Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2017, 10:40   #142
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Vex widząc, że ekipa zbiera się do wyjścia ruszyła przodem. Korytarz był wąski i nie było co tarasować drogi. Do jej uszu docierały strzępki rozmów, ale starała się na nich nie skupiać. Wystarczyło, że wujaszek już werbował panią doktor do drużyny z nikim tego nie konsultując, a laske ewidentnie za nią nie przepadała. Z resztą co się dziwić. Nadęta mamusia “idealnego” dzieciaka, powiedzmy że wygląd Vex mógł być dla takiej baby raczej odstraszający.

Powoli weszła na piętro i podeszła do lady. Angela też już miała nowego znajomego… westchnęła ciężko i wydobyła z paczki jednego szluga, podając go barmanowi.
- Wody. - Uśmiechnęła się i zaczekała aż mężczyzna naleje jej czegoś czego tak naprawdę nie chciała pić. - Dzięki. - Pierwszy kubek opróżniła jednym łykiem, ale gdy barman napełnił go ponownie wzięła go i wyszła przed budynek.

Po chwili namysłu rozsiadła się na wystających ponad poziom wody stopniach i skupiła wzrok na stojącym przed budynkiem vanie. Nie podobało się jej to.nagle uparli się ratować jakieś miasteczko, mimo że jego mieszkańcy nawet tego nie chcieli. Niby ten Hank był wdzięczny za pomoc itd, ale.... Vex upiła łyk wody, starając się sobie wyobrazić, że są w niej śladowe ilości alkoholu. Była cholerną kurierką, a nie łowcą, mediatorem czy tam ciotką. Nadawała się do tego by prowadzić motocykl, a nie uganiać się za jakimiś bandami, ludźmi ze wścieklizną czy nastolatkami. Nawet jeśli te ostatnie nawet lubiła.

Zerknęła przez drzwi, upewniając się że dyskusja nadal trwa i wróciła do obserwacji jedynej interesującej ją w okolicy rzeczy, którą niefortunnie był pojazd khainity. Może jednak powinna odjechać. Ta cała lekarka miała ugadany jakiś transport. Jej ulubiona blond banda by sobie poradziła i mieliby obok kogoś bardziej przydatnego niż dawna gangerka. Powinna pogadać z Samem. Może będzie okazja jak już pani doktor skończy go maglować.

Furgonetka Rogera bazowała na oryginalnym modelu Dodge Ram Van. Sądząc po linii i światłach pewnie z drugiej generacji z lat osiemdziesiątych zeszłego wieku. Ale przez to ze zubożoną elektroniką późniejszych modeli przez co były takie fury bardziej odporne i niezawodne na to co teraz mieli za oknem. No albo była to nowsza fura bo na kilka lat przed apokalipsą zapanowała moda na amerykańskie klasyki z poprzednich dekad z przebojami z segmentu muscle car na honorowym miejscu. Taki klasyczny Dodge też mógł się wpisywać w tamten trend. W Det było pełno takich aut i cieszyły się nadal sporą popularnością. Miały i styl, i funkcjonalność, i niezawodność.

Fura Rogera była napędzana jednak kilkulitrowym dieslem. W oryginale powinien być to 5-cio, 6-cio albo nawet i 7-mio litrowy benzyniak. Ale kto wie, może i wyszła przed wojną seria w dieslu a jak nie to już musiano go zamontować po wojnie. W porównaniu do osobówki nie mówiąc do Spike czy innego motocykla furgonetka i tak spalała sporo paliwa. Ale tu, na głębokim południu, w pobliżu tych paru działających w Zatoce platform dostarczających ropę było to nieco mniejszym problemem niż dalej na północy.

Czarna furgonetka miała też wzmocnione zawieszenie, i przód, dostosowane do mocnej i ostrej jazdy i taranowania tak przeszkód jak i innych użytkowników drogi. Patrząc na to jak maszyna zachowywała się przez ten krótki kawałek jaki mieli okazję się przejechać z Rogerem to jak na dość sporą brykę, no i diesla była całkiem zrywna. Dało się ją prowadzić dynamicznie w detroidzkim stylu więc silnik musiał być albo mocny w oryginale albo wzmocniony różnymi bajerami. Bez tej całej wody i na prostych mógł pewnie rozpędzić się do całkiem przyzwoitych prędkości. Choć jak każda maszyna tej wielkości nie dorównywała mniejszym zrywnością czy przyśpieszeniami. Za to miała masę, wytrzymałość i pojemność o jakiej osobówki i motory nie mogły nawet marzyć.

- Co? Lubisz samochody? - Vex usłyszała za sobą męski głos. Gdy się odwróciła zobaczyła jakiegoś faceta. Wyglądało, że chyba miał zamiar właśnie wejść do środka ale chyba zrezygnował. Miał przy sobie kaburę przy pasie i był pewnie z trochę starszy od niej. Przyglądał jej się z zaciekawieniem.

- Wolę motocykle, ale niczego takiego nie ma w okolicy. - Vex uśmiechnęła się do przybysza, po czym skorzystała z okazji by zerknąć za siebie i zobaczyć jak się sprawy mają w środku. Dopiero po tym skupiła wzrok na przybyszu. - Jakby co proszę się nie krępować obsługa jest w środku.

Mężczyzna zerknął na chwilę przez okno do wnętrza lokalu. We wnętrzu zaś jak szybko oceniła szatynka sytuacja raczej się nie zmieniła. Facet wrócił spojrzeniem do niej. Był trochę wyższy od niej i miał ciemne włosy. Po fryzurze wyglądało jak zarośnięty irokez, gdzie na czubku głowy miał wyraźnie dłuższe niż po bokach. - Motocykle? Jeździsz? - zapytał ciekawie i wymownym spojrzeniem rozejrzał się po parkingu przed lokalem. A na nim żadnego jednośladu nie było widać.

- Obecnie unikam, co by moja maszyna nie ucierpiała z powodu wody. - Vex machnęła ręką, wskazując na zalane podwórko. - Przyjechałam tym złomkiem, razem z resztą ekipy.

- Nie wygląda źle. - powiedział facet zerkając na zaparkowaną maszynę. Przyglądał jej się chwilę. - Klasyka Dodga. Trochę zaniedbany ale i odpicowany. - oszacował krótko. Potem zwrócił się znowu do rozmówczyni. - Nazywasz się jakoś? - zapytał podchodząc o krok bliżej. Teraz stali już tak blisko siebie jak zwykle się stało by dwójka obcych sobie ludzi mogła swobodnie rozmawiać.

- A i owszem. - Motocyklistka uśmiechnęła się szerzej. - Ale chyba wypadałoby się najpierw samemu przedstawić.

- Ale ja zapytałem pierwszy. - Facet też się uśmiechnął i zrobił mały krok bliżej. Stali już całkiem blisko jak tak, że właściwie dosłownie na wyciągnięcie ręki. Ciemnowłosego typa chyba całkiem bawiła ta sytuacja albo rozmowa.

- Vex. - Motocyklistka powróciła wzrokiem do zaparkowanego w wodzie vana. Klasyka Dodga. Uśmiechnęła się pod nosem, była ciekawa czy ktokolwiek z “jej” ekipy zwróciłby na to uwagę. Powróciła spojrzeniem z powrotem do mężczyzny. - To teraz rewanż? Nazywasz się jakoś?

- Spencer. - odpowiedział facet i wyciągnął dłoń na przywitanie. - Stąd jesteś? - zapytał zaraz robiąc głową ruch gdzieś w bok gdy pewnie chodziło mu o tą osadę. Na oko kurierki to mówił i pytał się jak typowy przybysz z zewnątrz nowym dla siebie miejscu.

- A wyglądam jakbym była stąd? - Vex uścisnęła mężczyźnie dłoń. Choć przez chwilę mogła nie myśleć o tym, że gdzieś tam w środku Roger idzie zabić jakiegoś zdziczałego faceta. - Jestem z Det, choć chyba można powiedzieć, że bardziej jestem z nikąd. Jestem kurierem. A ty? Przejazdem i szukasz miejsca gdzie można napić się piwa? - Wyszczerzyła się i przypomniawszy sobie o trzymanej szklance dopiła wodę.

- A to wyglądam aż tak wieśniacko by pasować do tego miejsca? - facet odwzajemnił się podobnym stylem i tonem jakim zwróciła się do niego szatynka. - A piwo jak stawiasz może być. Ale potem chcę rewanż. - Spencer lekko odsunął się i machnął w kierunku drzwi wejściowych do środka lokalu by w naturalny sposób zrobić miejsce dla idącej obok kobiety.

- Jak widzisz, siedzę tu sącząc wodę. - Motocyklistka uniosła już pusty kubek. - Po za tym, pewnie niebawem będziemy się zwijać. - Mimo swoich słów skorzystała z zaproszenia i weszła z powrotem do budynku.

- Woda? Jakiś ostatni krzyk mody w Detroit? - Spencer uśmiechnął się i zatrzymał się na środku sali by rozejrzeć się po niej. - Tam chodź. - powiedział w końcu w stronę pustego stołu pod jedną ze ścian. Ruszył w jego stronę i w środku dnia z tłumem raczej nie trzeba było się zmagać. Gdy usiadł przy stole zamachał w stronę obsługi za barem. W ich stronę ruszył jakiś młody chłopak. - Ale ja wolę piwo. - powiedział Spencer wracając spojrzeniem do kurierki chyba traktując na poważnie to, że zamówi mu piwo.

Vex skinęła rozmawiającemu z lekarką Samowi i ruszyła za Spencerem. Skąd ten typek nagle miał wobec niej tryb rozkazujący? W sumie… i tak reszta ją ignorowała. Ruszyła za mężczyzną w stronę stolika.
- Nie byłam w Det kilka lat, powiedzmy że nie jestem na bieżąco z obowiązującymi tam “modami” - Ustawiła swój kubek na blacie, ale nie zajęła miejsca. - Skąd pomysł że postawię ci piwo?

- Bo tak się ugadaliśmy przed wejściem. - Spencer uśmiechnął się szeroko, że prawie można było uznać, że się roześmiał. W międzyczasie podszedł do nich ten młody kelner. Popatrzył pytająco na ich oboje a siedzący przy stole mężczyzna wskazał palcem na stojąco obok kobietę. - Tak? - młodzian zwrócił się pytająco do motocyklistki.

- Dwa piwa. - Vex zajęła miejsce przy stoliku. Zaczynała się spodziewać, że raczej nie ma co czekać na rewanż. - To czym się zajmujesz Spencer?

- A rozbijam się tu i tam. - facet wydawał się być zadowolony tak z pytania jak i swojej odpowiedzi. Zupełnie jakby sprzedawał jakiś swój firmowy żarcik. Też chyba cieszył się z tego zamówienia z jakim młody kelner ruszył z powrotem ku barowi. Spencer chwilę obserwował go jak odchodzi jakby sprawdzał czy naprawdę pójdzie do tego baru po to piwo. Ale chłopak faktycznie tam wrócił. - Co za kraniec świata. Nawet kelnerek nie mają. - westchnął kręcąc głowa i wrócił spojrzeniem do siedzącej naprzeciw brunetki. - No ale dobrze, że w ogóle jest tu na coś fajnego popatrzeć. - dodał szczerząc się z zadwolenia i patrząc zdecydowanie poniżej twarzy brunetki. - Na drogach się zwykle rozbijam. Furą. - dodał nie zmieniając punktu obserwacji.

Głowa Vex weszła na podwyższone obroty, gdy próbowała sobie przypomnieć jak bardzo ma rozpiętą kurtkę. Ten dupek był bezczelny, ale w taki cholernie swojski sposób.
- Jak na kogoś kto się “rozbija” wyglądasz całkiem cało. Nie widziałam też twojej fury. - Motocyklistka nie ruszyła się. Jak chce się pogapić to niech ma, poza tym… trochę ją ciekawiło czy wujaszek zareaguje na tego typka. - A co do kelnerek… może po prostu wolą by nie obsługiwały takich typków.

Spencer roześmiał się sucho słysząc uwagę o furach i swoim wyglądzie. Śmiech jednak przerwał mu proces zapoznawania się z koszulką Vex bo głowa zakołysała mu się i powędrowała nieco do tyłu. - Bo trzeba wiedzieć jak jeździć! I czym. - odpowiedział tak radośnie jak i bezczelnie. Przerwał mu powracający kelner który postawił po wysokiej szklance piwa przed nią i przed nim. Potem odszedł ale tym razem Spencer się nim więcej nie interesował. - A mojej fury stąd nie zobaczysz. Ale jak chcesz. I lubisz zwiedzanie. To możemy tam pójść i spenetrować to i owo. - powiedział z uśmieszkiem patrząc na nią przez pryzmat podnoszonej do ust szklanki. Smak napoju w szklance był przede wszystki rześki bo chłodny. Nie zimny ale widocznie lokal umiał zadbać by był chłodny. A na taki skwar jaki rozplenił się lepką duchotą w samo tutejsze południe samo to wydawało się być cudownie orzeźwiające. A poza tym był jeszcze smak piwa. - I niby co masz na myśli mówiąc “takich typów” co? - zapytał odstawiając szklankę po pierwszym łyku. Vex spotkała się na chwilę spojrzeniem z Samem. Ale nadal słuchał czegoś co mówiła do niego ta lekarka. Obrzucił spojrzeniem Spencera ale scena wyglądała widocznie dość spokojnie bo nie przerwał rozmowy.

Teraz to Vex się roześmiała. Sięgnęła po szklankę z piwem i upiła spory łyk. Cudo… teraz tylko mieć nadzieję, że jej nie weźmie. Przyłożyła chłodne naczynie czoła, czując jak rosa ze szklanki spływa jej na dekolt.
- Jak już wspominałam… nie jestem tu sama i mamy co nieco do zrobienia w okolicy. Więc chyba opcja zwiedzania i penetracji odpada. - Skupiła wzrok na Spencerze. Kim był do cholery ten typek? I ten irokez… znała masę ludzi z takimi fryzurami i jakoś większość pochodziła z jej starej dobrej ojczyzny. - Chodziło mi o “takich typów”, którzy nie są w stanie oderwać oczu od mojego dekoltu.

- Aha. - Spencer skinął głową kiwajac głową i przyjmując wyjaśnienia rozmówczyni. Ale na słowo “dekolt” spojrzenie znów zawędrowało mu poniżej jej szyi. Upił kolejny łyk chłodnego napoju , westchnął z zadowoleniem i z lekkim stuknięciem postawił szklankę na stole. - Chociaż jedną rzecz serwują tu dobrą. - powiedział patrząc na swoją szklankę.

- No to nie wiem czy się kwalifikuję na “ten typ”. - powiedział lekko unosząc brwi i mówił jakby do swojej szklanki. - Tył też sobie obejrzałem całkiem dokładnie. - odpowiedział podnosząc głowe na siedzącą naprzeciw niego kobietę. - Więc jak nie wysyłają kelnerek do tych co się gapią a twoje cycki to chyba odpada. - wyjaśnił jej i chyba był bardzo zadowolony z tego wyjaśnienia i całej rozmowy.

- I mówisz, że jesteś z kimś i coś robisz? Mhm. - zapytał i pokiwał głową znowu wracając wzrokiem do swojej szklanki. Lekko przesunął paznokciem po kroplach oblepiających schłodzone szkło. Przesuwał palcem z góry na dół, nieśpiesznie zostawiając na szkle ślad po tej podróży. - Ja tam nie wnikam. - lekko uniósł dłonie w obronnym geście. - Ale na moje oko wyglądałaś mi na wystarczająco samą i znudzoną tam przed barem by sobie poszukać zajęcia. Na przykład gdzieś w uliczce obok by zwiedzić świetną furę. Od wewnątrz. I poznać świetnego kierowcę tej fury. Ale nie od wewnątrz. Ale tu bym widział chętnie raczej odwrócenie ról. Taki rewanż. Co ty na to? - Spencer podniósł wzrok znowu na Vex i upił kolejny łyk piwa ze swojej szklanki. Nie oszczedzał piwa i po dwóch czy trzech łykach ubyło mu prawie z połowę w tej szklance.

Vex upiła spory łyk piwa. Seks w aucie… z facetem, który nie rozgląda się co chwilę gdzie jego blond zguba. Jak za starych dobrych czasów. Tyle, że ona już chyba nie była jak wtedy.
- Byłam nie tyle znudzona co zmęczona, Spencer. Choć nie powiem, miło pogadać i pomyśleć o czymś innym. - Jej palce powoli przesuwały się po chłodnej szklance, w sposób który mógł się kojarzyć tylko z jednym. - Widzisz tą ekipę przy ladzie. Jestem z nimi i pewnie jak dopijemy to piwo będę się zwijać.

Ciemnowłosy facet spojrzał w stronę lady na wskazaną grupkę. Obserwował ich chwilę. Potem wziął swoja szklankę i przesunął się przez ławę stołu tak, że teraz dzielił ich tylko narożnik tego stołu. - No widzę. - odpowiedział kiwając głową. Teraz siedział przy ścianie więc miał lepszy widok na bar i resztę sali niż przed chwilą gdy siedział tyłem do baru. Upił kolejny łyk chłodnego napoju.

- Siedzą, gadają coś piją. Może się zaraz zbiorą a może nie. Chcesz tak siedzieć w gotowości do wieczora aż się zdecydują ruszyć? - zapytał wycierając usta rękawem z piwnej piany. Z bliska Vex dostrzegła, że włosy ma ciemne ale spłowiałe od Słońca. Typowe włosy podróżnika. Mogły być kiedyś czarne i zbrązowiały mu od Słońca i wiatru albo być brązowe ale i tak niepogoda i kilometry odcisnęły na nich swoje piętno. Skórę też miał ogorzałą więc wewnątrz pomieszczeń pewnie nie spędził większości swojego życia.

- No Vex? - zapytał o odstawił szklankę na stół. Położył ramię na stole tak, że teraz jego palec wodził powoli po przeciwnej stronie jej szklanki. - Co się chcesz męczyć tutaj sama? Chodź, zabawimy się. Ty mnie a ja ciebie. I potem chcesz to dołączaj do nich. Nawet cię podrzucę. - Spencer podniósł wzrok ze szklanki na której kreśli w mokrym szkle wzory. Zajechał na drugą stronę szklanki stykając się z palcami Vex. Teraz jednak patrzył wyżej, na jej twarz ciekawy czy przystanie na jego propozycję.

Vex spoważniała. Czemu do cholery się opiera temu facetowi. Pewnie gdyby wyszła na szybki numerek reszta by nawet nie zauważyła jej zniknięcia. Ale… powinna najpierw pogadać z Samem. Czy w ogóle chcą by z nimi jechała dalej czy nie, bo skoro wujaszek już werbuje ludzi nawet z nią o tym nie gadając to może nie jest im też do niczego potrzebna. Tyle, że najpierw chciała z nim porozmawiać. Jednak to wizja jego dzieciaka jakoś jej nie przeszkadzała, to przy nim cieszyła się jak ta idiotka. A taki napalony błazen jak Spencer zawsze się znajdzie. Fuck, tylko pomyśleć że ma brykę, że mogłaby w końcu ruszyć tyłek z tego miejsca i pojechać w trasę. Po chwili namysłu westchnęła ciężko i zabrała dłoń z jego zasięgu.
- Spencer odmówiłam ci już dwa razy… no może nie dosłownie, ale odmawiam po raz trzeci. Będę tu siedzieć w gotowości sącząc wodę aż postanowią się ruszyć. - Uśmiechnęła się, ale bez przekonania i zerknęła do tyłu jak tam idą postępy.

- Ojej. Ale sobie krzywdę robisz dziewczyno. - westchnął udanie Spencer i oparł się o ścianę przy okazji odsuwając się od szatynki. Dopił końcówkę piwa i machnął znowu w stronę baru. Ten sam młody kelner który był tu przed chwilą skinął głową na znak, że zauważa i znowu ruszył w ich stronę. Przy okazji Vex dostrzegła, że grupka przy barze nieco się przemeblowała. Lekarka znalazła się przy swoim mężu i Angie a wujek rozmawiał z tym drugim, wysokim i starszym barmanem więc w stosunku do Vex stał teraz tyłem. - A w ogóle to co takiego pilnego właściwie macie do załatwienia? - zapytał Spencer choć już z zauważalnie mniejszym zainteresowaniem niż przed chwilą.

- Cóż, nie można mieć wszystkiego. - Vex oparła się wygodnie o krzesło czuję się dziwnie… samotna. Rozczarowana? Powinna się ogarnąć, odmawia no to nie ma i tyle. Toż chyba nie liczyła, że typek się na nią rzuci. - Nawet nie jestem pewna. Chyba zostałam lekko wykluczona z ustaleń, albo sama się wykluczyłam bo działam niektórym na nerwy. - Wzruszyła ramionami. - Powiedzmy, że ja tu tylko robię za kierowcę. Ale… jeśli widziałeś ostatnio kogoś kto zachowuje się jak dziki zwierzak i gryzie innych ludzi to daj znać.

- Jasne. - Spencer skinął głową i odebrał od kelnera piwo. Sięgnął do kieszeni kurtki i wyjął portfel. Z niego zaś talony na paliwo. - Może być? - powiedział wręczając jeden kelnerowi. Ten obejrzał papierek i skinął głową. - Oczywiście. Jeszcze coś? - zapytał patrząc na nich obydwoje pytająco. - Mi wystarczy zapytaj panią. - powiedział wstając od stolika i biorąc nowe piwo. - No to trzymaj się Vex. Powodzenia w tych ważnych sprawach. - powiedział z uśmiechem i zaczął przesuwać się wzdłuż stołu by wyjść na salę.

Vex spojrzała tęsknie na znajomy papierek. Kiedy ostatnio widziała taki talon. Chyba jakieś dwie fuchy temu.
- Mi nic już nie trzeba, chyba że można się u was gdzieś wykąpać. - Mrugnęła do kelnera, po czym spojrzała na Spencera. - Do zobaczenia kiedyś, pewnie na trasie.

Spencer machnął dłonią na pożegnanie, lekko kiwnął głową i odszedł w głąb sali. Kelner chwilę go obserwował pewnie nieświadomie powtarzając ten sam gest tylko w odwróconej roli jaki niedawno wykonał Spencer. - Oczywiście. Ale trzeba być gościem więc musiałaby pani wynająć pokój. - wyjaśnił kelner z przyjaznym uśmiechem.

- Cóż… pogadam ze swoimi, jak tak dalej pójdzie może się okazać że zostanę jednym z waszych gości. - Motocyklistka także wstała od stolika i ruszyła w kierunku rozmawiającego z barmanem wujaszka. Trzeba było się w końcu dowiedzieć co właściwie się dzieje i czemu poświęciła możliwość “zwiedzania” czyjejś fury.

Bez pośpiechu przeszła przez salę z piwem w ręce i bez skrupułów przywarła do wujaszka wtulając się w jego ramię.
- Czekamy jeszcze na coś? - odezwała się cicho mając nadzieję, że uniknie dyskusji z panią doktor - Jak tak dalej pójdzie jakiś napalony klient, w końcu się na mnie rzuci.
 
Aiko jest offline