|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
18-12-2017, 14:35 | #201 |
Reputacja: 1 | Roel Jak zwykle wstał nie budząc nikomu by odprawić codzienne rytuały. Być może nikt w budynku nie zorientowałby się, że był już na nogach, gdyby nie basowy kaszel, jaki złapał go w pewnym momencie i nie chciał ustąpić. Słuchać było, jak z dróg oddechowych wykrztuszał wydzielinę. Pierwsze symptomy choroby poważnie zmartwiły akolitę. Kiedy pielgrzym uzdrawiał konającego mężczyznę Roel łapał powietrze opierając się o parapet uchylonego okna. Znieruchomiał, kiedy usłyszał plugawą obietnicę. Zdawał się nawet przestać oddychać. W odbiciu majaczącym na brudnej szybie dojrzał strach we własnych oczach, a nie przywykł do takiego widoku. Wyprostował się i powiedział głośno - Idę do Dröge`a. Szybkimi długimi krokami wyszedł z domu maga i ruszył w kierunku świątyni Sigmara. |
19-12-2017, 18:10 | #202 |
Reputacja: 1 | 18+
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
19-12-2017, 18:59 | #203 |
Administrator Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Kerm : 24-12-2017 o 22:06. |
20-12-2017, 09:03 | #204 |
Reputacja: 1 | Roel podszedł bez słowa i stanął ramię w ramię z Herbertem Droge. Patrzył przez chwilę w milczeniu na płonące ciała, by po chwili zacząć w powadze cichą modlitwę. - Niech ogień uchroni doczesne ciała przed zawłaszczeniem, niech uwolni i odda ich dusze pod opiekę Pana Obrońcy by mogły wkroczyć w jego ogrody - Zakończył ją gestem zamknięcia oczu i zwrócił się do kapłana. - Myliłem się Kapłanie - powiedział nie podnosząc wzroku. - Myślałem, że umrzeć nie będąc na to gotowym to najgorsze, co może przytrafić się żyjącej duszy. - akolita w końcu zwrócił swoje zatroskane oblicze w stronę sługi Sigmara. - Choć ból po takiej śmierci jest wielki, to można go ukoić. Jednak ci, którzy nie umarli, a za życia i z własnej woli pozwalają spaczyć swoją duszę skazani będą na wieczne potępienie i tracą prawo do wejścia w senne ogrody. W mieście są słudzy plugawego boga Kapłanie. Choroba trawiąca ludzi to ich ziarno, z którego w tej właśnie chwili zbierają żniwa. - sługa Morra mówił jakby nie swoim głosem, który przepełniony był smutkiem i żalem. - Jeśli nie podejmiemy działań natychmiast.. Jedynym ratunkiem dla tego miasta może być ucieczka przez czarne bramy by skryć się w sennych ogrodach przez wzrokiem plugawego. - Nieobecne spojrzenie czarnych oczu Roela zamarło wbite prosto w twarz Sigmaryty. Przekaz był jasny. Wkrótce śmierć może być najlepszym, co może ich spotkać. |
22-12-2017, 08:20 | #205 |
Reputacja: 1 |
|
22-12-2017, 20:08 | #206 |
Reputacja: 1 | Oskar popatrzył z daleka na zwłoki. Splunął na ziemię i powiedział do siebie: -Parszywe skurwysyny. Następnie odkręcił bukłak i wypił solidny łyk wina. Czekał na towarzyszy aż zejdą na dół. W takim stanie nie powinien samemu poruszać się po mieście. |
25-12-2017, 23:30 | #207 |
Reputacja: 1 | Erich nie wszedł do środka pokoju zajmowanego przez rodzinę gospodarza. Makabryczne znalezisko sprawiło, że przez chwilę uspokajał walące w piersi serce oparty o ścianę korytarza. Zrozumiał dziwną ciszę panującą w gospodzie. Zrozumiał dziwny wzrok i wygląd karczmarza. Zrozumiał, że ten nieszczęśnik zamordował pozostałych gości i zamierzał zrobić to samo z nimi. Oskar cudem uniknął losu, jaki spotkał wcześniejsze ofiary szaleńca. Wciąż blady opowiedział Lennartowi i Oskarowi, co znalazł w pokojach. Zabrali swoje rzeczy i zeszli na dół, a następnie skierowali się do stajni. Oskar wszedł do środka pierwszy, ale szybko wrócił. Konie zostały zrabowane, najpewniej przez grasujące w mieście bandy. W Erichu narastało wzburzenie. W krótkim czasie został przez pomyłkę napadnięty, uwięziony w mieście trawionym przez nieuleczalną chorobę, jego wierzchowiec został skradziony, a gospodarz zajazdu próbował ich zabić. Jakimi jeszcze nieszczęściami zamierzali obdarować ich bogowie? Czym sobie zasłużyli na taki los? Pojawił się mężczyzna, który pomógł im w walce z łowcami nagród. Pozostali wzywali ich do domu nieżyjącego miejscowego czarodzieja. - Chodźmy. - Zgodził się, nie mając innych pomysłów. - Pomóżcie mi z tymi zapasami - powinny być wolne od choroby. - Poprosił towarzyszy o pomoc. Od teraz zamierzał być przygotowany na wszelkie przeciwności, jakie mogły ich spotkać. A pomóc w tym miał pancerz i miecz w ręku. Nie było w zwyczaju Ericha poddawać się w obliczu problemów - zamierzał walczyć do końca, a jeśli pisane mu było zginąć, to na własnych warunkach.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
27-12-2017, 22:19 | #208 |
Reputacja: 1 |
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! Ostatnio edytowane przez pi0t : 28-12-2017 o 21:41. |
28-12-2017, 10:02 | #209 |
Reputacja: 1 | - Najpewniej nie mylisz się Kapłanie, a ja okazałem się słaby i niegodny tych szat. Jeśli tak, to z pokorą przyjmę każdą karę, jaką ześle na mnie mój opiekun. Co więcej nie śmiałbym Cię pośpieszać kapłanie - Roel mówił spokojnie, spoglądając w dół, lecz stojąc frontem do Sigmaryty. - Nie śmiałbym cię też pouczać, lub czegokolwiek wymagać. Przekazuje jedynie informacje i proszę o pomoc. Nasz Wróg się ujawnił i ucztuje na słabych ciałach i umysłach pod naszym nosem, plując w twarz i śmiejąc się z nas i naszych miłościwych Panów. - Głos akolity stawał się coraz bardziej szorstki i stanowczy - Jeśli nie czynię podług woli prawych Bogów niech moja dusza będzie stracona, ale nie pozwolę by plugawy siewca zawładnął tymi słabymi, którzy sami nie potrafią się przed nim obronić. Nie oddam ich dusz na stracenie. - Po tych słowach zorientował się, że wbija pełne gniewu spojrzenie prosto w kapłana i szybko opuścił wzrok w nadziei, że nie odczyta tego jako atak na jego osobę. - Muszę iść za swoimi snami, a w nich widziałem cierpienie zmarłych, zabranych przez zarazę. Czuję, że muszę ją zakończyć i chcę prosić o wsparcie. - dodał cichym głosem jeszcze bardziej uniżając głowę. |
28-12-2017, 22:48 | #210 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Gdy niespodziewanie przyszedł do Sveina wniosek z czynionej od kilku dni obserwacji przywołał Kroka do siebie, wziął na ręce a następnie umieścił go w swoim plecaku, by mu łeb wystawał ponad klapę. To już trzeci dzień końca świata, nie dziwota, że co sprytniejszy zwierz to uciekł a co głupszy – został zjedzony. Imię Siewcy najwyraźniej stawało się coraz bardziej popularne w okolicy, o czym świadczył tłum jego wyznawców na ulicach. I choć pokusa bycia uratowanym od plagi była zniewalająco kusząca szczurołap nie mógł pozbyć się wrażenia niepokoju gdy znajomi mu ludzie recytowali słowa w obcym mu języku. Którego, mógłby założyć się o całe swoje złoto, pozostali mieszkańcy Fortenhaf nie znali do wczoraj również. Przyglądając się modłom ku nieznanemu bóstwu nie czuł się na tyle pewnie, by swobodnie szwendać się po mieście. Póki trzymał się nowo poznanej grupy starał się być przydatnym ale już wtedy wiedział, że oddzielony od nich pogna co sił ukryć się w starym młynie na zachodnim krańcu osady – jedynym punkcie nieciągłości miejskiego muru. |