| To nie było łatwe, ale czuł, że... dotarł tam. Było tam wszystko - lekarstwa na każdą chorobę ludzkości niemalże. Tylko schematy były dla niego obce, ich zapisy nie obejmowały żadnej ziemskiej nomenklatury. To sprawiało kłopot, ale przecież jeśli złamią tylko kod - ta wiedza będzie do ich dyspozycji. Bezcenna wiedza! - Nie jesteście gotowi na tę wiedzę. - Powiedział nagle jego ustami Yakalafi - Jesteście zbyt durni, żeby nawet najlepszego lekarstwa nie wykorzystać źle, nie zmienić broń.
- Myślicie czemu wcześniej wam o tym nie powiedzieliśmy? -zapytała nagle Mofuputsi - Ludzie nie potrafią żyć bez ciągłego ścierania się. Gdy pokonujecie trudność, przestajecie współpracować, zaczynacie zagarniać, budować swoje fortece na krzywdzie innych. Jesteście obrzydliwi. Zawsze byliście. Nic od nas nie dostaniecie.
- Mofuputsi! - zganił żonę “gospodarz” Shunsuke - Nie możesz tak mówić. Nie powinnaś tak myśleć. To w końcu oni przetrwali, a my... - zamilkł, a żaden z obcych nie pociągnął wątku dalej. - Nie sil się na moralną wyższość Yakalafi. Nie po tym jak sam okazałeś się pospolitym mordercą.- stwierdził sceptycznie Sonoroki-Motsamaisi i rzekł.- Jeden schemat jest nam potrzebny. Na przynętę… jeśli chcemy coś ugrać, to szantaż jest dobrym pomysłem. Im damy wiedzę, a oni nam… wszystko. Może uda się wynegocjować sensowne warunki koegzystencji. Coś lepszego niż te klatki.-
- To może zamiast lekarstw od razu dajmy im jakiś pomysł na broń? Jak zauważyliście -Orochi zwrócił się do Mofuputsi i Yakalafi. - to najbardziej ich interesuje. - komentarz o tym, że podawanie broni zmniejszy zapewne przyszłą liczebność ludzkości młodzik zachował wraz z Mekhanike dla siebie. - Nie! - odparła zdecydowanie Mofuputsi-Saito. - Lekarstwa wystarczą. I nie dawajmy im więcej niż jest to niezbędne. Możemy im zresztą powiedzieć, że mamy dostęp do zaledwie części swoich wspomnień i dopiero w obecności Księżniczki odzyskamy je wszystkie...
Saito zastanowił się, czy sam posiada jakąś użyteczną w tej sytuacji wiedzę. To znaczy, czy Mofuputsi takową posiada. Czy możliwe, że w swoich badaniach poznała ludzi lepiej niż on sam zdążył ich poznać, będąc jednym z nich od prawie trzydziestu lat? Mężczyzna skupił się na swojej dłoni dotykającej kuli i spróbował wydobyć coś ze wspomnień zamieszkującej jego DNA kosmitki. Nie wiedząc gdzie szukać, czuł jednak pustkę w głowie.
Alice czuł się… głupio. Jakby musiał przekonywać sam siebie do czegoś, podczas gdy ten drugi ‘ja’ stawał okoniem. Ukazywała się pewna obcość. Czyżby Alice mylił się i Yakalafi nie był tym za kogo go brał? Czy był jednak całkowicie obcym bytem, zaszczepionym niczym pasożyt?
Szkot patrzył zaniepokojony po reszcie…
To całkowicie by zmieniało wszystko. Łącznie z nastawieniem Lindsaya i planami dotyczącymi tego co czynić. - Hm… - rzekł niespokojnie. - Tak czy owak, wiemy, że dysponując kulą MAMY dostęp do wspomnień i wiedzy sprzed transferu. To już coś.
- To jest NIC, jeśli nie wykorzystamy tej wiedzy do niczego. Ani do negocjacji, ani do ucieczki. - stwierdził sceptycznie Shunsuke. - Tak czy owak czas chyba pogadać z naszymi gospodarzami. Czy to w kwestii negocjowania naszej sytuacji, czy - Yakalafi spojrzał na Shunsuke kiwając głową - blefu, że wydamy im księżniczkę w jakimś ustalonym miejscu. Wybierzcie jakieś, abyśmy byli wszyscy zaznajomieni z jedną wersją.
- A może wkręcimy ich, że księżniczka siedzi w tej rudej pani z Ameryki? I to dlatego jest dla nas taka niemiła, żeby ukryć się przed kolegami z pracy?- wtrącił kosmiczny nastolatek, czujący się najbardziej kosmicznie ze wszystkich. Orochi zaglądał jednocześnie w głąb wspomnień swojego (nie)widzialnego, niebieskiego przyjaciela w poszukiwaniu technicznej możliwości takiego kamuflażu. Orochiego nie interesowało nawet, czy coś takiego było wykonalne, czy to dla Nibryjczyków czy ludzi. Chodziło mu tylko o właściwy, pseudonaukowy bełkot a’la star trek, który Ziemianie będą musieli kupić. - Pokazali metody żeby nas namierzyć i z pewnością potrafią rozpoznać. To nie są kretyni z podrzędnej mangi, którzy nabiorą się na prostackie chwyty.- stwierdził sceptycznie Shunsuke. - Jak do tej pory, prostactwo idzie im wcale nieźle - wciął się Mekhanike w wątek swojego ludzkiego alter/super ego.
Kobieta wzruszyła ramionami. - W mojej niebieskiej głowie nie ma schematów broni, lekarstw, ani niczego co byłoby teraz użyteczne. Lub chociaż mogło stanowić kartę przetargową. Także sorry, ale z tym nie pomogę. A jeśli chcecie wiedzieć co według mnie powinniśmy zrobić, to już powiedziałem - możemy powiedzieć, że dysponujemy wiedzą, ale nie odszyfrujemy jej bez Księżniczki. Może mają jakiś pomysł na to, jak mielibyśmy ją odnaleźć. Zakładam, że z jej pomocą będziemy mogli się przenieść na statek. A tam już każdy sam zdecyduje, czy woli pozostać kosmitą o niebieskiej skórze, czy wrócić na Ziemię do tego, co go tutaj czeka.
- Czy to was satysfakcjonuje? - Yakalafi spojrzał na Mekhenike i Motsamaisi, choć pytanie zadawał raczej Alice do Sonorokiego i… i tego co dominowało aktualnie w drugiej hybrydzie ludzko-nibryjskiej. - Oni liczą na to, że to MY odnajdziemy księżniczkę. - Sonoroki powoli miał dość tego ganiania za ogonem. Bo znów wrócili do punktu wyjścia. - Natomiast jeśli zamierzamy uciec to ABC Mart przy Center-GAI w dzielnicy Shibuya będzie dobrym miejscem na takie akcje.
Yakalafi patrzył jeszcze chwilę po niebieskoskórych zawieszonych tak jak on… w nicości? W ich własnych umysłach?
Pokręcił głową zrezygnowany i zabrał dłoń z kuli. - Na razie zażądajmy kobiety. Tej którą nas szantażują. Powiemy że nie możemy używać w pełni kuli bez niej.- zaproponował Sonoroki widząc, że ich zebranie powoli się kończy.
Dwaj pozostali Ziemianie skinęli głowami na znak zgody. W końcu dla nich rysownik wciąż był Kapitanem - przywódcą stada. Kiedy więc ludzkie byty wewnątrz nich wahały się i knuły własne plany, Nibiryjczycy po prostu zaakceptowali plan Motsamaisiego. Nawet jeśli jego twórcą był Sonoroki. - Więc... znów wracamy do tamtych ciał? - rzekła ze smutkiem Mofuputsi. - Tak… bo innych ciał nie ma.- rzekł stanowczo Shunsuke. Nie można wszak żyć ułudą i marzeniami. - Można też nie żyć wcale. - Mek...ochi uniósł brew nim oderwał dłoń od przedmiotu.
To samo uczynił i Sonoroki.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |