Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-12-2017, 15:51   #61
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
32 maja 1853


Gdy tylko wampir otworzył oczy zastał swoją narzeczoną siedzącą obok na posłaniu. Ubrana była w elegancki skromny strój i wyraźnie zestresowana.


- Dobry wieczór kochany. - Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Dobry wieczór - podniósł się całując ją. - Jeśli pozwolisz, szybko skoczę się umyć oraz ubieram się. Będę gotowy. Wspólnie damy radę kochanie cudowne moje.
Ekscytację czuł, jednak także pozytywne wibracje energii. Lubił działać oraz być naprawdę potrzebny. Dyskusje bankowe niewątpliwie stanowiły pole jego wsparcia dla Charlotty Ashmore.
Ghulica uśmiechnęła się na jego słowa i przeszła z nim do łazienki.
- Panna Dosett przyjęła Sally do pomocy w kuchni i przy domu. Będzie spała w oficynie i dostawała posiłki. - Kobieta oparła się o futrynę drzwi obserwując myjącego się mężczyznę.
- Wspaniała nowina - ucieszył się. - Czy może przybył także ktoś od lady Florence? Oraz co powinienem wiedzieć przed negocjacjami? - ruszył do łazienki. Wprawdzie mył się, jednak słuch wspaniale potrafił wyłuskać słowa Charlotty nawet wśród pluskania wody.
- Nikogo na razie nie było. - Wampir czuł na sobie spojrzenie ghulicy. Czuł jak narasta w niej podniecenie, a jednocześnie głowa się uspokaja. - Musimy podjąć decyzję czy dalej brniemy w bajeczkę o kuzynostwie czy też zdradzamy informację o tym, że jesteśmy parą.
- Wydaje mi się, iż możemy nie ukrywać tego. Jako kobieta mająca partnera zawsze będziesz lepiej widziana przy sprawach banku, niżeli panna. Przynajmniej oceniając po obecnych relacjach damsko - męskich.
- Tak… pewnie byłoby to dużo prostsze tylko przydałaby się porządna wymówka, czemu wcześniej mówiłam, że jesteś moim kuzynem.
- Ależ wcale nie. Możemy być wszak dalekimi kuzynami. Wiesz kochanie, tam skąd pochodzę, ze Szkocji, małżeństwa rodzinne nie są czymś wyjątkowym, jeśli tylko pokrewieństwo nie jest bliskie.
- Pozostaje mi mieć nadzieję, że masz większy dar przekonywania niż ja. - Charlotta uśmiechnęła się i wycofała się do salonu, pozwalając wampirowi się na spokojnie ubrać w przygotowany przez nią strój. - W kuchni jest królik jakbyś miał ochotę.
Skinął dziękując. Później zaś do kuchni, do łazienki oraz do ubrania się w odpowiedni strój na spotkanie oraz pasujący do eleganckiej kreacji Charlotty. Narzeczona zaczekała na niego pewnie po raz któryś z rzędu przeglądając księgi rachunkowe. Widać było, że jest spięta. Całe podniecenie z obserwowania wampira w kąpieli prysło gdy tylko ponownie skupiła się na pracy. Gdy przyszedł do salonu odłożyła czytaną księgę i zarzuciwszy płaszcz dała się sprowadzić na dół.

Tuż przy wejściu zastali wycierającą kurze Sally. Dziewczynka została umyta, panna Dosett mocno skróciła jej też włosy, których zapewne nie była w stanie rozczesać i upięła wysoko, tak by dało się nasadzić odpowiedni biały czepek. Teraz Gaheris bez trudu był w stanie ocenić, że miała jakieś 15 lat. Widząc ich, dziewczynka najpierw uśmiechnęła się szeroko, a potem skłoniła głęboko.
- Dobry wieczór, Państwu. - Mówiła powoli, starając się odtworzyć w głowie ćwiczoną przez cały dzień formułę.
- Dobry wieczór, proszę panienki. Cieszę się mogąc cię widzieć i … jak się czujesz? - zaczął podobnie modelowo, jednak kontynuował już normalnie oraz zrozumiale. Posłał jej wesołą minę. Faktycznie bowiem, Charlotta miała genialny pomysł. Wydawało się, iż dziewczyna stara się oraz ma szansę wyrwać się poza sferę, która dotychczas stanowiła dla niej coś naturalnego.
- Dobrze! - Dziewczyna wyraźnie się ucieszyła.
- Sally! - Głos Panny Dosett dobiegł do nich zza zamkniętych drzwi jej pokoju. - Miałaś się skupić na sprzątaniu!
- Przepraszam. - Mała pokłoniła im się, widać było że jest bardziej rozbawiona niż wystraszona, ale posłusznie pobiegła do swojej opiekunki. Po chwili usłyszeli głośne przeprosiny i oburzony głos starszej pani.
- Proszę się na nią nie gniewać, panno Dosett oraz dzień dobry - poprosił także przez drzwi oraz powitał landlady wampir. Aczkolwiek nie był przekonany, czy kobieta usłyszała. Zresztą tak czy siak musieli już iść. Przynajmniej przypuszczał tak. Przy takich spotkaniach warto być trochę wcześniej, niżeli zbyt późno pojawić się.

Charlie uśmiechnęła się tylko i ruszyła lekko pociągając wampira za ramię w stronę czekającej na nich przed kamienicą dorożki. Dopiero gdy ta ruszyła, odezwała się.
- Panna Dosett musi ją odrobinę dyscyplinować, jeśli Sally chce zajmować się czymś innym niż żebranie. Uwierz mi na słowo to dobra nauczycielka.
- Może racja, własciwie oczywiście racja. Wspominałaś bowiem Charlie, że znacie się nie od dzisiaj. Jednak jakoś polubiłem ją. Dobrze, że nie jestem nauczycielem, bowiem pewnie rozpuściłbym ją bardzo mocno. Przyjmujemy jakąś koncepcję rozmowy? Dobry rycerz i zły Saxon? Albo coś podobnego.Aha, jeszcze jedno pytanie. On będzie miał dużo pieniędzy, ale jeśli zaproponuje, że nie weźmie ich, tylko podwyższy kapitał banku. Oczywiście miałabyś większość, ale może chciałby tak zrobić, co dałoby mu stanowisko Vice-dyrektora. Pozwoliłoby mu to także zachować twarz.
- Hm… może powinnam być zazdrosna skoro tak lubisz rozpieszczać inne kobiety. - Charlie wtuliła się w jego ramię. - Chyba jedyna rzecz na jaką mogę się zgodzić to to by był udziałowcem i jednym z kierowników. Wtedy mógłby mieć mniej niż 25% udziałów.
- Powinien na to przystać, ponadto jego pieniądze bardzo podniosłyby bank. Oraz zamiast pracować przeciwko, pracowałby dla siebie oraz ciebie, przy okazji. 25% udziałów przecież to tak czy siak strasznie wielka fortuna.
- Tak… wielka. - Usłyszał uśmiech w głosie Charlie. Nagle dotarło do niego jakimi pieniędzmi dysponuje jego narzeczona. Toż Panna Ashmore, miała ponad 50% udziałów. - Powiem tak… nie myśl o biznesie. Pieniądze większe mniejsze, kupimy to. Najlepiej by mieli po tym spotkaniu dobre wrażenie i nie zatruwali nam potem życia.
- Kochanie piękne, jestem wampirem. Mi pieniędzy nie trzeba o tyle, że jeśli zechciałbym, wielu z tych bogaczy oddałoby swoje pieniądze bez zmrużenia okiem. Jednak jestem także rycerzem, uważam, że lepiej podejść do sprawy honorowo. Nie martw się, podczas negocjacji zrobię wyłącznie co będziesz potrzebować - wyjaśnił swoje stanowisko niespecjalnie łapiąc poprzednie zdanie.
- Czyli co? - Charlotta odsunęła się i spojrzała nie niego z uśmiechem. - Czego według ciebie potrzebuję?
- Podczas negocjacji? Nie wiem. Chwilkę się przyglądnę tamtemu panu, posłucham oraz będę czekał, żeby się włączyć do akcji. - Chciałam ci po prostu powiedzieć, że gorzej raczej nie będzie. Jeśli tylko uda ci się jakoś dogadać z Beringiem bardzo nam to pomoże, jeśli polubi cię całe towarzystwo… to byłoby najspokojniejsze przejęcie banku w dziejach tego miasta.
- Polubi mnie. Wiesz właściwie nie będą mieli wyboru, żeby się we mnie niemal zakochać.
Charlie westchnęła ciężko, choć wampir wyczuł, że zrobiła to bardziej teatralnie niż by miała ku temu powód.
- Tak… trudno się w tobie nie zakochać. - Gaheris wyczuł w jej głosie wiele ciepła i nutkę nowego choć bardzo znajomego uczucia. Podniecenia. - A jak myślisz, czego potrzebuję poza spotkaniem. - Wampir wyczuł jak jej ciało rozgrzało się, jakby już samo wypowiedzenie tego zdania przywołało u niej przyjemny dreszcz.
- Może czegoś bardziej intymnego? - uśmiechnął się. - Dzisiaj po spotkaniu pojedziemy do klubu, ale stamtąd wracamy mając mnóstwo czasu dla siebie kochanie moje - powiedział czule. Jednak właściwie dziewczyna zaczynała go trochę przerażać pod względem pewnych potrzeb.
Charlotta oparła się grzecznie w dorożce.
- Wczoraj czułam się odrobinę… - Wampir zobaczył jak jej mina spoważniała. Widział jak szukała w swojej głowie właściwego słowa. - …jak zawalidroga. Florence jest na pewno wspanialsza i… bardziej pociągająca. - Jej oczy skupione były na mijanych budynkach. Dorożka wjechała do dzielnicy wielkich gmachów.
- Jednak przy wszystkich jej zaletach, chcę być z tobą, a nie z nią. Dla mnie jesteś najbardziej pociągająca, najpiękniejsza oraz najwspanialsza. Owszem lubię ją, potrafi być przyjemnie, ale też tylko tyle.
Charlie uśmiechnęła się lekko. Teraz wampir już nawet nie był pewny czy bardziej niepokoiło ją dzisiejsze spotkanie czy wczorajsze igraszki ze starszą.
- A ty czego potrzebujesz kochanie? - Zerknęła na niego.
- Chciałbym mieć ciebie przy boku. Może dzieci? Wiesz, wampiry nie mogą normalnie mieć potomstwa, lecz może moglibyśmy kiedyś adoptować? Jeślibyś się zgodziła. Chciałbym mieć ładną posiadłość, gdzie moglibyśmy spacerować, jeździć powozem, właściwie kiedy myślę sobie, chciałbym spokojnej egzystencji obok właśnie ciebie - odpowiedział zamyślony. - Choć chciałbym się także zajmować bankiem, poznać ów twój kraj, nauczyć się go, piękna moja, jednak tamte wcześniejsze chyba byłyby istotniejsze jednak.
- Za nic nie przypominasz jednej z tych krwiożerczych bestii o których pisze się w książkach. - Dorożka zatrzymała się przed solidnym gmachem. - Oto i on.


Charlotta dała sobie pomóc przy zejściu z powozu i wspólnie ruszyli w stronę głównego wejścia. Widząc narzeczoną Gaherisa błyskawicznie stawiła się obok nich grupa mężczyzn, którzy odprowadzili ich do eleganckich schodów prowadzących na piętro. Wampir bez trudu dostrzegł, że jeśli chodzi o obsługę, są to głównie mężczyźni, dopiero na zapleczach i w niewielkich pokoikach na piętrze dostrzegł kobiety piszące na maszynach. Jeden z elegancko ubranych mężczyzn otworzył im drzwi i nagle znaleźli się w sali, której większą część zajmował rozległy stół. WIększość miejsc była już zajęta. Nigdzie jednak nie było widać obecnego właściciela banku. Charlotta powstrzymała grymas, ale Gaheris bez trudu rozpoznał, że nie jest zadowolona.
- Panowie, pozwólcie że przedstawię mój narzeczony Henry Ashmore. - Wokół zapanowało dziwne poruszenie, Do uszu Gaherisa dochodziły szepty, nie raz o nieprzyjemnym zabarwieniu. Jeden z młodszych, stojących pod ścianą mężczyzn wybiegł dosłownie na korytarz.
- Witam panów - wstał oraz elegancko się skłonił. - Mam nadzieję, że tak doświadczeni bankowcy, jak wy przyjmą mnie do swojego grona oraz wesprą swoim doświadczeniem - ogarnął najpierw Nadwrażliwością całe towarzystwo, potem zaś uśmiechnął się do nich. Przeciwnie do Charlie pasowało mu, że nie ma Baringa. Prawdopodobnie bankier planował, żeby towarzystwo zmiękczyło najpierw Charlie. Wejść miał dopiero potem. Jednak zdziwi się, kiedy wejdzie dokładnie w inną kompletnie, pozytywną dla Charlotty sytuację. Zachwyt wsparty Wolą potrafi zdziałać wiele. - Chcę prowadzić ten bank wraz z lady Ashmore, chcę korzystać z waszego wsparcia i chcę, żebyśmy wszyscy odnosili sukcesy - celowo wysuwał się na pierwszy plan, jednak nie zapominając o swojej narzeczonej.

O dziwo po przebadaniu okazało się, że mężczyźni nie byli jakoś bardzo źle nastawieni wobec Charlotty byli zastraszeni. Gdy zwrócił się do nich z użyciem krwi, większości wyraźnie poprawił się nastrój. Podnieśli się z krzeseł i podchodzili kolejno do wampira by się przedstawić.
- Miło mi pana poznać .... cieszę się, że będziemy współpracować … wspólnie damy radę … będziemy twardzi dla wszystkich, którzy spróbują nam przeszkodzić … - oraz tak dalej. Wampir dobierał słowa zależnie od danego człowieka. Ściskał dłonie, mówił jakieś komplementy, rzucał rzeczowymi uwagami, bowiem trochę wszak naczytał się oraz nauczył od Charlotty. Ogólnie rozbrajał minę oraz starał się podkreślić wspólne sprawy, wspólne decyzje, wspólne dochody. Dodawał automatycznie do tego jeszcze Charlottę, jakby podpinając ją pod siebie. Powinno ułatwiać to zaakceptowanie kobiety jako właścicielki banku.

Ciekawe było to, że część mężczyzn mimo dosyć oschłego powitania, oglądała się na Charlie raczej z jednoznacznym zainteresowaniem. Szybko rozpoznał też objawy zazdrości i rozczarowania, które ewidentnie były efektem obwieszczenia ghulicy. Ledwo udało im się zakończyć powitania do pokoju wkroczył znajomy mężczyzna prowadzony przez młodzieńca, który niedawno wybiegł z pomieszczenia.
- Witam. - Baring był wyraźnie niezadowolony, a gdy jego wzrok przesunął się po Charlotcie, niemal wyczuł w nim odrazę.
- Witam szanownego pana. Henry Ashmore, dyrektor obecnie, miło mi pana poznać. Dużo dobrego słyszałem na temat pańskiej wiedzy - powitał uprzejmie częstując go Zauroczeniem wspartym Wolą, czyli silniejszą wersją tego, co wykorzystał wcześniej. Dyscypliny były bardzo mocną bronią każdego wampira. Podobnie było przy mocach rycerza. Umiejętność pozyskiwania przychylności ludzi oraz nieludzi należało do najsilniejszych talentów Rzemieślników. - Cieszę się, że mogliśmy się wspólnie spotkać oraz wspólnie, liczę na takie rozwiązanie, wspólnie pracować.
Baring skupił wzrok na wampirze i Gaheris dostrzegł że nie było w nim śladu niechęci. Ba! Czuł sympatię obecnego dyrektora.
- Och… miło że w końcu Pan się pojawił. Wierzę, że rozmowy w końcu nabiorą jakiegoś sensu.
Wampir poczuł jak Charlotta spina się i zaciska dłoń na jego ramieniu.
- Na pewno, wie pan, jak to jest, drobne nieporozumienia, jak przypuszczam, stanęły na przeszkodzie wcześniejszym rozmowom. Wszak zarówno panna Ashmore, jak pan, jesteście inteligentnymi osobami, rozsądnymi, mogącymi współpracować oraz staracie się wszystkiego najlepszego dla naszego wspólnego banku - rycerz mówił powoli wykorzystując wspaniałą formę wspaniałą formę dyscypliny zwanej Dominacją. Dokładniej ujmując, jej technikę Pamięć opoja. Dziwna nazwa dla mocy potrafiącej zmieniać wspomnienia, albo wprowadzać nowe, nieistniejące nigdy wcześniej wyobrażenia prawdziwych wydarzeń. Dzięki niej potrafił wprowadzić do umysłu bankowca uczucie pewnej sympatii do Charlotty, albo przynajmniej neutralności połączonej ze wspaniałym poziomem gotowości współpracy. Oczywiście dla dobra banku rzecz jasna.
Widać było, że mężczyzna się łamie. Jednak wampira czekało wyplenienie wielu uprzedzeń z tej opornej głowy.
- Usiądziemy? - Baring obejrzał się na chłopaka, który z nim przyszedł. - Tom przynieś wszystkim whiskey.
- Oczywiście bardzo chętnie. Usiądźmy. Przypuszczam, że nasz pierwszy toast będzie za powodzenie banku oraz wspólną, dobrą współpracę, którą wszak musimy dla owego powodzenia dokonać.
Wspólny interes potrafi wiązać wszak największych przeciwników nawet. Wampir tym samym dalej działał na bankowca dając mu wytłumaczenie przed samym sobą: współpraca dla dobra banku. Uważał bowiem, że właśnie tak najbardziej pozwoli Baringowi przekonać samego siebie, że warto dalej ciągnąć wspólny interes oraz być przy Charlotcie. Planował zresztą działać na niego odpowiednio oraz stopniowo, coraz bardziej wymieniając jego bezsensowne uprzedzenia względem niewieściej płci. Szybko zauważył, że czeka go sporo pracy. Gdy Tom przyniósł szklanki, zabrakło naczynia dla jego narzeczonej. W sali zapanowała dziwna cisza, którą Baring w ogóle się nie przejął.
- Cały czas mówi Pan o współpracy, ale z tego co mi wiadomo, “ktoś” chce odkupić ode mnie bank.
- Panie Tom - powiedział twardo rycerz. Baring musiał wiedzieć, że są pewne rzeczy, gdzie nie będzie przeproś. Można kogoś nie lubić, jednak to było nietolerowane chamstwo - chyba zapomniał pan jeszcze jednej szklanki. Rozumiem, że przez przeoczenie, bowiem nawet nie chcę sobie wyobrazić, że to przez celowe działanie - wampir spojrzał na bankowca twardo. - Natomiast co do odkupienia banku. Raczej mówimy o podwyższeniu kapitału oraz współpracy. Tak jak wspomniałem. Chętnie przystaniemy, by był pan bardzo poważnym udziałowcem. Nawet przez myśl nikomu nie przyszło, żeby całkowicie przejąć bank. Chcemy bardzo współpracy dla wspólnego dobra.
Chłopak zerkał to na wampira to na swego pracodawcę. W końcu jednak Baring machnął ręką i po chwili obok Charlotty stanęła szklaneczka ze złotym napojem.
- Rozważaliśmy z Henrym, by nie wykupywać wszystkich pańskich udziałów, umożliwiając w ten sposób pańską dalszą pracę w tym banku. Chcieliśmy zaproponować 15 % udziałów.
Przez chwilę było cicho. Po czym Baring zwrócił się do Gaherisa. Wampir błyskawicznie załapał, że zupełnie zignorował wypowiedź Charlotty.
- Co Pan rozumie przez określenie “poważnym udziałowcem”.
Gaheris odniósł wrażenie, że narzeczona zaraz rzuci w mężczyznę szklanką. Charlotta postawiła sprawę jasno, więc nie mógł postąpić inaczej, niż całkowicie poprzeć jej właśnie opinię. Z drugiej strony należało dać do zrozumienia, że są otwarci na negocjacje. Baring powinien coś ugrać oraz być przekonanym, że zyskał wiele, że można być zadowolonym. Musiał bowiem znać swoje miejsce, ale jednocześnie oceniać swoją pozycję jako stosunkowo dobrą.
- Tak jak panu wspomniała lady Ashmore, 15%. Aczkolwiek dopuszczamy, że ma pan odmienną opinię oraz chętnie wysłuchamy pańskich propozycji - uśmiechnął się do niego zachęcająco szykując kolejne uderzenie na umysł bankowca.
- Wierzę, że jest to przejęzyczenie, Panna Ashmore nie jest Lady. - Baring uśmiechnął się perfidnie. - Bardzo chętnie usłyszałbym pańską propozycję, na pewno jest bardziej przemyślana.
- Jest moją narzeczoną, mister Baring. Szanuję pana umiejętności. Jest pan osobą, która jest kimś, z kim chciałbym współpracować. Ale jeśli jeszcze raz spróbuje pan obrazić Charlottę, to nie będziemy rozmawiali o 15%, ale dużo mniejszej ilości - Gaheris mówił bardzo spokojnie do pewnego momentu. Właściwie wkurzony był, iż Baring przegiął po raz kolejny, ale jednocześnie pasowało mu to bardzo z punktu widzenia negocjacyjnego. Planował bowiem rozpalić w nim uczucie sympatii, ale także strachu. Najbardziej bowiem służy się tym, których się boi oraz kocha jednocześnie. - Proszę nigdy więcej tego nie robić - podkreślił mocno spoglądając na niego wyjątkowo intensywnie oraz bardzo blisko. Tamtemu mogło się zdawać, że na dosłownie moment jego spojrzenie zaświeciło dziwnym blaskiem, który jakby wejrzał ku jego wnętrzu, zaś twarz przypomniała kogoś, kogo stanowczo nie można drażnić. Prawdziwego łowcę. Przy tym była to ta sama twarz, jednak kompletnie inna, taka która kiedy się spojrzy wywołuje najgłębsze lęki. Jednak chwilkę później uśmiechnął się. - Jednak nie mówmy o sprawach mniej miłych. Przyznaję, iż patrząc na pana oraz spotykając osobiście gotów jestem w imieniu swoim oraz lady Ashmore zaoferować 5% więcej. 20% więc. Całkiem ładny pakiet - ponownie wydawał się słodkim miodzikiem.

Baringa na chwilę wgniotło w fotel. O ile do tej pory wokół trwały rozmowy to teraz zapadła nieprzyjemna cisza. Mężczyzna spojrzał na siedzącą obok wampira kobietę wyraźnie uważając ją za przyczynę całego zła, które go spotyka. Charlie wyprostowała się i siedziała teraz sztywno na krawędzi fotela. Wampir widział kątem oka jak jej dłonie zaciskają się w piąstki, tak że aż pobielały jej kłykcie.
- To… ciekawa propozycja. - Bankowiec powrócił spojrzeniem do Gaherisa.
Powstrzymał się przed obrazą Charlotty. Doskonale. Musi zaakceptować jej prawo, choć droga będzie powolna oraz będzie wiodła przez akceptację Gaherisa. Nie wydaje się, żeby była inna możliwość poza siłowym przejęciem.
- Do tego jeszcze stanowisko jednego z kierowników, ja zaś dodam od siebie, że będę umiał wysłuchać pana porad w sprawach bankowych. Bowiem jak wspomniałem, potrafię docenić kogoś, kto długo pracował na swoją reputację oraz posiada wyjątkową wiedzę. Dlatego też wspomniałem o współpracy. Jeśli pan przyjmie ofertę lojalnego partnerstwa, choć innego sobie nie wyobrażam, no cóż, dobrze, zaoferuję panu kolejne 3%, Czyli łącznie 23%. Tyle mogę zaproponować.
Dodał słowa owe wyraźnie, żeby podkreślić, że jest to propozycja ostateczna. Pozwalała ona wycofać się Baringowi godnie. Wszyscy bowiem słyszeli owe słowa. Bankowiec mógł być przekonany, że wynegocjował maksa.
- Cóż… jeśli będę doradzać “Panu”. - Bankowiec wyraźnie podkreślił ostatnie słowo. - Ten bank potrzebuje silnej “męskiej” ręki.
- Będę dyrektorem, więc siłą rzeczy mnie. Oczywiście Charlotta Ashmore, jako posiadaczka udziałów ma tutaj swoje miejsce w Radzie Nadzorczej, ale bezpośrednie kierowanie bankiem, jak pan wie, to sprawa dyrekcji oraz odpowiednich służb.
Twardogłowy straszliwie człowiek. Trzeba było łamać go powolutku, ucząc nowej roli niczym dzikiego zwierzaka. Zbyt szybka przemiana mogłaby go jedynie zbiesić. Faktycznie bowiem Gaheris planował wysłuchiwać wielu porad Baringa, uczyć się oraz powoli zmieniać coraz bardziej jego nastawienie wobec Charlotty.
- Czy wobec tego możemy wznieść toast za bank, za współpracę oraz za wspólne powodzenie? - spytał unosząc kielich.
Baring całkowicie nieświadomy planów wampira uśmiechnął się.
- Wobec tego. - Bankowiec podniósł swoją szklankę z whiskey. - Za bank i wasz “małżeństwo”.
Teraz już Charlotta musiała chwycić się sukni by nie uderzyć siedzącego obok starszego mężczyzny. Tymczasem Gaheris spokojnie wypił, ale jednocześnie dał znać Baringowi, że pogrywać sobie nie może.
- Szanowny panie - zwrócił się na bok ku mężczyźnie imieniem Tom, który pierwszy pobiegł po Baringa oraz nie przyniósł szklanki Charlotcie. - Czy mogę znać pana nazwisko?
- Whiston proszę Pana. - Chłopak stanął prawie jak wojskowy.
- Ładne nazwisko - przyznał wampir. - Panie Whiston, wobec tego proszę się czuć, jako swobodny człowiek, który powinien sobie poszukać nowej pracy.

Stanowiło to także swego rodzaju demonstrację dla innych, że wysłuchiwanie Baringa przeciwko nowej właścicielce może się zakończyć bardzo źle. Wcześniej mogli jeszcze liczyć właśnie na niego, ale obecnie Baring zgodził się być mniejszościowym udziałowcem oraz doradcą. Kwestia więc zwolnień zależała od nowego szefostwa oraz lojalności wobec własnie niego. W sali ponownie zapadła grobowa cisza. Chłopak zapowietrzył się i wyglądało, że zaraz zemdleje. Całą tą atmosferę przerwał dopiero spokojny głos Charlotty.
- Wystawimy panu dobre referencje, Panie Whiston. - Obróciła się w stronę innego ze stojących pod ścianą chłopaków. - Whipple przynieś proszę wszystkie dokumenty, nadszedł czas byśmy złożyli kilka podpisów.

Blondyn wyskoczył z sali niemal jak oparzony, najwyraźniej obawiając się, że sam zaraz zostanie zwolniony. Baring w tym czasie zrobił się na twarzy czerwony, Gaheris nie zdziwiłby się gdyby mężczyzna zaraz umarł na jakiś zawał. Właściwie trochę głupio było rycerzowi. Whiston pewnie rzeczywiście był człowiekiem Baringa wykonującym jego polecenia wszystkie, jednak kto wie, czy miał jakąkolwiek wolę w tym zakresie? Jednak było istotne jeszcze jedno. Pokazanie, że Baring jest nielojalny wobec swoich ludzi, że nie warto na niego stawiać. Trzeba było rozbić sznureczek zależności od niego oraz wiarę ludzi. Baring miał być świetnym bankowcem, ale też tylko bankowcem. Bogatym, mającym duże możliwości realizowania się na rynku finansowym, jednak bez podskakiwania. Tyle pokazu wystarczyło.
- Pozostali panowie oczywiście nie muszą się niczego obawiać - dodał uśmiechając się do reszty osób. - Panie Whiston, na prośbę panny Ashmore mógłbym rozważyć pana zatrzymanie. Ale to już pan musi ją przekonać do siebie.
Mężczyzna spojrzał na Charlottę z nadzieją, ale wyglądało na to, że narzeczona jest w nastroju daleko odbiegającym od wybaczania komukolwiek. Wampir nabrał pewności, że kobieta będzie bez problemu potrafiła rządzić bankiem żelazną ręką.
- Czy… czy mógłbym zaproponować Pani cherry. - Whiston postanowił mimo wszystko zawalczyć o swoje. Charlotta spojrzała na niego, a stojąca przed nią szklanka z nieruszonym whiskey już prawie podrywała się do lotu.
- Możesz. - Cierpkość jej głosu odrobinę przypominała niechęć z pierwszej nocy gdy ją poznał. - I pomóż dla Whippla z papierami.

Charlotta była arcygenialna. Właściwie powinien zatrudnić się u niej jako wampirze wsparcie, bowiem jej postawa negocjacyjna była iście świetna. Wręcz brakowało mu słów na opisanie tego, czego właśnie dokonała. Jednak nie mówił tego głośno, lecz zasiadał sobie spokojnie pozornie czekając na przyniesienie dokumentów. Nie czekali zbyt długo i stół wypełniony został licznymi dokumentami, ze wstępnymi ustaleniami dotyczącymi kwot i ewentualnego podziału stanowisk. Były to papiery, które stanowiły jedynie podstawę do sporządzenia właściwych umów. Charlotta pokrótce przedstawiła zawartość i po chwili rozgorzała dyskusja. O ile Gaheris orientował się jako tako o co chodzi to żargon używany przez zgromadzonych w pomieszczeniu ludzi utrudniał mu ocenienie szczegółów. Podziw wzbudzał sam fakt, że stojący pod ścianą pomocnicy, wiedzieli kiedy nalać komu jaki alkohol, lub kiedy podać cygaro. Minęły prawie dwie godziny nim wszystkie podpisy zostały złożone i zostali z Charlottą sami w pustej sali.
- Milady Ashmore - powiedział cicho, kiedy byli kompletnie sami. - Jestem pod pani szalonym wrażeniem. Jest pani nie tylko obłędnie piękna, wspaniale seksowna, ale też doskonała negocjacyjnie. Nie tylko kocham panią, ale też szczerze podziwiam. Co pani na to, żeby już stąd ruszyć? - spytał właścicielkę banku.

Charlie wypuściła powietrze, jakby dopiero teraz mogła odetchnąć.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się do niego. On zaś na jej uśmiech odpowiedział podobnym. - Tak chyba możemy opuścić to miejsce. Dam Baringowi chwilę na zabranie swoich rzeczy z gabinetu.
- Chłop jest niczym podkowa, albo kowadło. Twardy, jednak powoli da się przekuć. Zmądrzeje - wstał podając dziewczynie ramię. - Wobec tego ruszajmy. Do klubu stąd jest daleko, czy spokojnie podejdziemy piechotką?
- To kawałek, ale … chyba przyda mi się spacer. - Delikatnie ujęła wampira pod ramię, nagle wydawał się być potwornie krucha.
- Wspólnie damy radę. Zawsze łatwiej, kiedy wspomaga cię kochające ramię - spokojnie wyszli z banku, żeby poczuć powiewy londyńskiego wiatru. Ruszali do Carltona oraz Gaheris chciał spotkać swoją małą wampirzą przyjaciółkę. Charlotta przytaknęła ruchem głowy, potrzebowała wsparcia i to nie tylko w tej sprawie. Jeśli było więcej mężczyzn takich jak Baring i musiała to znosić codziennie…
 
Aiko jest offline  
Stary 21-12-2017, 16:17   #62
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Gwiazdy niekiedy przenikały przez zachmurzone, londyńskie niebo. Jednak nie padało oraz było stosunkowo dobrze pogodowo. Oczywiście jak na miejscowe warunki. Jednak Anglicy już dawno przywykli do wszechpanującej wilgoci. Podobnie Charlie oraz Gaheris. Cieszyli się spacerem, takim powolnym, przytulającym, bardzo miłym. Obok nich przebiegali ludzie śpieszący do domu, albo przeciwnie, pragnący odwiedzić ulubiony pub. Było też kilka par, które poszukiwały niezakłóconej przez innych ludzi bliskości.

Ogólnie jednak ruch nie był zbyt wielki, przynajmniej do chwili, kiedy zbliżyli się do Carltona. Klub stanowił magnes przyciągający do tego miejsca oraz sprawiał, iż nabierało ono cech ekskluzywności. Wiele osób chciało się ponapawać owymi promieniami jakiejś elitarności. Minęli jednak te spragnione splendoru osoby. Przy okazji rozejrzał się, czy nie było tam gdzieś ich znajomego właściciela sklepu meblowego. Gdyby był, chętnie zamieniłby z nim kilka słów. Choćby po to, żeby dodać mu splendoru. Wszak kiedyś właśnie tamten mężczyzna podał mu pomocną dłoń. Obecnie mógł się spokojnie odwdzięczyć. Jednak jakoś nie wyłapał go pośród tłumów zgromadzonych na wstępnej sali. Być może pojawi się później, pomyślał Gaheris ruszając na górę.

Wchodzących odprowadzał jak zwykle tłumek wpatrujących się osób. Charlotta oraz Henry ruszyli do góry. Najpierw do gabinetu Roberta. Przywitać się, bo wypadało oraz Robert także był porządnym człowiekiem, pomimo wampirowatości. Bowiem dla Gaherisa wampir mógł być człowiekiem, jeśli chciał, podobnie człowiek … Ponadto każdy lubi to co lubi zaś nad menu się nie powinno właściwie dyskutować. Właściwie wymienili jedynie parę słów sympatycznej grzeczności. Robert wydawał się być czymś zajęty, przeto stanowczo nie wypadało przeszkadzać.
- Moja mama jest w salonie herbacianym – wspomniał Robert tylko, kiedy Ashmore spytał o jego wampirzą rodzicielkę.

Rzeczywiście była tam. Jak zwykle wyjątkowa. Wyglądająca kompletnie odwrotnie proporcjonalnie do osobistej potęgi. Dziecięco bardzo, przynajmniej dopóki ktoś nie porozmawiał, albo nie zaobserwował jej ruchów, kompletnie innych niżeli małego dziecka. Gaheris podszedł do niej jak zwykle pochylając się oraz całując czule dłoń. Lubił ją!
- Witaj – wampirza dziewczynka mogła usłyszeć słowa prawdziwie szczere oraz miłe. - Cieszę się bardzo widząc cię. Tym bardziej, iż wiem, że interesowałaś się sprawami zabijanych przez kogoś kobiet. Pewnie Florence wysłała ci już jakieś informacje, ale może chciałabyś usłyszeć z pierwszej ręki od Charlotty oraz ode mnie, bowiem byliśmy tam obydwoje razem. Ponadto gdybyś poratowała łykiem czegoś bardziej krwistego

Mała wampirzyca uśmiechnęła się.
- Gdybyście mogli się poczęstować. - Anna wskazała na stojący w kącie pomieszczenia barek. - Powinna tam być karafka i butelka z winem.
- Zajmę się tym
. - Charlotta pogładziła ramię wampira i skierowała się w stronę mebla, mała wampirzyca odprowadziła ją wzrokiem.
- Dziękuję - poczuł, iż wypalił nieco krwi podczas spotkania.
- Co do opowieści… chętnie wysłucham. Rano byłam u Florence, a raczej w magazynach, porozmawiać z wampirem którego znaleźliście.
- Właśnie
- przyznał dobitniej nieco, niż mówił zazwyczaj - dziwna sprawa. Uważam, że naprawdę takiemu samotnemu gangrelowi trudno byłoby mieć swoje leże, pub, ghula tyle czasu. Mam nadzieję, że udało się uzyskać jakiekolwiek informacje. Zaś co do opowieści, zaczęło się niestety w miejscu znalezienia ciała kolejnej kobiety. Tym razem jednak na miejscu byliśmy na tyle szybko, że udało się znaleźć ślad. Jak wiesz, Rzemieślnicy pod tym względem mają węch wyborny. Znaleźliśmy więc trop, najpierw po ziemi, później górą. Biegł kalenicami … - wampir opowiadał swojej przyjaciółce kolejne wydarzenia. Opisywał drogę, później pub oraz ghula. Wspomniał także kelnerkę. Następnie zaczął opowiadać, jak to dostali się do piwnicy oraz ciemnym korytarzem doszli wreszcie do leża gangrela. Mówił o walce, o mocach tamtego oraz o niespodziewanym ataku ghula. Albo raczej spodziewanym, który jednak jemu na myśl nie przyszedł. Zapłaciła za to Charlotta swoim złamaniem ręki podczas walki. Wreszcie jednak udało się wszystkich uziemić. Historię zakończył na przybyciu do Florence - … wreszcie dotarliśmy do jej siedziby, zaś Sylwia wprowadziła nas do niej. Florence wysłała swoich podwładnych po gangrela oraz jego ghula. Podobno mieli zostać odpowiednio przesłuchani. Właśnie liczyłem na to, że może poznałaś już jakieś rezultaty owego przepytywania tamtych.
Gdy opowiadał, Charlie podała obu wampirom wypełnione krwią, kryształowe kielichy, po czym przyniosła sobie kieliszek z winem.
- Dziękuję tobie kochanie za przyniesienie oraz tobie Anno za poczęstunek - uśmiechnął się do nich Gaheris oraz wypił nieco pełen degustowania smakowego. Krew musiała należeć do młodych mężczyzn, ale mała wampirzyca chyba lubiła akurat tych żywicieli. Czuć jednak było, że była świeża i przepełniona.. Przyjemnym dreszczem.

Piękna Charlotta zaś zajęła miejsce tuż obok Gaherisa i w ciszy przysłuchiwała się całej historii.
- Wiem, że nie należał do mego klanu, tak jak przewidziała starsza Torreadorów. Ale… wiem że nie był sam, choć to on polował i wiem, że ktoś nim manipulował. Ktoś kto poznał wspaniałą w sztukę władania ludzkim umysłem.
- Czyżby ktoś taki, mający taką potęgę, mógł ukryć się na terenie Londynu
? - Gaheris szczerze się zaniepokoił. - Przypuszczam, że Jego Wysokość książę Robert obecnie bardzo głowi się nad tą kwestią właśnie? - wyraził się dosyć oględnie, bowiem Peel chyba musiał się znacząco zaniepokoić całą tą właśnie sytuacją.
- Tak i pozwoliłam sobie przedstawić moje obawy. - Anna spoważniała. - Podzielę się z wami nimi, gdyż obawiam się o wasze bezpieczeństwo. Obawiam się, że mamy w Londynie maga i to maga, który postanowił w sposób wyrafinowany zaszkodzić naszej społeczności. Z Wiednia powinno niebawem przybyć wsparcie, które pozwoli potwierdzić bądź obalić tą tezę.
Widać było, iż trafiła w czuły punkt.
- Bezpieczeństwo
? - spytał szybko. - Moja droga, czy powinniśmy zamieszkać gdzie indziej na jakiś czas? - pytanie było zasadne, bowiem jego podczas dnia nikt nie chronił, szczególnie kiedy narzeczona musiała wyjść. Gdyby jakiś wróg dowiedział się, gdzie mieszkają, byliby na celowniku. Właściwie faktycznie mógł ich obserwować jakoś. - Powiadasz groźne rzeczy - przyznał przygryzając wargi oraz pokrzepiając się kolejnym łykiem.
- Nie jestem pewna. Żadne z nas nigdy nie musiało się zabezpieczać przed atakiem maga, a jeśli był on w stanie zmanipulować wampira… nasze zabezpieczenia mogą się okazać niewystarczające. - Anna przeniosła wzrok na siedzącą obok Charlottę. - Nie wiem na ile niepozorne mieszkanko panny Ashmore może okazać się być mniej lub bardziej bezpieczne od naszych fortec.
- Chyba nikt tego nie wie
- jednak Gaheris stanowczo nie chciał dopuścić do kolejnego porwania ukochanej. Pewnie ona także miała swoją opinię na ten temat.
- Co myślisz, kochanie? - spytał narzeczoną. - Wracamy do siebie, czy szukamy jakiegoś innego lokum, gdzie może ten ktoś nie będzie się nas spodziewał?
- Ja… pewnie cały dzień spędziłabym w banku by dopiąć formalności
. - Charlie była wyraźnie zestresowana. - Nie wiem jak potężny potrafi być taki mag, ale… nie chciałabym by Henry’emu coś się stało pod moją nieobecność.
- Problem w tym moja droga, że nikt tego nie wie
. - Anna uśmiechnęła się do ghulicy pocieszająco.
Co to oznaczało?
- Czy moglibyśmy dostać w klubie pokój na dobę? - spytał przyjaciółkę. - Może okaże się cokolwiek po tym czasie, albo może uda się coś specjalnego wymyślić?
- W samym klubie oficjalnie nie ma pokoi
. - Wampirzyca mrugnęła do niego. - Jest sypialnia Roberta, bo nawet ja tu nie sypiam. Powinniśmy z nim porozmawiać czy znajdzie się jakieś pomieszczenie, gdzie moglibyście w razie czego spędzić czas w przyzwoitych warunkach.
 
Kelly jest offline  
Stary 03-01-2018, 21:32   #63
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Warto było zastanowić się nad dziwną sytuacją.
- Hm, ewentualnie Rebecca mogłaby posiadać jakiś pokój dla chwilowych gości, ale póki co chodźmy do Roberta - potwierdził słowa wampirzycy. Oczywiście identycznie Charlotta miała prawo do swojej opinii, ale rozumiał, iż wyrażona przez kobietę obawa wskazywała na zgodę na przespanie gdzieś dnia poza własnym domem.
- Możemy go tu wezwać. Jakbyś mógł pociągnąć za tamtą linę. - Anna wskazała wiszący z sufitu jedwabny sznur. - Na pewno coś się znajdzie. Jeśli mogłabym prosić nie kłopoczcie Rebecci. Biedna ma teraz sama potworną panikę. Musi chronić księcia przed czymś czego nie zna.

Skinął pociągając za sznurek. Rebecca wydawała się zawsze wcieleniem pokoju oraz wytworności. Tymczasem postawiono ją przed wyzwaniem, któremu mógłby nie sprostać nawet najpotężniejszy wampir. Dlatego postanowił jej nie przeszkadzać. Pozostawało poczekać więc na mości Roberta.
Syn Anny pojawił się po chwili. Odrobinę zaskoczony przyszedł w towarzystwie Elisabeth.
- Coś się stało?
- Wybacz - Gaheris powstał podchodząc do Elisabeth oraz całując na powitanie jej dłoń. - Wybaczcie, że przeszkodziliśmy - poprawił się. - Rozmawialiśmy o problemach oraz niebezpieczeństwach dochodząc do wniosku, że być może dobrze by było spędzić dzień poza własnym miejscem. Czy byłaby jakaś możliwość pozostania na terenie klubu, albo może miałbyś jakiś dobry pomysł pod tym względem - mówił oględnie nie wiedząc, jak bardzo wtajemniczona została panna Elisabeth. Bowiem włodarz klubu niewątpliwie poznał doskonale sytuację.
- Hm… w sumie. Nie kojarzysz moja droga w jakim stanie jest sypialnia w podziemiach? - Robert obejrzał się na ghulicę, która wyraźnie się zamyśliła.
- Musiałabym sprawdzić. Jeśli pozwolicie udam się tam w tej chwili.
Gdy wampir przytaknął kobieta opuściła pokój.

- W razie czego nie będzie problemu byś stamtąd wyszła, Charlie. Pokój jest połączony z resztą klubu, klatką schodową, którą zazwyczaj wychodzimy. - Syn Anny uśmiechnął się ciepło do Ashmore. Gaheris widział, że nadal ma do niej wyraźną słabość. Czego akurat nie mógł nie zrozumieć. Bowiem posiadał identyczną przypadłość, bardzo sympatyczną.
- Byłoby to nadzwyczaj dobre rozwiązanie oraz może szansa uzyskania jakiegoś poziomu bezpieczeństwa wobec zaistniałej sytuacji. Jesteśmy naprawdę bardzo wdzięczni - faktycznie Gaheris był, bowiem ostrzeżenia malutkiej wampirzycy traktował odpowiednio. Lepiej zadbać aby było bezpiecznie, niźli przeoczyć cokolwiek.
- Niestety to miejsce nie jest fortecą… szczególnie jeśli bierzemy pod uwagę, kto może być atakującym. - Robert przyjrzał się uważnie Charlotcie. - Jak twoja ręka?
- Dzięki Henryemu i lekarzowi Florence, bardzo dobrze. - ghulica uśmiechnęła się. Nadal wydawała się być potwornie zmęczona. - Ja… będę chciała napisać do domu, że będę nocować gdzieś indziej. Czy istniała by możliwość by zrobić to tak by was nie narażać?
- Tak. Przygotuj list, a mój człowiek pośle go z innego lokalu.
- Nie jest fortecą, ale przynajmniej ktoś cały dzień się kręci. Tam nie ma takich warunków. Ponadto zawsze ktoś, ktoby nas poszukiwał, będzie zaskoczony, że nas nie ma. Charlotto - poprosił swoją ukochaną - jeśli planujesz napisać do naszej landlady, poproś ją, żeby założyła cieniutką niteczkę na dole drzwi. Praktycznie niewidoczną, taką, która zerwałaby się lub odpadła, jeśli ktoś otwierałby drzwi oraz sprawdzał lokum nie chcąc za sobą pozostawiać jakichkolwiek śladów - wedle tego co wspominała Charlie, landlady bez problemu powinna chwycić, co jest grane oraz wiedzieć, jak przymocować niteczkę. Właściwie tylko jakoś tyle mogli wykombinować.
- Dobrze. - Charlie uśmiechnęła się do niego ciepło, po czym spojrzała na Annę. - Czy mogłabym skorzystać z czegoś do pisania.
- Oczywiście kochana.
- Może w moim gabinecie? - Robert podał ghulicy ramię, które ta po chwili wahania przyjęła. - Niebawem wrócimy.

Gaheris skinął odprowadzając ich ciepłym spojrzeniem.
- Florence wspominała, że interesowałaś się bardzo owymi zabójstwami - powiedział swojej ulubionej przyjaciółce. - Teraz zaś jeszcze wspomniałaś o jakimś magu. Czy można się przed nim obronić jakoś, albo osłabić jego wpływ, bowiem za moich czasów potęga Morgan choćby czy mojej prawdziwej mamy Morgawse, była uważana za prawdziwie wielką. Merlina zaś niemal przewyższającą wszystko.
- Owszem… obawiałam się udziału mego klanu. - Anna spojrzała na Gaherisa, popijając krew z kielicha. - Wspomniałam, że mam takie podejrzenie. Sposób w jaki tamtemu Gangrelowi namieszano w głowie… to nie jest nasza robota. Niestety nie jestem w stanie ocenić jak potężny jest ten mag, nie widziałam żadnego od kiedy jestem w Londynie.
- Jeśli właściwie rozumiem. Osoba właściwa przybędzie ze Wie … Wie … - nie mógł sobie przypomnieć nazwy miasta. Ostatecznie było ich tyle. Kiedyś Camelot, Winchester oraz parę innych, szczególnie Rzym, wystarczało tyle. Tymczasem wiktoriańska epoka przynosiła nazw tysiące. - Wie … coś tam - dodał wreszcie nie mogąc sobie przypomnieć nazwy. - Wspomniany wampir oceni sytuację? Dlaczego akurat stamtąd? - spytał ciekaw.
- Z Wiednia. A przybędzie stamtąd bo to nieśmiertelny wybrany przez Radę. - Anna uśmiechnęła się słabo.
- Eee, jaki proszę, wybacz nie pojmuję słów? - Gaheris przypuszcza, że może jego przyjaciółka się przejęzyczyła lub cokolwiek, albo to jakaś nazwa wampirzej funkcji, ale jakiej? Liczył szczerze na jakieś sensowne wyjaśnienie. Wydawało bowiem się, potrzebuje jeszcze wieleeeeeee dowiedzieć.

Wampirzyca przyglądała się mu uważnie.
- Wiele lat temu wampiry podzieliły się na dwie frakcje. - Anna obserwowałą go ciekawa jego reakcji. - Na Camarillę i Sabat. Należymy do tej pierwszej frakcji. Posiadamy Wielką Radę złożoną z najpotężniejszych wampirów wszystkich zrzeszonych klanów. Oficjalnie siedziba jest w Wiedniu, ale… - Uśmiechnęła się ironicznie. - … nie wiadomo gdzie dokładnie zasiada Rada. Gdy książę ma poważny problem może się zwrócić do nich o pomoc. Robert to zrobił.
- Camarilla i Sabat? Właściwie po co podzieliliśmy się oraz gdzie jest co? - pytał usiłując się dowiedzieć. Stanowił część Camarilli nie wiedząc nawet, czym jest wspomniana organizacja.
- Różnice poglądów na władzę i sposób jej egzekwowania. - Wampirzyca upiła kolejny łyk. - niestety nie ma bardzo wyraźnych granic podziału. Są klany które skłaniają się ku jednej frakcji i inne które skłaniają się ku drugiej, ale to tylko i wyłącznie kwestia większości. A terenach większości miast trwają walki.
- Przepraszam cię, ale wspomniałaś, że należymy do Camarilli. Czyli właściwie jakie mamy poglądy oraz jakie mają tamci, choć jak rozumiem twoją wypowiedź, jesteśmy podzieleni, bo tak - wampir zmarszczył się mocno dumając. - Ponadto wobec tego, skoro trwają walki, czy mógł to zrobić jakich magik Sabatu - spytał dziewczynkę, ewentualnie wrzucił delikatną sugestię.
- Kodeks, który podpisałeś gdy poznałeś księcia to w większości zasady Camarilli. - Anna zamyśliła się. - Ja nie widzę tu działania wampira, a sabat to nadal nieśmiertelni. Magicy to wrogowie zarówno nasi jak i ich… tak samo jak łowcy.

Widać przyjaciółka starała się jak najogólniej przedstawiać sytuację. Pewnikiem miała własne powody, ewentualnie jakieś niespecjalnie ciekawe wspomnienia.
- Wszyscy magowie to tacy dranie, albo przeciwnicy? Choćby dawnego Merlina pamiętam jako sensowną osobę. Pomyślałem jednak, że można jakiegoś zaprzyjaźnionego magika poprosić, jednak pewnie skoro tego nie uczyniliście sprawa jest niemożliwa do jakiegokolwiek wykonania. Aha, jeszcze sprawa, wspomniałaś, żeby nie przeszkadzać Rebecce, jednak może potrzebuje wsparcia.
- Nie znam wielu magów jak już mówiłam. - Anna westchnęła ciężko. - A ostatniego którego widziałam nie chciałbyś spotkać. Co do Rebecci ja nie wiem jak jej pomóc, a ty masz jakiś pomysł?
- Cóż, według mnie mógłbym pomóc jako dodatkowa ochrona. Znam się na tym, zaś jak sama wiesz, Rzemieślnicy mają naprawdę duże zdolności widzenia aur, czyli rozpoznawania ludzi mających większe talenty niźli przeciętne powiedzmy. Ponadto co dwóch to nie jeden. Gdyby wspomniany magik próbował coś zrobić, miałby do czynienia ze skoncentrowana obroną.
- Rebecce będzie na pewno miło jeśli jej to zaproponujesz. - Anna odstawiła pusty kielich na stolik. - Ale jestem pewna, że odmówi.
- Wobec tego zrobię inaczej. Postawię się po prostu do dyspozycji. Jeśli Rebecca zdecydowałaby się, zawsze chętnie pomogę. Jeśli zaś nie, nie będę jej krępował -.trochę nie rozumiał postawy kochanki księcia Peela. Chyba, że obawiała się też jego. Ostatecznie był przybyszem dla nich jedynie - Cóż, tym bardziej jestem wdzięczny tobie oraz Robertowi, że nie odmówiliście mi gościny na terenie klubu - powiedział wobec tego.
- Nie gniewaj się. Po prostu przy księciu są w takich chwilach tylko osoby związane z nim krwią. Zarówno wampiry jak i ghule. - Anna postukała paluszkiem okielich. - Dolejesz nam jeszcze trochę?
- Nigdy się nie gniewam - odparł - noooo prawie nigdy. Rycerze powinni odrzucać takie uczucia - wyjaśnił dolewając do kielichów. - Wypijmy za pozytywne rozwiązanie sprawy. Aha faktycznie, panna Florence wspomniała, iż Rada będzie chciała wysłuchać naszych wyjaśnień. Jesteś członkinią wszak Rady Londyńskiej, dlatego chciałbym dowiedzieć się, cokolwiek już zadecydowano co do owego spotkania?

Podniósł kielich wykonując wspomniany toast. Anna odpowiedziała na toast i upiła odrobinę.
- Jeśli jakieś decyzje zapadną to po tej nocy. Wszyscy starsi bardzo chcieli obejrzeć sobie waszą znajdę. Mieliście sporo szczęścia, że mnie tu zastaliście. Gdyby Florence nie dała mi pierwszeństwa, zaraz po księciu, pewnie bym tu jeszcze nie dotarła.
- Wobec właściwie tego udało się. Chciałem bowiem, żebyś się dowiedziała wszystkiego wcześniej oraz mogła przeanalizować - wyjaśnił jednak nie dodając, jak się zdawało, oczywistej oczywistości, że po prostu lubi ją oraz było dla niego przyjemnością odwiedzić oraz opowiedzieć przygodę.
Anna uśmiechnęła się popijając krew z kielicha.
- Florence wezwała mnie już poprzedniej nocy. Muszę przyznać, że była bardzo zadowolona.
- Wcale jej się nie dziwię. Wiesz właściwie, kiedy patrzyłem na nią wcześniej, wydawała się smutna, wściekła, rozbita. Może nie jest wzorem opiekunki, jednak naprawdę się wszystkim przejmowała. Przypuszczam jednak, iż skoro ktoś potrafi wpływać na umysły, należy uważać, bowiem mógłby wpłynąć na kogoś kolejnego.

- Florence niestety bardzo przywiązuje się do swych “dziewcząt”. Kiedyś ją to zabije.
- Albo ocali. Pamiętaj moja droga, że przywiązanie może urodzić wzajemne przywiązanie. Dlatego powiedzieć trudno, będzie pozytywne to dla szanownej Florence, alboli jednak negatywne - widać było, iż Gaherisowi spodobał się wspomniany rys Florence, owej specjalnej dbałości. Przypuszczał ponadto, że dziewczęta milady wiedziały, iż mogły trafić znacznie gorzej, niźli pod jej skrzydła, więc mogły być wdzięczne oraz mocno lojalne. - Aha, Anno, jeśli miałabyś okazję spotkać Rebeccę, przekaż jej proszę, iż jakby co jestem do dyspozycji. Właściwie faktycznie, pewnie liczą na najbardziej zaufanych, jednak ewentualnie kiedyś mogłaby się przydać dodatkowa solidna dłoń.
- Oczywiście, przekażę. - Anna uśmiechnęła się. - Niestety moje doświadczenie mówi, że przywiązanie do ghuli i trzody prowadzi zazwyczaj do zguby. Już własne dzieci potrafią tak bardzo… - Mała wampirzyca spoważniała, a jej oczy zmętniały. - … zawieść rodzica?
- Ale też zaufanie niekiedy popłaca. Rycerze Okrągłego Stołu są uczciwi - powiedział pewnie, choć zreflektował się - prawie wszyscy. Jednak powiem szczerze większość tworzyli dzielni wojownicy, którzy niejednokrotnie przedkładali dobro swojego suzerena nad własny sukces.
- Niestety, tak jak rozmawialiśmy, czasy rycerzy odeszły bezpowrotnie. - Anna upiła łyk z kielicha. - Nie wiem czy w twoich czasach też tak mawiano. Pilnuj swych wrogów, a jeszcze bardziej swych przyjaciół. - wampirzyca machnęła dłonią jakby coś przeganiając.
- Nie mawiano. Wiesz droga przyjaciółko, kiedy były moje czasy, mówiono właśnie, iż słowo rycerza jest synonimem pewności. Tacy, którzy je złamali, bowiem niestety zdarzało się, byli napiętnowani niczym najgorsze szumowiny. Dlatego współczuję szczerze, że tak podchodzicie do swoich znajomych. Pojmuję owszem, że taka to już rzeczywistość. Jednak trudno mi się do niej przyzwyczaić - przyznał markotnie rycerz króla Artura sprzed mnóstwa wieków.
Gdy mówił do ich uszu dobiegły odgłosy dochodzące z korytarza. Robert wracał i to najwyraźniej w towarzystwie zarówno Charlotty jak i Elisabeth. Anna jednak najwyraźniej nie zwracała na to uwagi.
- Niestety takie są czasy, w których przyszło ci się obudzić Henry. Szczerze… nie chciałabym być na twoim miejscu.
- Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Przynajmniej na to liczę, jednak liczę także na to, i że zmiana owa nie będzie zbyt wielka - przerwał czekając na wchodzących, którzy może przynieśli informacje dotyczące spania.

Robert wprowadził do środka dwie ghulice. Widać było, że udało mu się podreperować nastrój Charlotty, która teraz jeszcze zaśmiała się cicho z jakiegoś opowiedzianego na korytarzu żartu. Elisabeth uśmiechnął się widząc siedzące w saloniku wampiry i dygnęła.
- Posłałam dwie osoby by uprzątnęły tamtą sypialnię, niebawem powinna być gotowa.
Ucieszył się, że Charlotcie jest lepiej. Posłał dziewczynie prawdziwie zadowolony uśmieszek.
- Jestem bardzo wdzięczny. Dziękuję wam trojgu - objął ciepłym zerknięciem swoją dziecięcą przyjaciółkę, Roberta oraz Elisabeth. - Pewnie nic by się nie stało, jednak lepiej uważać. Szczególnie biorąc pod uwagę niedawne wydarzenia - machnął ręka, jakby odpędzając muchę. Widać jednak było, iż rzeczywiście obawia się nieco ewentualnego ataku.
Anna zeskoczyła z fotela i stanęła na podłodze poprawiając dziewczęcą sukienkę.
- Odprowadzę was do pokoju i udam się na spoczynek do siebie.
- Oczywiście Pani, wezwę dorożkę. - Elisabeth dygnęła głęboko i opuściła pokój. Wyglądało trochę tak, jakby była ghulicą nie Roberta, lecz małej wampirzycy.

Przeszli pustym korytarzem do ukrytej od reszty klubowiczów klatki schodowej i nią zeszli do podziemi. Ta część budynku wydawała się być dużo starsza od reszty klubu, zaś do samej komnaty prowadził labirynt korytarzy.
- Poproszę dwóch ochroniarzy by byli w okolicy. - Robert podążał kilka kroków za swą matką, która w charakterystyczny dla siebie sposób wymijała niewidoczne przeszkody. O tym, że dotarli na miejsce poinformowała ich obecność dwóch uzbrojonych ghuli i mężczyzny w białych rękawiczkach, czekających na nich przed jednymi z drzwi.

- Pokój gotowy. - Głos lokaja brzmiał jakby wydobywał się z dna studni. Skłonił się nisko wskazując pokój w zapraszającym geście.

[MEDIA]http://78.media.tumblr.com/tumblr_ltf6zbPQSP1qggdq1.jpg[/MEDIA]

Spoglądał dookoła zszokowany nimal. Wyglądało to na iście królewskie miejsce do sympatycznej drzemki.
- Wspaniałe - powiedział rozglądając się. Chyba przypominało mu młodość na zamku rodziców oraz w pięknym Camelot. Oczywiście wiadomo, kompletnie inny był tam styl budowania mebli, czy ogólnie wszystkiego, jednak podobnie było wiele zdobień oraz prawdziwej elegancji.
- Trochę przykurzone… - Anna zerknęła na lokaja, a Gaheris był pewny, że ten nerwowo przełknął ślinę. - Łoże jednak z tego co pamiętam jest wygodne. Pozwólcie teraz, że się oddalę. - Uśmiechnęła się do swego syna i jego gości.
- Dziękuję ci oraz miłego dnia - pochylił się nad swoją przyjaciółką ujmując jej dłoń oraz całując. Pokój zaś rzeczywiście był nieco przykurzony, ale cóż zrobić.
- Odprowadzę cię matko. - Robert podszedł do małej wampirzycy i ujął jej dłoń. - Jakbyście czegoś potrzebowali to zostawiam wam dwójkę ochroniarzy.

Pomachał parze narzeczonych i opuścił pokój wraz z mała wampirzycą, pozostawiając ich sam na sam ze sporym pokojem niemal w całości wypełnionym łożem. Wyglądało nadzwyczaj sympatycznie, ale Gaheris po prostu nie miał ochoty na igraszki.
- Połóżmy się oraz przytulmy po prostu kochanie, dobrze? - poprosił dziewczynę. Widać było, iż jest dosyć zestresowany wiadomością dotyczącą magika wpływającego na umysły członków rodziny. Nawet uwielbiają seks wampiry spośród Toreadorów nie mają ochoty zawsze oraz przy każdej okazji. Obecnie własnie tak było przy poddenerwowanym Gaherisie. Chciał jakby rzec, zwyczajnie przytulić się oraz poleżeć czując bliskość dziewczyny.
Charlotta zerknęła na niego. Przez chwilę zobaczył w jej spojrzeniu… chyba najbliżej było temu czemuś do rozczarowania. W sumie obiecał jej tej nocy co nieco czułości. Po chwili wrażenie zniknęło.
- Oczywiście. Pomożesz mi tylko z suknią? - Na twarz ghulicy wypłynął słaby uśmiech.
- Przepraszam jeszcze raz. Oczywiście pomogę przy sukni i jeśli chcesz oczywiście dotrzymam obietnicy, ale prosiłbym, żebyś mi wybaczyła tym razem. Przyznaję, że obawiam się całej sytuacji. Rozbija mnie to wszystko, ten cały magik - zabrał się za pomoc przy sukni. - Nie gniewaj się proszę, jednak zwyczajnie nie mogę wyplenić poza moje myśli owego człowieka. Jeśli oczywiście to jest jakikolwiek normalny człowiek - widać faktycznie było, iż jest dosyć mocno poddenerwowany.

Charlotta stanęła do niego tyłem i zdjęła żakiet, odsłaniając sznurowanie sukni.
- Nie potrafię się na ciebie gniewać. - Zagarnęła włosy, odsłaniając swoją smukłą szyję i szczyt wiązania. - Też obawiam się tego maga, tyle że przy tobie zawsze dzieje się ze mną coś dziwnego. - Mówiła bardzo cicho dając sobie rozsznurować suknię. - Potrafię myśleć tylko o tym by być bliżej.
- Bądźmy więc bardzo blisko, ale kiedy jestem z tobą, chciałbym się poświęcić tobie oraz twojej radości. Teraz jednak po prostu - przerwał na chwilkę, jakby nie wiedząc, jakimi słowami to wszystko oddać - obawiam się mocno. Taka potęga wpływająca na umysły mogłaby wpłynąć nie tylko na tamtego schwytanego gangrela. Kim jest? Przypuszczam właściwie, że wszystkie wampiry zadają sobie takie pytanie.

Suknia opadła na ziemię i Charlotta stanęła przed nim w jednej z tych swoich przejrzystych halek. Obróciła się w jego stronę, rozplatając włosy. Gaheris bez trudu rozpoznawał znajomy kształt jej piersi rysujący się pod cienką tkaniną.
- Nie tylko wampiry zadają sobie to pytanie. - Uśmiechała się ale nadal bez przekonania. - Jeśli ten mag jest w stanie wpłynąć na wampira, to co dopiero na ghule albo zwykłych ludzi. Rozmawiałam o tym trochę z Robertem. On najbardziej obawia się, że tak naprawdę pod wpływem tego maga jest już wielu śmiertelników i nie wiadomo kiedy tamten użyje swoich marionetek.
- Wcale mu się nie dziwię. Kogoś ponoć planują sprowadzić, takiego fachowca. Jednak nie znam się na tym oraz jedyne, co można czynić to po prostu uważać - też się zaczął obnażać układając ubiory na boczku. - Bardzo ciebie kocham oraz jesteś bardzo piękna - powiedział obejmując dziewczynę oraz przytulając mocno.

Charlie objęła go mocno. Czuł że jej ciało jest rozpalone, ale ghulica nie wykonywała żadnego ruchu, który nie byłby zgodny z prośbą wampira. Czuł, że jej dłonie spokojnie spoczęły na jego plecach, a nie przesuwały się po nich jak zazwyczaj, tak jak i jej biodra nie napierały na jego ciało.
- Ja ciebie też rycerzyku. - Uniosła głowę i delikatnie pocałowała go w usta. - Kładźmy się, dobrze?
Położyli się więc przytulając się. Czuł, że Charlie długo walczyła z sobą, męcząc się wywołanymi przez vitae pragnieniami, w końcu jednak usnęła, nim go zmorzył zwiastujący jutrzenkę sen.
 
Aiko jest offline  
Stary 09-01-2018, 00:30   #64
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
33 maja 1853

Przebudzenie było odrobinę dziwne. Po pierwsze obudził się w nieznanej sobie komnacie, wyczuwając przed nią obecność dwóch obcych ghuli, w których po aromacie szybko rozpoznał strażników z poprzedniej nocy. Po drugie Charlotty nie było obok, pościel była nieprzyjemnie chłodna, choć wampir bez trudu rozpoznał wgniecenie, w którym musiała wcześniej spać jego narzeczona. Obok leżały inne ubrania niż te, które miał poprzedniej nocy, złożone i wyprasowane. Jednak najdziwniejsze było dziwne uczucie osłabienia. Był najedzony, to było pewne. Poprzedniego dnia nie raniono go, więc ciało nie potrzebowało więcej vitae na regenerację. Jednak właśnie dlatego, iż był niepewny, uniósł powieki absolutnie minimalnie, tak, żeby właściwie niemal nie było widać ruchu, jednak żeby dawało się cokolwiek zobaczyć. Był dosyć niespokojny. Gdzie jest Charlie? Gdy wyostrzył zmysły wyczuł znajomy aromat wojej narzeczonej, daleko w głębi korytarza, na którym stali ochroniarze. Dlatego właśnie uśmiech zarysował się na jego ustach.
- Kochanie - odezwał się głośno oraz wesoło nagle przerywając ciszę.
Kroki na korytarzu przyspieszyły i po chwili drzwi otworzyły się, a do środka pokoju weszła Charlotta niosąc tacę z wypełnioną karafką i kielichem. Do wampira dotarła nuta charakterystycznego aromatu krwi.
- Witaj piękna moja. Piękny bowiem napitek oraz piękna kobieta ślicznie się komponują. Powiedz Charlie, jak minął dzień? - właściwie widać było po jego minie, iż po wypiciu, wysłuchaniu pragnie czegoś więcej.

Narzeczona uśmiechnęła się do niego ciepło. Podeszła powoli i przysiadła na łożu, ustawiając, na stojącej obok etażerce, tacę.
- Byłam w banku dokończyć część formalności, która dotyczyła nas. - To tłumaczyło skromny komplet, który miała na sobie. Bardzo podobny do tego, który nosiła poprzedniej nocy. - Zaproponowałam niewielkie przyjęcie byś mógł roztoczyć jeszcze co nieco blichtru w towarzystwie. - Mrugnęła do wampira i podała mu kielich wypełniony krwią. - Gdy spytałam Jana o to czy obecność królika nie byłaby kłopotem, zaproponował bym skorzystała z zapasów klubu.
- Ach dziękuję
- wychylił kielich doskonałego napoju. Później odstawił obejmując ukochaną. - Najdroższa, kiedy miałoby być to przyjęcie, bowiem skosztowawszy kielicha chciałbym jeszcze skosztować ciebie - wyszeptał pieszczotliwie.
- Wczoraj wydawałeś się zaniepokojony i zmęczony, więc nie planowałam nic na dziś byś mógł odpocząć. - Charlie przeczesała włosy wampira.
- Faktycznie bowiem, tak było. Wytrąciło mnie to mocno z równowagi. Kiedy pojawiłem się tutaj, pomyślałem, że może będzie nowe spokojniejsze otwarcie, niżeli kiedyś. Otwarcie dzięki tobie było, jednak okazuje się że względnie bezproblemowe istnienie niełatwo uzyskać bez względu na wybraną epokę. Przepraszam Charlotto, pozwoli pani, iż panią rozbiorę? - spytał uprzejmie.

Seksowna narzeczona uśmiechnęła się szerzej i pocałowała wampira gorąco w usta.
- Jestem do pańskich usług sir Gaherisie. - Odezwała się szeptem.
- Wobec tego proszę przymknąć powieki na chwilę oraz pozwolić mi się panią zająć - oddał jej mocno pocałunek, później zaś jego dłonie zaczęły powoli rozpinać guziki oraz rozwiązywać haftki, jakby powoli wręcz bawił się figlarnie nimi. - Przepraszam za wczoraj oraz dziękuję, iż byłaś taka prawdziwie wielkoduszna. Obiecuję Charlie, że dzisiaj nie spotka ciebie zawód - jego dłonie tańczyły po jej stroju powoli odzierając dziewczynę ze skorupy odzienia. Bywało jednak, iż niekiedy delikatnie przesuwały się po jej ciele, dotykały policzków, warg, szyi, bądź czasem przemieszczały się po coraz cieńszych pokładach materiału chroniącego nagość jej pięknej skóry. Słodkie usta całowały delikatnie wtórując dłoniom kochanka.

Widać było, że Charlie skorzystała w między czasie z kąpieli i całkowicie zmieniła garderobę. Jej cieniutka halka i bielizna były inne niż poprzedniej nocy, acz jak zwykle zadbała by oba elementu były odpowiednio prześwitujące. Z każdą opadającą warstwą wampir czuł jak jego partnerka rozpala się, by gdy jego dłoń przesunęła się po ukrytej jedynie pod cienkim lnem nodze, wyczuć znajomy zapach kobiecej wilgoci. Przez cały ten czas kobieta posłusznie trzymała zamknięte powieki. Tymczasem powoli rycerz zdejmował wszystko, aż pozostała wyłącznie piękną nagutką nimfą. Cudownie ponętną, którą pieściły jego usta oraz dłonie układając dziewczynę na łożu, niczym Śpiącą Królewnę. Później skupił się wyłącznie na słodkim całowaniu, jakby pobudzającym, ale jednocześnie pozostawiającym neidosyt. Jego usta spacerowały po jej ciele dochodząc do wszystkich miejsc wrażliwych … prawie że. Jednak omijając je tuż obok, tak, żeby pragnęła jeszcze, ażeby wreszcie czarowne dotknięcie przypominało siłą wystrzał ognistego gwizdka.

Piękna ghulica Charlotta wiła się pod jego dotykiem, drżąc przy każdym pocałunku. Wampir bez trudu wyczuwał już że jest mokra. Gdy jego palce choćby zbliżyły się w tamte okolice czuł pod nimi wilgoć, która chwilę wcześniej wypłynęła z jej kwiatu. Oczy Charlotta nadal trzymała grzecznie zamknięte, za to jej usta z trudem łapały oddech, wypuszczając z siebie strumienie rozgrzanego powietrza. Po dawnym złamaniu nie było już śladu, tak samo jak obitych żebrach. Jedynymi przebarwieniami były teraz rumieńce i drobne żyłki pompujące pod śnieżno-białą skórą, w zawrotnym tempie, krew. Wreszcie dalej nie mógł trzymać jej na tym pograniczu. Tym bardziej, iż sam odczuwał pragnienie jej ciała. Gwałtownie zbliżył swoje usta do jej mokrej cipki, lecz zamiast całować, wbił leciutko ząbki przebijając arcywrażliwą skórę jej kwiatu, dają na początku ból, lecz później cudowna rozkosz. Spijał troszkę jej krew czując jednocześnie na języczku cudowną intymność pochwy, przyprawiającą krew niczym najlepszy indyjski cynamon. Charlotta krzyknęła z rozkoszy. Jej ciało wygięło się w łuk wbijając nogi w pościel. Kobieta doszła gwałtownie, chwytając wampira za włosy.
- Otwórz oczy kochanie - powiedział łagodnie po chwili wyciągnąwszy kiełki oraz zalizując ranki delikatnych ścianek.

Wiekowy wampir uniósł się oraz ustawił przy niej przytulając. Pozwalał odetchnąć jej przed kolejnymi zabawami. Charlie objęła go oddychając ciężko. Widać było, że długo dusiła w sobie swoje pragnienia.
- Kocham cię wampirku.
- Doskonale pasuje, bowiem żywię do ciebie identyczne uczucie
- odparł zadowolony. - Czy wspominałem ci już, że jesteś niezwykle śliczną dziewczyną? - powoli jego dłonie obejmujące ją znowu zaczęły przemierzać jej plecy. Właściwie dłoń, ponieważ obydwoje leżeli na boku obejmując się. - Uwielbiam kochać cię oraz uwielbiam smakować. Połowa powyższego już wykonana, powiedz Charlie, powinniśmy się zabrać za kolejną połówkę? - mrugnął do niej bardzo lubieżnie.
W zamglonym od rozkoszy wzrok Charlotty pojawiło się coś dziwnego. Z jednej strony był to zachwyt, a z drugiej… smutek. Wtuliła się mocno w wampira chowając swoją twarz.
- Błagam… nie zostawiaj mnie więcej takiej. - Jej ciało drżało podobnie jak o głos. Wyglądało jakby miała się zaraz rozpłakać podczas gdy jej ciało wszystkim wołało o więcej.

Charlotta stała się nienasycona seksualnie, co mógł zrozumieć, jednak on, choć bardzo lubił się kochać, nie zawsze miał ochotę na taką zabawę. Jednak bycie razem wymaga pewnego dogadywania się oraz ustępowania sobie, spełniania swoich pragnień, dlatego postanowił tutaj pójść na kompromis.
- Przepraszam, ja obiecuję, iż będę się starał uczynić cię najbardziej radosną oraz zadowoloną żoną całej pięknej Anglii. Kocham cię oraz pragnę byś miała tylko powody do szerokiego uśmiechu - zaczął mocno całować dziewczynę, dłonie zaś jego przesunęły się ku jej pupie wędrując pomiędzy pośladkami.
- Ja… - Charlie jęknęła od jego dotyku -... jestem szczęśliwa. Bardzo.
- Pozwól więc, że uczynię cię nie tylko szczęśliwą, ale bardzo rozgorączkowaną
- wyszeptał układając dziewczynę na plecach oraz pochylając się nad nią. Powoli całowały ją jego usta. Miękkie kobiece wargi, później szyja, piersi. Rozpoczął pieszczotę jej mięciutkich pagórków. Pocałunki wchodziły coraz wyżej na szczyty biustu. Otaczały sutki, przesuwały się wzdłuż ciemnych otoczków. - Jakież one są piękne - powiedział pieszcząc jej piękne piersi.

Słodka Charlie ujęła swoje własne krągłości unosząc je i wystawiając je na wampirze pieszczoty.
- I są całe twoje, tak jak cała reszta mnie rycerzyku. - kobieta uśmiechnęła się do niego ciepło. Było w niej o dziwo chyba nawet więcej czułości niż lubieżności.
- Wobec tego zajmę się nimi, albo inaczej: uwielbiam się nimi zajmować - przeniósł pocałunki już na same sutki. Leciutko pieścił je, ssał, potem stojące pieścił języczkiem.

Powoli odwracał dziewczynę na brzuszek oraz przeniósł pocałunki na jej plecki. Powoli unosił jej biodra ustawiając się tuż za jej pośladkami.


Wspaniale piękna. Dokładnie widział jej kształty, biodra szerokie oraz wąską talię … Podniecona męskość leciutko muskała jej wypięty pośladek.
- Kocham cię. Pragnę cię - powiedział głosem pełnym napięcia, zaś ona musiała poczuć, jak jego czubeczek przesuwa się po jej szparce ustawiają odpowiednio, potem zaś pchnięty silnym ruchem bioder wszedł.
Charlie wypięła lekko pupę wystawiając ją na atak. Wampir poczuł jak bez większego oporu jego męskość wsuwa się w jej wilgotne wnętrze, które zacisnęło się na nim ochoczo.
- Tęskniłam wampirku. - Kobieta zamruczała, wtulając głowę w pościel.
- Wobec tego uważaj, bowiem nie planuję cię wypuścić ze swoich objęć - ułożył dłonie na jej biodrach. Popychał swoją męskość, jednocześnie zaś naciągał ją na siebie. Był podniecony, skosztował przed chwilką jej krwi, teraz kosztował jej intymności. Męskie ruchy stawały się coraz szybsze.Przesunął jedną dłoń dalej na jej łopatki, dociskając jej twarz do pościeli. Pragnął żeby się jeszcze mocniej nastawiła. Dzięki temu potrafił wejść jak najgłębiej, docierając, uderzając niemal tylną ściankę. Przesuwał swoim czerwonym, nabrzmiałym kogutem po jej wnętrzu, które zaciskało się na nim rytmicznie jeszcze bardziej zwiększając doznania. - Ach! - jęknął czując iż coraz szybsze, coraz mocniejsze ruchy powodują, że powoli zaczyna się zbliżać wystrzał.

Śliczna Charlie jak zwykle okazywała się być bardzo wygimnastykowaną partnerką. O ile jej twarz i piersi spoczywały, mocno wciśnięte w łoże, to pupa zadarta była wysoko. Dłonie zaciskały się mocno na pościeli, podczas gdy z ust kobiety przy każdym pchnięciu wyrywało się słodkie jęknięcie.* Wreszcie mogła poczuć, jak wewnątrz niej męskość twardnieje, jak zaczyna drżeć mocno, jak zaczyna gwałtownie przyspieszać nieopanowanie, wreszcie strzela strumieniem krwi uderzającym jej pobudzone ścianki. Potem ponownie przy każdym mocniejszym pchnięciu, które nastąpiły ponownie.
- Ach! - wreszcie zatrzymał się jęcząc. - Charlie … - pochylił się nad nią przytulając mocno.

Ghulica krzyknęła głośno, czując jak wampir w niej dochodzi. Gaheris miał niemal wrażenie, że kobieta rozerwie zaraz ściskane prześcieradło. Czuł jak dociskane przez niego ciało drży, a biodra Charlie choćby delikatnie, starają się pogłębić ich połączenie. Gdy tylko ją objął, zobaczył jak poluzowała chwyt na pościeli.
- Co tam kochanie? - Uśmiechnęła się spoglądając przez ramię na wampira.
- Uff, musimy nadrobić wczorajszą noc - uśmiechnął się do niej. - Jakieś sugestie? - spytał wesoło wysuwając się.
- Może powinnam cię wyczyścić, zanim przejdziemy do ciągu dalszego? - Charlie obróciła się na plecy spoglądając na wampira.
- Wyczyszczenie byłoby miłe, zwłaszcza takie wiesz … bliskie. Jednak nie wiem, czy jest tutaj jakaś łaźnia - stwierdził pytająco.
- Jest. Choć przyznam, że chciałam się tym zająć bardziej osobiście. - Charlie wystawiła w jego stronę drobny języczek.
- Och moja sprytna Charlie. Wobec tego oddaję ci się kompletnie - uwalił się na łóżku mając minę wielce zadowoloną. - Pamiętaj jednak, musisz bardzo dokładnie.

Namiętna kkobieta przyklęknęła nad nim i pocałowała go gorąco w usta. Po chwili zaczęła się zsuwać niżej, dokładnie całując każdy fragment jego ciała. Nie bawiła się z nim jednak tak jak on z nią na początku nocy. Zamiast tego od razu wzięła jego męskość w całości do ust i wampir poczuł jak drobny języczek, który przed chwilą oglądał, dokładnie czyści jego pal.
- Ach piękna moja, bardzo milutkie - przyznał, jako że miał mruczący nastrój, zamruczał niczym szarobure kocisko. Czując doskonale, że jego męskość coraz bardziej usztywnia się oraz prostuje.
 
Kelly jest offline  
Stary 31-01-2018, 11:47   #65
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kobieta zaczęła mocno ssać jego męskość, podczas gdy jej głowa poruszała się góra-dół. Wampir widział teraz jak kasztanowa czupryna narzeczonej, raz po raz przesłania widok na jej wypiętą pupę.
- Ach moja kochana, to jest przyje … - rzeczywiście było. Wampir powoli zaczynał oddawać się samej przyjemności, tymczasem biodra samodzielnie zaczęły wykonywać ruchy, niczym przy normalnym seksie. - Tak, jeszcze chwila, dojdę Charlieeee … - jęknął już, kiedy poczuł jakiś mocniejszy ruch językiem, bardzo pobudzający. Powoli odczuwał coraz mocniejsze podniecenie, coraz większe napięcie ogarniało jego męskość, zaś na dole trzona zbierało się coś mającego wystrzelić. Charlie wykonała jeszcze kilka ruchów, po czym wzięła go głęboko do ust. Wampir poczuł jak kobieta przełyka kolejne wystrzały, po czym ze smakiem wylizuje całą jego męskość. Gdy skończyła czuł, że mogliby znów kontynuować, ale czuł też też coś dziwnego. Lekkie zmęczenie. Charlie podniosła na niego wzrok.
- Smakowało… odrobinę inaczej.
- Hm, rzeczywiście. Jakby powiedzieć … jakby coś … - spojrzał na nią Nadwrażliwością oraz na siebie sprawdzając, czy coś porobiło się inaczej. Nie licząc podniecenia i odrobiny zaniepokojenia nie dostrzegł nic szczególnego. Może jego aura była odrobinę jaskrawsza, ale w sumie nie był pewny, gdyż dawno sam siebie nie obserwował. Charlie wydawała się taka jak zawsze, może teraz odrobinę bardziej zaniepokojona niż on. Wyglądało to nieco dziwnie, dlatego wytężył spojrzenie oglądając ją i siebie, natężył słuch, węch, smak, dotyk starając się dociec, cóż takiego jest nie tak, bowiem że jest nie tak podpowiadała mu nie tylko intuicja, ale też słowa Charlotty oraz własne odczucia. Przez chwilę wydawało mu się, że nic się nie zmieniło jednak wyczuł to. Swój zapach. Nie pamiętał kiedy ostatnio go czuł. Do tego leżące na nim ciało kobiety. Nie czuł po prostu jej ciepła, jej bliskości. Zazwyczaj jego zmysły wędrowały od razu do odczuwania jej pulsu, aromatu jej krwi. Teraz jednak czuł ją bardziej. W znajomy sposób, przypominający bardzo dawne czasy.
- Co się dzieje kochanie? - Charlotta przesunęła się po nim by móc spokojnie spojrzeć mu w twarz. Jej skóra wydawała się delikatniejsza niż zwykle, przyjemnie uginająca się na każdej nierówności.

Leciutko nakłuł swój palec kłem. Pytanie, czy rana się natychmiast zabliźniła. Bowiem wyglądało tak, jakby stał się trochę ponownie człowiekiem. Czy oznaczałoby to, że ktoś wywarł wpływ na jego umysł? Ranka zagoiła się szybko, ale wampirowi wydawało się, że odrobinę dłużej niż zwykle. Po nakłuciu nie pozostał ślad.
- Niedobrze, albo dobrze … kochanie, coś po prostu jest nie tak, cóż wcale nie zmienia to mojego pragnienia - szybko znalazł się nad nią - będziemy musieli później niestety przerwać oraz sprawdzić, czy dotyczy to jedynie mnie, czy także pozostałych wampirów. Czuję się trochę mniej wampirzo jakby - wyznał szczerze.
Charlie przyglądała się górującemu nad nią mężczyźnie.
- Wyglądasz całkiem normalnie. - Jej noga przesunęła się po udzie wampira, po czym oparła się na jego biodrze. - A jakie jest twoje pragnienie, najdroższy?
- Kochać cię do szczytu rozkoszy. Bowiem chociaż wyglądam całkiem normalnie, jednak coś jest nie tak. Chciałbym poprosić kogoś bardziej doświadczonego, żeby sprawdził mnie. Obawiam się wszelkich rzeczy nienormalnych, biorąc pod uwagę tego wiesz skrytego gdzieś wewnątrz miejskich przestrzeni magusa. Jednak póki co, pragnę ciebie - uniósł jej nogi rozchylając, odsłaniając kobiecy kwiat, który właśnie chciał odwiedzić swoim męskim oszczepem. Jakoż oszczep wbił się głęboko wywołując jęknięcie. Poczuł, że kąpiel którą zapewniła mu Charlie ją samą bardzo dobrze przygotowała. Nabrzmiałe, gorące płatki objęły jego męskość, podczas gdy z ust kobiety wydobył się słodki pomruk.
- Yhym… musimy się tobą zaopiekować. - Charlotta poruszyła biodrami, a wampir poczuł jak przyjemnie drażni przy tym tkwiące w niej ciało.
- Słusznie piękna moja, liczę jednak … mrrrr - właściwie nie wyjaśnił na co liczy, bowiem jego dalsza wypowiedź utonęła wewnątrz kociego pomruku. Poruszył się wewnątrz niej. Powoli przesuwając końcówkę swojego penisa wzdłuż karbek jej pochwy, wreszcie dotykając tylną ściankę. Pozostając okamgnienie, ażeby później wycofać się niemal wychodząc oraz ponownie zagłębiając. Uwielbiał to. Patrzeć na jej buzię, na jej piersi, które mocno falowały podczas każdego pchnięcia, na ten moment, kiedy intymności łączyły się. Przyspieszył trochę, jednak nie bardzo. Stanowczo nie chciał szybkiego dojścia. Bardziej planował celebrację oraz dbanie, by to co nadejdzie, uderzyło wręcz gigantycznie cudowna przyjemnością. Powoli pochylił się całując jej usta, przy czym jego biodra dalej wykonywały ruch. Chciał posiąść swoją ukochaną panią! Cudownie czuł się połączony wspólną więzią intymności. Poruszał się przemierzając czerwoną główką napiętą podnieceniem ciemne jaskinie kobiecości. Odczuwał skurcz jej mięśni, każdy ruch ciała, każde westchnienie, słowo wypowiedziane, pełne ekstazy. Przeciągał bardzo długo, odczuwając jednak, że energia wypełniająca ciało pełnym uczucia pragnieniem seksu przejmuje kontrolę uruchamiając szybsze ruchy męskich bioder. Charlotta objęła go za szyję całując gorąco. Jej rozpalone ciało entuzjastycznie reagowało na każdy atak wampira falami dreszczy. Kobieta na chwilę oderwała swoje usta od jego.
- Kochanie ja zaraz… - Jęknęła, a wampir poczuł jak jej ciało zacisnęło się na nim. Wywołała gwałtowny strzał. Zbierało się już wcześniej, jednak uścisk sprawił.
- Ach … tak - wyjęczał podobnie podniecony, jak Charlotta. Później kolejne strzały przeszły głębiny jej cudownej pochwy. Czuł się wręcz pijany podnieceniem oraz wspaniałą przyjemnością, która uderzyła siłą słodkiej czekolady. Widział jak kochanka odpływa pod nim z rozkoszy, starając się skupić na nim spojrzenie.
 
Aiko jest offline  
Stary 31-01-2018, 11:55   #66
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Dopiero gdy udało im się odetchnąć chwilkę, u drzwi rozległo się pukanie.
- Eee, moment - chciał powiedzieć, ale nie powiedział, tylko jakos zaszeptał. Że też akurat teraz przeszkadzają, wymruczał coś takiego. Szybko położył się obok ukochanej, przykrył dokładnie kołdrą obydwoje oraz spytał. Zobaczył jak Charlie nasuwa pierzynę prawie pod sam nos, a na jej twarz wypływa uroczy rumieniec.
- Kto tam?
- Byłam ciekawa czy mogę się dołączyć gołąbki
. - Wampir bez trudu rozpoznał głos Anny, w którym wyraźnie słychać było rozbawienie. - Mogę wam zająć chwilę?
- Wejdź wejdź, proszę
- poprawił pierzynę tak, że Charlotta mogła być przykryta, zaś on usiadł przykryty jedynie do pasa. Doskonale właściwie, że przyszła. Bowiem mógł spytać ją właśnie co do zauważonych reakcji.
Anna weszła do środka, podczas gdy Charlotta ułożyła głowę na udzie wampira.
- Nie powinnam wstać? - ghulica spojrzała na niego, niepewna tego jak powinna się zachować przy jednej ze starszych.
- Z przyjemnością bym sobie na was popatrzyła, biorąc pod uwagę pokaz, który miałam do tej pory, ale nie ma takiej konieczności, moja droga. - Anna mrugnęła do Charlie, na co na twarz ghulicy wypłynął jeszcze większy rumieniec. - Prawda, że to łóżko jest wygodne?
Ooo, podglądała ich. Dziewczyna miał niezłe hobby.
- Owszem bardzo - przyznał wampir. - Droga przyjaciółko - nagle zmienił temat - mam pytanie, czy wyglądam jakoś inaczej, czy coś we mnie jest innego? Bowiem mam odczucie, jakby moje obecne zmysły były inne niżeli wcześniej, jakby regeneracja skaleczeń także działa się trochę wolniej, rozumiesz, trudno opisać, ale jakby przypominały mi pradawną młodość sprzed przeistoczenia jeszcze - powiadał wolno.

Wampirzyca spoważniała.
- Czyli jednak. W tej sprawie przyszłam. Niedawno dostałam wiadomość od twojej starszej. Podobno podobne objawy zaobserwował u siebie Strain. - Anna przyjrzała mu się uważnie. - Tak… twoja aura z pewnością nabrała kolorytu.
- Czy to możliwe
? - poruszył się bardzo niespokojnie. - Mam 1300 lat! Słyszałaś kiedykolwiek coś podobnego, Eee, wybacz, usiądź proszę. Taka informacja wręcz się wydaje niewiarygodna - widać było takie kompletne rozbicie męskiego wampira. Dotyczy to Toreadorów, wszystkich, tych, którzy odwiedzili tamte miejsca powiązane do tamtego gangrela.
Anna gwizdnęła. Przysiadła na łóżku całkowicie nie zważając na znajdującą się w nim nagą parę. Po chwili zaczęła w typowo dziecięcy sposób lekko podskakiwać na materacu. Kołdra zaczęła przy tym lekko zsuwać się z Charlotty, więc ghulica ją chwyciła.
- Rzeczywiście jesteś dosyć wiekowy. A czy tylko Torreadorów… jeszcze nie wiemy. - Wampirzyca zatrzymała się. - Sylvia sprawdza innych, którzy mieli bezpośredni kontakt z tamtym gangrelem. Wiem, że starszym, którzy mieli z nim kontakt na dystans nic jak na razie nie dolega. Może rzeczywiście chodzi o tamto miejsce… jednak aura naszego kubusia nie wskazuje na to.
- Spotkałaś się kiedykolwiek przedtem może, właśnie z takimi objawami
? - spytał wampirzą dziewczynkę, która uczyniła sobie łóżkową trampolinę. - Oraz wspominałaś kiedyś wiedeńskiego gościa. Potrafiłby może cokolwiek powiedzieć na ten temat?
- Mój drogi, uważasz, że gdybym spotkała się z czymś takim, nie spróbowałabym chociaż trochę dorosnąć
? - W głosie Anny pojawiła się odrobina goryczy. - A co do naszego gościa… wezwano go wczoraj. Ile w twoich czasach jechałoby się ze środkowej Europy? - Uśmiechnęła się do wampira. - Mam nadzieję, że nam pomoże ale jeszcze chwilę na niego poczekamy.
- Wobec tego liczę na to, że może teraz ci się uda, ale także że uda się tutaj cokolwiek rozwiązać. Natomiast ile trwałoby, nooo długo. Musiałby mieć orszak, przebić się przez kilka księstw, wynająć odpowiedni okręt
… - wymieniał rozmaite rzeczy. - Ale ale, czy Florence potwierdziła identyczne efekty jak moje, także u właśnie Straina? - spytał Malkaviankę.
Anna roześmiała się po pierwszych słowach wampira.
- Mój drogi to dziwne zjawisko nie dotknęło na szczęście ani mnie ani żadnego ze starszych. Wyobrażasz sobie co by się wtedy tutaj działo? Mamy obawy, że o to mogło chodzić tamtemu magowi ale pokrzyżowaliście mu plany.
- Wobec tego jeśli ja oraz Strain będziemy odpowiednio sprawdzeni oraz przebadani, będzie to także zabezpieczenie dla starszych na przyszłość. Chociaż wiesz, jestem także starego pokolenia. Hm, gdzie właściwie mogłem się zetknąć oraz Strain? Jedynie na tamtej posesji
- stwierdził kwaśno.
- Nie chcemy tam na razie nikogo więcej wysyłać. Ale byliście tam nie tylko wy. Była córka szeryfa, córka starszego brujah. - Anna zamyśliła się. - A co do “identycznych objawów”… Strain uskarżał się na zmęczenie, sprawdził też czy rany się goją, Florence zobaczyła zmianę w aurze. Zaobserwowałeś coś jeszcze?
- Eee, w zasadzie tak, na przykład zmiany w postrzeganiu zmysłowym. Jakbym czuł zmysłami odrobinę innymi. Moja krew także smakuje lekko inaczej
- powiedział oględnie. Wszak ghul wiadomo, jest karmiony krwią, jednak nie mówił, jaki był sposób spożycia owej krwi przez piękną kobietę.
- Dziwne… Strain karmił swego ghula i podobno nie było różnicy. - Anna zamyśliła się. Oczywiście stanowczo rycerz nie komentował.

Przypuszczał, iż właśnie pod kołdrą dziewczyna nagle pokraśniała. Stanowczo nie chciał jej wprowadzać w większe zakłopotanie.
- Anno podobno nas oglądałaś. - Głos Charlie był bardzo cichy, a jej dłoń zacisnęła się na udzie wampira. - Wiesz, że Henry mnie nie do końca karmił.
Mała wampirzyca roześmiała się.
- Tu mnie masz moja droga. - Anna zeskoczyła z łóżka. - Fakt, faktem Podróż z Wiednia do Londynu powinna zająć góra trzy dni.
- Trzy dni
? - powtórzył nie dowierzając. - Hm, może pociągiem, tym żelaznym smokiem … - zastanawiał się. - Charlotta stwierdziła, że smak jest po prostu inny, więc hm, coś pewnie z moją krwią jest nie tak, ale co … - zawiesił głos niepewnie wampir.
- Mam pewne podejrzenie. - Mała wampirzyca wyszczerzyła się. - Charlie, robiłaś to wcześniej z innym mężczyzną? - Gaheris poczuł jak ghulica pokręciła głową pod kołdrą, na co uśmiech Anny się poszerzył. - Krew była rzadsza i pewnie lekko gorzka, kwaśna?
Charlie wysunęła głowę spod kołdry i spojrzała na wampirzycę zaskoczona. Gaheris był pewny, że malkavianka trafiła w sedno.
- Ten tego? - nie za bardzo wiedział co jest grane wampir. On bowiem tego z innym mężczyzną stanowczo nie robił. Absolutnie nie! - Masz jakieś podejrzenia, co moja krew robi, dlaczego właśnie? - spytał szybko swoją przyjaciółkę.
Anna zrobiła słodką minkę, co w połączeniu z jej dojrzałym spojrzeniem i tematem było dosyć straszne.
- Krew nie robi absolutnie nic, ale chyba zacząłeś poza nią produkować coś jeszcze.
- Czyżbym jakoś zatruł ją
? - przestraszony wskazał na Charlottę. Wszak nie tylko połykała jego krew, lecz także normalnie się kochali. Jeśli stało się coś bardzo kiepskiego, Charlotta mogłaby mieć wielki problem, on zresztą oczywiście także, wszak stanowili parę.
- Co najwyżej zapłodnił. - Anna roześmiała się. - To pewnie sperma, kochaniutki.
- Jestem wampirem. Niemożliwe. Nikt nigdy nie słyszał
… - widać było, że wampirem to kompletnie wstrząsnęło. Stanowczo bowiem takie rzeczy nie miały miejsca kiedykolwiek. Stając bowiem się wampirem, obierało się drogę ku jednemu właśnie kierunkowi. Sperma? Niemożliwe …
- To tylko moje podejrzenie. - Anna wzruszyła ramionami. - Ale sam się nad tym zastanów. Wszystkie objawy wyglądają jakbyś człowieczał.
- Jeśli tak
… - kompletnie nie wiedział, co myśleć. Jeśli mógł być człowiekiem, Charlotta mogła mieć dzieci, urodzić ich wspólne dzieci, jednak z drugiej strony kompletnie nie potrafił odzwyczaić się od myśli niebycia wampirem. Właściwie bowiem uważano to za pewnik: wampir to zawsze będzie wampirem. Pytanie, czy uczłowieczanie miałoby dalszy ciąg, czy zatrzymałoby się na takim etapie. Jakieś szaleństwo. - Pytanie chyba, czy ten proces będzie się ciągnął dalej oraz coby go ewentualnie powodowało? - wyrzekł głucho dotykając pod kołdrą dłoni dziewczyny.
Charlie przywarła do niego mocniej. Czuł, że chyba też jest zestresowana tą sytuacją. Jej drobne palce zacisnęły się na jego dłoni.
- Szukamy chętnych, którzy by tam zeszli i sprawdzili co dokładnie znajduje się w tych podziemiach. - Anna spoważniała. - Starsi nie chcą ryzykować. Przyszłam tu głównie po to by cię o to zapytać.
- Oczywiście. Wiesz, muszę to wiedzieć, to wszystko dotyczy mnie oraz Charlotty. Musimy być pewni, zresztą przyda się to także wszystkim, całej naszej rodzinie
- odparł, bowiem nie wyobrażał sobie innej sytuacji. - Muszę jeszcze porozmawiać, poustalać parę rzeczy z Charlottą właśnie. Czy jeśli byłbym gotowy za no za trochę, pasowałoby? - spytał. Pragnął bowiem pozostać sam na sam ze swoją narzeczoną oraz porozmawiać.
- Strain poprosił o czas do jutra. Więc macie co nieco czasu. - Anna ruszyła w stronę drzwi. - Wpadnę później, może jeszcze się czegoś dowiem.
- Dziękujemy
- uśmiechnął się do przyjaciółki, która zeszła z łóżka wychodząc.
 
Kelly jest offline  
Stary 31-01-2018, 12:12   #67
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kiedy wampirzyca poszła spojrzał na dziewczynę poważnie.
- Charlotto, słyszałaś sama, co się stało oraz co się może stać. Może ta sytuacja jest chwilowa, może się odwróci, może się zatrzyma, nikt nie wie. Jeśli jednak miałaby się odwrócić chciałbym cię zapytać: czy chcesz mieć ze mną dziecko, nasze dziecko? Oczywiście tylko byłaby jakaś szansa, jednak być może później wrócę do poprzedniej formy. Dlatego jeśli więc chcielibyśmy nasze spotkanie okrasić czymś więcej, powinniśmy się szybko pobrać oraz spróbować mieć potomstwo własne.
- Ja… - Charlie uniosła się lekko na rękach by na niego spojrzeć. Kołdra zsunęła się z niej, odkrywając jej zgrabne ciało. Słodki rumieniec pokrywał jej twarz i schodził niżej. Wampir widział jej jędrne, zwisające teraz swobodnie piersi. - Ja chciałabym. - Uśmiechnęła się do niego ciepło. - Ślub może poczekać. Niech to wszystko się uspokoi.

Popatrzył na nią uważnie. Także na leciutko kołyszący się biust, wręcz zachęcający do seksualnej zabawy.
- Może poczekać – uśmiechnął się – jednak niezbyt długo – spoważniał. - Wolałbym, żeby nasze dziecko nie musiało się tłumaczyć, dlaczego przyszło na świat tuż przed ślubem rodziców. Dziecko … - nagle zatrzymał się. - Nigdy nie myślałem … kocham cię – wyciągnął do niej dłonie układając ją ponownie na plecach. - Pragnę cię … spróbujmy więc postarać się o własne dziecko – wyszeptał, jednak początkowo radosny ton zaczął przełamywać się głosem pełnym wzruszenia. Jednak nie przeszkodziło mu wzruszenie, uniesieniu jej smukłych nóżek, ułożeniu sobie na barkach. Uwielbiał właśnie taką pozycję, cudownie uwypuklającą kobiecość widniejącą niby gwiazda pomiędzy wypiętymi pośladkami. Cudownie piękna, wspaniale seksowna, szalenie ponętna. Przełknął ślinę. Czuł wyprostowaną męskość, mokrą wręcz od soczków, które nagle pojawiły się na czerwonej żołędzi. Patrząc cały czas na jej piękną twarz ruszył biodrami, wpijając swój miecz do jej pochwy.
Charlotta jęknęła głośno gdy po raz kolejny tej nocy nawiedził jej wnętrze. Widział jak na jej twarzy odmalowują się kolejne emocje. Przede wszystkim pożądanie i determinacja, ale pod nimi odrobina obawy, niepewności. Jej ciało jak zwykle otworzyło się na niego, a drobna dłoń spoczęła na trzymającej jej nogę męskiej ręce.
- Wiesz… to tylko przypuszczenia Anny. - Odezwała się cicho, nie odrywając od niego wzroku.
- Wiem oraz nie wiem, czy się bardziej bać, że są prawdziwe, czy że jednak mogą się okazać, iż jednak nic się nie dzieje specjalnego - przerwał na chwilkę ruch bioder, albo raczej spowolnił wypowiadając owe słowa. - Nie liczyłem nigdy na potomstwo, jednak jeśli przyjdzie będę się bardzo cieszyć, jeśli zaś nie, przecież wiele normalnych małżeństw nie posiada dzieci, będziemy mieli siebie - ponownie przyspieszył pchnięcia oddając się ponownie rytmowi ciała.
Charlotta uśmiechnęła się w ten swój kochany sposób.
- Już mnie… - Przerwała gdy Gaheris zaatakował jakieś wrażliwsze miejsce. - … masz. Całą.
Ona miała jego, on ją, zaś oni mieli wzajemnie siebie. Tak to już bywa. Więc nie przejmując się oraz odsuwając na bok naturalne pytania: co się naprawdę właściwie dzieje? Charlotta oraz Gaheris zajęli się wyłącznie tańcem swoich ciał. Dziewczyna akurat przy takiej pozycji wprawdzie nie miała zbyt wiele możliwości wykazania się ruchem, poza skurczami samej pochwy, które cudownie oddziaływały na jego męskość, jednak wampir sobie poradził jakoś. Zresztą kolejne pchnięcia dobijające się do jej tylnej ścianki, pieszczące wrażliwe wewnętrzne karbki kobiecego ciała napęczniałą purpurą główką powodowały, że tylko instynkty przejęły kontrolę nad ich połączonymi ciałami.
- Ach! - głośne jęknięcie wydobywające się nagle z ust wampira dowodziło, iż zbliżał się moment wytrysku, że już u podnóża męskości zbiera się to, co za chwilkę znajdzie się w niej. - Charlieeee … - kolejne jęknięcie stanowiące próbę wypowiedzenia jej imienia zlało się gwałtowniejszym, dobijającym ruchem bioder, zaś szczyt jego członka wystrzelił.
Narzeczona doszła chwilę po nim, chwytając się kurczowo pościeli. Czuł jak jej ciało ze wszystkich sił próbuje w tej pozycji jeszcze bardziej się na niego nabić, jeszcze bardziej pogłębić stosunek. Zgrabne biodra wychodziły mu naprzeciw, tak długo aż z jego męskości nie wypłynęły ostatnie krople. Lekko zgrzana opadła na pościel, wpatrując się w niego.
- Jutro… pójdę tam z tobą.
- Kochanie moje - poruszał się jakby nieco ciężej niż zwykle. Czyżby porcja słodkiego zmęczenia? - To może być niebezpieczne. Nie powiem, że nie chcę, bo nie ma nikogo, kogo bardziej chciałbym mieć przy sobie. Boję się po prostu tego … - jego męskość, mocno skurczona wysunęła się na zewnątrz. Można było się dziwić, że to co przed chwilą było takie znaczące, zmieniło się tak bardzo stając czymś tak nieznacznie małym. Teraz gdy Anna i Charlie zwróciła na to jego uwagę, zauważył, że krew, która z niego wypłynęła była bardzo rozrzedzona i mętna. Wyczulone zmysły także wyłapały znajomy, choć zapomniany na tyle lat, aromat.

Gaheris położył się przy niej obejmując. Wprawdzie nie miał ochoty na zakończenie igraszek, jednak musiał odpocząć.
- Chcę być tam z tobą. - Wyglądało na to, że CHarlie nie zaakceptuje sprzeciwu w tej kwestii. Mocno wtuliła się w niego. - Moja ręka już się zagoiła, a w przeciwieństwie do ciebie potrafię posłużyć się bronią palną.
- Chyba muszę się nauczyć używania waszych gwizdków - przyznał wampir. - Jednak oczywiście wiesz, że nawet nie chciałbym ci tego zabraniać. Skoro mamy być małżeństwem, musimy no cóż, dogadywać się. Co byś powiedziała na taki kompromis, że pójdziemy tam razem, ale będziesz trzymać się za mną. Jakby co, przyjmę na siebie jakiś atak, bowiem moje ciało jest bardziej odporne, zaś ty możesz bez problemu wystrzelić. Przy okazji, może za dnia kupiłabyś mi jakiś taki solidny gwizdek? - spytał dziewczynę.
- Mogę spróbować… - Charlotta zamyśliła się. - Wiesz, że mężczyźnie jest łatwiej nabyć taki sprzęt niż kobiecie? Ale może jakoś uda mi się ich przekonać, że to na prezent.
Dłoń kobiety zaczęła błądzić po jego ciele, dokładnie badając każdą wypukłość.
- Ale wolałabym ci najpierw pokazać jak się tego używa. Z bronią palną jest jak z mieczem, można sobie łatwo nią zrobić krzywdę.
- Pewnie tak - przyznał. - Wobec tego może odłożymy na później. Tymczasem poproszę może Roberta, by pożyczył mi jakąś broń białą. Bowiem nią potrafię się posługiwać całkiem dobrze. Kocham cię, moja piękna - jego obejmująca ją dłoń uniosła się podążając ku piersi dziewczyny. Delikatnie zaczęła kreślić na niej spirale, od samego podnóża, aż po szczyt sutka. - Masz bardzo ładny biust, uwielbiam pieścić to piękne miejsce - powiedział uśmiechnięty.
- W bibliotece, w której sporządzałam pismo, miał kolekcję broni. Nie wiem jednak na ile była to dekoracja, a na ile coś użytecznego. - Charlotta uniosła się na rękach, tak że jej biust znalazł się idealnie na wprost twarzy wampira. Dwie krągłości zakołysały się, niemal dotykając jego nosa. - A ja lubię jak je pieścisz. - Charlie uśmiechnęła się szeroko.
- Wobec tego zajmę się teraz ich pocałunkami.
Skoro biust dziewczyny znajdował się dokładnie nad nim, wystarczyło wsunąć się w odpowiednie miejsce, żeby sutek sam znalazł się pomiędzy jego wargami, zaś drugi cycuszek w ugniatając go pieszczotliwie dłoni. Gaheris czuł, że jeszcze trochę takiej zabawy, będzie ponownie gotów. Charlie zamruczała, a jej ciało opadło odrobinę niżej, tak że usta wampira zostały przykryte jej rozpaloną piersią.
- Są piękne - powiedział pełen uczucia nagle uświadamiając sobie, że jeśli jego przyjaciółka miała rację, te piersi za jakiś czas mogą karmić ich własne dziecko … Oczywiście wywołało to jedynie wzrost entuzjazmu podczas zajmowania się nimi. Charlie poddała się jego pieszczotom. Wampir czuł jak jej podniecenie narasta, aż wyjęła swoją pierś z jego ust i uniosła się tak, że klęcząc miała jego męskość idealnie na wprost swego kwiatu.
- Mrr chcesz pogalopować? - powiedział kotowato poddając się temu, co chyba planowała kombinować.
- Jeśli mi pozwolisz. - Zakołysała biodrami delikatnie ocierając się rozgrzanymi płatkami o jego czub. Jej piersi podążały za tym ruchem, bujając się hipnotyzująco.
- Skacz na konia, piękna rycerko - uśmiechnął się bardzo zadowolony. Charlotta bowiem odgadywała jego seksualne chętki. Kobieta nabiła się na niego powoli, ciesząc się każdym zdobytym centymetrem. Potem zaczęła się poruszać. Na początku bez pośpiechu, by po chwili rozpocząć galopadę. Biodra mężczyzny zaś ruszyły wtórem niczym podskakujący koński grzbiet. Była jeźdźcem na rumaku rycerskim. Jeździła, pędziła. Rycerz zaś wpatrywał się w nią, w buzię piękną oraz podskakujące słodko piersi, których widok sprawiał, iż jego męskość twardniała jeszcze bardziej, jeszcze mocniej rozpychają się wewnątrz kobiecej cudowności. Unosiła się prawie wychodząc, aby ponownie opaść. Było pięknie, wspaniale, genialnie. Charlie doszła z okrzykiem, jednak mimo to jej ciało nadal poruszało się, nabijając się na męskość wampira, tylko dużo mniej regularnie i nawet odrobinę brutalnie.
- Charlie, zaraz, zaraz dojdę - jęknął, czując wreszcie zbierające się coś. Skurcz lędźwi powodujący wystrzał rozgorączkował wewnątrz jego umysłu wszystkie płaszczyzny rozkoszy. - Aaaaa! - jęczał podrzucał biodra kompletnie odruchowo oraz strzelał raz za razem, czując kolejne wyrzucane porcje cieczy. Chwilę wręcz miał umysł omglony przyjemnością. Gdy nawet Gaheris przestał się poruszać, Charlotta opadła na niego zgrzana. Wampir czuł na swojej piersi jej gorący, przyspieszony oddech.
- Jesteś cudowny… - Jej głos był prawie niesłyszalny. Jednak dosłyszał go odpowiadając identycznie.
- Jesteś cudowna …
Charlotta dawała mu nie tylko przyjemność, ale także coś więcej, pełne uczucia oddanie wypełnione tkliwością. Pragnęli się oraz kochali bardzo mocno. Nawet kiedy doszedł do siebie patrzył jedynie nie zachęcając dziewczyny, żeby zeszła. Jego męskość powoli miękła, ale jeszcze była końcówką wewnątrz niej powoli się wyślizgując jakoś.
- Uwielbiam taką galopadę moja piękna - uśmiechnął się do niej bardzo słodko.
- Yhym… ja też, ale chyba muszę chwilę odpocząć. - Kobieta wtuliła się w niego mocniej, a jej dłoń powoli wędrowała po jego… ciepłej skórze?!

Ogólnie ciało wampira było dosyć rumiane, zaś cera raczej cieplejsza, niźli innych przedstawicieli rodziny. Właśnie stąd być może wzięło się jej wrażenie. Jednak któż wie … Przytulił dziewczynę. Dziwne właściwie, jednak sam także miał ochotę chwilę trochę odpocząć.
- Hm, ciekawe, co się tak naprawdę dzieje? - powiedział tuląc ukochaną.
- Z czym? - Charlie ułożyła się wygodniej gdy niewielka męskość wypadła z jej ciała.
- Z tym wszystkim - potwierdził ogólnie. - Najpierw gangrel, później mag, potem problemy ze mną oraz Strainem, kolejno bank. Przynajmniej liczę na to, że kwestie bankowe idą prawidłowo - spojrzał na nią pytająco jakoś.
- Tak. Choć będę musiała przesunąć to przyjęcie. - Charlie uniosła się na ręce i uśmiechnęła do wampira. - Brewer będzie wkurzony.
- Zawsze jakiś plus. Jeśli chcesz, mogę podpisać dokument wydający polecenie. Wtedy łatwiej zaakceptuje. Jednak miałbym jeszcze jedną kwestię. Potrzebujemy na gwałt sukcesu, coś sprawiającego, że Brewer spojrzy na ciebie inaczej. Dobrze byłoby zdobyć jakiegoś na przykład super klienta.
Charlie westchnęła i wtuliła się w niego mocniej.

- Masz rację… acz przyznam, że najchętniej zgnębiłabym tego du… faceta. - Delikatnie pocałowała skórę wampira. - Rozejrzę się. Choć obawiam się, że udzielanie kredytu gdy bank zmienia właściciela może być odrobinę niewygodne.
- Niekoniecznie kredytu. Dobrze byłoby, iżby ktoś przeniósł swoje kapitały, albo jakieś przedsiębiorstwo powierzyło swoje rozliczenia. Najlepiej ktoś, hm, możnaby porozmawiać z Rebeccą, tyle że nie obecnie, kiedy ochrania księcia - dumał głośno.
- Czułabym się źle angażując do tego wampiry…. - Dłoń Charlie dotarła do jego brzucha. - Mam wrażenie, że towarzystwo dba o to by relacje nie były zbyt widoczne.
- Raczej myślałem jedynie, że Rebecca mogłaby kogoś przedstawić, ale to już twoja decyzja. Tak czy siak warto byłoby zamknąć jakimś mocnym sukcesem niedowiarkom usta.
Charlie uniosła się ponownie na rękach, teraz jednak jej twarz była idealnie na wprost twarzy wampira.
- Zgadzam się, ale wiesz jaki jest problem z rozmowami z innymi wampirami? - uśmiechnęła się szeroko. - Nie mogę tego czasu poświęcać dla ciebie. - Pocałowała go delikatnie w czubek nosa.
- Możemy pójść rozmawiać razem. Wszak moja również to jest niewątpliwie praca. Wiesz kochanie, radość przynosi mi nie tylko wspólny seks, lecz także ogólnie wspólne przebywanie, robienie czegoś razem itd. Aczkolwiek tak czy siak póki co to jest pisane palcem po wodzie jednak. Rebecca ochrania księcia oraz nie może się nigdzie ruszać.
Charlie spojrzała na niego lekko zaskoczona, a potem roześmiała się cicho.
- Też lubię po prostu z tobą przebywać. Jednak jest w tobie coś co sprawia, że krew w moich żyłach przyspiesza. Czasem zastanawiam się czy… wiesz, to bardzo przyjemne gdy ze mnie pijesz.
- Dokładnie tak się dzieje w przypadku wampirów, aczkolwiek u nas dodatkowo jest to jeszcze podparte uczuciami. Uwielbiam ciebie pić, szczególnie, kiedy krew bogaci nektar twojego pięknego kwiatu. Masz ochotę na maleńkie łyknięcie? - spytał wesoło.

Charlie zarumieniła się. Przez chwilę jej usta starały się ułożyć w jakieś słowa, w końcu jednak przytaknęła ruchem głowy. Dlatego powoli zaczął ruszać się delikatnie tworząc ustami drogę na jej ciele. Całował ją aż wreszcie dotarł do owego cudownego miejsca pomiędzy jej nogami. Wyglądało ślicznie oraz pachniało cudownie. Wspaniałe płateczki rozchylające się leciutko na boki. Ucałował je. Później ponownie ucałował leciutko pieszcząc wargami, aż wreszcie wszedł języczkiem pomiędzy nie, do wnętrza kwiatu pragnąc najpierw pieścić, później zaś dopiero skosztować.
Charlie sama rozchyliła uda otwierając się na pieszczoty. Jej piersi poruszały się szybko gdy oczekiwała pieszczoty, a gdy ta się rozpoczęła aż zamruczała z rozkoszy.
- Uwielbiam cię najdroższy. - Czuł na sobie jej spojrzenie, podczas gdy sam mógł się przyjrzeć zaczerwienionym płatkom. Były wyraźnie podrażnione po tych wszystkich razach, ale język wampira działał na nie kojąco. Pieścił je więc oraz głębinę seksownego wąwoziku powolutku zmierzając ku specjalnie czułemu miejscu. Skupił się wreszcie na nim pieszcząc je coraz mocniej, niekiedy tylko schodząc na boki. Starał się wyczuć moment, kiedy stymulowana Charlie dojdzie wreszcie, wtedy jego kiełek przebił to najczulsze miejsce, powodując przez mikromomencik ból, który jednak gwałtownie stał się cudowną przyjemnością. Dochodząc Charlotta wydała z siebie rozkoszne westchnienie, które po ugryzieniu przerodziło się w jęk, a potem głośny okrzyk. Ciało kochanki spięło się, targane dreszczami. Wampir delikatnie zaś spijał krew najdrobniejszymi kropelkami, ażeby przedłużyć przyjemność dziewczyny oraz takze swoją. Jednocześnie spijał soczki intymności, które wypływały zza jej słodkich płatków. Jednocześnie czuł własne rosnące podniecenie. Przygryzał jej cud aż tak długo, jak sam był już gotowy, ażeby przylizać jej drobniutką rankę oraz ponownie znaleźć się wewnątrz niej głębokim pchnięciem.

Usta Charlotty cały czas układały się w nieme “Gaheris, kocham cię”, jednak gdy wsunął się w nią nawet to ustało. Wpatrywała się w niego odpływającym z rozkoszy wzrokiem, podczas gdy jej usta z trudem łapały powietrze.
 
Aiko jest offline  
Stary 31-01-2018, 12:42   #68
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Minęło naprawdę sporo czasu, zanim ponownie leżeli przytuleni. Kompletnie wyczerpani, ale tak w najlepszy możliwy sposób, kiedy wyczerpanie łączy się także ze wszystkimi pozytywnymi odczuciami. Właściwie jakby tak popatrzeć, Gahris czuł się trochę jak za dawnych czasów. Obecne zmęczenie było czymś innym niżeli wyczerpanie wampira, które łatwo było pokryć krwią. Jednak jakim sposobem mogło się tak dziać, jeśli przypuszczenia przyjaciółki były dosyć prawdziwe? Chyba nigdy jakikolwiek wampir nie doświadczył czegoś takiego. Stresowało rycerza takie rozwiązanie wampiryzmu.
Gaheris czuł niemal, że mógłby usnąć obok odpoczywającej obok Charlotty. Jej usta poruszały się już spokojnie w równym oddechu, podczas gdy oczy były zamknięte. Kolejna dziwność. Usnąć podczas nocy? Trudno sobie wampirowi wobrazić, niemal tak trudno jak chodzenie podczas dnia. Spokojnie leżał przy niej poddając się ogarniającej go błękitnej wizji. Nim się zorientował odpłynął na chwilę.

Obudziły go, nadal sprawne, wyostrzone zmysły. Ktoś szedł korytarzem, a Gaheris bez trudu rozpoznał drobne kroki swojej przyjaciółki.
- Proszę jesteśmy, proszę - powiedział podnosząc się do identycznej pozycji, jak poprzednio. Malkavianka powinna usłyszeć go poprzez drzwi. Oczywiście dbał, żeby Charlotta była dobrze okryta.
Narzeczona spała obok , a do środka wkroczyła mała wampirzyca.
- Jak wam noc mija?
- Cii, Charlie śpi
– powiedział oraz sam sobie powiedział parę przykrych słów, że podnosząc przed chwilą głos wołający Malkaviankę nie zauważył tego. - Porozmawiajmy może na korytarzu, dobrze?
Wstał nie przejmując się, iż jest nagi oraz narzucił na siebie coś, co okryło odpowiednio biodra.
Anna uśmiechnęła się spoglądając na śpiącą kobietę.
- Mamy tu więcej pokoi, ale może na wszelki wypadek narzuć koszulę.
- Chyba faktycznie wypada
- szybko ubrał się, pocałował Charlie oraz gotowy ruszył za dziewczynką.
Anna poprowadziła go do jednego z sąsiednich pokojów. Wyglądał na zapomniane pomieszczenie. Jednak nie licząc odrobiny kurzu znajdowały się tu wszystkie niezbędne sprzęty. Anna rozsiadła się na jednym z okrytych płótnem foteli.
- To naprawdę miłe obserwować ciebie i pannę Ashmore.
- Cieszę się, że się podobało
- wampirowi jakoś nie przeszkadzało, iż przyjaciółka patrzy. Przynajmniej mógł sprawić jej jakąś przyjemność pod właśnie takim względem. - Hmmmmm, właściwie co najbardziej? - uśmiechnął się szeroko.
Anna odpowiedziała szerokim uśmiechem.
- Chyba sam początek, to pomieszanie emocji. Odrobina niepewności, nadzieja, obawa ale i namiętność. Choć przyznam, że zawstydzenie Charlie gdy cię dosiadała także było bardzo ciekawe. - Anna odpowiadała swoim uroczym głosikiem, radośnie bujając obutymi w pantofelki nóżkami.
- Właściwie pomiędzy nami już tak trochę jest, bowiem Charlotta jest kimś zarówno namiętnym, jak wstydliwym. Jednak jeśli przyszłaś, jak rozumiem, coś zostało odkryte? - spojrzał na nią ciekawie.
- Potwierdziliśmy, że to co spotkało ciebie i Straina dotknęło jeszcze dwójkę innych wampirów. Cała wasza czwórka była w podziemiach. Strain sprawdził też czy i u niego zaszły podobne zmiany. - Wampirzyca uśmiechnęła się uroczo.
- Hm, masz na myśli zmęczenie? - spytał niewinnie wampir.
- Zmęczenie zaobserwował już wcześniej. - Anna zamachała mocniej nogami. - Fakt faktem podejrzewamy, że coś co wam “zaszkodziło" jest w podziemiach.
- Wiedzieliśmy tyle wcześniej. Trzeba będzie ruszyć oraz sprawdzić. Może uda się powstrzymać przemiany. Gdyby tam ktoś był jeszcze, pewnie wyczułbym, chyba więc było tam coś typu pułapka jakaś, albo stała jakaś substancja. Kompletnie na tym się nie znam
- przyznał dziewczynce.
- Magowie mają swoje sposoby. - Anna spoważniała. - Nie zdziwiłabym się gdyby potrafili mieszać nawet w naszych wyczulonych zmysłach.
- Dlatego chyba naturalnym są dwa pytania: czy nie lepiej poczekać na tego Wiedeńczyka oraz kolejne, jeśli jednak iść, co też ma swój sens biorąc pod uwagę konieczność poznania sytuacji, jak się przygotować? Powiedz mi, masz jakieś pomysły pod tym względem
… - widać było, iż wampir nie jest pewny, jak sensownie byłoby postąpić.
- Myśleliśmy o chwili zwłoki, ale mamy kilka obaw. Czy mag nie zatrze śladów? Czy nie wejdzie tam ktoś niepowołany i nie nabałagani? A przede wszystkim… co stanie się z wami? Żadne ze starszych nie chce ryzykować istnienia swego childe, a toż nie wiemy czy tylko cofnie was do czasów sprzed przemiany, czy też może zabije.
- Owszem jasne, tylko pytanie, czego szukać, na co zwracać uwagę? Wiadomo oczywiście, że na wszystko trzeba, jednak sama wiesz, że chciałbym załatwić to jak najlepiej można. Gadanie, zobaczymy piwnice, trzeba spróbować.
- Na wszystko co nietypowe
? - Anna uśmiechnęła się ponownie. - Osobiście nie byłam tam i znam miejsce tylko z opisów. Ale idzie z wami śledczy, córka szeryfa. Do tego twoje wyostrzone zmysły i wierze, że sobie poradzicie.
- Też mam taką nadzieję, możesz mi wierzyć. Pewnie zaś wszyscy członkowie rodziny zastanawiają się, co takiego stało się. Częściowo pełne nadziei, częściowo obawy
- stwierdził dosyć filozoficznie oraz bardzo ogólnie arturiański wampir. - Czyli oprócz mnie, Straina oraz Charlotty idzie jeszcze śledczy - upewniał się. - Jeśli pamiętam, wspominałaś, że efekty wystąpiły czterokrotnie jakoś bodaj. Wspomniana córka jest wśród nich? - spytał malkaviańską przyjaciółkę.
- Tak. Klara jest córką naszego szeryfa. Do tego dołączy jeszcze Diana, córka starszego brujah.
- Czyli ekipa silna. Dziwna rzecz jednak
- przyznał - dlatego chyba trudno będzie odnaleźć. Jeśli doświadczony magik próbuje swoich sztuczek, może być ciężko odkryć jakieś dziwności. Chyba ewentualnie, że któraś spośród tych osób walczyła przeciwko magikom? - ponownie spytał.
Anna zmarkotniała.
- Prawda jest taka, że liczymy na szczęście. Na taki trop jak wtedy gdy znalazłeś tego gangrela. - Wzięła głębszy oddechu.- Niestety nikt tu nie ma doświadczeń z magami. Jak wspominałam nie widziałam żadnego od kiedy jestem w Londynie, a trochę to już trwa.
- Wobec tego próbujmy
- przyznał dziewczynce - zobaczymy jakoś. Wracam do Charlotty, bowiem pewnie obudzi się - powstał. - Chyba, że masz ochotę wspólnie jeszcze wypić kielich czerwieni? - spytał przyjaciółkę.
- Powinnam wrócić do swoich obowiązków. Ale będę zerkać co tam u was. - Anna uśmiechnęła się i zeskoczyła z fotela. - Rozumiem, że zostajesz na kolejny dzień.
- Chyba tak, muszę się … psychicznie nastawić do wspomnianej wypraw
y - puścił oczko do swojej ulubionej przyjaciółki oraz pomrukując wesoło ponownie wrócił do sypialnego pokoju.

Piękna panna Charlotta siedziała na łóżku z podkulonymi kolanami. Delikatnie przytrzymywała kołdrę by zakrywała dwie odznaczające się pod materiałem krągłości. Gdy wszedł na jej twarzy odmalowała się najpierw ulga, a potem gniew.
- Czemu mnie nie obudziłeś?
Chyba właśnie zrobiło mu się głupio.
- Nie mogłem - wyznał. - Wyglądałaś tak słodko śpiąco, niczym śpiąca królewna. Nie chciałem ci przeszkadzać wiedząc, że za moment wrócę. Myślałem, że spokojnie zdążę, ale nie trafiłem. Przepraszam Charlotto, naprawdę chciałem jedynie, żebyś spokojnie wypoczęła - nie dodał przed czym, ale to było oczywiste, chyba żeby się na niego kompletnie wkurzyła.
Charlie odwróciła wzrok.
- Wystraszyłam się. - Jej głos był odrobinę spokojniejszy.
- Przepraszam cię - widać było, iż mu przykro oraz naprawdę nie chciał tego zrobić. Zadrżał mu głos. - Przepraszam cię, byłem tuż obok, ale przepraszam cię. Nie chciałem, żebyś się bała, chciałem tylko, żebyś wypoczęła - usiadł przy niej ujmując jej dłonie. - Przepraszam cię kochanie moje.

Kobieta odetchnęła i spojrzała na wampira. Chwilę przyglądała mu się uważnie po czym uśmiechnęła się bardzo delikatnie.
- Teraz musisz mi to wynagrodzić. - Nachyliła się i ucałowała go delikatnie.
Oddał dziewczynie pocałunek.
- Dobrze wynagrodzę - przyklęknął na jedno kolano - rozkazuj królowo.
Spojrzała na niego zaskoczona i zarumieniła się.
- Ja… - Nieśmiale wyciągnęła dłoń i przeczesała jego włosy. Kołdra odsłoniła przy tym jedną z jej piersi. - Nie mogłabym ci rozkazywać.
- Och, ale możesz sugerować. Skoro nabroiłem, chciałbym nadrobić oraz prosić wybaczenia robiąc to, na co najbardziej miałabyś ochotę
- ujawniająca się wspaniałość przykuła jego spojrzenie. Cycuszek kobiety wręcz wzywał, żeby go słodko upieścić.
Jej rumieniec rozlał się bardziej. Puściła kołdrę pozwalając by materiał zsunął się odsłaniając jej nagie ciało. Gdzieniegdzie wampir dostrzegał ślady po swych pocałunkach. Delikatnie rozchyliła nogi ukazując swój wilgotny, lekko zakrwawiony po galopadzie, kwiat.
- Mógłbyś?
- Oczywiście, że mógłbym, mógłbym dla ciebie wszystko, moja najwspanialsza dziewczyno. Jednak musisz dokładnie sprecyzować co? - uśmiechnął się słodko rozbierając.
Charlie na tyle na ile było to możliwe zarumieniła się bardziej. Patrzyła jak zahipnotyzowana na rozbierającego się wampira. Cały jej gniew wyparował.
- Czy wycałowałbyś… - przełknęła ślinę - … tam na dole.
Powtarzać jeszcze dłużej nie musiała, dosłownie niewielki momencik później czując jego usta gorące oraz istotnie zachłanne. Wprawdzie początkowo całowały jej uda, te jednak wszak także były wrażliwe, zbliżały się do kobiecego kwiatu. Rycerz przesuwał wargami oraz całował. Czuła jego języczek coraz bliżej, aż wreszcie dotknął jej płatków. Delikatnych niczym pączek śródziemnomorskiego kwiatu.
 
Kelly jest offline  
Stary 01-02-2018, 14:04   #69
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Cudowny aromat jej łona opanował jego nos. Uwielbiał woń seksu, uwielbiał czuć ten wspaniały smak intymnych soczków kobiecości oraz uwielbiał czuć, jak kobiecość Charlotty drży pod wpływem dotyku języka. Przemierzał ustami górkę jej słodkiej lilijki, żeby później wgłębić się ku dolinie. Szukając owego najwrażliwszego punktu pieścił, dotykał, wylizywał, wycałowywał każde miejsce. Zasysał przez chwilkę, ażeby odpuścić oraz to, co przed chwilką naciągał, zalizywał końcówką języczka. Olejno brał się za każde kolejne miejsce, każdy fragmencik starając się doprowadzić ją do ekstazy, do momentu, kiedy będzie mógł wbić w nią dodatkowo swój kiełek, doprowadzając do jeszcze większego szaleństwa.

Charlotta nie położyła się. Oparła się dłońmi za plecami i wampir czuł na sobie przeszywający go.kobiecy wzrok. Z jej ust wyrywało się ciche “ach" przy każdej drobnej pieszczocie, a język wampira atakowały kolejne krople kej wilgoci. Czuł, że Charlie się chwile wacha, jednak w końcu sięgnęła do jego głowy wsuwając palce pomiędzy wampirze włosy. Po chwili jęknęła głośno i docisnęła jego twarz do swego kwiatu dochodząc z cichym okrzykiem. Właśnie wtedy wbijając dodatkowo kiełek, ażeby wzmocnić doznania dziewczyny, wampir ukąsił. Jednak zrezygnował tym razem z łechtaczki. Miejsce najwrażliwsze chciał ominąć obawiając się, iż jego wampirze moce nie zadziałają wystarczająco szybko, żeby błyskawicznie stłumić ból ukąszenia. Dlatego wybrał miejsce tuż obok, leciutko mniej wrażliwe, jednak pozwalające dalej językiem atakować ową specjalną część jej słodkiego kwiatu. Nie pił. Troszeczkę tylko, nie chcąc jej osłabiać przekazując kolejne pokłady przyjemności. W tym momencie narzeczona opadła już na poduchy i wiła się z przyjemności z trudem łapiąc oddech.
- Ach… Gaheris… - Wampir słyszał, że kobieta się uśmiecha, czuł jej radość w ruchach, pulsie krwi, w palcach entuzjastycznie błądzących w jego włosach.

Chyba nie ma mężczyzny, który nie jest dumny ze swej łóżkowej sprawności. Dając przyjemność Charlotcie czuł się wspaniale, wyjątkowo męsko, kiedy jej ciało wręcz pulsowało gwałtownymi, rozkosznymi uniesieniami. Delikatnie wyjął kiełki zalizując ranki oraz pozwalając, ażeby burza podniecenia powoli leciutko opadła, jednak bardzo powoli, bowiem jego języczek nadal, choć znacznie łagodniej oraz delikatniej, pieścił jej intymne płateczki, czasami leciutko wychodząc za nie na górę oraz na boki.

Cieszył się sprawiając jej taką wspaniałą przyjemność. Cieszyło bardzo, ale także podniecało. Jego wyprostowany oręż już od dłuższej chwili napinał się do granic nie ma bólu żądając wręcz odpowiedniego wykorzystania, zaś szczyt purpurowej żołędzi pokrywały kolejne kropelki soczku wydobywające się ze szczytu męskiej dumy. Uniósł się spomiędzy jej nóg, powstając. Wyprostowany penis, wysunięty do przodu niczym czerwony, nabrzmiały taran, wyraźnie pokazywał pragnienia wampira.
- Kocham cię Charlotto oraz pragnę cię posiąść, jeśli moja wspaniała dziewczyno, żywisz podobne pragnienia – pamiętał własne słowa sprzed chwili, kiedy oddawał jej właśnie przewodnictwo.
Charlie uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła dłonie jakby go chciała objąć.
- A ja chce byś mnie posiadł kochanie.

[MEDIA]https://render.fineartamerica.com/images/rendered/search/print/images/artworkimages/medium/1/love-wrap-hm-samarel.jpg[/MEDIA]

Wśliznął się w nią, podczas gdy jej kobieca głębia przyjęła go swym słodkim uściskiem. Oddawała mu się wpuszczając go ku swej najdelikatniejszej otchłani. Jej nogi otoczyły jego biodra trzymając mocno oraz przyciągając do siebie. Wchodził głęboko oraz mocno, do samego końca, docierając główką swojej czerwieni do jej ostatniej ścianki. Jego jajeczka przytulały się do jej warg sromowych przy największym zbliżeniu, zaś później oddalały na moment, żeby ponownie zewrzeć przy kolejnym pchnięciu. Całe jej ciało pod nim drżała pulsując oraz przesuwając się po elastycznej lekko pościeli przy każdym silnym ruchu. Piersi kobiece falowały, zaś twarz … chciał z niej wyczytać jak najwięcej, ażeby jak najwięcej ofiarować.
- Ach! - jęknął nagle czując powoli zbliżający się szczyt. Czuł go, czuł całym ciałem. Ustami, które wydały kolejny jęk, biodrami, które wyrwały się spod kontroli samodzielnie przyśpieszając oraz wbijając się gwałtowniej. Kochał ją, chciał jej, pragnął jej. Charlie doszła tuż po nim. Teraz jednak zrobiła to cichutko, odchylając nagle zgrzaną głowę do tyłu. Widać było, że jest zmęczona całonocnymi igraszkami. Jej usta były lekko spierzchnięte, a oczy przymknięte. Mimo to cały czas uważnie i czule obserwowała swego kochanka. Trochę jednak silniejszego. Wampiryzm bowiem, nawet lekko uczłowieczony, pozostaje wampiryzmem. Doszedł wewnątrz niej, ponownie zalewając głębiny kobiecości. Właściwie czym? Ogólnie trudno było określić. Jednak sugestie Malkavianki jakoś wpływały na jego myślenie, pewnie jej także. Gdyby stan lekkiego uczłowieczenia był chwilowy, powinni korzystać dając sobie szansę posiadania ich własnych dzieci. Jeśli jednak nie, tak czy siak było bardzo świetnie.

Powoli jeszcze się poruszał, ale wreszcie powolnym ruchem wyszedł oraz ułożył się obok niej. Charlie wtuliła się w niego mocno. Trochę wyglądało jakby teraz upewniała się, że wampir się jej teraz nie wymknie.
- Dziękuję. - Jej szept przerwał trwającą chwilę ciszę wypełnioną przyspieszonym oddechem kobiety.
- Dziękuję - powtórzył jej słowa, choć trochę zdziwiony. Potem milczał długo, zwyczajnie przytulając dziewczynę.
- Ciekawe kochanie, co uda nam się jutro znaleźć? - powiedział wreszcie.
- Mhmm…. - Charlie ucałowała go delikatnie. - Może tego maga… może byłoby po wszystkim.
- Dobrze byłoby. Moglibyśmy się spokojnie zająć sobą - przyznał. - Kocham cię - objął ją czule.
- A ja ciebie.
Po kilku minutach usłyszał jak oddech kobiety się uspokaja. Po jakiejś godzinie i jego zmożył sen.
 
Aiko jest offline  
Stary 01-02-2018, 22:20   #70
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
34 maja 1853

Obudził się z dziwnym uczuciem, znajomym ale już prawie zapomnianym. Czuł, że mógłby pospać jeszcze. Charlotta czekała na niego siedząc na krawędzi łóżka. Miała na sobie spodnie i koszulę jak wtedy gdy tropili gangrela. Szybko zlokalizował też pistolet przypięty do pasa. W powietrzu unosił się zapach vitae, którego źródło musiało się znajdować w trzymanym przez kobietę kielichu.
- Dobry wieczór kochanie. - Pochyliła się i ucałowała go delikatnie w usta.
- Dzień dobry, już gotowa - oddał buziaka oraz wyskoczył z łóżka. Nie wiedział, czy Charlotta ostatecznie załatwiła mu gwizdek, ale tak czy siak planował pożyczyć od Roberta jakiś rapierek lub cokolwiek ręcznego.
Charlie przygotowała mu prosty, skromny strój, dużo wygodniejszy do poruszania się po ulicy. Wampir czuł na sobie jej badawcze spojrzenie.
- Nie jesteś zmęczony, kochanie?
- Wypoczęty bardziej, podekscytowany oraz ciekawy
- określił bardziej swój obecny stan. Faktycznie, czuł się trochę dziwacznie, jednak póki niespecjalnie mu to wszystko przeszkadzało, było dobrze.
Ubrał się odpowiednio.
- Będę musiał pożyczyć od Roberta jakąś broń - wspomniał dziewczynie.
- Yhym… tyle że Robert jeszcze nie wstał. - Charlie podniosła się z łóżka i podeszła do niego z kamizelką. - Jeszcze nie do końca zaszło słońce.
- Eee
- rycerz otworzył usta oraz znieruchomiał mając taką dziwną pozycję na jednej nodze podczas zakładania spodni, którąby nigdy nie potrafił utrzymać, gdyby nie fakt wspomnianej petryfikacji. Niemożliwe, to było niemożliwe. Bowiem przecie słońce stanowiło swoimi wschodami i zachodami cykl istnienia wampirów. Dziwne, bezsensowne, niemożliwe! - Kochanie, jesteś pewna? - wydukał wreszcie.
Charlie przytaknęła ruchem głowy.
- Elisabeth przekazała mi wiadomość od Anny, bym była tu wcześniej. Na wypadek byś nie wyszedł za wcześnie ze schronienia. Wygląda na to, że twoja przyjaciółka miała obawy, że coś takiego może się stać. - Charlotta podała mu kamizelkę gdy tylko wampirowi udało się zakończyć ubieranie spodni.
- Rzeczywiście przewidziała - przyznał wreszcie dokańczając wdziewać szaty, znaczy ubranie, jak nazywano strój, kiedy nadeszły nowoczesne rządy królowej Wiktorii. - Najmądrzejsza dziewczynka, jak można pewnie gdziekolwiek spotkać. Jednak faktycznie, jakaś broń przydałaby się. Ponadto podobno mieliśmy mieć jeszcze paru kolegów należących do drużyny. Może przybyli już tutaj?
- Jeśli chcesz możemy się przejść i obejrzeć kolekcję Roberta, pozwolił nam. - Charlie podała wampirowi marynarkę, a sama chwyciła przygotowany kielich z vitae. - Co do reszty jesteśmy umówieni na miejscu, przynajmniej tak twierdziła ghulica Florence.
- Doskonale, wobec tego
- dowiązał buty stając gotowy - ruszajmy do kolekcji Roberta - pocałował dziewczynę. - Jesteś wspaniała oraz kochana.
Charlie uśmiechnęła się i ruszyła w stronę drzwi.
- Musimy znaleźć Jana. Nikt inny nie da rady nas tam wpuścić. - Kobieta rozejrzała się po korytarzu szukając lokaja. Gaheris bez trudu zlokalizował charakterystyczny aromat ghula Roberta.
- Potrafiłbym tutaj pomóc. Rzemieślnicy mają czułe powonienie - wyjaśnił dziewczynie. - Chodźmy, poprowadzę.

Podał kobiecie dłoń oraz ruszył za wspomnianą wonią. Zapach poprowadził ich w głąb korytarza, aż dotarli do sporej klatki schodowej. Gaheris zauważył, że okna przez które w nocy roztaczał się widok na boczną uliczkę mają zamknięte okiennice i zaciągnięte grube zasłony. Musieli znajdować się nadal w wampirzej części klubu.

Jana spotkali na poziomie parteru. Wydawał akurat polecenia służbie. Gaheris rozpoznał, że część z nich także jest ghulami. Charlotta lekko skinęła głową lokajowi gdy ten rzucił na nich okiem. Jan wydał do końca polecenia i podszedł do nich. Pokłonił się nisko wampirowi.
- Jak mogę jaśnie Panu pomóc?
- Szanowny pan Robert pozwolił skorzystać ze swojego składu broni. Chcielibyśmy więc prosić, byś nas tam zaprowadził właśnie.
- Oczywiście
. - Jan skłonił się ponownie głęboko i poprowadził ich na piętro gdzie znajdowała się między innymi sypialnia Roberta. Zatrzymał się przed jednymi z potężnych drewnianych drzwi, typowych dla budynku klubu i odpiął od pasa pęk kluczy. Wybrał odpowiedni nawet nie patrząc i po chwili wprowadził ich do sporej wielkości pomieszczenia. Pierwsze co rzuciło im się w oczy to witające ich pancerze, podobne nawet do tych, które Gaheris widywał w swoich czasach. Za nimi na wyłożonej czerwonym atłasem ścianie wisiały bronie.


Część wydawała się być typowo ozdobna, jednak reszta wyraźnie miała zabójczy potencjał. Na rozstawionych po pokoju komodach stały między innymi fotografie. Na części widać było Roberta skąpanego w świetle dnia.
- Proszę się rozejrzeć, w razie czego zaczekam pod drzwiami. - Jan skłonił się i opuścił pomieszczenie.
- Dziękujemy.
Rycerz podszedł szukając jakiejś odpowiedniej broni. Doskonale znał się na orężu służącym do walki wręcz. Wyważał każdy, machał nim oraz sprawdzał, jak leż w dłoni. Wreszcie wybrał jakiś elegancki rapierek.
- Nie wiem, czy mogę wziąć jakiś gwizdek stąd – wskazał na półkę, gdzie było wiele broni palnej. - Jakoś nie udało nam się potrenować tego – pozostawił dziewczynie decyzje, bowiem potrafiła strzelać.
- Jak chcesz mogę ci coś wybrać, pewnie dobra by była broń która łatwo się nie zatnie. - Charlie rozejrzała się po wyeksponowanych strzelbach i rewolwerach. - A tak w ogóle mam chyba dobrą opcję na “ważnego" klienta dla naszego banku.
- Ooo
- spojrzał na nią ze szczerym zainteresowaniem. - Co do gwizdka bardzo chętnie zdam się na twój wybór, jeśli uważasz, że sobie poradzę bez treningu. Wprawdzie obserwowałem, jak strzelasz, jednak niewątpliwie to nie jest to samo. Musiałabyś mi dokładnie pokazać, jakie rzeczy potrzeba zrealizować, żeby gwizdnąć. Klient hm, opowiedz mi o tym sympatycznym fakcie - czekał na decyzję Charlotty co do broni oczekując, że będzie opowiadać podczas wybierania broni prochowej, ewentualnie zrezygnuje. Któż wie, co trzeba umieć, żeby gwizdać odpowiednio, ile ćwiczyć? Charlotta potrafiła to właśnie robić, dlatego wolał się zdać na opinię fachowca.
Charlie zaczęła oglądać zgromadzone bronie, niektóre zdejmując ze ściany lub wyciągając z gablot.
- Myślałam o Georgu Hudson. - Zerknęła na wampira i uśmiechnęła się. - To mężczyzna odpowiedzialny za rozbudowę kolei w Anglii. Co by dużo nie mówić jest bogaty… bardzo bogaty. Co prawda mam przeczucie, że nie potrwa to długo, ale teraz warto skorzystać z jego passy.
- Nie znam tego pana, chociaż
- zamyślił się - jednak znam, pamiętam jakiś artykuł dotyczący budowy kolei. Owszem, taka postać mogłaby pozwolić nam wejść do grona biznesu, choć nie do grupy arystokracji. Jednak jeśli czujesz, że to nie potrwa długo, to jak się zabezpieczyć przed ewentualnymi skutkami? Oczywiście moglibyśmy udzielać mu krótkoterminowych kredytów bez wiązania się jakoś dłużej. Moglibyśmy także przejąć jakiś pakiet akcji - jakże cieszył się, iż może rozmawiać z nią na poziomie. Lektura książki oraz pracy finansowej, tudzież lekcje udzielane mu powoli procentowały wzrostem wiedzy ekonomicznej. - Tylko musielibyśmy wysłać własnych biegłych, szczególnie księgowych, żebyśmy mogli wycofać się odpowiednio wcześniej.
- Myślałam o udzieleniu mu kredytu na jedną lub dwie inwestycje, poleciłam już by sprawdzono ich opłacalność. Dalibyśmy mu dobre warunki, a on umieściłby o nas informacje. To dobre jeśli chodzi o rozgłos dla banku
. - Charlie zdjęła ze ściany.


- To jednostrzałowiec. - Kobieta wyciągnęła pistolet w ręce, widać było że jest dość ciężki jak dla niej, ale mimo to sprawnie wycelowała w jedną ze zbroi. - Ale może wystarczy jako druga broń. - Podała broń wampirowi. - Zaraz ci go załaduję i zabezpieczę. Będziesz musiał tylko odbezpieczyć, wycelować i strzelić.
- Doskonale pomyślane
- rzeczywiście, podczas walki dla niego najlepszy byłby najprostszy gwizdek, bowiem jeszcze nie potrafił obsługiwać go. - Natomiast Hudson, dobra sprawa, jednak ciągle myślę, iż warto byłoby umieścić jakieś zabezpieczenia, choćby pod postacią przejęcia części akcji, gdyby cokolwiek poszło nie tak - posłał jej uśmiech. - Idziemy piękna damo? - spytał dziewczynę.
- Mamy jeszcze chwilę do zmroku. - Charlie zerknęła na kieszonkowy zegarek, który miała przy sobie. - Możemy chyba skorzystać z jednego z saloników. - Kobieta wyjęła z gabloty kaburę i pomogła ją umocować przy pasie wampirowi. - A co do akcji… mogę poprosić o spłatę kredytu częściowo w akcjach. Zazwyczaj to dosyć ryzykowne, ale w tym przypadku… będę musiała pomyśleć.
- Niekoniecznie spłata w akcjach, ale zabezpieczenie akcjami. Jeśli buduje bowiem żelazne smoki oraz prowadzące je długie drogi, będą one miały swoją wartość, nawet, jeśli samo przedsiębiorstwo prowadzące je miałoby kłopoty. Bowiem ludzie będą jeździć, towary zaś będą przewożone. Problemy ewentualnie mogą dotyczyć przede wszystkim złego prowadzenia interesu. Jeśliby coś się działo, prawo do przejęcia akcji jako pierwsi, realnie zabezpieczyłoby nas
- uznał idąc do saloniku klubowego.
Jan zamknął za nimi drzwi i pokłoniwszy się nisko udał się do swoich obowiązków. Charlie uśmiechnęła się szeroko do wampira.
- Szybko nadrabiasz zaległości. - Weszli do jednego z wolnych salonów. - Dobry pomysł. Cały czas zastanawiam się nad pozyskaniem dla banku jakiegoś klienta z arystokracji. Niestety wielu lordów nie będzie mnie akceptować jako szefa… przynajmniej tak wynika z plotek.
- Możemy kogoś przekonać, lub zadziałać poprzez Rebecę. Jeśli rozwiążemy, albo lepiej, kiedy rozwiążemy naszą kwestię owych dziwności, spokojnie otrzymamy wsparcie jako wyraz wdzięczności. Jeśli zaś nie, przekonam kogoś, wszakże pod warunkiem, iż nie ma innych powiązań bankowych, bowiem lepiej nie nadepnąć na odcisk jakiemuś wampirowi. Możnaby znaleźć nawet jakiegoś utytułowanego utracjusza oraz delikatnym sponsoringiem przebić się poprzez niego do elity urodzonych
- powiedział właściwie myśląc, iż tak po prawdzie to królowa Wiktoria nawet nie ma takiej paranteli, jak właśnie siostrzeniec samego króla Artura.
 
Kelly jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172