Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2017, 20:55   #281
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
- Cóż… skłamałbym mówiąc, że mnie to dziwi.- stwierdził łowca niezbyt poruszony jej wyznaniem. - Samuraje lubią mówić o honorze, ale rzadko ich czyny dorównują słowom. - po czym machnął ręką.- ...nie będę pytał o szczegóły. Domyślam się, że wybrał sobie niewłaściwy kwiatuszek do zerwania.

- Arigatou gozaimasu
- wyciągnęła ku niemu dłoń, aby w podziękowaniu uścisnąć jego przedramię. A raczej, aby musnąć je palcami, bowiem nijak nie miała w sobie siły do ściśnięcia jego ręki o tak twardych i dużych mięśniach -Teraz już wiesz, czemu byłam niechętna opowiadaniu wczoraj o szczegółach mojej podróży. Wątpię, aby wszyscy łowcy byli tak wyrozumiali jak Ty, Kuma-san.
Wyprostowała się i spoglądając na mężczyznę spod wachlarzy swych długich rzęs, kontynuowała.- Spotkanie z Kasanem nie należało do najprzyjemniejszych. Zdecydowanie nie czułam się jak kobieta ratowana z opresji, a raczej.. niczym wytropiona przez niego zwierzyna. Był wściekły, brutalny i przebiegły, jednak.. był tylko jednym mężczyzną. Wolę nie myśleć w jakim stanie zostałam przywleczona do Shimody, gdyby miał ze sobą innych bushi..

- Dziwne, że wyruszył sam.
- zamyślił się Marasaki drapiąc po czuprynie. - Był wszak samurajem nie łowcą. A i my przecież docieraliśmy tutaj w grupach… niektórzy z nas mierząc się z wrogami.

- Byliśmy już dość daleko od Miyaushiro, a w naszej grupie nie było żadnych samurajów z klanu, którzy mogliby mu towarzyszyć. Wolę też myśleć, że żaden z łowców nie podziela jego brutalnego podejścia do kobiet
- Maruiken leniwie zakołysała czarką, spuszczając spojrzenie na wzburzoną toń herbaty - Wątpię również, by postrzegał mnie za groźnego przeciwnika. I to go zgubiło, na moje szczęście.

- Ale teraz jesteś tu… wśród wielu samurajów i mnichów.
- zadumał się Marasaki. - Niefortunna sytuacja. Co zamierzasz Maruiken-san?

-Teraz...
-mruknęła Leiko ponownie podnosząc wzrok sponad czarki. Posłała mężczyźnie jeden ze swych wielu, jakże subtelnie zmysłowych uśmiechów - Teraz mam nadzieję, że już nie będę całkiem sama. I gorzko pożałuje każdy samuraj, mnich czy demon mający chętkę położyć na mnie rękę, ne? Hachisuka to potężny klan, który przeszkadzające osoby woli.. likwidować po cichu.

-Ciężko im będzie do ciebie dotrzeć, skoro Kogucik zazdrośnie cię strzeże, ne?
- zażartował Kunashi i zaśmiał się głośno.- No i współczuję temu, kto zakradnie się w niecnych celach do pokoju Sakury. Jeśli choć połowa opowieści jakie o niej słyszałem jest prawdziwa to… pod jej futonem jesteś bezpieczna.

-Hai. Zatem wielka szkoda, że nie mogę całego mojego czasu tutaj spędzić w jednym pokoju z nią, lub z kimś innym gotowym zadbać o moje bezpieczeństwo
-dodała Leiko podzielając wesołość mężczyzny, acz w jej ustach była ona jakże o wiele bardziej oszczędna. Zdecydowała też nie mówić mu o nocnym zajściu. Wątpiła, by Sakura była zadowolona, gdyby ktoś opowiadał o jej niepowodzeniach, a Maruiken z całą pewnością nie potrzebowała jeszcze bardziej rozdrażniać różowowłosej.

Ruchem dłoni pochwyciła za jakieś pasemko swych włosów, które „przypadkiem” umknęło ciasnemu upięciu. Figlarnie założyła go za ucho, przy czym zadzwoniły cichutko zdobiące je kolczyki - Rozumiesz Kuma-san, że to wszystko musi pozostać tylko między nami. Płomyczek wpadłby w szał, gdyby usłyszał o moim spotkaniu z Kasanem i nie opuszczałby mnie ani na krok wiedząc, że czuję się zagrożona. Inni mogliby zacząć zadawać zbyt wiele niewygodnych pytań. Na dodatek Shimoda jest pełna uszu, dla których takie wieści mogłyby okazać się całkiem cenne..

-Hai, hai… będę milczał.
- zgodził się Kunashi spolegliwie. Po czym dodał.- Jednakże ja bym ci radził rozmówić się z Sagim, ale postąpisz jak uznasz za stosowne.

-Jeśli Ty uważasz rozmowę z nim za dobry pomysł, to zdecydowanie mogę się nad tym zastanowić. Wszak znasz Sagiego lepiej niż ja
- łowczyni dopiła ostatni łyk herbaty, więc ze stuknięciem odstawiła czarkę z powrotem na przyniesioną przez siebie tackę. Potem wygładziła dłońmi materiał kimona otulającego ciasno jej uda, jednocześnie raz jeszcze z uśmiechem dziękując Niedźwiedziowi - Arigatou. Zdjąłeś mi trochę ciężaru z mych ramion. Mogę się czuć spokojniejsza.

- Cieszę się, że poczułaś się raźniej.
- odparł w odpowiedzi łowca zabierając się za jedzenie. Z większym entuzjazmem, że posiłek nieco już ostygł podczas ich rozmowy.




* * *




Ah, gdzież się podziewał ten Wilczek..
Szukała go w gospodzie, we wspólnej sali i nawet w zaniedbanym ogrodzie.
Wypatrywała jego sylwetki w najbliższym jej otoczeniu, zerknęła w pobliskie uliczki i za najbliższe budynki.
Podpytywała o niego niektórych mijanych łowców i dziękowała ślicznym uśmiechem.. pomimo tego, że nie byli jej zbyt pomocni. Jedni wprost mówili, że nie wiedzą dokąd zniknął Akado, bądź po prostu nie znają poszukiwanego przez nią młodziana. Nie było to dla niej zadziwiające, wszak Hachisuka ściągnęli tutaj istną armię złożoną z pogromców Oni. Nawet Leiko nie znała większości z nich. Jeden, być może już uraczony porannymi trunkami, znalazł w sobie śmiałość zaproponowania jej swego towarzystwa zamiast „tego całego Akado, który na pewno nie wie jak zadowolić kobietę”. Przyprawiła go o kolejny powód do picia, kiedy postanowiła zrezygnować z tak kuszącego zaproszenia.

Ktoś jednak wskazał jej dłonią nie tak.. do końca określony kierunek, w którym podobno ostatni raz widziano Wilczka. Ruszyła więc nieśpiesznym kroczkiem wzdłuż rzeczki przecinającej Shimodę, a spod rozłożonej parasolki rozglądała się za znaną sobie postacią w czarnym kimonie. Skoro do opuszczonego młyna nikt się nie zapuszczał bez zaproszenia ślicznej Amiko-chan, to w okolicy mogły się znajdować również inne miejsca zapomniane przez łowców, samurajów i mnichów. Idealna samotnia dla Młodego Wilczka. Idealna dla niej.
Miała tylko nadzieję, że nie wpadł w żadne tarapaty, przecież był tak straszliwie łatwowierny i niewinny. Ktoś mógłby próbować to wykorzystać..

Ktoś chyba próbował, bo gdy Maruiken znalazła ćwiczącego Wilczka, nie był on sam.
Akado-kun skupiony na swym treningu, przecinał mieczem kolejne hordy niewidzialnych przeciwników ignorując wpatrzone w niego spojrzenia sześciu młodych wieśniaczek, które wykorzystywały chwile wolne od usługiwania samurajom i łowcom na własne rozrywki. Czyli oglądanie ćwiczącego młodzika i plotkowanie na jego temat, jak i na inne tematy, we własnym gronie.

Ah.. starając się uniknąć klanowych popleczników, Leiko całkiem zapomniała o innej licznej grupie znajdującej się w Shimodzie - chłopkach i służkach. Nie były może tak szkodliwe jak samurajowie, mnisi czy przesadnie rozgadani łowcy, lecz również i ich obecności nie potrzebowała w trakcie swej rozmowy z Wilczkiem. Wystarczyło, aby jedna z nich zobaczyła coś nieodpowiedniego dla swych oczu, a szybko szkodliwa wieść obiegłaby miasto. Nie mogła na to pozwolić. Musiała chronić uroczego Akado.

Ale nie przegoniła ich, przynajmniej jeszcze nie teraz. Wszak również była kobietą, lubiła więc czasem posłuchać ploteczek. A tutejsze chłopki mniej się rzucały w oczy niż ona, łatwiej i całkiem nieświadomie mogły spostrzec coś interesującego. Mało kto zwracał na nie większą uwagę.
Cicho zbliżyła się do nich na taką odległość, by znaleźć się w zasięgu ich głosów. Spojrzenie zaś zawiesiła na młodzianie, pozornie w pełni interesując się tylko jego treningiem.

Świergotały niczym stado wróbli wymieniając ploteczki i swoje uwagi na temat ćwiczącego na ich oczach młodzika. Przyglądając się jemu rozmawiały o wielu osobach, głównie łowcach którzy stanowili barwniejszą gromadkę niż nudni i aroganccy samuraje i enigmatyczni mnisi. Oczywiście ich główną uwagę stanowili ci przystojniejsi i ciekawsi. Tacy jako Hossai i Anzaru, oraz Sageru-sama, bo przecież było pewne, że przystojny i szarmancki Sageru będzie obiektem ich westchnień. A choć i wspomniały też Kirisu to… Kogucik jakoś nie przypadł im do gustu. W porównaniu z konkurencją był po prostu zbyt dziecinny i pospolity. Narzekały też na samuraja o imieniu Kogetsu, niezbyt urodziwego lubieżnika, którego należało unikać. I rozkoszowały się wymienianiem opinii na temat uprzejmego Iworiego oraz przystojnego, acz niedostępnego Gonzaenmona. Ach… gdyby tylko znały straszną prawdę.
Poza tym ich rozmowę wypełniały narzekanie na ciężką pracę i kpiny z ashigaru, którzy pozowali na wielkich pogromców bestii, gdy wiadomo było że to nie oni, a tutejsi łowcy zmierzą się z potworami. Wszystkie je ekscytował fakt, że ponoć taki właśnie potwór ma się zjawić. Ogr, który “pożera” dziewice. Te, które przybyły spoza stolicy, z zaskoczeniem się dowiadywały że nie jest tak szpetny jak inne ogry, ale jest tak jak one wyposażony dość… hojnie.

Przyjemnie było słuchać tych ploteczek, tak prostych i pozbawionych drugiego dna. Służki przecież nie miały czego się obawiać, skoro wierzyły w talenty łowców oraz klanowych samurajów. Zatem w przeciwieństwie do Leiko, która z niepokojem spoglądała za nadchodzącym rytuałem, one mogły tak zwyczajnie skupiać się na.. atrakcyjności mężczyzn zebranych w Shimodzie. I nie mogła im się dziwić. W końcu było z czego wybierać, choć.. w przypadku Wilczka akurat źle trafiły.

Przesłaniając krańcem rękawa swe usta, kobieta zaśmiała się na tyle tylko głośno, by zwrócić na siebie uwagę chłopek. Zerknęła na nie z uśmiechem, nie kryjąc już tego, że posłyszała ich słowa -Gomen, gomen. Ale obawiam się, że jeśli interesuje was także ćwiczący tutaj Akado-kun, to tylko zmarnujecie swój i jego czas. Ma już jedną miłość, której jest nieskończenie wierny.

- Oooo… a kto to taki?
- zapytała jedna, a potem posypały się wypowiedzi pozostałych.
- Mężczyźni tylko mówią że są wierni jak psy. I jak psy ganiają za każdą suką z wywalonym jęzorem.- rzekła jedna z nich, przypominająca łowczyni biuściastą kunoichi. I chyba nią będąca.
-Chciałabym, żeby mi był tak wierny.- odrzekła kolejna młodziutka dziewczyna, o nieco zaokrąglonych kształtach.
- Na pewno zapomni o tamtej, jak tylko spojrzy w moje oczy.- odezwała się dumnie panienka śliczna i szczuplutka, o sarnim spojrzeniu oczu.
-Na pewno to ta ładniutka łowczyni o dwóch mieczach, wczoraj pół sali się na nią gapiło dopóki… - tu nagle przerwała wątek kolejna wieśniaczka zerkając niepewnie na Leiko.

I znów tymi świergotami sprawiły, że Maruiken zachichotała za krańcem rękawa swego bieluśkiego kimona.
-Iye, iye. Żadna kobieta nie zdoła sobie zdobyć serca tego młodziutkiego łowcy - a nim zdążyły zacząć go podejrzewać o jakieś nienaturalne ciągoty wobec innych mężczyzn, dokładniej rozwiała ich nieprzyzwoite fantazje wobec biednego Wilczka - Jest już poślubiony swej szlachetnej misji uratowania tych ziem, oraz każdych innych na jakich postawi nogę, od zagrożenia ze strony straszliwych Oni. Zaś jego oddanie należy do Kami, którzy za to spoglądają na niego z łaskawszym uśmiechem - westchnęła ciężko, wyraźnie poruszona taką stratą całkiem atrakcyjnego przedstawiciela płci brzydszej - Akado-kun jest prawie mnichem.

- Ha…
- mruknęła sarniooka służka dumnie wypinając nie tak imponujący biust.- Po prostu biedaczek nie miał jeszcze okazji posmakować prawdziwej miłości. Ale to się zmieni… i on też.
- Szkoda go dla mnisiego stanu.
- stwierdziła siedząca koło niej koleżanka.
-Głupia… on nie jest mnichem, tylko prawiczkiem. Trzeba więc biedaka uratować od tego stanu.- dodała kolejna służka chichocząc.

Czy Wilczek już czuł, jak płonął mu uszy od tego obgadywania go za plecami? Czy troszkę go denerwowały tego podejrzane śmiechy i chichoty? A może doszło do niego słówka lub dwa z tej wymiany zdań? Oh, oby nie. Nie chciałby wiedzieć o planach tych służek wobec niego. Były one zdecydowanie zbyt.. wygłodniałe na męskie ciało, by miała zostawić Akado na pastwę ich niebezpiecznego towarzystwa. Mógł mieć niezwykły talent do władania kataną, lecz nijak nie potrafił sobie radzić z kobietami. A już w szczególności z takimi o niecnych zamiarach wobec jego niewinności.
Postanowiła zatem.. zarzucić przynętę.

-Słyszałam, że Sageru-san po swym treningu ma się wybrać wykąpać i orzeźwić w tutejszej rzece -wymruczała w zamyśleniu, niby to nie zdając sobie sprawy z roztaczanej przez siebie wizji Sagiego pokrytego jedynie kropelkami wody spływającymi po liniach jego mięśni.












Odchyliła odrobinę parasolkę, by móc przenieść wzrok na niebo i leniwie przepływające po nim chmury. Troska odezwała się w niej głosie, kiedy tak przypadkiem wypowiadała na głos swe myśli - Oby się tylko nie przeziębił. Dzisiaj nie do końca mamy pogodę na pływanie nago w chłodnej wodzie..

To wystarczyło by poderwać to stado wróbelków do lotu. Nawet tą biuściastą służkę, która mogła być kunoichi. Sagi w kąpieli… Leiko może i nie zachwycała ta wizja, ale najwyraźniej była w mniejszości. Na szczęście teraz miała Wilczka dla siebie, który ćwiczył nieświadom tego, co się działo wokół niego.

Soczyście śliwkowe wargi rozchyliły się nieznacznie w uśmiechu, gdy słuchała rozemocjonowanych głosików oddalających się chłopek. Przepłoszenie ich nie było trudne dzięki Sagiemu, który pomimo zawsze otulającego go chłodu zdystansowania, swym urokiem sięgał głęboko ku niewieścim serduszkom. To one rozpływały się pod spokojnym spojrzeniem tej lodowatej statuy. Czy na futonie ukazywał podobne opanowanie? Zapewne któraś z tych służek będzie miała okazję się przekonać, by potem z radością rozpowiedzieć swym przyjaciółeczkom.

Maruiken nie była tym aż tak zainteresowana. Dlatego swe drobne kroczki zaczęła kierować ku trenującemu młodzikowi. Minęło zbyt wiele dni, odkąd ostatni raz mogła sobie z nim porozmawiać tylko w cztery oczy.
-Ohayō gozaimasu, Okami-kun -przywitała go z wesołymi nutkami przeskakującymi w jej głosie przy każdym słowie. Przyjrzała się, jak z kolejnym zamachem ostrze jego katany przecina powietrze. I na pewno z podobną łatwością przecięłoby także ciało Oni -Jeśli z podobną zwinnością będziesz walczył z demonami w czasie rytuału, to nie zostawisz żadnego do upolowania dla mnie i pozostałych łowców. Hachisuka mogli samemu Tobie zlecić pilnowanie bezpieczeństwa ich cennych mnichów, ne?

-Witaj Maruiken-san
- młodzian przerwał ćwiczenia i speszony jej komplementami spytał.- Czyżbyś też przyszła tu ćwiczyć się boju? Jeśli tak, to postaram się być godnym ciebie przeciwnikiem.

-Nie wątpię. Widziałam do czego jesteś zdolny ze swą kataną, kiedy Twe wypełniają się blaskiem gniewu Kami, a ostrze skrzy się piorunami..
-z wyraźnym zafascynowaniem wspomniała te nieliczne okazje, gdy miała okazję zobaczyć przebłysk prawdziwej mocy Akado. A jeśli rzeczywiście był jej podobny i ta siła pochodziła z ich wspólnego dziedzictwa, to musiał kryć w sobie więcej sekretów z pochłoniętej energii. Tak jak i ona.
-Sądzę jednak, że oboje potrzebujemy treningu z prawdziwymi, krwiożerczymi przeciwnikami. A widziałam wczoraj samurajów walczących z demonami na obrzeżach Shimody.. -z wdziękiem uniosła jedną brew przyglądając się młodzianowi - Co na to powiesz, Okami-kun? Potowarzysz mi w poszukiwaniach Oni, jako przedsmak rytuału?

-Hai… to dobry pomysł
.- zgodził się z nią Akado wyraźnie zaintrygowany jej propozycją. W jego oczach płonęła żądza… żądza walki.- Dobrze by było oczyścić nieco te ziemie, przed całym uświęconym rytuałem.

-Hai. W końcu musimy zadbać, by Chińczycy mogli się czuć tutaj bezpiecznie, ne?
-zgodziła się z nim Leiko za subtelnym uśmiechem ukrywając ponurą myśl o tym, że wcale nie miałaby nic przeciwko, gdyby demony rozszarpały wszystkich mnichów oraz Gonzaemnona. Wyświadczyłyby tej łowczyni niezwykłą przysługę.

Ruszyła wraz z młodzikiem w kierunku obrzeży miasta oraz znajdujących się za nimi lasów, idealnych kryjówek dla Oni. Nie ujęła go pod ramię, jak często miała w zwyczaju idąc u boku mężczyzny. Nie chciała go tak szybko przestraszyć. Pokusiła się jednak zerkać na niego spod gęstych wachlarzy swych rzęs -Wydajesz się dość.. podekscytowany. Czyżbyś nie mógł się już doczekać sprawdzenia swych sił przeciwko tym wszystkim bestiom, które przyciągnie rytuał?

-Niszczenie zła zawsze raduje me serce. Urodziłem się po to, by niszczyć potwory… A ty nie? - spytał z niewinną szczerością. Po czym się speszył przepraszając.- Zapomniałem wielu walczy za pieniądze.

-Nie zaprzeczę, pieniądze są miłą nagrodą za ten cały wysiłek jaki nierzadko trzeba włożyć w polowania
- łowczyni zaśmiała się krótko na widok zmieszanej twarzy Wilczka. Doprawdy był jedyny w swoim rodzaju - Ale choć się nie ekscytuję, to nie powstrzymam się przed zabiciem demonów. Są pokrakami, od których musimy uwolnić te ziemie, by uczynić je piękniejszymi, nie uważasz?

Uniosła odrobinę głowę, pozwalając by delikatny powiew wiatru musnął jej policzki i zatańczył wśród luźniejszego pasma włosów opadającego na prawe oko. Nie czekała na odpowiedź młodziana, wyraźnie bardziej zainteresowana jego heroicznym duchem niż własnymi motywami - Podziwiam jednak Twoje oddanie, Okami-kun. Kiedy i jak odkryłeś, że właśnie niszczenie zła jest Twym przeznaczeniem? To musiał być dla Ciebie wyjątkowy dzień.

-To przeznaczenie odkrył przed moimi rodzicami wędrowny mnich. Taki niski staruszek. On też powiedział moim rodzicom, gdzie znajdą się osoby mogące nauczyć mnie walczyć. I gdzie mogę znaleźć potężną broń przeciw Oni.
- pieszczotliwie pogłaskał rzeźbioną rękojeść swej katany nie zauważając subtelnej pokusy gestów Leiko. Nie wyglądało też na to by jego serce zabiło mocniej. Widok który przyciągnąłby spojrzenia wielu samurajów kusząc subtelnie ku samej łowczyni, na nim nie zrobił wrażenia. Może dlatego, że rzadko patrzył na łowczynię, a częściej na okolicę szukając wrogów do poszatkowania i bynajmniej nie po to, by się wykazać przed Maruiken. Doprawdy… twardy był z niego orzech do zgryzienia.

-To brzmi jak początek wspaniałej opowieści, której Ty jesteś bohaterem. Może w przyszłości ludzie będą opowiadać sobie o Tobie legendy, ne? -zadowolona z bycia w towarzystwie tak godnego podziwu młodziana, kobieta z zadowoleniem wprawiła w ruch opartą o swe ramię parasolkę. Promienie słońca rozproszyły się na rozłożonym materiale, migocząc setkami barw niczym rybie łuski - Zatem jesteś czyimś wybrańcem, Okami-kun. Czy to Kami sobie Ciebie upatrzyli i obdarzyli swą łaską? Zastanawiałeś się kim był ten staruszek? Wszak to jemu zawdzięczasz tego wspaniałego łowcę, którym się stałeś.

Sama Leiko miała już pewne.. bardzo konkretne podejrzenia wobec tożsamości owego wędrownego mnicha. W jej życiu też się pojawił podobny „pielgrzym”, jednak nie w młodości, a dużo później. Na długo po tym, jak już odkryła swe dziedzictwo. Byłoby przedziwnym zbiegiem okoliczności, gdyby oprócz Daikuna jeszcze jakiś niski staruszek interesował się przeklętymi potomkami. A ona nie wierzyła w zbiegi okoliczności.

-Iye… uczył mnie, że sława nie ma znaczenia. Liczy się właściwe postępowanie i rozwój duchowy.- wyjaśnił Akado z uśmiechem.- Dlatego nie wiem jak ma na imię i kim jest. Możliwe że… może był jakimś pomniejszym Kami? Lubił znikać i pojawiać się bez śladu. Wydawał się... zawsze kojarzył mi się ze starym żółwiem.

Opis coraz bardziej pasował do Daikuna, “ogrodnika Japonii”.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem