Wszyscy:
W czasie dyskusji o tym, czy spalować goryle już teraz, czy później San zdecydował, że lepiej udać się do miejskiej biblioteki i trochę poczytać. Takowej co prawda w Boguszewie nie było, ale przecież istniało również jakieś miejskie archiwum, a przynajmniej zamiejscowy wydział sądu jawczyckiego. Tak przynajmniej głosiła ogólno dostępna informacja w Jawczycach. Reszta, przy braku sprzeciwu Chikkita, zdecydowała, że należy natychmiast rozprawić się z gorylami raz na zawsze. Po tym jak San poszedł szukać bibliofilskiego szczęścia pozostała piątka skierowała się ku niedawno odwiedzonej chatce. Zastał ich widok jak i wcześniej - drzwi wciąż były zamknięte (jakby ktoś sprawdzał: jedynie na klamkę). Goryli nie było widać, ale i wcześniej nie było widać z wyjątkiem tego jednego w wejściu. Budynek ma sporo okien. Mniej więcej tak to wyglądało:
San:
Poszukując archiwum San dotarł do budynku, który bardzo oficjalnie wyglądał. Właściwie to była jedna z tych wysokich kamienic mieszczących się w centrum Boguszewa, ale tak jakoś przystrojona i nawet z tabliczką "RADA/SĄD" i ktoś dopisał "I FŻYZTCO". Zanim jednak San przekroczył drzwi tego przybytku (drewniane i okute, nawet nie umalowane, wyglądały na świeżo wstawione) zagadała do niego jakaś laska:
-
Ooo, to pan był tam przy wieży! To prawda, że były tam goryle? - zapytała wyraźnie zaciekawiona jak gdyby w Boguszewie niewiele działo się na co dzień i całe miasteczko huczało od plotek na temat świeżo przybyłych spadkobierców.