Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2017, 01:10   #305
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
O'Hooligans - część trzecia

Rudowłosa wzięła głęboki wdech.
- Nie będę… O tym… Z tobą… Rozmawiać… Zostaw tę sprawę - powiedziała poważnym, defensywnym tonem. Nie podobało jej się, jak role się odwróciły.
- Czy to w ogóle był gwałt? - Lea wydawała się głucha na prośby Alice. - Nie znamy się zbyt długo, ale przez ten krótki czas wywarłaś na mnie wrażenie osoby, która bardzo lubi dotykać innych ludzi - mruknęła.
Alice zrobiła minę jakby pomyślała o całym przebiegu kłótni z nocy… O tym jak doszło do całego aktu. Jej brwi zmarszczyły się, jakby cos ja zabolało, a potem kobieta zarumieniła się i parsknęła, oburzona
- Dobra. Koniec. Idę stąd… - powiedziała, odwracając się i zmierzając ku wyjściu z małego pomieszczenia. Pamiętała, by zabrać butelkę, ale z zamiarem zostawienia go w większym pomieszczeniu, na jakiejś beczce w pobliżu wejścia do karceru Virtanen.
- Za moich czasów inaczej wszystko wyglądało - Lea mruknęła nieco ciszej, jakby lekko nostalgicznym tonem, który niezbyt do niej pasował. Nagle przypomniała bardziej sędziwą babcię, niż młodą, pełną życia kobietę, teraz nieco podniszczoną wymęczeniem.
Harper już to nie interesowało. Zaciekawiło, ale nie na tyle, by została z tą kobietą choćby moment dłużej. To już było ponad jej siły… Wyczerpała limit ‘złej pani od przesłuchań’. Zamknęła zejście na dół, po czym ruszyła na górę, by wrócić do apartamentu, gdzie zostawiła śpiącego Noela. Zerknęła na zegar ile czasu jej zajął ten cyrk z Virtanen. Spędziła z nią całą godzinę. Tymczasem w trakcie ostatniej chwili za barkiem pojawił się mężczyzna. Był wysoki i dość otyły. Sprawiał wrażenie masywnego, jednak nie tak bardzo, jak Eric.
- Dzień dobry - mruknął, wycierając szklankę. Jego głos był niski i dziwnie przyjemny. Idealny do czytania bajek, choć wygląd mężczyzny przywoływał na myśl bardziej członka mafii. Łysa głowa i tatuaże odpowiadały za ten wizerunek.
Rudowłosa wzdrygnęła się, zaskoczona
- Oh… Dzień dobry. Przepraszam, wzięłam stąd jedną butelkę soku i trochę wody. Ile powinnam zapłacić? - zapytała, bo już gościli się w apartamencie na górze, to nie chciała i z baru brać na krzywo i było to widać po jej minie.
- Proszę się tym nie kłopotać - odpowiedział mężczyzna, kładąc szkło na półce i biorąc z niej duży, masywny kufel. - Bardzo dobrze mówi pani po rosyjsku - pochwalił ją.
Alice uśmiechnęła się leciutko
- Dziękuję. Mam talent do nauki języków - odrzekła, z przyzwyczajenia. Zawsze tak mówiła, kiedy zaskakiwała kogoś zdolnościami jej skorpiona, a że sama miała przyjemny, ale raczej melodyjny głos w połączeniu ze ‘śpiewnym’ językiem, jakim był rosyjski, musiała brzmieć dobrze. Zerknęła w stronę wyjścia do apartamentu
- I dziękuję za pomoc… Wiem, że jest pan przyjacielem Kirilla, ale ja jestem kimś zupełnie obcym i wcale nie musiał się pan zgadzać - zauważyła i kiwnęła głową, jakby w geście lekkiego skłonu.
- I nie zgodziłem się - Isidor kiwnął głową. - Ale pan Kaverin postanowił sowicie zapłacić za tę drobną niedogodność. Normalnie nie przyjmuję pieniędzy od przyjaciół, jednak biorąc pod uwagę tę kobietę w piwnicy oraz konsekwencje dla O’Hooligans, gdyby jej obecność odkryła policja? Dla dobra biznesu musiałem poprosić o jakiś profit - z jakiegoś powodu mężczyzna tłumaczył się jej.
Harper kiwnęła głową
- I bardzo rozsądnie z pańskiej strony… Wiem, że nazywa się pan Isidor, nie było jednak okazji, żeby poznał pan moje imię. Jestem Alice - przedstawiła się krótko, bo uznała, że wypada choć tyle.
- Witaj, Alice - mężczyzna przywitał się. - Zrobić ci coś do jedzenia lub do picia? - zapytał. Następnie odchrząknął i splunął do kranu. Jego maniery bez wątpienia nie były nienaganne.
Śpiewaczka podeszła nieco bliżej baru i popatrzyła po alkoholach jakby zastanawiała się, czy może nie zaszkodziłoby jej, gdyby nieco się napiła. Zwłaszcza po tym wszystkim
- Drinka… Jeśli mogę, to poproszę… Pal licho, że jest rano… - powiedziała cicho. Jeden jej nie powali, a może doda animuszu na resztę tego piekielnego dnia.
- Siadaj, piękna - mężczyzna wskazał brodą pobliski stołek barowy. - Czy poczujesz się lepiej, jeżeli napiję się wraz z tobą? - uśmiechnął się do niej lekko. Mężczyzna bez wątpienia nie wyglądał jak Adonis, lecz na swój sposób był atrakcyjny. - Na co masz ochotę? - zapytał, spoglądając na trunki.
Alice usiadła na stołku i chwilę obserwowała Isidora, a potem i ona przeniosła wzrok na alkohole
- Będzie mi miło, bo ponoć pić samej do siebie to niedobrze… - odrzekła i wiodła wzrokiem po nazwach butelek
- Coś co mnie nie zmiecie, ale doda animuszu - powiedziała jaki chce osiągnąć efekt ‘po’ i liczyła na to, że znawca jej dopomoże.
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem. Omiótł wzrokiem znane alkohole, po czym wyciągnął coś z tylnego rzędu. Była to szeroka butelka powstała ze złączonych dwóch mniejszych. W jednej tkwił biały płyn, a w drugiej czarny.
- Sheridan’s. Co powiesz na to? - mruknął. - Jedna trzecia likieru śmietankowego połączonego z białą czekoladą i dwie trzecie likieru kawowo-czekoladowego zmieszanego z irlandzką whiskey. Z orzechowym dodatkiem. Aż wstyd, że wiem dokładnie, co znajduje się w środku - mruknął. - To popularny, kobiecy alkohol.
Harper zaśmiała się leciutko
- Brzmi zdecydowanie bardzo dobrze… Jak posiłek na słodko z whiskey zamiast kawy… - zażartowała, ale zdecydowanie spodobał jej się ten wybór. Czekała teraz, obserwując jak mężczyzna będzie zabierał się za podanie jej alkoholu. Wyglądało na to, że Isidor nie był barowym artystą. Po prostu nalał go do dwóch kieliszków, z czego jeden podsunął Alice.
- Za co pijemy? - zapytał z lekkim uśmiechem, wąchając słodki likier.
Alice przyjęła kieliszek i myślała chwilę
- Za… Za czas, który mamy… - stwierdziła enigmatycznie, do własnej myśli, po czym jakby ocknęła się i zerknęła na Isidora
- … żeby jego koniec nas nieoczekiwanie nie zaskoczył - dokończyła swoją propozycję toastu.
- E… - Isidor jęknął, wybity z pantałyku. Wyszedł z baru, ruszając w stronę Alice. - Pewnie jesteś jedną z tych ładnych smutnych - mruknął.
Harper pokręciła głowa
- Już to kiedys słyszłąam… ‘ładna smutna’... - pokręciła głową i parsknęła cicho.
- Wypijmy za coś lepszego. Za to, że się poznaliśmy - uśmiechnął się, podnosząc wysoko kieliszek. Drugą rękę położył na barku Alice, obejmując ją od boku.
Śpiewaczka kiwnęła głową i podniosła wyżej i swój kieliszek, nie przejmując się faktem, że mężczyzna objął ją, choć automatycznie delikatnie się spięła zaskoczona takim otwartym gestem
- A więc za nową znajomość - poparła jego toast i zamierzała napić się równo z nim, bo w końcu tak działały toasty.
Przychylili kieliszki, opróżniając je. Alice poczuła zarówno słodkość, jak mocność alkoholu. Momentalnie zakręciło jej się w głowie, choć to wrażenie było jedynie chwilowe. Kiedy położyła kieliszek na ladzie, Isidor wziął go do rąk i ruszył w stronę kranu.
- Chcesz więcej? - zaproponował.
Śpiewaczka oblizała usta po słodko alkoholowym napoju.
- Mmm, jeszcze jeden, ale więcej to już niestety nie da rady. Nieczęsto zdarza mi się pić bez specjalnych okazji - przyznała się do raczej słabej głowy, a takie popijanie na prawie pusty żołądek na pewno nie było najmądrzejsze.
- Jak mówiłem, to wyjątkowa okazja - Isidor odpowiedział z uśmiechem. - Spotkać się po raz pierwszy możemy jedynie raz - nalał jej likieru, po czym zakręcił butelkę, jednak nie odkładał jej jeszcze na bok.
Alice uśmiechnęła się pogodnie
- No tak. To wyjątkowo okazja. Mam nadzieję, że mi potem Kirill nie wysuszy głowy - pokręciła głową, po czym poczekała na niego, żeby do niej dołączył w piciu. skoro tak stawiał sprawę to była skłonna wypić i tego trzeciego, ale naprawdę nie chciała przesadzać i ustawiła sobie limit na cztery.
- Za co pijemy teraz? - mruknął Isidor, nalewając również sobie.
Harper zamyśliła się znowu
- Za… za owocne przesłuchanie… - zaproponowała i zaśmiała się perliście…
- Czyżbym napotkał panią prokurator? - mężczyzna oparł się o blat, spoglądając na nią spod przymrużonych powiek. Mimo wszystko wydawało się, że żartował. Gęsta szczecina porastająca jego policzki i podbródek zalśniła na rudo, kiedy kolejny promyk światła wpadł przez duże okna O’Hooligans.
Śpiewaczka uśmiechnęła się pogodnie
- Od dzisiaj to już chyba tak… Do wczoraj jeszcze byłam śpiewaczką operową - rzuciła w odpowiedzi i znów zaśmiała się cicho, po czym westchnęła i podniosła kieliszek w górę. Isidor postąpił tak samo. Wnet wypili kolejną porcję Sheridan’s.
- No to mam przesrane - mruknął mężczyzna. - Bo tu sami chuligani. W sensie, możesz domyślić się, patrząc na nazwę baru.
Rudowłosa kiwnęła głową
- To trzeci będzie, za chuliganów - zaproponowała niewinnie.
- Za chuliganów! - Isidor ryknął krótko.

Podnieśli trzeci kieliszek i wypili. Alice znowu zakręciło się w głowie. Przez chwilę myślała, że widzi omamy… jednak to wcale nie było złudzenie. Ktoś w międzyczasie wszedł do środka i spojrzał na rozgrywającą się scenę.


- Za chuliganów - mruknął Kirill.
Alice najpierw chciała się uśmiechnąć i przeprosić, że pije, ale zaraz przypomniała sobie, że miała grać przed Tuonetar, która odzyskiwała powoli władzę, tak więc opuściła wzrok na blat przed sobą, zbita z tropu co ma robić i nie patrząc już na Kirilla, zerknęła na Isidora
- No to… Chyba będzie kończący - stwierdziła przepraszającym, przymilnym tonem, by mężczyźnie nie było przykro.
- Albo zaczynający - mruknął Kaverin, podchodząc ciężko do baru. Usiadł na stołku, nawet nie spoglądając na Alice. - Lej, Isidor. Po prostu lej. Nie pytaj, tylko lej.
- Dobra - rzekł mężczyzna, spoglądając niepewnie na Kirilla. Posłał również znaczące spojrzenie Alice.
Harper zerknęła na Kirilla, marszcząc lekko brwi w zaskoczeniu, po czym wzruszyła ramionami
- Skoro pan Kaverin tak sprawę stawia… - powiedziała chłodno i cicho, po czym zerknęła i na swój kieliszek. Jeśli Tuonetar znowu zacznie się nad nią znęcać, miała nadzieję, że chociaż dzięki temu mniej poczuje. Zrzedła jej mina.
- To za co pijemy? - mruknął Isidor, spoglądając na Kirilla, który gestem kazał nalać sobie wódkę.
- Za pomyślność - odpowiedział Kaverin. - Będziemy jej potrzebować.
- Tak… - barman spojrzał niepewnie na mężczyznę, po czym podał mu szklankę. Nachylił się również do kieliszka Alice, aby wzbogacić go o czwartą porcję alkoholu.
Śpiewaczka kiwnęła głową. Do tego skłonna była wypić. Podniosła swój kieliszek gdy był już pełny i czekała na panów, aby wypić równo.
Tak też zrobili.

- Alice, czy zechciałabyś nas na chwilę opuścić? - Kirill zaproponował chłodno.
Rudowłosa odstawiła swój kieliszek, po czym zerknęła na Kaverina z lekka pretensją. Westchnęła i zerknęła na Isidora
- Jeszcze raz miło było mi cię poznać, Isidorze. A teraz, przepraszam. Pójdę na górę i tak miałam kończyć… - powiedziała oficjalnie, jakby to miały być jakieś groty w Kirilla, po czym wstała i ruszyła w stronę schodów prowadzących do apartamentu. I tak powinna sprawdzić jak się miał Noel.
Isidor skinął jej głową, uśmiechając się. Jednak mina mu zrzedła, kiedy ponownie spojrzał na Kaverina.
- Jeszcze tylko jedno, Alice - Kirill rzekł wyniośle. - Kupiłem ci leki - rzekł, po czym postawił na biurku torebkę z apteki. Przez chwilę zastanawiał się. - Nasenne, przeciwbólowe… wszystko, czego potrzebowałaś i… będziesz potrzebować.
Postawił ledwo zauważalny akcent na pierwszym słowie.
Alice nie do końca rozumiała co miał na myśli, ale cofnęła się i wzięła torbę
- Dziękuję - powiedziała stonowanym tonem, trochę zagubiona co z tym ma robić, po czym ponownie ruszyła do apartamentu, po drodze zaglądając do torby co tam tak właściwie było. Rzeczywiście znalazła w środku rzeczy wspomniane przez Kirilla. Nic więcej, nic mniej.
Mężczyzna jeszcze krzyknął za nią.
- Tylko nie mieszaj z alkoholem, bo od razu zaśniesz! - warknął. - A wolałbym, abyś choć sprawiała wrażenie użytecznej.
Śpiewaczka zmarszczyła brwi, zastanawiając się o co mogło mu chodzić. Zaraz jednak przyszło jej do głowy, że oto właśnie podał jej na talerzu sposób, by mogła zasypiać i się z nim komunikować!
Weszła do apartamentu i położyła torbę z lekami na blacie. Rozejrzała się, po czym ruszyła do sypialni, gdzie pozostawiła wcześniej śpiącego Noela. Mężczyzna w dalszym ciągu spał.
Alice ostrożnie przytknęła mu dłoń do czoła, by sprawdzić, czy nie ma gorączki. Nie była tak wysoka, jak z samego rana, lecz podniosła się od czasu kąpieli. Oprócz tego mężczyzna wyglądał dość spokojnie. Jego włosy zdążyły w międzyczasie wyschnąć. Pościel była mokra od potu, lecz nie na tyle, aby trzeba było ją wymieniać. Noel delikatnie poruszył się we śnie. Być może nie śniło mu się nic nieprzyjemnego, lecz za to bez wątpienia… znaczącego. Czyżby tym razem Mary również przyszła do niego we śnie?
Rudowłosa postanowiła więc dać mu jeszcze pospać. Wróciła do kuchni i postawiła kubek z jego zimną już herbatą koło przygotowanej dawki leków. Obok napisała też na kawałku papieru notatkę
‘Dla Noela za maksymalnie 2h’ - po czym postawiła ją opartą o kubek. sama usiadła na kanapie ze szklanką wody i popatrzyła uważnie na torbę z lekami, które przyniósł dla niej Kirill. Skupiła się na moment znów, by wyczuć ile zasięgu ma już na nią Tuonetar.

Czyżby ktoś mnie wzywał, Alice?

Wyglądało na to, że bogini świata umarłych zdążyła zregenerować się po ataku paraliżującego bólu, jaki na nią przepuściła.
Harper aż podskoczyła cała. Zmarszczyła brwi, po czym sięgnęła do torby i wyciągnęła z niej lekarstwa w takiej dawce, co ją uśpi, a nie zabije
- A… Walcie się wszyscy… - mruknęła i połknęła lekarstwa popijając wodą. Po czym odłożyła szklankę i usiadła wygodnie, opierając się o oparcie kanapy. Odchyliła głowę do tyłu i wpatrzyła się w sufit, oddychając spokojnie. Bała się, że Tuonetar znów za moment zaatakuje.


Dobrze robisz, moja droga. Przeczekaj ten czas. Prześpij go. Już niedługo ta męka skończy się. Nie będziesz musiała płakać, odczuwać bólu, zastanawiać się, szukać wyjścia, walczyć… Rozpłyniesz się w ciepłej, rozkosznej mgiełce. Obiecuję ci, że nie pozostanie z ciebie nic. Głupiec smuciłby się z tego powodu. Jednak ktoś z odpowiednim doświadczeniem… zrozumie wagę tego błogosławieństwa.

Alice powoli zasypiała. Czuła coraz większą senność. Kirill nie żartował, wspominając o właściwościach tabletek.
Śpiewaczce łzy stanęły w oczach
- To sama się rozpłyń w mgiełce… - powiedziała z przekąsem i zamknęła oczy. Spróbowała się rozluźnić i poddać senności.

I tak zrobię. Rozpłynę się w mgiełce, która po tobie zostanie. I wtedy zbiorę z niej całość. Uszyję swój własny umysł, w który tchnę własną duszę. Już niedługo, Alice.

Alice czuła, że zostało jej już tylko kilka sekund. Bezwładność opanowywała ją. Czy tak samo będzie czuła się, kiedy Tuonetar wreszcie przejmie nad nią kontrolę?
To nieprzyjemne wrażenie sprawiło, że rudowłosa wzdrygnęła się cała, jakby jej ciało chciało walczyć o życie, choć to jeszcze nie było jej odbierane.
- Nic nie … dostaniesz… Role się odwrócą - powiedziała jej sennie, siląc się na groźbę.

Dubhe słabnie. Nie czujesz tego? Wnet twój anioł stróż przestanie cię ochraniać. A wtedy...

Alice nie usłyszała kolejnych słów. Zbawienny sen przyszedł i usunął Tuonetar z jej umysłu. Przynajmniej na tę chwilę.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline