Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2017, 16:17   #62
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Gwiazdy niekiedy przenikały przez zachmurzone, londyńskie niebo. Jednak nie padało oraz było stosunkowo dobrze pogodowo. Oczywiście jak na miejscowe warunki. Jednak Anglicy już dawno przywykli do wszechpanującej wilgoci. Podobnie Charlie oraz Gaheris. Cieszyli się spacerem, takim powolnym, przytulającym, bardzo miłym. Obok nich przebiegali ludzie śpieszący do domu, albo przeciwnie, pragnący odwiedzić ulubiony pub. Było też kilka par, które poszukiwały niezakłóconej przez innych ludzi bliskości.

Ogólnie jednak ruch nie był zbyt wielki, przynajmniej do chwili, kiedy zbliżyli się do Carltona. Klub stanowił magnes przyciągający do tego miejsca oraz sprawiał, iż nabierało ono cech ekskluzywności. Wiele osób chciało się ponapawać owymi promieniami jakiejś elitarności. Minęli jednak te spragnione splendoru osoby. Przy okazji rozejrzał się, czy nie było tam gdzieś ich znajomego właściciela sklepu meblowego. Gdyby był, chętnie zamieniłby z nim kilka słów. Choćby po to, żeby dodać mu splendoru. Wszak kiedyś właśnie tamten mężczyzna podał mu pomocną dłoń. Obecnie mógł się spokojnie odwdzięczyć. Jednak jakoś nie wyłapał go pośród tłumów zgromadzonych na wstępnej sali. Być może pojawi się później, pomyślał Gaheris ruszając na górę.

Wchodzących odprowadzał jak zwykle tłumek wpatrujących się osób. Charlotta oraz Henry ruszyli do góry. Najpierw do gabinetu Roberta. Przywitać się, bo wypadało oraz Robert także był porządnym człowiekiem, pomimo wampirowatości. Bowiem dla Gaherisa wampir mógł być człowiekiem, jeśli chciał, podobnie człowiek … Ponadto każdy lubi to co lubi zaś nad menu się nie powinno właściwie dyskutować. Właściwie wymienili jedynie parę słów sympatycznej grzeczności. Robert wydawał się być czymś zajęty, przeto stanowczo nie wypadało przeszkadzać.
- Moja mama jest w salonie herbacianym – wspomniał Robert tylko, kiedy Ashmore spytał o jego wampirzą rodzicielkę.

Rzeczywiście była tam. Jak zwykle wyjątkowa. Wyglądająca kompletnie odwrotnie proporcjonalnie do osobistej potęgi. Dziecięco bardzo, przynajmniej dopóki ktoś nie porozmawiał, albo nie zaobserwował jej ruchów, kompletnie innych niżeli małego dziecka. Gaheris podszedł do niej jak zwykle pochylając się oraz całując czule dłoń. Lubił ją!
- Witaj – wampirza dziewczynka mogła usłyszeć słowa prawdziwie szczere oraz miłe. - Cieszę się bardzo widząc cię. Tym bardziej, iż wiem, że interesowałaś się sprawami zabijanych przez kogoś kobiet. Pewnie Florence wysłała ci już jakieś informacje, ale może chciałabyś usłyszeć z pierwszej ręki od Charlotty oraz ode mnie, bowiem byliśmy tam obydwoje razem. Ponadto gdybyś poratowała łykiem czegoś bardziej krwistego

Mała wampirzyca uśmiechnęła się.
- Gdybyście mogli się poczęstować. - Anna wskazała na stojący w kącie pomieszczenia barek. - Powinna tam być karafka i butelka z winem.
- Zajmę się tym
. - Charlotta pogładziła ramię wampira i skierowała się w stronę mebla, mała wampirzyca odprowadziła ją wzrokiem.
- Dziękuję - poczuł, iż wypalił nieco krwi podczas spotkania.
- Co do opowieści… chętnie wysłucham. Rano byłam u Florence, a raczej w magazynach, porozmawiać z wampirem którego znaleźliście.
- Właśnie
- przyznał dobitniej nieco, niż mówił zazwyczaj - dziwna sprawa. Uważam, że naprawdę takiemu samotnemu gangrelowi trudno byłoby mieć swoje leże, pub, ghula tyle czasu. Mam nadzieję, że udało się uzyskać jakiekolwiek informacje. Zaś co do opowieści, zaczęło się niestety w miejscu znalezienia ciała kolejnej kobiety. Tym razem jednak na miejscu byliśmy na tyle szybko, że udało się znaleźć ślad. Jak wiesz, Rzemieślnicy pod tym względem mają węch wyborny. Znaleźliśmy więc trop, najpierw po ziemi, później górą. Biegł kalenicami … - wampir opowiadał swojej przyjaciółce kolejne wydarzenia. Opisywał drogę, później pub oraz ghula. Wspomniał także kelnerkę. Następnie zaczął opowiadać, jak to dostali się do piwnicy oraz ciemnym korytarzem doszli wreszcie do leża gangrela. Mówił o walce, o mocach tamtego oraz o niespodziewanym ataku ghula. Albo raczej spodziewanym, który jednak jemu na myśl nie przyszedł. Zapłaciła za to Charlotta swoim złamaniem ręki podczas walki. Wreszcie jednak udało się wszystkich uziemić. Historię zakończył na przybyciu do Florence - … wreszcie dotarliśmy do jej siedziby, zaś Sylwia wprowadziła nas do niej. Florence wysłała swoich podwładnych po gangrela oraz jego ghula. Podobno mieli zostać odpowiednio przesłuchani. Właśnie liczyłem na to, że może poznałaś już jakieś rezultaty owego przepytywania tamtych.
Gdy opowiadał, Charlie podała obu wampirom wypełnione krwią, kryształowe kielichy, po czym przyniosła sobie kieliszek z winem.
- Dziękuję tobie kochanie za przyniesienie oraz tobie Anno za poczęstunek - uśmiechnął się do nich Gaheris oraz wypił nieco pełen degustowania smakowego. Krew musiała należeć do młodych mężczyzn, ale mała wampirzyca chyba lubiła akurat tych żywicieli. Czuć jednak było, że była świeża i przepełniona.. Przyjemnym dreszczem.

Piękna Charlotta zaś zajęła miejsce tuż obok Gaherisa i w ciszy przysłuchiwała się całej historii.
- Wiem, że nie należał do mego klanu, tak jak przewidziała starsza Torreadorów. Ale… wiem że nie był sam, choć to on polował i wiem, że ktoś nim manipulował. Ktoś kto poznał wspaniałą w sztukę władania ludzkim umysłem.
- Czyżby ktoś taki, mający taką potęgę, mógł ukryć się na terenie Londynu
? - Gaheris szczerze się zaniepokoił. - Przypuszczam, że Jego Wysokość książę Robert obecnie bardzo głowi się nad tą kwestią właśnie? - wyraził się dosyć oględnie, bowiem Peel chyba musiał się znacząco zaniepokoić całą tą właśnie sytuacją.
- Tak i pozwoliłam sobie przedstawić moje obawy. - Anna spoważniała. - Podzielę się z wami nimi, gdyż obawiam się o wasze bezpieczeństwo. Obawiam się, że mamy w Londynie maga i to maga, który postanowił w sposób wyrafinowany zaszkodzić naszej społeczności. Z Wiednia powinno niebawem przybyć wsparcie, które pozwoli potwierdzić bądź obalić tą tezę.
Widać było, iż trafiła w czuły punkt.
- Bezpieczeństwo
? - spytał szybko. - Moja droga, czy powinniśmy zamieszkać gdzie indziej na jakiś czas? - pytanie było zasadne, bowiem jego podczas dnia nikt nie chronił, szczególnie kiedy narzeczona musiała wyjść. Gdyby jakiś wróg dowiedział się, gdzie mieszkają, byliby na celowniku. Właściwie faktycznie mógł ich obserwować jakoś. - Powiadasz groźne rzeczy - przyznał przygryzając wargi oraz pokrzepiając się kolejnym łykiem.
- Nie jestem pewna. Żadne z nas nigdy nie musiało się zabezpieczać przed atakiem maga, a jeśli był on w stanie zmanipulować wampira… nasze zabezpieczenia mogą się okazać niewystarczające. - Anna przeniosła wzrok na siedzącą obok Charlottę. - Nie wiem na ile niepozorne mieszkanko panny Ashmore może okazać się być mniej lub bardziej bezpieczne od naszych fortec.
- Chyba nikt tego nie wie
- jednak Gaheris stanowczo nie chciał dopuścić do kolejnego porwania ukochanej. Pewnie ona także miała swoją opinię na ten temat.
- Co myślisz, kochanie? - spytał narzeczoną. - Wracamy do siebie, czy szukamy jakiegoś innego lokum, gdzie może ten ktoś nie będzie się nas spodziewał?
- Ja… pewnie cały dzień spędziłabym w banku by dopiąć formalności
. - Charlie była wyraźnie zestresowana. - Nie wiem jak potężny potrafi być taki mag, ale… nie chciałabym by Henry’emu coś się stało pod moją nieobecność.
- Problem w tym moja droga, że nikt tego nie wie
. - Anna uśmiechnęła się do ghulicy pocieszająco.
Co to oznaczało?
- Czy moglibyśmy dostać w klubie pokój na dobę? - spytał przyjaciółkę. - Może okaże się cokolwiek po tym czasie, albo może uda się coś specjalnego wymyślić?
- W samym klubie oficjalnie nie ma pokoi
. - Wampirzyca mrugnęła do niego. - Jest sypialnia Roberta, bo nawet ja tu nie sypiam. Powinniśmy z nim porozmawiać czy znajdzie się jakieś pomieszczenie, gdzie moglibyście w razie czego spędzić czas w przyzwoitych warunkach.
 
Kelly jest offline