Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2017, 11:27   #128
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Popołudnie. Buszujący w studni

Gniazdo wywern nie dało żadnej nadziei na zdjęcie winy z Marduka. O ile była to rzeczywiście wina, bo równie dobrze w kłótni to nekromanta mógł pierwszy zaatakować przecież elfa… Pewne jednak było, że żadna łupieżcza gromada tu nie zawitała, a i niedźwiedź, który zostawił tu swoje ślady chyba nie był przekonany do nadal waniającej orkami jaskini, bo nie oznaczył jeszcze terenu pazurami. Co było największym plusem tej wędrówki to widok. Wylot jaskini skierowany był na północ na trakt do Triboaru. Było stąd widać Sowią Studnię i ruiny Conyberry. Nie był pewien, czy gdyby pogoda nie dopisała, to i Phandalin nie byłoby widoczne. Stanął za Riką i objąwszy ją w pół mimowolnie oparł podbródek o jej ramię. I przyszło mu do głowy, że mogliby tu mimo wszystko częściej przychodzić…

Do Studni Starej Sowy wrócili popołudniu i Joris rozwiać wątpliwości które dręczyły go odkąd przeszło miesiąc temu zawitał tu po raz pierwszy. Strażnica była zrujnowana. Jeszcze bardziej niż Conyberry, a kto wie czy nie bardziej niż zamek Cragmaw. A przez to znacznie starsza. Ale jej wielkość nie była jakaś przesadna. Ot strażnica w środku lasu. Może więzienie. Ponoć istniały takie. Dla jednego więźnia i kilku strażników. Może co innego. Ale nie w niej rzecz była, a w tej studni… Dwa metry średnicy? Raz taką widział w Neverwinter gdzie każdy z niej korzystał. Aby zapewnić wodę kilku ludziom wystarczyłaby zwyczajna połowę mniejsza… Stojąc nad krawędzią zdjął sakwę z ramienia i przejrzał zawartość. Dwie liny… hak… i niepohamowana ciekawość...


- Przeborko!
Zahaczył się i obwiązał z jednej strony. Z drugiej obwiązał najbliższy karcz. Barbarzynkę poprosił o asekurowanie. I korzystając z faktu, że zajęta modlitwą Rika nie wyperswaduje mu tego pomysłu, uzbrojony w latarnię, zeskokami zaczął schodzić dół studni… Wojowniczka nie dała się dwa razy prosić; naciągnęła na dłonie mocne rękawice, by wysuwająca się lina nie pocięła jej palców, zaparła mocno nogami o cembrowinę i powoli zaczęła puszczać linę, co i rusz pytając Jorisa, czy na dole wszystko w porządku.

Pomyśleć to jedno. Zrobić jak się okazywało, zupełnie co innego. Po pierwszych metrach zaczął poważnie wątpić czy w tym co robi jest choćby krztyny sensu.
- Po jakie licho włazisz do studni baranie? - mruknął do siebie. Niestety teraz wszystko co widział to zmurszała cembrowina z każdej strony, mrok na dole, oraz asekurująca go na górze Przeborka, której zadania wcale nie ułatwiała skacząca tu i tam Ruda. Do licha. No nie szło teraz spietrać…
Po dziesięciu metrach zrobiło się zimno. Po piętnastu postanowił, że nie będzie już patrzył w górę. Po dwudziestu zobaczył w dole odbłysk światła trzymanej w dłoni latarni. Tafla była niedaleko…

Nim jednak do niej dotarł, przedostatnia cembrowina okazała się dziurawa. Otwór miał metr szerokości i tyleż wysokości i wyglądały z niego pozbawione emocji oczy… ropuchy. Błoniasta gardziel pęczniała przy każdym oddechu gdy płaz obojętnie przyglądał się intruzowi.
- Strażnik podziemi... - mruknął myśliwy zaśmiawszy się do siebie nerwowo. Podniósł latarnię i zaświecił w otwór, który wydawał się początkiem jakiegoś tunelu. Dokąd jednak wiódł nie dało rady stwierdzić. A Joris miał na razie zdecydowanie dość zwiedzania. Szarpnął mocno liną trzy razy by dać Przeborce znać, że wychodzi… Barbarzynka wciągnęła go bez trudu na górę i choć nie powiedziała ani słowa, widać było że popisanie się swoją siłą przed resztą sprawiło jej wyraźną przyjemność.

Kilka długich i męczących chwil później, obwąchiwany przez Rudą, gramolił się na powierzchnię gdzie ucapiła go mocarna dłoń barbarzynki i dobrodusznie postawiła do pionu. Odetchnął, skinął jej głową w podzięce i spojrzał na kompanionów. Ukrywać odkrycia przed nimi nie zamierzał. Szczególnie przed Stimy’m i Riką, których mogło to zainteresować w świetle duchowych poszukiwań.
- Tam.... tam jest jakiś tunel - sapnął zgięty w pół.
- Bogom niech będą dzięki, że jest! - dobiegło go o dziwo gniewne wołanie Shavriego. - Inaczej byśmy cię bez ducha wyciągnęli. Za dzieciaka pamiętam, jak chłop wpadł do starej studni i wcale nie pomarł dlatego, że się połamał, ale dlatego, że sie udusił, nim go wyciągnęli.
- Eeee… - myśliwy zamrugał oczami i zamarł na chwilę przyglądając się najpierw Shavriemu, a potem za siebie otworowi studni - Udusił? Nie… nie pomyślałem o tym… O do licha… W sumię nawet nie sprawdziłem, czy ciąg był… Ale otwór nie zdawał mi się odpowietrznikiem. Znacznie szerszy… Można nim iść… Znaczy jeśliby ktoś chciał, choć nie wiem po co ktoś miałby się tam pchać.
Co rzekłszy jakby dla potwierdzenia pokiwał głową, choć bez jakiegoś głębokiego przekonania.
- Trudno tam dostać się samemu - Przeborka też zajrzała do środka, choć ciemność skutecznie skrywała dno studni - Co innego, jeśli ma się pomocników... - dodała w zamyśleniu, zwijając linę - Idealne miejsce, żeby coś tam ukryć cennego, jeśli spodziewamy się napadu. A przy tym człowieku nie znaleźliśmy nic wartościowego, prawda?
- Nieee -
odsapnął Joris. W przeciwieństwie do Przeborki, która wyglądała jak po delikatnych ćwiczeniach, trochę się nasapał - Chyba nieee - Zerknął na resztki namiotu spod którego ktoś wydostał pracowicie pozostałości starych mebli i ekwipunku podróżnego maga. - W zasadzie to ciało było objedzone i jeśli miał przy sobie coś drobnego, to mogło to zostać zjedzone. Ale gdy go tu zastaliśmy za pierwszym razem to szukał czegoś… I się zastanawiam, czy aby nie tego co ta kryjówka na dole może skrywać. Albo… - znów zerknął na Stimy’ego i Rikę - kogo.
- Cóż. Jest chyba tylko jeden sposób, żeby to sprawdzić - stwierdził Shavri, odpinając swój bukłak wody miętowej od pasa i podając go Jorisowi. - Ktoś się jeszcze wybiera na dół? - zapytał, sugerujac swój udział w studziennej eskapadzie.
Oczami wyobraźni zobaczył swoją najukochańszą, złośliwą, starszą siostrę, która z wymownym spojrzeniem mówi coś na temat ciemnych i wilgotnych dziur. Zignorował ją, ledwie tłumiąc uśmiech. Był w końcu w pracy.
- A duży ten tunel? - wojowniczka spojrzała do studni raz jeszcze. Może i ocembrowanie było spore, ale nie wyobrażała sobie, żeby tam na dole było dość miejsca na jakieś przestronne konstrukcje. Zresztą wąskich i ciemnych tuneli miała do końca życia dość po własnych doświadczeniach z Sundabaru. - Lepiej, jak co drobniejsi tam wejdą. Szczupli, żeby potem się gdzie nie zaklinować przy końcu…
Joris spojrzał na postawną kobietę. Fakt, Przeborka mogłaby mieć problem z wciśnięciem się w dziurę, w którą nawet niziołek musiałby wchodzić się na czworakach. On sam czy Shavri będą raczej zmuszeni do pełznięcia na łokciach.
- Pożyczę wam wieczną pochodnię, to lepsze niż lampa - nieoczekiwanie rzekł Marv, którego także zaintrygowała sprawa tajemniczego przejścia. - Ale poczekajcie z tym do jutra; kto wie jaki duch czy inny nieumarły wylezie stamtąd nocą; może ten Trzewiczkowy - dodał z przekąsem.
A ponieważ była to bodaj najkonkretniejsza wypowiedź, myśliwy po chwili wahania przytaknął.
- W porządku. Zleziemy tam rano. Kto wie co znajdziemy… - po czym spojrzał na Shavriego - Bo jeśli myślisz, że sam tam pójdziesz to się grubo mylisz.

 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 20-12-2017 o 11:54.
Marrrt jest offline