Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2017, 20:59   #126
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
To nie było łatwe, ale czuł, że... dotarł tam. Było tam wszystko - lekarstwa na każdą chorobę ludzkości niemalże. Tylko schematy były dla niego obce, ich zapisy nie obejmowały żadnej ziemskiej nomenklatury. To sprawiało kłopot, ale przecież jeśli złamią tylko kod - ta wiedza będzie do ich dyspozycji. Bezcenna wiedza!
- Nie jesteście gotowi na tę wiedzę. - Powiedział nagle jego ustami Yakalafi - Jesteście zbyt durni, żeby nawet najlepszego lekarstwa nie wykorzystać źle, nie zmienić broń.
- Myślicie czemu wcześniej wam o tym nie powiedzieliśmy?
-zapytała nagle Mofuputsi - Ludzie nie potrafią żyć bez ciągłego ścierania się. Gdy pokonujecie trudność, przestajecie współpracować, zaczynacie zagarniać, budować swoje fortece na krzywdzie innych. Jesteście obrzydliwi. Zawsze byliście. Nic od nas nie dostaniecie.
- Mofuputsi! -
zganił żonę “gospodarz” Shunsuke - Nie możesz tak mówić. Nie powinnaś tak myśleć. To w końcu oni przetrwali, a my... - zamilkł, a żaden z obcych nie pociągnął wątku dalej.
- Nie sil się na moralną wyższość Yakalafi. Nie po tym jak sam okazałeś się pospolitym mordercą.- stwierdził sceptycznie Sonoroki-Motsamaisi i rzekł.- Jeden schemat jest nam potrzebny. Na przynętę… jeśli chcemy coś ugrać, to szantaż jest dobrym pomysłem. Im damy wiedzę, a oni nam… wszystko. Może uda się wynegocjować sensowne warunki koegzystencji. Coś lepszego niż te klatki.-
- To może zamiast lekarstw od razu dajmy im jakiś pomysł na broń? Jak zauważyliście -
Orochi zwrócił się do Mofuputsi i Yakalafi. - to najbardziej ich interesuje. - komentarz o tym, że podawanie broni zmniejszy zapewne przyszłą liczebność ludzkości młodzik zachował wraz z Mekhanike dla siebie.
- Nie! - odparła zdecydowanie Mofuputsi-Saito. - Lekarstwa wystarczą. I nie dawajmy im więcej niż jest to niezbędne. Możemy im zresztą powiedzieć, że mamy dostęp do zaledwie części swoich wspomnień i dopiero w obecności Księżniczki odzyskamy je wszystkie...
Saito zastanowił się, czy sam posiada jakąś użyteczną w tej sytuacji wiedzę. To znaczy, czy Mofuputsi takową posiada. Czy możliwe, że w swoich badaniach poznała ludzi lepiej niż on sam zdążył ich poznać, będąc jednym z nich od prawie trzydziestu lat? Mężczyzna skupił się na swojej dłoni dotykającej kuli i spróbował wydobyć coś ze wspomnień zamieszkującej jego DNA kosmitki. Nie wiedząc gdzie szukać, czuł jednak pustkę w głowie.

Alice czuł się… głupio. Jakby musiał przekonywać sam siebie do czegoś, podczas gdy ten drugi ‘ja’ stawał okoniem. Ukazywała się pewna obcość. Czyżby Alice mylił się i Yakalafi nie był tym za kogo go brał? Czy był jednak całkowicie obcym bytem, zaszczepionym niczym pasożyt?
Szkot patrzył zaniepokojony po reszcie…
To całkowicie by zmieniało wszystko. Łącznie z nastawieniem Lindsaya i planami dotyczącymi tego co czynić.
- Hm… - rzekł niespokojnie. - Tak czy owak, wiemy, że dysponując kulą MAMY dostęp do wspomnień i wiedzy sprzed transferu. To już coś.
- To jest NIC, jeśli nie wykorzystamy tej wiedzy do niczego. Ani do negocjacji, ani do ucieczki. -
stwierdził sceptycznie Shunsuke.
- Tak czy owak czas chyba pogadać z naszymi gospodarzami. Czy to w kwestii negocjowania naszej sytuacji, czy - Yakalafi spojrzał na Shunsuke kiwając głową - blefu, że wydamy im księżniczkę w jakimś ustalonym miejscu. Wybierzcie jakieś, abyśmy byli wszyscy zaznajomieni z jedną wersją.
- A może wkręcimy ich, że księżniczka siedzi w tej rudej pani z Ameryki? I to dlatego jest dla nas taka niemiła, żeby ukryć się przed kolegami z pracy?-
wtrącił kosmiczny nastolatek, czujący się najbardziej kosmicznie ze wszystkich. Orochi zaglądał jednocześnie w głąb wspomnień swojego (nie)widzialnego, niebieskiego przyjaciela w poszukiwaniu technicznej możliwości takiego kamuflażu. Orochiego nie interesowało nawet, czy coś takiego było wykonalne, czy to dla Nibryjczyków czy ludzi. Chodziło mu tylko o właściwy, pseudonaukowy bełkot a’la star trek, który Ziemianie będą musieli kupić.
- Pokazali metody żeby nas namierzyć i z pewnością potrafią rozpoznać. To nie są kretyni z podrzędnej mangi, którzy nabiorą się na prostackie chwyty.- stwierdził sceptycznie Shunsuke.
- Jak do tej pory, prostactwo idzie im wcale nieźle - wciął się Mekhanike w wątek swojego ludzkiego alter/super ego.
Kobieta wzruszyła ramionami.
- W mojej niebieskiej głowie nie ma schematów broni, lekarstw, ani niczego co byłoby teraz użyteczne. Lub chociaż mogło stanowić kartę przetargową. Także sorry, ale z tym nie pomogę. A jeśli chcecie wiedzieć co według mnie powinniśmy zrobić, to już powiedziałem - możemy powiedzieć, że dysponujemy wiedzą, ale nie odszyfrujemy jej bez Księżniczki. Może mają jakiś pomysł na to, jak mielibyśmy ją odnaleźć. Zakładam, że z jej pomocą będziemy mogli się przenieść na statek. A tam już każdy sam zdecyduje, czy woli pozostać kosmitą o niebieskiej skórze, czy wrócić na Ziemię do tego, co go tutaj czeka.
- Czy to was satysfakcjonuje?
- Yakalafi spojrzał na Mekhenike i Motsamaisi, choć pytanie zadawał raczej Alice do Sonorokiego i… i tego co dominowało aktualnie w drugiej hybrydzie ludzko-nibryjskiej.
- Oni liczą na to, że to MY odnajdziemy księżniczkę. - Sonoroki powoli miał dość tego ganiania za ogonem. Bo znów wrócili do punktu wyjścia. - Natomiast jeśli zamierzamy uciec to ABC Mart przy Center-GAI w dzielnicy Shibuya będzie dobrym miejscem na takie akcje.
Yakalafi patrzył jeszcze chwilę po niebieskoskórych zawieszonych tak jak on… w nicości? W ich własnych umysłach?
Pokręcił głową zrezygnowany i zabrał dłoń z kuli.
- Na razie zażądajmy kobiety. Tej którą nas szantażują. Powiemy że nie możemy używać w pełni kuli bez niej.- zaproponował Sonoroki widząc, że ich zebranie powoli się kończy.
Dwaj pozostali Ziemianie skinęli głowami na znak zgody. W końcu dla nich rysownik wciąż był Kapitanem - przywódcą stada. Kiedy więc ludzkie byty wewnątrz nich wahały się i knuły własne plany, Nibiryjczycy po prostu zaakceptowali plan Motsamaisiego. Nawet jeśli jego twórcą był Sonoroki.
- Więc... znów wracamy do tamtych ciał? - rzekła ze smutkiem Mofuputsi.
- Tak… bo innych ciał nie ma.- rzekł stanowczo Shunsuke. Nie można wszak żyć ułudą i marzeniami.
- Można też nie żyć wcale. - Mek...ochi uniósł brew nim oderwał dłoń od przedmiotu.
To samo uczynił i Sonoroki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline