Nie wszystkim udział się humor podśpiewującego sobie Fika. Dwóch goblinów Smostrok i Weazil dychali ciężko. Ręka Weazila nie wyglądała najlepiej nawet jak na goblinie standardy ran. Fik i Gnorix dostąpili łaski swych bożków ponieważ, ten pierwszy najpierw wzmocnił błogosławieństwem większych kuzynów, a teraz i w Weazila wstępowały nowe siły.
Gnorix natomiast odniósł kolejne spektakularne zwycięstwo, o którym pisano by poematy gdyby tylko goblinoidy były do tego zdolne.
Wielki niedźwiedź leżał w wielkiej kałuży krwi. Której zapach zapach śmierci w zatęchłych tunelach mógł przyprawić o mdłości niejednego poszukiwacza przygód, ale nie ich! Odgłosy walki na pewno było słychać, ponieważ niosło się echo.
Przeszukawszy korytarz z którego wybiegł niedźwiedź niestety nie znaleźli nic poza stertą połamanych kości i podartych łachmanów.
- Do wyjścia już niedaleko - rzekł Krud, - chodźta jeśli siły macie! Wyjdziem koło wielkiej wody!