umarli, a za życia i z własnej woli pozwalają spaczyć swoją duszę skazani będą na wieczne potępienie i tracą prawo do wejścia w senne ogrody. W mieście są słudzy plugawego boga Kapłanie. Choroba trawiąca ludzi to ich ziarno, z którego w tej właśnie chwili zbierają żniwa. - sługa Morra mówił jakby nie swoim głosem, który przepełniony był smutkiem i żalem.
- Jeśli nie podejmiemy działań natychmiast.. Jedynym ratunkiem dla tego miasta może być ucieczka przez czarne bramy by skryć się w sennych ogrodach przez wzrokiem plugawego. - Nieobecne spojrzenie czarnych oczu Roela zamarło wbite prosto w twarz Sigmaryty. Przekaz był jasny. Wkrótce śmierć może być najlepszym, co może ich spotkać. |