Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-12-2017, 20:55   #281
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
- Cóż… skłamałbym mówiąc, że mnie to dziwi.- stwierdził łowca niezbyt poruszony jej wyznaniem. - Samuraje lubią mówić o honorze, ale rzadko ich czyny dorównują słowom. - po czym machnął ręką.- ...nie będę pytał o szczegóły. Domyślam się, że wybrał sobie niewłaściwy kwiatuszek do zerwania.

- Arigatou gozaimasu
- wyciągnęła ku niemu dłoń, aby w podziękowaniu uścisnąć jego przedramię. A raczej, aby musnąć je palcami, bowiem nijak nie miała w sobie siły do ściśnięcia jego ręki o tak twardych i dużych mięśniach -Teraz już wiesz, czemu byłam niechętna opowiadaniu wczoraj o szczegółach mojej podróży. Wątpię, aby wszyscy łowcy byli tak wyrozumiali jak Ty, Kuma-san.
Wyprostowała się i spoglądając na mężczyznę spod wachlarzy swych długich rzęs, kontynuowała.- Spotkanie z Kasanem nie należało do najprzyjemniejszych. Zdecydowanie nie czułam się jak kobieta ratowana z opresji, a raczej.. niczym wytropiona przez niego zwierzyna. Był wściekły, brutalny i przebiegły, jednak.. był tylko jednym mężczyzną. Wolę nie myśleć w jakim stanie zostałam przywleczona do Shimody, gdyby miał ze sobą innych bushi..

- Dziwne, że wyruszył sam.
- zamyślił się Marasaki drapiąc po czuprynie. - Był wszak samurajem nie łowcą. A i my przecież docieraliśmy tutaj w grupach… niektórzy z nas mierząc się z wrogami.

- Byliśmy już dość daleko od Miyaushiro, a w naszej grupie nie było żadnych samurajów z klanu, którzy mogliby mu towarzyszyć. Wolę też myśleć, że żaden z łowców nie podziela jego brutalnego podejścia do kobiet
- Maruiken leniwie zakołysała czarką, spuszczając spojrzenie na wzburzoną toń herbaty - Wątpię również, by postrzegał mnie za groźnego przeciwnika. I to go zgubiło, na moje szczęście.

- Ale teraz jesteś tu… wśród wielu samurajów i mnichów.
- zadumał się Marasaki. - Niefortunna sytuacja. Co zamierzasz Maruiken-san?

-Teraz...
-mruknęła Leiko ponownie podnosząc wzrok sponad czarki. Posłała mężczyźnie jeden ze swych wielu, jakże subtelnie zmysłowych uśmiechów - Teraz mam nadzieję, że już nie będę całkiem sama. I gorzko pożałuje każdy samuraj, mnich czy demon mający chętkę położyć na mnie rękę, ne? Hachisuka to potężny klan, który przeszkadzające osoby woli.. likwidować po cichu.

-Ciężko im będzie do ciebie dotrzeć, skoro Kogucik zazdrośnie cię strzeże, ne?
- zażartował Kunashi i zaśmiał się głośno.- No i współczuję temu, kto zakradnie się w niecnych celach do pokoju Sakury. Jeśli choć połowa opowieści jakie o niej słyszałem jest prawdziwa to… pod jej futonem jesteś bezpieczna.

-Hai. Zatem wielka szkoda, że nie mogę całego mojego czasu tutaj spędzić w jednym pokoju z nią, lub z kimś innym gotowym zadbać o moje bezpieczeństwo
-dodała Leiko podzielając wesołość mężczyzny, acz w jej ustach była ona jakże o wiele bardziej oszczędna. Zdecydowała też nie mówić mu o nocnym zajściu. Wątpiła, by Sakura była zadowolona, gdyby ktoś opowiadał o jej niepowodzeniach, a Maruiken z całą pewnością nie potrzebowała jeszcze bardziej rozdrażniać różowowłosej.

Ruchem dłoni pochwyciła za jakieś pasemko swych włosów, które „przypadkiem” umknęło ciasnemu upięciu. Figlarnie założyła go za ucho, przy czym zadzwoniły cichutko zdobiące je kolczyki - Rozumiesz Kuma-san, że to wszystko musi pozostać tylko między nami. Płomyczek wpadłby w szał, gdyby usłyszał o moim spotkaniu z Kasanem i nie opuszczałby mnie ani na krok wiedząc, że czuję się zagrożona. Inni mogliby zacząć zadawać zbyt wiele niewygodnych pytań. Na dodatek Shimoda jest pełna uszu, dla których takie wieści mogłyby okazać się całkiem cenne..

-Hai, hai… będę milczał.
- zgodził się Kunashi spolegliwie. Po czym dodał.- Jednakże ja bym ci radził rozmówić się z Sagim, ale postąpisz jak uznasz za stosowne.

-Jeśli Ty uważasz rozmowę z nim za dobry pomysł, to zdecydowanie mogę się nad tym zastanowić. Wszak znasz Sagiego lepiej niż ja
- łowczyni dopiła ostatni łyk herbaty, więc ze stuknięciem odstawiła czarkę z powrotem na przyniesioną przez siebie tackę. Potem wygładziła dłońmi materiał kimona otulającego ciasno jej uda, jednocześnie raz jeszcze z uśmiechem dziękując Niedźwiedziowi - Arigatou. Zdjąłeś mi trochę ciężaru z mych ramion. Mogę się czuć spokojniejsza.

- Cieszę się, że poczułaś się raźniej.
- odparł w odpowiedzi łowca zabierając się za jedzenie. Z większym entuzjazmem, że posiłek nieco już ostygł podczas ich rozmowy.




* * *




Ah, gdzież się podziewał ten Wilczek..
Szukała go w gospodzie, we wspólnej sali i nawet w zaniedbanym ogrodzie.
Wypatrywała jego sylwetki w najbliższym jej otoczeniu, zerknęła w pobliskie uliczki i za najbliższe budynki.
Podpytywała o niego niektórych mijanych łowców i dziękowała ślicznym uśmiechem.. pomimo tego, że nie byli jej zbyt pomocni. Jedni wprost mówili, że nie wiedzą dokąd zniknął Akado, bądź po prostu nie znają poszukiwanego przez nią młodziana. Nie było to dla niej zadziwiające, wszak Hachisuka ściągnęli tutaj istną armię złożoną z pogromców Oni. Nawet Leiko nie znała większości z nich. Jeden, być może już uraczony porannymi trunkami, znalazł w sobie śmiałość zaproponowania jej swego towarzystwa zamiast „tego całego Akado, który na pewno nie wie jak zadowolić kobietę”. Przyprawiła go o kolejny powód do picia, kiedy postanowiła zrezygnować z tak kuszącego zaproszenia.

Ktoś jednak wskazał jej dłonią nie tak.. do końca określony kierunek, w którym podobno ostatni raz widziano Wilczka. Ruszyła więc nieśpiesznym kroczkiem wzdłuż rzeczki przecinającej Shimodę, a spod rozłożonej parasolki rozglądała się za znaną sobie postacią w czarnym kimonie. Skoro do opuszczonego młyna nikt się nie zapuszczał bez zaproszenia ślicznej Amiko-chan, to w okolicy mogły się znajdować również inne miejsca zapomniane przez łowców, samurajów i mnichów. Idealna samotnia dla Młodego Wilczka. Idealna dla niej.
Miała tylko nadzieję, że nie wpadł w żadne tarapaty, przecież był tak straszliwie łatwowierny i niewinny. Ktoś mógłby próbować to wykorzystać..

Ktoś chyba próbował, bo gdy Maruiken znalazła ćwiczącego Wilczka, nie był on sam.
Akado-kun skupiony na swym treningu, przecinał mieczem kolejne hordy niewidzialnych przeciwników ignorując wpatrzone w niego spojrzenia sześciu młodych wieśniaczek, które wykorzystywały chwile wolne od usługiwania samurajom i łowcom na własne rozrywki. Czyli oglądanie ćwiczącego młodzika i plotkowanie na jego temat, jak i na inne tematy, we własnym gronie.

Ah.. starając się uniknąć klanowych popleczników, Leiko całkiem zapomniała o innej licznej grupie znajdującej się w Shimodzie - chłopkach i służkach. Nie były może tak szkodliwe jak samurajowie, mnisi czy przesadnie rozgadani łowcy, lecz również i ich obecności nie potrzebowała w trakcie swej rozmowy z Wilczkiem. Wystarczyło, aby jedna z nich zobaczyła coś nieodpowiedniego dla swych oczu, a szybko szkodliwa wieść obiegłaby miasto. Nie mogła na to pozwolić. Musiała chronić uroczego Akado.

Ale nie przegoniła ich, przynajmniej jeszcze nie teraz. Wszak również była kobietą, lubiła więc czasem posłuchać ploteczek. A tutejsze chłopki mniej się rzucały w oczy niż ona, łatwiej i całkiem nieświadomie mogły spostrzec coś interesującego. Mało kto zwracał na nie większą uwagę.
Cicho zbliżyła się do nich na taką odległość, by znaleźć się w zasięgu ich głosów. Spojrzenie zaś zawiesiła na młodzianie, pozornie w pełni interesując się tylko jego treningiem.

Świergotały niczym stado wróbli wymieniając ploteczki i swoje uwagi na temat ćwiczącego na ich oczach młodzika. Przyglądając się jemu rozmawiały o wielu osobach, głównie łowcach którzy stanowili barwniejszą gromadkę niż nudni i aroganccy samuraje i enigmatyczni mnisi. Oczywiście ich główną uwagę stanowili ci przystojniejsi i ciekawsi. Tacy jako Hossai i Anzaru, oraz Sageru-sama, bo przecież było pewne, że przystojny i szarmancki Sageru będzie obiektem ich westchnień. A choć i wspomniały też Kirisu to… Kogucik jakoś nie przypadł im do gustu. W porównaniu z konkurencją był po prostu zbyt dziecinny i pospolity. Narzekały też na samuraja o imieniu Kogetsu, niezbyt urodziwego lubieżnika, którego należało unikać. I rozkoszowały się wymienianiem opinii na temat uprzejmego Iworiego oraz przystojnego, acz niedostępnego Gonzaenmona. Ach… gdyby tylko znały straszną prawdę.
Poza tym ich rozmowę wypełniały narzekanie na ciężką pracę i kpiny z ashigaru, którzy pozowali na wielkich pogromców bestii, gdy wiadomo było że to nie oni, a tutejsi łowcy zmierzą się z potworami. Wszystkie je ekscytował fakt, że ponoć taki właśnie potwór ma się zjawić. Ogr, który “pożera” dziewice. Te, które przybyły spoza stolicy, z zaskoczeniem się dowiadywały że nie jest tak szpetny jak inne ogry, ale jest tak jak one wyposażony dość… hojnie.

Przyjemnie było słuchać tych ploteczek, tak prostych i pozbawionych drugiego dna. Służki przecież nie miały czego się obawiać, skoro wierzyły w talenty łowców oraz klanowych samurajów. Zatem w przeciwieństwie do Leiko, która z niepokojem spoglądała za nadchodzącym rytuałem, one mogły tak zwyczajnie skupiać się na.. atrakcyjności mężczyzn zebranych w Shimodzie. I nie mogła im się dziwić. W końcu było z czego wybierać, choć.. w przypadku Wilczka akurat źle trafiły.

Przesłaniając krańcem rękawa swe usta, kobieta zaśmiała się na tyle tylko głośno, by zwrócić na siebie uwagę chłopek. Zerknęła na nie z uśmiechem, nie kryjąc już tego, że posłyszała ich słowa -Gomen, gomen. Ale obawiam się, że jeśli interesuje was także ćwiczący tutaj Akado-kun, to tylko zmarnujecie swój i jego czas. Ma już jedną miłość, której jest nieskończenie wierny.

- Oooo… a kto to taki?
- zapytała jedna, a potem posypały się wypowiedzi pozostałych.
- Mężczyźni tylko mówią że są wierni jak psy. I jak psy ganiają za każdą suką z wywalonym jęzorem.- rzekła jedna z nich, przypominająca łowczyni biuściastą kunoichi. I chyba nią będąca.
-Chciałabym, żeby mi był tak wierny.- odrzekła kolejna młodziutka dziewczyna, o nieco zaokrąglonych kształtach.
- Na pewno zapomni o tamtej, jak tylko spojrzy w moje oczy.- odezwała się dumnie panienka śliczna i szczuplutka, o sarnim spojrzeniu oczu.
-Na pewno to ta ładniutka łowczyni o dwóch mieczach, wczoraj pół sali się na nią gapiło dopóki… - tu nagle przerwała wątek kolejna wieśniaczka zerkając niepewnie na Leiko.

I znów tymi świergotami sprawiły, że Maruiken zachichotała za krańcem rękawa swego bieluśkiego kimona.
-Iye, iye. Żadna kobieta nie zdoła sobie zdobyć serca tego młodziutkiego łowcy - a nim zdążyły zacząć go podejrzewać o jakieś nienaturalne ciągoty wobec innych mężczyzn, dokładniej rozwiała ich nieprzyzwoite fantazje wobec biednego Wilczka - Jest już poślubiony swej szlachetnej misji uratowania tych ziem, oraz każdych innych na jakich postawi nogę, od zagrożenia ze strony straszliwych Oni. Zaś jego oddanie należy do Kami, którzy za to spoglądają na niego z łaskawszym uśmiechem - westchnęła ciężko, wyraźnie poruszona taką stratą całkiem atrakcyjnego przedstawiciela płci brzydszej - Akado-kun jest prawie mnichem.

- Ha…
- mruknęła sarniooka służka dumnie wypinając nie tak imponujący biust.- Po prostu biedaczek nie miał jeszcze okazji posmakować prawdziwej miłości. Ale to się zmieni… i on też.
- Szkoda go dla mnisiego stanu.
- stwierdziła siedząca koło niej koleżanka.
-Głupia… on nie jest mnichem, tylko prawiczkiem. Trzeba więc biedaka uratować od tego stanu.- dodała kolejna służka chichocząc.

Czy Wilczek już czuł, jak płonął mu uszy od tego obgadywania go za plecami? Czy troszkę go denerwowały tego podejrzane śmiechy i chichoty? A może doszło do niego słówka lub dwa z tej wymiany zdań? Oh, oby nie. Nie chciałby wiedzieć o planach tych służek wobec niego. Były one zdecydowanie zbyt.. wygłodniałe na męskie ciało, by miała zostawić Akado na pastwę ich niebezpiecznego towarzystwa. Mógł mieć niezwykły talent do władania kataną, lecz nijak nie potrafił sobie radzić z kobietami. A już w szczególności z takimi o niecnych zamiarach wobec jego niewinności.
Postanowiła zatem.. zarzucić przynętę.

-Słyszałam, że Sageru-san po swym treningu ma się wybrać wykąpać i orzeźwić w tutejszej rzece -wymruczała w zamyśleniu, niby to nie zdając sobie sprawy z roztaczanej przez siebie wizji Sagiego pokrytego jedynie kropelkami wody spływającymi po liniach jego mięśni.












Odchyliła odrobinę parasolkę, by móc przenieść wzrok na niebo i leniwie przepływające po nim chmury. Troska odezwała się w niej głosie, kiedy tak przypadkiem wypowiadała na głos swe myśli - Oby się tylko nie przeziębił. Dzisiaj nie do końca mamy pogodę na pływanie nago w chłodnej wodzie..

To wystarczyło by poderwać to stado wróbelków do lotu. Nawet tą biuściastą służkę, która mogła być kunoichi. Sagi w kąpieli… Leiko może i nie zachwycała ta wizja, ale najwyraźniej była w mniejszości. Na szczęście teraz miała Wilczka dla siebie, który ćwiczył nieświadom tego, co się działo wokół niego.

Soczyście śliwkowe wargi rozchyliły się nieznacznie w uśmiechu, gdy słuchała rozemocjonowanych głosików oddalających się chłopek. Przepłoszenie ich nie było trudne dzięki Sagiemu, który pomimo zawsze otulającego go chłodu zdystansowania, swym urokiem sięgał głęboko ku niewieścim serduszkom. To one rozpływały się pod spokojnym spojrzeniem tej lodowatej statuy. Czy na futonie ukazywał podobne opanowanie? Zapewne któraś z tych służek będzie miała okazję się przekonać, by potem z radością rozpowiedzieć swym przyjaciółeczkom.

Maruiken nie była tym aż tak zainteresowana. Dlatego swe drobne kroczki zaczęła kierować ku trenującemu młodzikowi. Minęło zbyt wiele dni, odkąd ostatni raz mogła sobie z nim porozmawiać tylko w cztery oczy.
-Ohayō gozaimasu, Okami-kun -przywitała go z wesołymi nutkami przeskakującymi w jej głosie przy każdym słowie. Przyjrzała się, jak z kolejnym zamachem ostrze jego katany przecina powietrze. I na pewno z podobną łatwością przecięłoby także ciało Oni -Jeśli z podobną zwinnością będziesz walczył z demonami w czasie rytuału, to nie zostawisz żadnego do upolowania dla mnie i pozostałych łowców. Hachisuka mogli samemu Tobie zlecić pilnowanie bezpieczeństwa ich cennych mnichów, ne?

-Witaj Maruiken-san
- młodzian przerwał ćwiczenia i speszony jej komplementami spytał.- Czyżbyś też przyszła tu ćwiczyć się boju? Jeśli tak, to postaram się być godnym ciebie przeciwnikiem.

-Nie wątpię. Widziałam do czego jesteś zdolny ze swą kataną, kiedy Twe wypełniają się blaskiem gniewu Kami, a ostrze skrzy się piorunami..
-z wyraźnym zafascynowaniem wspomniała te nieliczne okazje, gdy miała okazję zobaczyć przebłysk prawdziwej mocy Akado. A jeśli rzeczywiście był jej podobny i ta siła pochodziła z ich wspólnego dziedzictwa, to musiał kryć w sobie więcej sekretów z pochłoniętej energii. Tak jak i ona.
-Sądzę jednak, że oboje potrzebujemy treningu z prawdziwymi, krwiożerczymi przeciwnikami. A widziałam wczoraj samurajów walczących z demonami na obrzeżach Shimody.. -z wdziękiem uniosła jedną brew przyglądając się młodzianowi - Co na to powiesz, Okami-kun? Potowarzysz mi w poszukiwaniach Oni, jako przedsmak rytuału?

-Hai… to dobry pomysł
.- zgodził się z nią Akado wyraźnie zaintrygowany jej propozycją. W jego oczach płonęła żądza… żądza walki.- Dobrze by było oczyścić nieco te ziemie, przed całym uświęconym rytuałem.

-Hai. W końcu musimy zadbać, by Chińczycy mogli się czuć tutaj bezpiecznie, ne?
-zgodziła się z nim Leiko za subtelnym uśmiechem ukrywając ponurą myśl o tym, że wcale nie miałaby nic przeciwko, gdyby demony rozszarpały wszystkich mnichów oraz Gonzaemnona. Wyświadczyłyby tej łowczyni niezwykłą przysługę.

Ruszyła wraz z młodzikiem w kierunku obrzeży miasta oraz znajdujących się za nimi lasów, idealnych kryjówek dla Oni. Nie ujęła go pod ramię, jak często miała w zwyczaju idąc u boku mężczyzny. Nie chciała go tak szybko przestraszyć. Pokusiła się jednak zerkać na niego spod gęstych wachlarzy swych rzęs -Wydajesz się dość.. podekscytowany. Czyżbyś nie mógł się już doczekać sprawdzenia swych sił przeciwko tym wszystkim bestiom, które przyciągnie rytuał?

-Niszczenie zła zawsze raduje me serce. Urodziłem się po to, by niszczyć potwory… A ty nie? - spytał z niewinną szczerością. Po czym się speszył przepraszając.- Zapomniałem wielu walczy za pieniądze.

-Nie zaprzeczę, pieniądze są miłą nagrodą za ten cały wysiłek jaki nierzadko trzeba włożyć w polowania
- łowczyni zaśmiała się krótko na widok zmieszanej twarzy Wilczka. Doprawdy był jedyny w swoim rodzaju - Ale choć się nie ekscytuję, to nie powstrzymam się przed zabiciem demonów. Są pokrakami, od których musimy uwolnić te ziemie, by uczynić je piękniejszymi, nie uważasz?

Uniosła odrobinę głowę, pozwalając by delikatny powiew wiatru musnął jej policzki i zatańczył wśród luźniejszego pasma włosów opadającego na prawe oko. Nie czekała na odpowiedź młodziana, wyraźnie bardziej zainteresowana jego heroicznym duchem niż własnymi motywami - Podziwiam jednak Twoje oddanie, Okami-kun. Kiedy i jak odkryłeś, że właśnie niszczenie zła jest Twym przeznaczeniem? To musiał być dla Ciebie wyjątkowy dzień.

-To przeznaczenie odkrył przed moimi rodzicami wędrowny mnich. Taki niski staruszek. On też powiedział moim rodzicom, gdzie znajdą się osoby mogące nauczyć mnie walczyć. I gdzie mogę znaleźć potężną broń przeciw Oni.
- pieszczotliwie pogłaskał rzeźbioną rękojeść swej katany nie zauważając subtelnej pokusy gestów Leiko. Nie wyglądało też na to by jego serce zabiło mocniej. Widok który przyciągnąłby spojrzenia wielu samurajów kusząc subtelnie ku samej łowczyni, na nim nie zrobił wrażenia. Może dlatego, że rzadko patrzył na łowczynię, a częściej na okolicę szukając wrogów do poszatkowania i bynajmniej nie po to, by się wykazać przed Maruiken. Doprawdy… twardy był z niego orzech do zgryzienia.

-To brzmi jak początek wspaniałej opowieści, której Ty jesteś bohaterem. Może w przyszłości ludzie będą opowiadać sobie o Tobie legendy, ne? -zadowolona z bycia w towarzystwie tak godnego podziwu młodziana, kobieta z zadowoleniem wprawiła w ruch opartą o swe ramię parasolkę. Promienie słońca rozproszyły się na rozłożonym materiale, migocząc setkami barw niczym rybie łuski - Zatem jesteś czyimś wybrańcem, Okami-kun. Czy to Kami sobie Ciebie upatrzyli i obdarzyli swą łaską? Zastanawiałeś się kim był ten staruszek? Wszak to jemu zawdzięczasz tego wspaniałego łowcę, którym się stałeś.

Sama Leiko miała już pewne.. bardzo konkretne podejrzenia wobec tożsamości owego wędrownego mnicha. W jej życiu też się pojawił podobny „pielgrzym”, jednak nie w młodości, a dużo później. Na długo po tym, jak już odkryła swe dziedzictwo. Byłoby przedziwnym zbiegiem okoliczności, gdyby oprócz Daikuna jeszcze jakiś niski staruszek interesował się przeklętymi potomkami. A ona nie wierzyła w zbiegi okoliczności.

-Iye… uczył mnie, że sława nie ma znaczenia. Liczy się właściwe postępowanie i rozwój duchowy.- wyjaśnił Akado z uśmiechem.- Dlatego nie wiem jak ma na imię i kim jest. Możliwe że… może był jakimś pomniejszym Kami? Lubił znikać i pojawiać się bez śladu. Wydawał się... zawsze kojarzył mi się ze starym żółwiem.

Opis coraz bardziej pasował do Daikuna, “ogrodnika Japonii”.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-12-2017, 21:05   #282
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko miała wiele pytań. Nie do Akado, lecz do jego niepozornego nauczyciela, który także w jej podróżach pojawiał się i znikał, często pozostawiając jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi. Jeśli był na ziemiach Hachisuka i próbował powstrzymać mnichów przed wybudzeniem czegoś strasznego prosto z legend, to czemu nie objawił się swojemu słodkiemu uczniowi? Jakże byłoby łatwiej, gdyby Daikun przygotował go na te okrutności, jakie miały mieć miejsce w Shimodzie. Dlaczego tego nie zrobił? Dlaczego na jej barkach zostawił ciężar zadbania o bezpieczeństwo Wilczka?

Tak pochłonęły ją te myśli, że przez kilka chwil w ciszy szła obok młodziana.
-Musiał być dla Ciebie bardzo mądrym nauczycielem -odezwała się w końcu, ciepłym uśmiechem odwracając uwagę od swojego nagłego milczenia -Jaka więc historia kryje się za poszukiwaniami tej broni?

-Mój ojciec był dzielnym bushi, choć z podupadłego rodu. I potrzebował zaskarbić sobie przychylność swego pana. Mnich ów zdradził, że miecz mi przeznaczony ukryty jest głęboko w lesie wśród ruin świątyni z dawnych czasów. Strzeżony przez pradawnego Naga. Mnich przestrzegł że ów miecz należy do mnie i każdemu innemu właścicielowi przyniesie nieszczęście… ale ojciec nie posłuchał wiedząc że taka starożytna katana spodoba się jego panu. I miał rację… niestety.
- Wilczek wyraźnie spochmurniał.- Ojciec pokonał Naga, ale zatruty jego jadem umierał powoli za życia. Jego senior otrzymał miecz i nagrodził moją rodzinę ziemiami. Ale… sam wtrącił się niepotrzebnie w spór innych samurajów. Stanął po złej stronie i stracił wszystko. A my wraz z nim. A potem… miecz znalazłem owinięty w biały jedwab przed chatką w której medytowałem samotnie w górach. Nie wiem skąd się tam wziął, ani jaki był los miecza odkąd wrogowie pana mego rodu zdobyli jego zamek i zrabowali wszystko… uprzednio wyrżnąwszy w pień wszystkich. Czasami zastanawiam się czy mnich powiedział o mieczu memu ojcu wiedząc że i tak po niego pójdzie?

-To trudne pytanie, Akado-kun. Być może miało to być także wyzwanie dla Twego ojca, lecz pokusa przywrócenia chwały Twej rodzinie okazała się zbyt silna. Ciężko się doszukiwać winy w jego czynach, czy w słowach tego tajemniczego staruszka..
-westchnęła Maruiken, wyraźnie poruszona historią Wilczka - Niestety, klanowe intrygi potrafią być okrutne w skutkach. Byle kaprys lub potknięcie się potężnego pana wystarczą, by zniszczyć całe rodziny.
Zbliżyła się do niego, przez co i jego otulił cień rzucany przez ją parasolkę. Bez żadnego ostrzeżenia by młodzian mógł się przygotować, palcami uścisnęła jego przedramię. Na domiar złego temu ruchowi z jej strony towarzyszył czuły uśmiech, a spoglądające na niego oczy błyszczały przygnębieniem z powodu tej niesprawiedliwości jaka go spotkała.
-Gomennasai, Okami-kun. Niepotrzebnie pytałam - szepnęła skruszona - To muszą być dla Ciebie przygnębiające wspomnienia, wszak.. byłeś tylko małym chłopcem, ne? Żadne dziecko nie powinno przechodzić przez takie okropności.

-No cóż…
- uśmiechnął się ciepło Yoru w ten sposób pokazując, że nie żywi urazy za to pytanie. I że nie zauważył żadnych podtekstów czy pokus w związku z kusząco się prezentującym dekoltem kobiety. - … ja w tym czasie ćwiczyłem pod okiem Jisaburo-sensei, mistrza miecza który z racji wieku odłożył daisho na stojak i nie ruszał się ze swej doliny. Mieszkałem u niego przez całe miesiące i tylko od czasu do czasu odwiedzałem rodziców.

Imię Jisaburo nie było Maruiken nieznane. Jisaburo rzeźnik, Jisaburo pogromca, Jisaburo zabójca… słyszała o tym bushi używającym No-dachi i walczącym dla tego kto więcej zapłaci. Bezlitosnym mordercy lubującym się w zabijaniu silniejszych od siebie. Nic dziwnego, że z czasem Jisaburo zszedł z pola walki i zaczął zabijać Oni. W końcu nie było już wśród bushi wojowników stanowiących dla niego wyzwania. Kto by pomyślał, że tego kogo nie mogli pokonać ani ludzie ani potwory, ostatecznie pokona czas.
-A twoje dzieciństwo… jakie było?- zapytał Yoru chcąc podtrzymać rozmowę.

-Obawiam się, że nie było zalążkiem legendy - stwierdziła Leiko wesoło, aczkolwiek opowieść o swym dzieciństwie snuła już z większą powściągliwością w głosie - Nie uśmiechnęło się do mnie żadne Kami, więc większość mego dzieciństwa spędziłam w sierocińcu, razem z pozostałymi dziećmi niechcianymi przez swych rodziców, zapomnianymi przez resztę świata. Ale nie było to złe życie. Miałam wiele sióstr i braci.
Leniwie przymknęła oczy, jak gdyby te przywoływane wspomnienia obudziły w niej prawdziwą nostalgię. Może powodem było jakieś drobne ziarenko, które w jej opowieści akurat nie było kłamstwem. Wszak rzeczywiście miała wiele cudownych siostrzyczek.

-Niestety, rozpętała się wojna, a ta nikogo nie oszczędzała. Ani mężczyzn, ani kobiet, ani dorosłych, ani dzieci. Byłam zmuszona szybko dorosnąć i nauczyć się przetrwać na nieprzyjaznych drogach Japonii. A wtedy dla młodej dziewczyny zagrożenie stanowiły nie tylko demony, lecz przede wszystkim pewnie siebie samuraje, uciekający przed wojną roninowie, byle włóczędzy... -uchyliła lekko powieki, by ze spokojem zerknąć przed siebie. Uniesiony w uśmiechu zaledwie jeden kącik warg dodawał jej kolejnym słowom nieco złowieszczego wyrazu - Niejeden skończył z połamanymi palcami, gdy bezczelnie wyciągał ręce ku mnie lub jednej z moich siostrzyczek.

-To bardzo… smutne, nie znać swojej matki i ojca. Współczuję ci Maruiken-san.
- ze wszystkich sugestii i informacji tylko ta jedna została zauważona przez Yoru. Ale przynajmniej jego współczucie było szczere, a nie środkiem do dostania się pod jej kimono.

-Iye, niepotrzebnie. Jeśli mnie porzucili, to ja nie chciałabym ich poznać. To straszne uczucie, być niechcianym - kobieta wzruszyła ramionami, najwyraźniej już pogodzona z tym smutkiem swego dzieciństwa.
Po chwili przechyliła odrobinę głowę, aby zerknąć na swego towarzysza kącikiem oka. A lśniło ono nie tylko złotem tęczówki, lecz także psotnymi iskierkami.
-Chyba nie uważasz, że brak rodziców czyni mnie teraz jakąś.. wadliwą kobietą? Nie podoba Ci się ta łowczyni, na którą wyrosłam bez ich pomocy? - zapytała podejrzliwie, acz na jej ustach majaczył ledwie zauważalny cień figlarnego uśmiechu. O-kru-tna.

- Nie podoba? To znaczy?… Nie bardzo rozumiem.
- zdziwił się Akado słysząc jej słowa. - Myślę o tobie z najwyższym szacunkiem i nie widzę w tobie nic wadliwego Maruiken-san. Natomiast widzę wadę w sobie… rozkojarzyłem się i skupiłem na rozmowie zamiast wypatrywać Oni.
Nie była to ucieczka od tematu z jego strony. Mówił szczerze. I to chyba było najgorsze. Yoru nie rozumiał zasad związanych z flirtem i nie potrafił rozpoznać kiedy jest uwodzony.

-Nie bądź dla siebie tak surowy. Nie znam żadnego innego mężczyzny, który byłby równie oddany polowaniu na Oni - łowczyni próbowała uspokoić tego młodziana o niewinnej naturze i szlachetnym sercu. Jednocześnie oczami wyobraźni widziała twarz Płomyczka zastygłą w niedowierzaniu, że ktoś może być tak bardzo obojętny na wdzięki jego Leiko-chan. Jemu ani w głowie byłoby wypatrywanie zagrożeń, skoro miałby ją tylko dla siebie w czasie tej przechadzki, która w jego fantazjach zakończyłaby się czymś o wiele przyjemniejszym niż trening z prawdziwymi przeciwnikami. I z tego powodu to nie on jej teraz towarzyszył, a właśnie cnotliwy Wilczek. Teraz był bardziej opanowany, niż kiedy razem podróżowali, a już szczególnie gdy biała zjawa doprowadzała go do gorączki w opuszczonej gospodzie. Czyżby coś się wydarzyło i umocniło czystość jego serca, kiedy ona wędrowała ze swym tygrysem?

-Ale masz rację, odnajdźmy jakiegoś demona. Wprawdzie nie jestem wybranką Kami, ale być może uda mi się jeszcze Ciebie czymś zaskoczyć - i z tymi zagadkowymi słowami ruszyła żwawiej przed siebie.

Westchnienie ulgi jakie posłyszała z ust Wilczka świadczyło o tym, że nic takiego się nie wydarzyło. To wydarzenia z gospody - ciemna noc, biała zjawa i strój łowczyni tak nieprzyzwoicie okrywający jej krągłości wybiły Akado z jego szlachetnej “obojętności” wobec jej wdzięków. Tu jednak Leiko była “cnotliwa” w pięknym acz klasycznym kimonie i prezentując się ślicznie w świetle dnia. Niczym motyl. Ale nie do motyla się wzdycha, ne? Lecz do białej ćmy, która swą zmysłowością przebija się przez zbroję cnoty.

Wilczek wędrował więc z Maruiken przez opuszczone przed laty pola ryżowe w poszukiwaniu zagrożenia i… póki co na żadne nie trafili.
Nie można było powiedzieć, aby Leiko przesadnie wypatrywała zagrożeń. Owszem, odczuwała pewien zawód z powodu tej nagłej nieobecności demonów, które miały w zwyczaju pojawiać się w najmniej ku temu odpowiednich momentach i teraz mogłyby okazać się jej przydatne, lecz nie zamierzała ich specjalnie wywoływać z lasów.

Zamiast tego lawirowała nieśpiesznie pomiędzy poletkami w ziemi, które musiały pamiętać dawniej rosnące na nich morza ryżu, kobiety i mężczyzn pochylonych nad zbiorami. Swemu gorliwemu towarzyszowi pozostawiła baczne wypatrywanie Oni.
-Pamiętasz co się wydarzyło, gdy ująłeś w dłoń moje wakizashi? Jak pod Twym dotykiem zmieniło swój kształt? -tymi pytaniami poruszyła temat, na który nie mieli jeszcze okazji porozmawiać. Nie było to przecież nic, co tak łatwo można byłoby zignorować lub zapomnieć. A tak daleko od wścibskich oczu w Shimodzie, w końcu mogli porozmawiać swobodniej.
Łowczyni przechyliła głowę, spoglądając na Wilczka z łagodnym zainteresowaniem -Zastanawiałeś się, dlaczego tak się stało?

-Iye. To twój oręż. Zapewne znasz odpowiedź, ne? Chyba, że go zepsu...
- przerwał wypowiedź i zatrzymał się. - Chyba widziałem ruch w tym zdziczałym ryżu na prawo od nas.

-Oh?
-mruknęła tylko Leiko trochę niepocieszona tym przerwaniem ich rozmowy, kiedy akurat miała poruszyć delikatne kwestie, niewłaściwe dla obcych uszu. Jeśli rzeczywiście demon był temu winny, to miał paskudne wyczucie czasu.
Zwróciła się w kierunku wskazanym przez młodziana, by swym przeklętym spojrzeniem zlustrować zarośla w poszukiwaniu intruza.
I dostrzegła coś.. aurę układającą się w sylwetkę małego Oni przypominającą jakiegoś długiego węża, który chciał się przemknąć niezauważony.

-Hai, rzeczywiście - tym słowom łowczyni towarzyszyło trzaśnięcie składanej parasolki, która potem została odwieszona na swoje miejsce u pasa obi. Uwolnionymi dłońmi w niepozornym geście Leiko zagarnęła pasma swych włosów za uszy, aby nie przeszkadzały jej w trakcie tego drobnego polowania. Jednak prawdziwą intencją kryjącą się za tym gestem, było subtelne pochwycenie dwóch kosmyków, podobnych niciom czarnego jedwabiu. Pobłyskiwały w słońcu, kiedy plotła je i rozwijała pomiędzy swymi palcami. Podobne to było pajęczemu zachowaniu, acz ta sieć nie była lepka, nie miała pochwycić w pułapkę żadnej muszki. Iye, pasma z włosów Maruiken były ostre i wytrzymałe, stworzone do rozcinania ciała.
W trakcie ich tkania nie spuszczała wzroku z małego Oni. Obserwowała jak pełza w zaroślach, starała się przewidzieć jego kolejne ruchy i wypatrzeć odpowiedni moment do zaatakowania.

Teraz! Trzymając za końce nici, teraz nieporównywalnie dłuższe od jej włosów spiętych ciasno na głowie, zamachnęła się posyłając je w tamtym kierunku. Z szybkością trzaskających biczów, ale bezgłośnie, przecinały powietrze z taką samą łatwością, z jaką potrafiły ranić skórę.
Niczym wijące się bicze, czarne nici z cichym trzaskiem rozcinały napotkane źdźbła na kawałeczki, z potworem nie poszło jednak już tak lekko. Pancerz miał gruby.






Zwykłą zbroję Maruiken mogłaby pewnie przeciąć swymi włosami bez problemu, ale sama dobrze wiedziała że skóra Oni bywa twardsza niż zbroje. Sama dziwaczna stonoga zresztą była zaskakująco zwinna i zaskakująco szybka unikając większości włosów i tylko parę z nich owinęło się wokół końcówki w jego odwłoka. Tyle wystarczyło, żeby łowczyni miała potworka na swej uwięzi. Z oczu stonogi wystrzeliły jednak ogniste promienie przypominające słoneczne przepalając więzi.
-Puuuuszszczczaaj…- zapiszczało stworzonko.

-Potwór.- rzekł Akado na widok małej stonogi i sięgając do swej katany rzekł. - Przytrzymaj go chwilę, to uwolnię nas od niego.

Spoglądając na tę sytuację Leiko miała pewne wątpliwości, czy to na pewno ich dwoje należy ratować od tej pokraki pochwyconej jej włosami. Ciężko było nawet tego demona nazwać potworem, choć w oczach szlachetnego Wilczka musiało być to wielonogie zło, i jego świętym obowiązkiem było je zniszczyć. Być może, gdyby łowczyni nie wiedziała z jaką łatwością ta kreatura mogłaby się rzucić do jej gardła, to nawet odczuwałaby wobec niej delikatne współczucie. Być może.

Tymczasem bez jednego słowa zacisnęła mocniej palce wokół trzymanych końców swych nici. Następnie szarpnęła silnie, próbując wytrącić intruza z równowagi i powstrzymać jego oczy przed przepaleniem pętających go węzłów. Trochę przywodziło to na myśl kotkę zabawiającą się swoją ofiarą - podrzucającą ją ku górze, ciągnącą za nogi i nie pozwalającą uciec.
Tyle że myszki nie próbują trafić kotów ognistymi igiełkami. Co prawda owe promienie światła nie wydawały się szczególnie groźnie (choć nadal zapewne bardzo boleśnie), to jednak łowczyni nie sprawdzać jak bardzo to by zabolało. Szybko zabawa w kotka i myszkę zmieniła się do trzymania jadowitej kobry za ogon. I utrudniając Akado wykończenie potwora.
Bowiem Maruiken była za blisko niego wraz potworem, który próbując się wyrwać atakował łowczynię. Cel bestii był jasny - zmusić łowczynię do puszczenia go. Ale przez to oboje znajdowali się dość blisko siebie, a Wilczek nie był w stanie skutecznie używać katany w obawie przed przypadkowym zranieniem łowczyni.

Wygodą plecionych przez Maruiken nici, był dystans jaką mogła uzyskać dzięki ich długości. Zatem widząc, że pokraka nie zamierza posłusznie dać się spętać i ubić Wilczkowi, odskoczyła na bezpieczniejszą odległość. W trakcie wykonywania tego uniku machnęła gwałtowniej jedną ręką zrywające więzy łączące ją z odwłokiem demona. Niby babie lato uniosły się w powietrzu, znów będąc tak niewinnymi i delikatnymi.
Zaś ich pozostałości trzymane ciągle pomiędzy palcami łowczyni z powrotem wystrzeliły swą nienaturalną długością. Ale tym razem łowczyni miała konkretny cel - głowę małego demona, a przede wszystkim te przedziwne, wystające z niej czułki. Gdyby tylko udało jej się pochwycić za przynajmniej jedną z nich, mogłaby wtedy łatwiej kontrolować kierunek, w którym strzelał tymi niebezpiecznymi promieniami. Byłaby marionetkarzem, a on jej kukiełką. Brzydką, nadal zagrażającą jej i Akado, ale tak samo szarpaną jej nićmi. Tańczącą według kaprysów Leiko.
Nici przeszyły powietrze wijąc się błyskawicznie niczym smugi babiego lata, wąskie, długie i niebezpieczne. Trudne do zauważenia. I trudne do kierowania.

Nie było to problemem, gdy łowczyni mierzyła się sam na sam z ofiarą, gdyż wtedy ich pewna nieprzewidywalność czyniła je groźniejszymi w jej dłoni. Ale teraz… Teraz stonoga okazywała się niezwykle zwinnym stworzeniem i z racji swego rozmiaru trudnym do pochwycenia. A Akado Yoru... co chwila wchodził Maruiken w drogę, zbyt skupiony na stonodze i zapominający o otoczeniu.
Efekt tego można było łatwo przewidzieć.. próbując dosięgnąć potworka kataną wszedł prosto w pole rażenia jej nici i został zraniony w ramię. Włos Leiko bez problemu przeciął materiał i skórę raniąc Wilcza w prawe ramię, aż do krwi.

Syknęła i w jednej chwili zerwała wszystkie nici, które pozbawione jej dotyku stały się tylko zwykłymi kosmykami unoszącymi się w powietrzu. Nie mogła ryzykować kolejnymi, przypadkowymi trafieniami w młodziana, kiedy to Oni był jej prawdziwym celem. Nie był wart upuszczania krwi Wilczka, nawet jeśli jego skóra zagoi się tak samo szybko, jak została rozcięta. W końcu łowczyni miała się nim opiekować.
Ponownie ujmując w dłoń swą parasolkę, biegiem ruszyła ku niemu, nawet jeśli nie sprawiał wrażenia bycia w potrzebie. Nawet, jeśli ze swą heroiczną naturą częściej własnoręcznie ratował innych z opresji, zamiast samemu być ratowanym przez kobiety.

Stanęła przed nim, a rozłożoną skórą dawniej ubitego demona, która teraz służyła jej za ochronę także przed słońcem, osłoniła ich dwoje przed groźnymi oczami przeklętej stonogi. Celowała w nią lśniącym, zaostrzonym szpicem wieńczącym parasolkę.
-Gomennasai -szepnęła ze smutkiem do Akado.

Nie wyglądało by dosłyszał, by zauważył jej słowa zajęty polowaniem. Dobrze chociaż, że dostrzegł jej czyny i skorzystał z ochrony stając za nią. Rozpostarty materiał chronił przed palącymi promieniami potworka, ale uniemożliwiał użycie szpikulca. Potworek był zbyt mały i zwinny, by mogła wystrzelić na oślep. Wydawało się więc, że sytuacja jest patowa. Ale Yoru wykazując się niezwykłą zwinnością niczym akrobata wskoczył na ramiona Leiko i zanim ta zdążyła ugiąć się pod jego ciężarem skoczył z góry na bestię niczym pikujący orzeł i przyszpilił głowę Oni do ziemi zabijając go na miejscu.

To było.. interesujące. Maruiken, sama wszak polegając na swej zwinności niż sile, z zaskoczeniem graniczącym z subtelnym podziwem uświadomiła sobie wyczyn młodziana. A był on tym bardziej nieoczekiwany, że żadnemu innemu mężczyźnie nie przeszłoby nawet przez myśl takie wykorzystanie ciała stojącej przed nim łowczyni. Zmacać jej krągłości, próbować wykazać się przed nią i ochronić -hai, tego doświadczyła wiele razy. Ale nikt jeszcze nie wskakiwał na jej ramiona. Tylko oddany swej misji Wilczek mógł się zdecydować na taki ruch.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-12-2017, 21:14   #283
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Złożyła parasolkę i ponownie przyczepiła ją do swojego pasa obi. Zbyt krótko czuła na sobie ciężar łowcy, aby miał on wyrządzić jej jakąkolwiek krzywdę, lecz mimo to roztarła dłońmi miejsca, o które wsparł się nogami. Następnie przyjrzała mu się z troską, powtarzając swe przeprosiny za własną niezdarność -Gomennasai, Akado-kun. Nie chciałam.
Wyciągnęła ku niemu rękę, by z wielką ostrożnością palcami musnąć rozcięte kimono -Bardzo boli?

-Co? A to… iye. Nie zauważyłem.
- odpadł zaskoczony Yoru przyglądając się powoli zasklepiającej się ranie. Powoli jak na ich standardy. - Nie przejmuj się tym Maruiken-san, przywykłem do bólu i ran. Taki los tych co walczą. A ty jesteś cała?

-Hai, chociaż ten demon okazał się groźnym przeciwnikiem
- odparła łowczyni z ciepłym uśmiechem, aby Wilczek już się o nią nie martwił. I tak jak on bardziej interesował się jej bezpieczeństwem, tak samo ona bardziej skupiała się na nim niż na sobie. A w szczególności przyglądała się temu jakże znanemu widokowi, jaką była nienaturalnie zamykająca się rana.
-Przynajmniej przydał się do czegoś po swej śmierci, ne? -tym stwierdzeniem Leiko zdradziła przed swym towarzyszem, że wie więcej o przyczynie zasklepiania się tego rozcięcia niż zwykły łowca - Ale dość powoli się goi. Czy to przez to, że ja Ciebie zraniłam, a nie Oni?

- Och… to nie twoja wina. Czasami rany zasklepiają się szybciej, czasami wolniej.
- odparł z uśmiechem łowca - Nie wiem czemu.
On nie wiedział, a ona… domyślała się czując jedynie lekki napływ sił witalnych, które jej własne dziedzictwo pochłaniało. Stonoga była zbyt słaba. Mały stworek nie był w stanie zaspokoić jej apetytu.
Zadrżała wiedząc, że wkrótce czeka ją uczta, prawdziwa orgia demonicznej śmierci.

-Wiesz, że zwykle ludziom rany nie zasklepiają się z taką łatwością? A już na pewno nie bez pomocy medyka. Ale też Ty nie jesteś zwykłym człowiekiem, prawda Akado-kun? - bez pozwolenia przekroczyła granicę jego przestrzeni osobistej, w której jeszcze mógł się czuć swobodnie w towarzystwie Leiko. Ale ta bliskość nagle stała się bardziej intymna, gdy z wielką delikatnością musnęła opuszkami palców prawie już niewidoczne rozcięcie jego skóry.
-Czy po zabiciu wyjątkowo silnego Oni nie czujesz przepełniającej Cię energii? Czy nawet najstraszniejsze rany, mogące zabić każdego innego mężczyznę, wraz ze śmiercią potężnego Oni goją się na Tobie szybko, nie pozostawiając choćby najmniejszego śladu? -zadawała swe pytania ze spokojem, bez zniecierpliwienia czy przesadnego nacisku dla młodziana. Wszak nie chciała go ani przestraszyć, ani od siebie odepchnąć. Tak naprawdę, to nie tyle pytała, co stwierdzała, z pierwszej ręki znając reakcje przeklętego ciała na zabijane demony. Uniosła na niego spojrzenie swych złocistych oczu - I czy każde udane polowanie nie czyni Cię silniejszym?

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
- wyraźnie speszył się pod dotykiem palców łowczyni. Zamyślił się po chwili dodając.- Nie. Nie każde. Część tak. A może jednak wszystkie? Każde mnie czegoś uczy, czyni bardziej doświadczonym i mądrzejszym. Ale nie idealnym, skoro dałem się pokonać duchowi i mu cię porwać…
Nagle skłonił się przed nią mówiąc.- Za co bardzo cię przepraszam i niezmiernie żałuję że cię zawiodłem Maruiken-san.

-Oh.
.-zaskoczył ją tym ukłonem. Może i nie był samurajem, lecz honor był dla niego ważniejszy niż dla niejednego z mężczyzn szumnie obnoszącym się ze swoim tytułem i miejscem w klanie. Każdy mógłby się uczyć szlachetności od tego młodziana -Iye, nie martw się tym, Okami-kun. Najważniejsze, że nam obojgu udało się dotrzeć w końcu do Shimody.

Mając go tak blisko, wprost na wyciągnięcie ręki, Leiko zdecydowała się poddać pokusie dotknięcia jego włosów. Z czułością pochwyciła w palce jeden ze smoliście czarnych kosmyków tańcujących na powiewie wiatru.
-Ale jeśli to zbyt mało, żeby ukoić Twe waleczne serce, to możesz zadbać o moje bezpieczeństwo w trakcie rytuału - westchnęła ciężko, tym gwałtowniejszym uniesieniem piersi ukazując swe zaniepokojenie - Mam przeczucie, że wydarzy się coś strasznego..

- Z pewnością strasznie dużo potworów ściąga do Shimody by przerwać ową uświęconą ceremonię, ale jeśli powstrzymamy ich pierwszą falę, to kolejnych już nie będzie. A jeśli będę w pobliżu ciebie to cię obronię Maruiken-san.
- odparł ciepło naiwny młodzieniec. - Nie pozwól by obawy cię poraziły, uczestniczymy w czymś wielkim!
Nie zwrócił uwagi na jej palce chwytające pasemka jego włosów oślepiony “blaskiem przyszłej chwały”.

-Martwię się tym, że nie tylko my będziemy tego częścią, Okami-kun - odparła Leiko, którą niezbyt pocieszyła żarliwość młodziana. Życie w takiej naiwności i niewiedzy zapewne było niezwykle przyjemne, ona jednak była całkowitym przeciwieństwem Wilczka. Wiedziała zbyt wiele.

-Są w klanie źli ludzie. Niektórych miałam nieszczęście spotkać, o innych tylko słuchałam - cofnęła rękę, po czym obie skrzyżowała na piersi przyglądając mu się z powagą - Mogą oni spróbować przerwać rytuał, bądź wykorzystać go do własnych celów i zamiast uwolnić ziemie Hachisuka, to przywołać na nie tylko potężniejsze bestie - cały czas mówiła zniżonym tonem świadczącym o tym, że zdradza coś odpowiedniego wyłącznie dla uszu młodziana, że to jemu zdecydowała się powierzyć swe zaufanie. Ale w tym momencie jej głos osiągnął donośność szeptu, a złociste tęczówki skrzyżowały się z jego spojrzeniem - Mogą chcieć nas skrzywdzić i przeszkodzić w zadbaniu o bezpieczeństwo mnichów. Musisz być bardzo ostrożny. Trzymaj się pozostałych łowców, szczególnie Sakury, Niedźwiedzia i Sagiego..

- Jesteś pewna Maruiken-san? Nie wątpię, że bushi rywalizują o wpływy na dworze, ale… raczej ich nie obchodzą łowcy. A i nie wątpię że każdy z nich chce uwolnienia ziem Hachisuka od Oni.
- odparł z powątpiewaniem w głosie młodzian. Uśmiechnął się - Możliwe, że to wszystko to jedno wielkie nieporozumienie. Bo przyznasz że musi to brzmieć absurdalnie, ne? Bardziej niedorzeczne by było, gdybyś któregoś łowcę podejrzewała o współpracę z Oni w celu sabotowania rytuału.
Odparł dumnie wypinając pierś.- Wszak wszyscy tutaj jesteśmy po to, by bronić mieszkańców tych ziem przed złem. Nawet jeśli oprócz tych powodów mamy jeszcze jakieś ukryte motywy wynikające z naszych ludzkich słabości.

Leiko musiała przyznać mu rację. To wszystko brzmiało trochę niedorzecznie, gdy się nie znało szczegółów. Szkoda tylko że wszystko to było prawdą.
Przez krótką chwilę przyglądała się jego twarzy, tak bardzo rozpromienionej wypełniającą go wzniosłością tego polowania. Dziwiła się, że jeszcze nie zaczął świecić swym wewnętrznym blaskiem.
Iye, nie było sensu próbować go przekonać. Był zbyt łatwowierny, zbyt mocno wierzył w dobro kryjące się w sercu każdego człowieka. Nie uwierzyłby, że mnisi mogą mieć paskudne plany wobec niej i niego także, że wcale ich nie interesuje zniszczenie zła na ziemiach Hachisuka. Byłaby dla niego nieprawdopodobną myśl, że ktoś może panować nad demonami, niczym nad własnymi zwierzątkami trzymanymi na łańcuchu. Musiał zobaczyć wszystko na własne oczy.

- Hai, być może to tylko nieporozumienie. Pomożemy przy rytuale, a potem wszyscy cali, zdrowi i zwycięscy wrócimy do Miyaushiro w pełnej chwale. W końcu jesteśmy mistycznymi wojownikami, ne? - uśmiechnęła się pogodnie wspominając to określenie, z którego tak dumny był Wilczek wtedy w opuszczonej gospodzie. A potem zawstydzony i rozgorączkowany, kiedy go za nie pochwaliła.
-Obiecaj mi jednak, że będziesz ostrożny, Okami-kun. Wiem, że jesteś zdolnym łowcą, lecz nawet Ty możesz trafić na godnego siebie przeciwnika - chociaż nie był małym chłopcem i potrafił sobie radzić z demonami lepiej niż ona, to Maruiken odczuwała wobec niego także pewną opiekuńczość. To nie był łaskawy świat dla kogoś tak naiwnego.
Dłoń ułożyła na wysokości swego serca, poruszoną swą głęboką troską - A Japonia nie może stracić swego dzielnego obrońcy zesłanego nam przez Kami.

-Uważam, że Sageru-sama i Kuma-sama radzą sobie lepiej w bronieniu nas przed Oni.
-Yoru speszył się pod jej komplementami wyraźnie nimi zawstydzony.- Nie uważam się za kogoś tak ważnego. Ja tylko zabijam potwory, to mnisi swymi rytuałami mają zapewnić tym ziemiom bezpieczeństwo.

-Gdyby mnisi wraz z klanem rzeczywiście potrafili sami zapewnić bezpieczeństwo tym ziemiom, to nie potrzebowaliby nas, Okami-kun
- stwierdziła Maruiken nie tylko powątpiewając w zdolności Chińczyków, ale przede wszystkim znając ich prawdziwe zamiary, którymi na pewno nie było zadbanie o dobro ziemi klanu. Hai, potrzebowali łowców. Nie całej armii, ale jej, Młodego Wilczka, Kohena oraz Sogetsu z jego przeklętą kataną. Niezbędny im był także ten jasnowłosy demon, a i miko musiała się ukrywać, by i jej nie wykorzystali do swego rytuału. I jeszcze powinien być jeden. Jeszcze jeden dziedzic klątwy siedmiookiego demona.

-Nie ma nic złego w byciu przynajmniej trochę wyjątkowym - smukłym palcem wycelowała w jego klatkę piersiową, prosto w ukryte głęboko to szlachetne serce - Już sama ta siła drzemiąca w Tobie, przyśpieszająca gojenie się Twych ran, czyni Cię szczególnym łowcą. Czy Ci się to podoba, czy nie.

-Myślę że to Kami błogosławią naszym czystym intencjom pomagając przy leczeniu.
- stwierdziła naiwnie Wilczek udowadniając swą naiwność i brak swej wiedzy o legendzie i klątwie.

- Nie na każdego łowcę Kami spoglądają równie łaskawie. Jednak Ciebie sobie wyraźnie ulubili.. czemu wcale się nie dziwię -uśmiech jaki posłała Wilczkowi był tak ciepły, że niejeden mężczyzna na ten widok poczułby rozgrzewającą przyjemnością rozlewającą się leniwie po swym ciele. Cóż, a przynajmniej niejeden z tych mężczyzn, dla których słabością były urodziwe kobiety.
-Jesteś miłym, młodzianem. Odważnym, szlachetnym i troskliwym, bardzo oddanym swej misji niszczenia Oni. Jednak powinieneś uważać, bo kiedyś możesz trafić na kogoś chcącego wykorzystać Twe dobre serce do swych podłych celów - palcami wprawdzie zaczęła naplatać długie nici swych włosów na własny nadgarstek do przyszłego użycia, lecz i tak głowę przechyliła, z troską przyglądając się swemu towarzyszowi -Twój tajemniczy sensei nie przestrzegał Cię przed takimi ludźmi?

A.. a powinien. Szlachetność i oddanie młodziana mogły być godne podziwu, lecz żył on w świecie rządzonym przez intrygi. Ludzka perfidność kryła się za każdym urokliwym uśmiechem, dobrym słowem. Dotąd mógł się cieszyć słodką nieświadomością, omijało go zło kryjące w cudzych sercach. Ale ile czasu minie, nim będzie się musiał zderzyć ze straszliwą rzeczywistością? Z ostrzami sztyletów czającymi się w cieniach, z pieniądzem ważniejszym od ludzkiego życia. Z kłamstwami wypowiadanymi prosto w oczy.

-Przestrzegał bym uważnie przyglądał się zleceniom, ale tu… ciągle walczymy z potworami, które gnębią te ziemie. Cele mnichów są z pewnością szlachetne.- odparł z uśmiechem młodzian udowadniając, że naiwność jest częścią jego natury, której samozwańczy “ogrodnik Japonii” jakoś nie zdołał wyplenić.

-Hai. I nam wszystkim zależy na tym, aby uwolnić od nich ziemie Hachisuka, ne? -”od nich” Oni czy „od nich” mnichów? Jeszcze do niedawna żadna z tych kwestii nie leżałaby w gestii zainteresowań Leiko. To się jednak zmieniło, kiedy Chińczycy postanowili sobie ją upatrzyć na swą ofiarę. Sprawili tym, że poza misją zleconą jej przez mateczkę, musiała także zadbać o ten problem natury osobistej. Nie mogła sprowadzić swej siostrzyczki do domu, jeśli wpadnie w sidła ich rytuału. Nie będzie przydatna dla swej Mateczki, jeśli przez resztę życia będą ją poszukiwali mnisi.

Nici zwieńczyła drobną kokardką, po czym z powrotem pochwyciła parasolkę w dłonie i rozłożyła ją nad sobą.
-Co Ty na to, abyśmy jeszcze się trochę rozejrzeli? Może znajdziemy jeszcze jakiegoś demona próbująca się przekraść do Shimody - spojrzenie kobiety powędrowało na ramię młodziana, gdzie rozcięcie czarnego kimona nie zniknęła tak łatwo jak drobna rana, a potem powróciło na jego twarz - W końcu powinniśmy trochę popracować nad naszą współpracą w łowach, aby się wzajemnie nie poranić.

-Oczywiście… co mówi twoje doświadczenie? Idziemy bardziej w kierunku lasu, czy głębiej w pola ryżowe?
- zapytał uprzejmie Yoru. Uznając ją zapewne za bardziej doświadczoną w tropieniu Oni od siebie.

Oh, jakże się mylił. Ta, która podawała się za łowczynię demonów bardziej była doświadczona w odszukiwaniu osób niż Oni. Ludzie byli dla niej interesujący, kryli w sobie pokłady niewypowiedzianych sekretów kuszących ją do bycia wykorzystanymi. Demony zaś.. były krwiożercze. Często prymitywne, przywodzące na myśl byle zwierzęta. Stanowiły jednak wygodną grę pozorów dla jej celów.

Leiko rozejrzała się najpierw po otaczających ich polach ryżowych, a potem uważnie zlustrowała drzewa pobliskiego lasu. Zawsze bliższe jej były przestrzenie z dużą ilością miejsc do ukrycia się.
-Zerknijmy do lasu. Może okaże się, że w jego cieniach skrywają się straszliwe bestie, od których powinniśmy uratować Shimodę - stwierdziła, starając się odnaleźć w sobie podobną gorliwość wobec łowów, jaką prezentował sobą waleczny Wilczek.

-Ja pójdę pierwszy. Ty trzymaj się za mną. - zaproponował Akado ruszając przodem z wyciągniętą kataną i rozglądając się czujnie. Leiko miała nawet wrażenie, że zapomniał całkiem o niej. Myliła się.

- Jak najlepiej ci się współpracuje z partnerami? - zagadnął niewinnie Wilczek przywołując u Maruiken wspomnienia takich przykładów współpracy z ostatnich tygodni. Zdecydowanie te najmilsze wiązały się z bliskością i nagością.
Na te myśli łowczyni uśmiechnęła się do siebie z kocim zadowoleniem. Wątpiła, aby młodziana usatysfakcjonowała podobna szczerość. Tym bardziej, że w swej niewinności nie potrafiłby zrozumieć przyjemności płynącej z bliskości dwojga osób. A ona znała ją aż nadto.

-Kiedy mam przyjemność polować z kimś, to zwykle lubię przyjmować rolę przynęty. Staram się sprawić, aby bestia skupiła się na mnie, próbowała mnie schwytać jako pozornie bezbronną zwierzynę. Mój partner może wtedy zaatakować nagle, dzięki mnie mając przewagę nad Oni -zapatrzyła się na plecy swego odważnego towarzysza -Tak jak kiedy walczyliśmy z tamtym demonem o dwóch głowach. Pamiętasz jak się przewróciłam zwracając na siebie jego uwagę?

-Acha… to był podstęp? Bo ja myślałem, że…
- stropił się Akado i skłonił przed Leiko przepraszając. - Wybacz. Uznałem wtedy, że nie byłaś przygotowana na polowanie, a przez to bezbronna.

-Gomen, że Cię wtedy niepotrzebnie zmartwiłam. Ale dobrze w takim razie, że nie jesteś moim przeciwnikiem, bo jeszcze byś się skusił na tak bezbronną pokusę
- zażartowała Leiko, zdecydowanie nie czując się urażoną jego słowami. Wszak właśnie takie wrażenie miała wtedy sprawić - słabej i bezbronnej.
-Nie jestem damą żyjącą wygodnie na dworze, a łowczynią demonów. Muszę potrafić zadbać o siebie, jak i o mego partnera w łowach. Tak jak zadbam o Ciebie, jeśli znajdziesz się w niebezpieczeństwie, Okami-kun - wprawdzie figlarne nutki zabrzmiały w jej głosie, lecz nie było najmniejszej wątpliwości co do szczerości jej słów. Bowiem kiedy miała czas, a tego nie miała wiele pomiędzy własną misją, poznawaniem sekretów mnichów i umacnianiem relacji ze swymi sojusznikami, to w tych wyjątkowych chwilach odczuwała.. troskę wobec tego młodziana. Byłoby straszną stratą, gdyby został pożarty przez kłamliwą, nieznaną mu stronę ich wspólnego świata.

- Hai. Ja też będę cię wspierał w walce przeciw potworom. - rzekł z uśmiechem Akado albo ignorując, albo nie zauważając subtelnych podtekstów w słowach Leiko.
Taki.. prosty” - pomyślała w duchu Maruiken, której Wilczek nie przestawał zadziwiać swą niewinną naturą. Był wyjątkowy, niczym baśniowe stworzenie wśród mężczyzn tak łatwych do manipulowania kobiecymi wdziękami.

-A Ty, Okami-kun? -zapytała, tym razem rozmowę kierując na jego niepozorną osobę - Często współpracowałeś z kimś w trakcie swych łowów? A może miałeś okazję już polować ramię w ramię z którymś z obecnych w Shimodzie łowców?

- Szczerze powiedziawszy to nie. Przed Shimodą działałem sam, a nasza wspólna walka była pierwszą. Niestety łowcom częściej zależy na zapłacie niż na wykonaniu misji, więc wolą ryzykować życie samotnie niż dzielić się potem nagrodę. A ty Maruiken-san?
- zapytał zaciekawiony Wilczek.- Polujesz samotnie, czy masz stałych partnerów?
Znów pytanie, które w innych ustach brzmiałoby dwuznacznie, ale nie w jego przypadku.

-Nie mam stałego partnera. Niestety, większość mężczyzn kierowałaby się nieodpowiednimi pobudkami w chęci podróżowania ze mną - łowczyni westchnęła cicho w zażenowaniu, że wspomina o czymś takim w towarzystwie Wilczka. Nie był to temat godny takiego obrońcy uciśnionych, zabójcy wszelkiego zła. Obce mu były takie przyziemne pokusy - Ale poznałam wielu łowców w czasie mych polowań. I jak mam okazję, to z niektórymi z nich współpracuję, aby dokładniej wykonać zlecenie. To wygodniejsze rozwiązanie niż niemądra rywalizacja, ne?

-Hai. Zdecydowanie tak.
- zgodził się z nią młodzian nie wnikając głębiej w sens jej wypowiedzi i skupił się na poszukiwaniach kolejnego wroga.
Bezowocnych, jak się później okazało.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-12-2017, 21:25   #284
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Strzeż się kobiety o oczach węża.




O tęczówkach złocistych, jak skrzący w promieniach słońca piasek nieskończonej pustyni. I w nich tak samo łatwo zatonąć, jeśli człowiek nie jest wystarczająco ostrożny. A ostrożnym być trudno..

Straszliwa to kreatura. Niespotykany w dziczy, żerujący na cudzym pożądaniu i miłości. Drobna jest, elegancka bardzo, niczym gejsza lub żona samuraja z potężnego rodu, a jednak pewna ostrość w rysach twarzy nie pozwala zamknąć jej w tak prostych ramach. Wężową swą naturę skrywa w kobiecym ciele, tak niepozornie miękkim i delikatnym. Kimona i biel skóry są jej hipnotycznie mieniącymi się łuskami, pocałunki ukąszeniami, a słodkie słówka jadem, który rozlewa po krwi upatrzonej ofiary. Zniewala myśli, serce oplata. Na skraj rozkosznego obłędu doprowadza.

A te oczy gada bezwzględnego? Patrzą drapieżnie, pomimo okalających je gęstych rzęs. Kuszące, fascynujące. Zachęcają do odkrycia sekretów ukrytych za zmysłowym uśmiechem. Gdy spojrzysz zbyt głęboko, to pochwycą Cię, wciągną i już nie wypuszczą.

Nie bez powodu starcy i kapłani przestrzegają przed Nure-onna, olbrzymimi wężami o kobiecych twarzach, a w opowieściach wspominają o kobietach, które z wściekłości i pragnienia zemsty przemieniały się w węże. Nieobliczalny jest gniew kobiety. A przecież w Kraju Kwitnącej Wiśni legendy ożywają stając się rzeczywistością.
Gōsuto tora na ziemiach Sasaki, Matka Ogrów na mokradłach, Pani Głodu nawiedzająca wioski i Siedmiooki Demon odzywający się w dziedzicach swego pogromcy. A teraz ona, zmysłowa Tsuko no Musume na ciele, a przebiegła Hebi-onna w duszy.

Nie.. nie patrz. Odwróć się, uciekaj żabko maleńka!
Strzeż się momentu, gdy zgaśnie księżycowy blask. Cała iluzja wtedy opadnie, a zamiast jędrnych piersi i nóg chętnie rozchylonych, będzie czekała na Ciebie prawda okrutna. Jej ostrze sięgnie głęboko, i mordu się dopuści na wszystkim w co wierzysz - na Twej nadziei, na Twym szczęściu, na Twych pragnieniach, na Twej fascynacji, na Twej.. miłości.

Odchodząc, Hebi-onna zabierze ze sobą Twe strzaskane serce.




***





Mówili o nim, że jest tylko człowiekiem. Gigantem górującym ponad Chińczykami i Japończykami, wojownikiem o włosach dotkniętych słońcem. Wyróżniał się tak samo pośród mnichów, jak i na tle zwykłych samurajów towarzyszących mu w tej podróży. A mimo to.. podobno był zwykłym śmiertelnikiem, takim jak każdy z nich. Takim jak.. jak ona.

Jego przybyciu towarzyszył tłum zainteresowanych postaci, wśród których znalazła się także Maruiken. Przystanęła samotnie nieopodal, spod rozłożonej parasolki przyglądając się postaci jasnowłosego. Uważne to było spojrzenie, nieruchome wcale. Na ten moment nie istniał dla niej nikt inny, ten tajemniczy i niebezpieczny mężczyzna stał się całym jej światem.






Pod jej tak długim i uporczywym wzrokiem niejednej osobie stanęłyby włoski na karku, ale przecież on nie był taki zwyczajny, ne? Nie był jednym z tych samurajów lub łowców, których łowczyni kusiła ku sobie byle zerknięciem spod długich rzęs. Dobrze wiedziała czym kończyło się zwrócenie na siebie jego uwagi, w końcu nie były żadnym sekretem opowieści o jego niezaspokojonym pragnieniu i drapieżności wobec kobiet. Nie miała w planach zostać zaproszoną do spędzenia nocy z tą bestią, choć.. niewątpliwie byłby to sposób na dostanie się do niedostępnej dla niej części Shimody. Sposób ostateczny, gdy każdy inny zawiedzie.

Nie zdarzało się to często, lecz teraz Leiko, ta przecież piękność wodząca za nosy tak wielu mężczyzn, miała wątpliwości, czy również tego olbrzyma potrafiłaby usidlić. Wzbudzenie w nim pożądania nie byłoby trudne, w końcu według plotek rzucał się na kobiety niczym wygłodniałe zwierzę. Ale czy odczułby coś więcej niż zew prymitywnego instynktu? Możliwe, że.. okazałby się jednym z tym nielicznych odpornych na jej czar, nie pozwalających sobą manipulować byle parze krągłych piersi. Spotkała się już z podobnym wyzwaniem na ziemiach Hachisuka. I białowłose echo tych wspomnień nadal nawiedzało ją w snach.

Daikun mógł twierdzić, że jasnowłosy jest zaledwie człowiekiem, lecz Leiko cały czas miała przed oczami masakrę jakiej ten dokonał na grupie bandytów. Nie znała nikogo, kto mógłby z równą łatwością i lekceważeniem samodzielnie przetrzebić tak wielu przeciwników. Iye, oni nie byli dla niego przeciwnikami, a byle zwierzyną, która nie stanowiła nawet najmniejszego wyzwania.
Wprawdzie młody lord Sasaki był jednym z najbardziej utalentowanych samurajów z jakimi kiedykolwiek miała okazję skrzyżować swe drogi, lecz mimo to wątpiła, aby wyszedł z takiej rzezi bez szwanku. Nie wspominając o tym, że jego Tsuki no Musume nie posłałaby go samego przeciwko tak wielu bandytom. Zbyt duże ryzyko, zbyt wielka strata jego innych talentów.
A Sakura? Siała postrach wśród demonów, zaś zachwyt i należyty szacunek pośród innych łowców, ale czy z jednym ramieniem rzeczywiście mogła się równać ze Złotowłosym? Czy ktokolwiek mógł?

Potwór. Bestia. Kolejny dziedzic jednego z Siedmiu Oczu Demona. Jak zatem było możliwym, aby był tak bardzo różny od Maruiken? Silny, okrutny, zezwierzęcony, grzecznie podróżujący z Chińczykami. Jakiej straszliwej magii dopuścili się na nim, by uczynić z niego tak wiernego pieseczka? Czy i jego pozbawili dzieciństwa, tak jak małej miko?
Być może już od dzieciaka karmili go energią zabitych Oni. Nie tylko zyskałby dzięki temu potęgę, ale również nieświadomie uzależniłby się od tej ekscytacji, jaką dawało każdorazowe pożarcie esencji demona. Było to przecież jak.. najbardziej odurzający narkotyk. Małe ilości zaledwie łechtałty wewnętrzy głód, dawały niewielki posmak prawdziwej uczty. Pozostawiały wewnętrzną bestię.. nienasyconą i spragnioną kolejnej dawki. Ale myli się ten myślący, że można ją nakarmić i uciszyć. Iye. Esencja najpotężniejszych Oni jest tak intensywna, że wprost powala z nóg. Leiko miała okazję posmakować jej zaledwie raz, ale to wystarczyło by częścią swego dziedzictwa nie mogła się już doczekać następnego razu. A jednocześnie na myśl o nim dygotała ze strachu.

Wspomnienia tamtej chwili były ciągle żywe w jej pamięci. Pod ciężarem mocy sączącej się do jej krwi, z cichej zabójczyni przeobraziła się w bezbronną, uległą kobietę, która nie potrafiła nawet ustać na własnych nogach. Serce biło tak silnie, bólem wypełniało jej piersi. Oddech z trudem wciskał się w jej usta. Pamiętała słodki smak własnej krwi oraz to, jak strużkami spływała po jej policzkach, szyi, dekolcie. Jak obklejała ją całą.
Przedziwne to było doznanie, koszmarów godne. Zmysły jej wypełniał rozdzierający skowyt niewyobrażalnego bólu, ale rozszarpane skóra i mięśnie zasklepiały się pod wpływem pożeranej energii. Czuła się śmiertelna i nieśmiertelna zarazem. Stąpała na granicy śmierci i jednocześnie jej dziedzictwo śmiało się z Shinigami zapraszających Leiko do wspólnego tańca. Słaba była i silna zarazem. Krucha i.. i niezniszczalna. Potężna. Mogła wszystko!
A mimo to w tamtym momencie chciała tylko krzyczeć z bezsilności.

Czy zatem i on doświadczył podobnej słabości? Czy zdołał przekuć ją w swoją potęgę, a strach zastąpić wiecznym głodem? Czy podsuwając mu coraz to kolejne Oni, Chińczycy uczynili z niego swą grzeczną bestię do zabijania? A jeśli nie w tym leżało źródło jego siły, to.. to gdzie? Z czego powstały pętające go łańcuchy?

Tak wiele pytań, a żadnej odpowiedzi. Tylko jedno było teraz pewne - przybył do Shimody wraz z palankinem. Parszywy znak dla Leiko, dla każdej z pozostałych osób dotkniętych podobnej jej przekleństwem, a także i dla samego klanu Hachisuka.
Rytuał.. się odbędzie. A ona jeszcze nie wiedziała jak w nim przeszkodzić.





* * *





Leiko z pewnym.. zaskoczeniem przyglądała się, jak jej Płomyczek w najlepsze wymyka się spomiędzy jej palców. Tych samych przecież, wokół których tak sobie go oplatała od dawna, od samego ich pierwszego spotkania w Nagoi.
Teraz skupiając się na zdobyciu sobie oddania innych sojuszników, całkiem zaniedbała swego najbardziej gorliwego obrońcę. Młodość obdarzyła go wręcz nieskończonymi pokładami energii, dla której wszędzie poszukiwał rozkosznego ujścia. I tracił chęci oraz cierpliwość, kiedy go nie odnajdywał w jednym, trudno dostępnym źródełku.
Niewątpliwie w czasie ich osobnego podróżowania po ziemiach Hachisuka, biedny Kogucik musiał sobie jakoś radzić ze straszliwą samotnością. Rozumiała to, wszak była daleko. Nawet Leiko nie potrafiła manipulować kogokolwiek na taką odległość.
Ale teraz? Poświęcał uwagę innym kobietom? Tak przy wszystkich? Na oczach Maruiken?
Najwyraźniej młodzian potrzebował przypomnienia, za czyimi kuszącymi wdziękami powinien wzdychać dniami i nocami.

Zostawiła za sobą jasnowłosego demona znikającego wraz z palankinem w tej części Shimody, do której łowczyni póki co nie miała wstępu. Z wachlarzem, tym kobiecym bibelocikiem w dłoni, zbliżyła się nieśpiesznie ku uradowanemu Kogucikowi. Stanęła za nim niczym cicha zjawa.

-Kirisu-kun? Przeszkadzam? - zapytała.. miło i tak tonem, jak gdyby szczerze interesowała ją rozmowa toczona pomiędzy nimi i tymi trzema trzpiotkami. Zlustrowała każdą z nich krótkim spojrzeniem, ale przede wszystkim skupiła je na swoim partnerze w łowach. W drgnięciu uniosła się jedna z jej brwi.

-Nie przeszkadzasz. Nie przeszkadzasz w ogóle! - odezwał się gorliwym tonem młody łowca wywołując kwaśne uśmieszki na twarzach trójki swych towarzyszek. I niechętne spojrzenia jakimi obdarzyły samą Leiko. Jednak w ogóle się nie odezwały, a Kirisu będąc typowym młodym mężczyzną nie zauważył lodowej ściany jaka metaforycznie wyrosła pomiędzy Maruiken, a jego trzema przyjaciółeczkami.

-Doprawdy? A odniosłam wrażenie, że byłeś tak zajęty swymi towarzyszkami, że nawet byś mnie nie zauważył, gdybym przeszła tuż obok bez słowa - łowczyni mówiła z niewzruszonym, słodkim uśmiechem wymalowanym na swych wargach. Nie miała w zwyczaju gniewać się.. otwarcie. Tak silne emocje ukrywała za maską opanowania i tylko oczy zdradzały to, czego nie miały ochoty przekazać usta.
Z cichym trzaskiem rozłożyła wachlarz, którego ruchy wprawiły w taniec co poniektóre z kosmyków jej włosów. Wprawdzie zaśmiała się krótko, lecz sposób w jaki dobierała swe słowa wyraźnie świadczył o jej podejrzeniach wobec zamiarów Płomyczka - Oh, ale to z pewnością było tylko byle złudzenie, ne?

- Eee… cóż… po prostu takie z nich wróbelki, że jak zaczną świergotać to…
- zaczął się nieporadnie tłumaczyć Kirisu wykazując swój brak obycia w dworskich gierkach. Po czym postanowił przedstawić swe trzy znajome.
- To Chiharu, Mihoko i Nodoka.- wskazał palcem po kolei każdą z nich naiwnie myśląc, że Maruiken raczy zapamiętać ich imiona jak i oblicza. Nie miała jednak ku temu powodu. Żadna z nich nie była hojnie obdarzoną walorami i bezpruderyjną chłopką… czyli alter ego kunoichi, która była jej wspólniczką w interesach. Były tylko młodymi wieśniaczkami, które miały okazję zobaczyć świat i powzdychać do dzielnych wojowników i zabójców potworów. Nie były warte jej uwagi.

- A to jest… Maruiken Leiko. Moja… eee… dobra przyjaciółka?- tu się zaczęły schody. Pewnie podczas rozmów z innym łowcami, Leiko urastała w opowieściach Kogucika do statusu “prawie że żony”, ale takiego określenia nie mógłby użyć przy dziewczętach, a i przy samej łowczyni też nie wypadało.

W swej łaskawości postanowiła poratować Płomyczka, który wyraźnie tracił grunt pod nogami. Dłonią pieszczotliwie musnęła jego ramię.
-Partnerka w łowach. Twoja bardzo dobra partnerka w łowach, Kirisu-kun. To więź silniejsza od przyjaźni -nie przechwalała się, nie starała się ustawić siebie ponad trójką wieśniaczek. Wręcz przeciwnie, w swym podkreślaniu zażyłości pomiędzy nią i Kogucikiem była bardzo dystyngowana. Nie była zainteresowana kocimi utarczkami z innymi przedstawicielkami swej płci
-Niejedną bestię wspólnie ubiliśmy. Razem sialiśmy postrach pośród Oni nawiedzających nocami Nagoję. Pamiętasz? -usta mówiły jedno, pochwalały ich współpracę, lecz dotyk na ramieniu młodziana sugerował, że to inne nocne wspomnienia powinny zagotować w nim krew.

- Hai… pamiętam.- potwierdził Kirisu, ale trzy wróblice nie zamierzały się poddać.
- Opowiedz o Nagoi, Kirisu-sama, to pewnie bardzo ekscytująca opowieść.- zaczęła jedna.
- I straszna zapewne. Będę się po niej bała sama spać, ale i tak chcę usłyszeć.-rzekła kolejna. Podczas gdy Leiko odwoływała do wspomnień doznań, one zaś składały obietnice przyszłych rozkoszy.

-W takim razie już powinnaś się zacząć przygotowywać do wielu nieprzespanych nocy po tym, co się wydarzy tutaj, w Shimodzie. Zapowiadają się olbrzymie łowy na wiele straszliwych potworów -poradziła Maruiken z tymi samym uroczym uśmiechem, który rozchylał jej wargi odkąd tylko przyszła i przeszkodziła niecnym zamiarom tych trzech dziewcząt. Mogły odnieść wrażenie, że ta dobroduszna kobieta naprawdę szczerze troszczy się o ich dobro. Ale sądząc po ich minach… nie dały się nabrać na ten uśmiech. Wyczytały ukrytą szpilę w jej słowach. Może nie były doświadczonymi dwórkami, ale ich kobieca intuicja dostrzegała poważną konkurencję.

Zaś Maruiken po tych słowach zawróciła się do swego partnera, poważniejszym tonem podejmując temat ich obecnego polowania. A ono powinno być teraz dla niego najważniejsze - Dotarł już tak wyczekiwany przez mnichów palankin, więc zapewne ich rytuał nastąpi już niedługo. Być może nawet jutro. Szukałam Cię, bo uważam, że powinniśmy przećwiczyć trochę naszą współpracę, by jak najlepiej zaprezentować się przed klanem -dłoń trzymaną na jego ramieniu przesunęła nieco niżej, by przez materiał odzienia łowcy ścisnąć palcami jego ramię i wyczuć ukryte pod spodem mięśnie. Nie był to gest mający tylko jej samej sprawić przyjemność, ale przede wszystkim podkreślić Kogucikowi, że ona jest świadoma tej siły drzemiącej w jego ciele - A może mógłbyś też pokazać mi jakich nowych ruchów się nauczyłeś, kiedy musieliśmy podróżować osobno? Nie wątpię, że niejednego Oni wtedy zabiłeś.

- Oczywiście… z pewnością mam się czym wykazać.- stwierdził z entuzjazmem Kirisu, a jedna z wróblic zaproponowała.- Możemy popatrzyć?
Nie dawały się tak łatwo odpędzić.

-Iye -odparła krótko Leiko i twardy ton jej głosu bynajmniej nie wskazywał na to, że którejkolwiek z tych dziewczątek uda się ją przekonać. Tam, gdzie Płomyczek już dawno by się poddał i dał oczarować ich ślicznym uśmiechom, ona pozostawała niewzruszona. Pamiętała jednak o tym, żeby znów się do nich uśmiechnąć, coby nikt jej nie mógł zacząć podejrzewać o wrogość wobec swych rywalek. Wszak to Kirisu powinien grzecznie ubiegać się o jej zainteresowanie, a nie ona o jego.
-Gomen, ale jako partnerzy mamy sekrety, których nikomu nie zdradzamy. Nie możemy też sobie pozwolić na dystrakcję w czasie treningu -przechyliła głowę i oczy lekko przymrużyła przyglądając się uważnie każdej z dziewczyn - Przecież zapewne i wam zależy na tym, byśmy odpowiednio wykonali nasze zlecenie, ne? Nie chcecie się rano obudzić z demonami biegającymi po całej Shimodzie, prawda?

- Oczywiście że nie.- odpowiedziały chórem z kwaśnymi minami. Nie podobało się im to co powiedziała Leiko, ale nie miały kontrargumentów. W końcu jedna z nich rzekła do Kirisu.- Spotkamy się po kolacji?
- Jeśli nie będę miał nic ważnego do zrobienia.
- zgodził się młodzian.-... to tak. Pokażę wam moje sztuczki z ogniem.
- O tak… tak jak obiecałeś. Ów ognisty wir.
- zaświergotały trzy wróblice.

-Cudownie -ucieszyła się Maruiken, choć w duchu już planowała jak nie dopuścić do tego ich spotkania. Rytuał się zbliżał wielkimi krokami, a zatem potrzebowała mieć całą uwagę Płomyczka skupioną tylko na sobie, zamiast na jakichś młodocianych dziewczątkach.
Delikatnie poruszyła wachlarzem, po czym sponad niego zerknęła pociągłym wzrokiem na swego partnera - Możemy już iść, Kirisu-kun? Mamy wiele do zrobienia.

- Hai hai… prowadź Leiko-chan. Bo ja w zasadzie nie rozglądałem się dotąd za placem do ćwiczeń.- ani też zapewne niczego nie ćwiczył, zważywszy że w walce Kirisu kierował się odruchami i instynktem, a nie jakąś strategią.

- Na pewno znajdziemy odpowiednie miejsce, gdzie będziemy mogli być tylko we dwoje - zapewniła go łowczyni. Następnie czarującym uśmiechem i skinieniem głowy pożegnała jego trzy nadgorliwe przyjaciółki, że w końcu odwrócić się od nich i ruszyć wraz z nim w bliżej nieokreślonym kierunku. Dużo ludzi przybyło do Shimody, a co za tym idzie znalezienie odosobnionego miejsca nie było łatwe. Ale bynajmniej nie było niemożliwe. Udowodniła to już kilkakrotnie od początku swego pobytu tutaj. Osoba Czapli także okazywała się być przydatna w przeganianiu okolicznych wieśniaczek.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-12-2017, 21:32   #285
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Kiedy razem odeszli już na wystarczającą odległość, aby żadne z wypowiadanych słów nie mogło już dotrzeć ku obcym uszom, na twarzy łowczyni pojawiła się melancholia. Nagła niepewność sprawiła, że zwolniła kroku i spojrzenie opuściła ku ziemi. Rozłożonym wachlarzem zaś nieudolnie starała się ukryć przed Płomyczkiem smutek na swych wargach, gdy pytała cicho - Czyżbyś znużył się mną, Kirisu-kun?

-Ależ skąd! Jakże mogłaś tak pomyśleć Leiko-chan!
- zaskoczony jej słowami Kogucik zaczął zapewniać o swym oddaniu. - Skąd w ogóle takie pomysły?

Łowczyni jakoś nie pocieszyły jego zapewnienia, jakkolwiek gorliwymi by one nie były. Nadal w tak urokliwy sposób umykała spojrzeniem od jego osoby. Nie chcąc ukazać mu tej swojej słabości, bądź tylko tym bardziej ją podkreślając, zawieszała swój wzrok na źdźbłach trawy pod ich stopami, na mijanym budynku lub wyjątkowo interesującej chmurze. Po prostu na wszystkim, co tylko nie było Płomyczkiem raniącym jej wrażliwe serce.
-Wydawałeś się niezwykle zainteresowany swymi nowymi przyjaciółkami.. -wymruczała, jak to kobieta nie mając zamiaru zdradzić młodzianowi wprost swego problemu z jego zachowaniem.

- Nie są tak fascynujące i piękne jak ty Leiko-chan.- zapewnił żarliwie Kogucik, po czym dodał z pewną melancholią.- Nie znikają też wieczorami. A i rano też łatwo je zna…
Przerwał swe gorzkie wyznanie, by dodać gorliwie. - Ale i tak, to ty jesteś najwspanialsza Leiko-chan. Żadna nie może ci się równać.

Oh, nie, nie, nie. Maruiken nie miała zamiaru pozwolić mu tak łatwo wyślizgnąć się z tej sytuacji.
-A jednak to z nimi umówiłeś się na spotkanie po kolacji.. -przypomniała mu o tym występku, którego dopuścił się na jej oczach. Jedną dłonią trzymała wachlarz, którym subtelnie przesłaniała swe lico, lecz opuszkami palców drugiej musnęła swe wargi, gdy nowa myśl zasiała w niej ziarno niepewności -Czy to przez to, że są takie młodziutkie? Wolałbyś mieć jedną z takich dziewczątek za partnerkę w łowach?

- Obiecałem im pokaz. I tyle. Nic więcej. Kolację wolałbym spędzić z tobą. I noc.
- zwłaszcza noc, czego Leiko się domyślała słysząc te gorące zapewnienia - Jesteś wyjątkowa Leiko-chan, wyjątkowo piękna, zachwycająca.
Jego palce zacisnęły się na jej ramionach, pieszcząc je wyjątkowo dobrze przez kimona.
-Wyjątkowo cudowna.- Kogucik korzystał z sytuacji coraz bezczelniej, bo muskał wargami szyję łowczyni… delikatnie, ale z wyraźną ochotą na więcej.

-Niedobry Płomień -skarciła go, ale tym razem zdołał wzniecić w jej głosie figlarne nutki - Zapewne z taką samą słodyczą uwodzisz wszystkie kobiety..
Swymi pieszczotami sprawił, że nareszcie podniosła na niego spojrzenie swych kocio półprzymkniętych oczu. Palcami delikatnie ujęła za jego podbródek, by unieść go wyżej i przede wszystkim bliżej ku swej twarzy - Też bym chciała zobaczyć, jak tańczysz z ogniem. Może nauczyłbyś mnie kilku sztuczek? - opuszką kciuka musnęła jego dolną wargę, zgoła zmieniając swą strategię. Leiko nie była już smutna. Słowa jej nabrały hipnotycznego wręcz brzmienia, które wwiercało się w już i tak podatny rozsądek młodziana. Przekonywały z niezwykłą siłą, że to ona jest najważniejsza, nie jakieś inne byle trzpiotki. Że to tylko jej pragnie, tylko ją kocha.
-Zorganizujesz jakiś pokaz tylko dla mnie? Ki-ri-su-kun? -koniuszek języka kobiety z psotą przetańcował po jej podniebieniu i zębach, kiedy w tak dosadny sposób wypowiedziała jego imię.

- Oczywiście… jeśli tylko masz ochotę. Acz pokaz przeznaczony tylko dla ciebie… taki mogę zrobić tylko pod futonem. Bo wszelkie sztuczki z ogniem jakie znam, to wykorzystuję w walce. I Oni mają często okazję do ich zobaczenia. Choć zwykle to ostatnie co widzą w życiu.- odparł chełpliwie młodzian.

-Straciłam zbyt wiele okazji do oglądania Cię przy łowach, mój partnerze - zamarudziła Maruiken, kiedy paznokciem z wielkim pietyzmem obrysowywała kontur ust Płomyczka -Rytuał mnichów podobno ma być nie lada wyzwaniem dla nas wszystkich. Ale z pewnością Ty spopielisz każdego demona i żaden nie zdoła mnie nawet tknąć, ne?

Obróciła się ku niemu w pełni. Dłoń, której palcami dotąd leniwie pieściła wargi młodziana, teraz zmysłowym ruchem osunęła w dół po jego szyi. Zatrzymała się na monetach nanizanych na rzemyczek, a pod jej figlarnym dotykiem zaczęły one cichutko o siebie pobrzękiwać. W pewnym momencie wzniosła też spojrzenie, by złoto swych tęczówek skrzyżować z wewnętrznym ogniem lśniącym w oczach Kirisu
-Uwielbiam to kimono, które dla mnie znalazłeś. I nie chciałabym, by zniszczyły je szpony jakiegoś bezczelnego Oni..

-I żaden cię nie tknie... obiecuję.- rzekł żarliwym tonem młodzik, więc Leiko nie miała żadnych wątpliwości że zrobi wszystko, by dotrzymać słowa. Tak jak i nie miała wątpliwości do jego zamiarów, gdy jego dłonie oplotły ją w pasie dociskając do ciała ognistego kochanka.

-Potrafisz sprawić, że kobieta czuje się przy Tobie bezpiecznie.. -wymruczała Leiko niskim, przyjemnym dla uszu tembrem głosu. Nagle zacisnęła palce na rzemyku i przyciągnęła młodziana bliżej ku swej twarzy, by zamknąć jego usta pocałunkiem. Silnym, pełnym pasji i drapieżnym. Udowadniała tym Płomyczkowi, że trzyma w swych ramionach doświadczoną kobietę, jakże o wiele bardziej wprawioną w miłosnej sztuce niż tamte młodziutkie trzpiotki. Czasem niedostępną, nieraz umykającą swemu gorliwemu obrońcy. Jednak to tęskne oczekiwanie wynagradzała mu wyjątkowymi, choć rzadkimi, chwilami bliskości przeszywającymi jego ciało silną rozkoszą. Wtedy spełniała wszystkie swe niewypowiedziane obietnice. Urzeczywistniała lubieżne fantazje swego kochanka.

Kochanka mało subtelnego, ale o dużym temperamencie, więc Leiko nie zdziwiła się, gdy całując młodziana poczuła jego dłonie zaciskające się drapieżnie na jej pośladkach. Zachłannie masował jej pupę, równie zachłannie jak całował jej usta, próbując przedłużyć ową chwilę namiętności.

Znów mu się wymykała.
Ostatnie rozpustne otarcie się o siebie dwóch języków, ostatni pocałunek zapierających dech w piersiach. Na koniec Leiko jeszcze zębami psotnie ukąsiła dolną wargę młodziana. Wszak był jej partnerem, jej Płomyczkiem. Należał do niej. Powinien zatem pamiętać, jakie przyjemności się wiążą z poświęcania jej swej pełnej uwagi.
Uniosła powieki, by spojrzeć na niego spod wachlarzy rzęs. Jednocześnie palcem wskazującym w uciszającym geście dotknęła jego ust ubrudzonych fioletowym barwnikiem, sama wyszeptując kolejne słowa - A teraz chodźmy poszukać tego miejsca do ćwiczeń. Będziesz mógł mi zaprezentować ten swój wir ognia..

- Hai.
- zgodził się ochoczo Kirisu mając nadzieję na inny wir, niż ten o którym wspomniała łowczyni. Z czego Maruiken doskonale zdawała sobie sprawę, gdy młody łowca spoglądał na nią wzrokiem błagającego szczeniaczka. I podążał potulnie za Leiko, która już zdołała wraz Akodo poznać okolice pól ryżowych Shimody.




* * *





Płomyczek nie był zadowolony.
Wbrew ogólnemu przekonaniu, ten młodzian potrafił być całkiem skomplikowany w duchu. Jak na przykład w tych momentach z Leiko, kiedy w swych wyobrażeniach jej słowa o treningach uznawał za innego rodzaju wspólną aktywność. Potrafiącą być równie wyczerpującą, ale także i przyjemniejszą.
Doszukiwał się więc dwuznaczności tam, gdzie ich nie było i propozycja kobiety była dokładnie tym, co usłyszał - ćwiczeniami przed głównymi łowami w Shimodzie. Nic zatem dziwnego, że minę Kirisu miał mocno nietęgą, choć w pewnym momencie się opamiętał i próbował ukryć swój zawód. Nie było to łatwe przed Maruiken, ale nie zamierzała mu tego wypominać. Jedynie z uśmiechem oczekiwała jego pokazu, który.. raz jeszcze nie był tym, na co liczył energiczny Kogucik.

Pokryte oliwą ostrza zapłonęły ogniem i młodzik rzucił się w tan. Chaotyczny i dziki. Pełen energii.








Nieprzewidywalny, szybki taniec ognia i śmierci. Taniec pozbawiony sztywnych postaw i konkretnych technik. Niedoskonały w wielu momentach ale przez trudniejszy do przewidzenia. W przeciwieństwie do wielu samurajów jakich Leiko widziała w życiu Kirisu był samoukiem. Nie miał więc reguł których musiał się trzymać, ale też i jego walka przypominała chaotyczną kotłowaninę. Jakby walczył z gniazdem niewidzialnych os. Byłoby to zabawne… gdyby nie było śmiercionośne. I pewnie skuteczne przeciwko związanych sztywnymi regułami swych szkół samurajów. Potrafili oni po postawie szermierczej rozpoznać szkołę przeciwnika, ale w przypadku Kogucika nie było czego rozpoznać. Więc nie potrafiliby dobrać odpowiedniej pozycji w walce przeciw niemu. Oczywiście, Maruiken podczas tej podróży poznała osobę, dla której styl Płomyka nie był wyzwaniem. Jej osobistego tygrysa, bowiem Kojiro był w walce jak woda. Płynnie zmieniał postawy i ruchy przechodząc błyskawicznie z jednego stylu w drugi i zmieniając kierunek ataku bez utraty tempa. Kirisu zaś był jak ogień, chaotyczny i porywczy podczas walki.
I niestety… łatwo go było zgasić takim przeciwnikom jak Sasaki czy Sakura.
Leiko jednak nie mogła udzielać mu rad. Jego młodzieńcza duma źle by zniosła wszelkie przytyki zwłaszcza od Maruiken, którą wielbił i której uwielbienia pragnął.
Łowczyni więc pozostało robić to co robiły trzy wróblice - głośno zachwycać się jego kunsztem.

Przyklaskiwała jego żarliwym wyczynom, od których falowało gorące powietrze i ginęły wyimaginowane stwory. Niewątpliwie w wyobrażeniach młodziana były to najstraszliwsze demony, które pokonywał z banalną łatwością. W tym stworzonym przez siebie świecie był zręczniejszy od tajemniczego porywacza Leiko, silniejszy od Niedźwiedzia, budzący grozę większą niż Sakura. A także bardziej intrygujący od dostojnego Czapli.

Niestety, Maruiken nie była tak prostą kobietą jak tamte wróblice i z jej zachwytem wiązały się.. pewne konsekwencje. Z każdym kolejnym słowem ociekającym pochwałą, Kirisu musiał się coraz bardziej natrudzić, by usłyszeć następne słodko spływające z ust malowanych fioletem. Na jego odsłoniętym torsie perliły się kropelki potu. Niesforne kosmyki włosów przyklejały się do czoła. Ciało napinało się i prężyło prawie do granic wytrzymałości.
A ona ciągle chciała więcej.
Wieczorne pijaństwa, napychanie się jedzeniem i zupełnie zbędne rozmowy z młodziutkimi trzpiotkami, nie wpływały dobrze na jego formę jako łowcy demonów. Jeśli miał być jednym z jej gorliwych obrońców w trakcie rytuału Chińczyków, to potrzebowała go mieć przy sobie w jak najlepszej kondycji. Nie oskubanego kogucika, a ognistego ptaka, w którego płomieniach spłonął wszyscy przeciwnicy chcący ją skrzywdzić.

W końcu podarowała mu chwilę odpoczynku. Opuszczone trójzęby prawie musnęły ostrzami ziemi u jego stóp, a chuda klatka piersiowa unosiła się w krótkich, szybkich oddechach. Ale pomimo tego wysiłku do jakiego został przez nią zmuszony, Płomyczek uśmiechał się z niezmąconą pewnością siebie. Czuł się zwycięzcą, widziała to w jego błyszczących oczach.








Wszak pokazał tej uwielbianej przez siebie łowczyni, że jest nie tylko zdolnym kochankiem i troskliwym partnerem, ale również niezwykłym bushi budzącym grozę w swoich przeciwnikach. Niewątpliwie czyniło go to mężczyzną wartym zatrzymania przy swoich krągłych piersiach, ne? Szczególnie nocami.
I właśnie zbliżała się ku niemu, z każdym nieśpiesznym krokiem podsycając jego nadzieję na otrzymanie wyjątkowo soczystej nagrody.

Tyle, że ona, w przeciwieństwie do Kogucika, Sakury, Niedźwiedzia oraz wszystkich innych łowców w pełni korzystających z gościnności Shimody, nie myślała teraz o figlach i korzystaniu z okolicznych uciech. Iye, ona przede wszystkim skupiała się na własnym przetrwaniu oraz sposobie na ucieczkę z tej pułapki, jaką szykowali na nią szacowni Chińczycy. A tym występem, Kirisu całkiem nieświadomie podsunął jej kolejny pomysł. Nie było to dla niego tak satysfakcjonujące jak splatanie się z jej nagim ciałem w gorących uściskach.. ale poczucie bycia pomocnym musiało mu wystarczyć. I może dzięki temu zasłuży sobie na te upragnione chwile namiętności w jej ramionach, ne?

Widziała jak użyteczny potrafił być ogień tak samo przeciwko ludziom, jak i demonom, a jednak nie korzystała z niego w swoich polowaniach. Chociaż dwugłowy potwór obdarował ją swymi czarnymi płomieniami, to do ich wskrzeszenia potrzebowała tych całkiem zwyczajnych iskier. Nie nosiła w połach kimona słoiczka z rybnym olejem. I teraz już nie musiała, skoro miała u boku prawdziwego Płomyczka.

Zwinne palce tkały swe czarne nici, kiedy Leiko zdradzała swe chęci młodzianowi. Nijak nie zgadzały się one z jego żarliwymi chęciami, tym bardziej dla niej wyraźnymi gdy spojrzenie mu uciekało ku dekoltowi jej kimona. Ale czy naprawdę mógł jej odmówić swego talentu? Czy mógł porzucić swą partnerkę w potrzebie?
Iye. Zbyt wrażliwe miał serce na kobiecą delikatność, zbyt był.. ah, szlachetny, aby po prostu się odwrócić i odejść. A dobrze też pamiętał, jak kusząco potrafiło się poruszać jej odzienie, kiedy z eleganckiej Maruiken przemieniała się w groźną łowczynię. Jak.. jak przypadkiem materiał odsłaniał kusząco krągłe zakamarki jej ciała..

Buchnęły płomienie. Zarówno te wewnątrz żarliwego łowcy, jak i te wzniecone jego pomysłową sztuczką z użyciem rybnego oleju. I znów, pomimo zmęczenia po wcześniejszym pokazie, Płomyczek swymi ognistymi trójzębami raz jeszcze przetrzebiał hordy przeciwników. Ale na pocieszenie miał teraz u swego boku kobietę, która porzuciła rolę bezczynnej wróblicy i z jego pomocą przemieniła się w drapieżnika. Tak samo trzymane w jej dłoniach niepozorne nitki włosów przeobraziły się w pokryte płomieniami bicze, które z trzaskiem rozcinały powietrze. Ostrożnie, by nie zrobić krzywdy ani sobie, ani swemu wiernemu partnerowi. Już raz dzisiejszego dnia skaleczyła nimi pewnego młodziana, nie chciała tego powtórzyć na Koguciku. Musiała się nauczyć lepiej kontrolować tę moc.

A kim byli wyimaginowani przeciwnicy Leiko?
Nie byli zaledwie przypadkowymi potworami. Znała ich wszystkich.
Jedni mieli włosy o śnieżnobiałej barwie, inni wyglądali na miłych staruszków z odległego kraju. Wszyscy jednak wykrzywiali usta w parszywych uśmiechach, a ich oczy wypełniała żądza mordu. Były pośród nich także rogate Oni, ale naprawdę nieliczne. Ziemie Hachisuka udowodniły, że ludzie potrafią być o wiele okrutniejszymi demonami.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-01-2018, 14:40   #286
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zaczęło się…


Powietrze zgęstniało, niebo przysłoniły ciężkie deszczowe chmury, wiatr zmienił kierunek. Niemniej dla Leiko zmieniła się cała Shimoda. Osada dotąd senne i leniwa, przebudzała się na jej oczach. Ożywała jak ul na wiosnę. Samuraje, ashigaru, mnisi i służba zaczęły się kręcić energicznie pośród budynków niczym stado pszczół. Gdzieś zniknęła ta w sumie sielska atmosfera zabawy i oczekiwania.

Nadszedł czas… choć to stwierdzenie dla każdego oznaczało co innego. Dla Maruiken zaś, że jej czas się kończył. Mnisi już rozpoczęli przygotowania do jej zguby. A ona wciąż zbierała sojuszników. I planowała spotkania nie wiedząc z czym się jej przyjdzie mierzyć. Wszak dwaj przerażający ją antagoniści, jasnowłosy ogr i białowłosy upiór, wszak już tu byli. A jakie inne niespodzianki mieli dla niej mnisi? Przecież wyruszając do Shimody Maruiken nie spodziewała się, że ich przewodnik okaże się oślizgłym robakiem… także w dosłownym znaczeniu tego określenia. Leiko więc musiała działać i w tym celu zabrać się za rozsiewanie swego czaru i szukanie wsparcia oraz wiedzy.
Takim wsparciem mógł być Takami-san, mogła być Sakura, no i mógł być nim Yashamaru. A nawet Sageru, aczkolwiek Czapla był problematyczny. Zadawał za dużo niewygodnych pytań. A szczerość wszak była wbrew naturze Leiko. Niemniej być może łowczyni będzie musiała wejść na ścieżki, których dotąd nie przemierzała. Ale… czyż sojusz z nieprzewidywalną pajęczą youkai nie był już takim krokiem?

Na razie kroczyła przez Shimodę w poszukiwaniu youjutsusha.
Takami Kohen… okazał się osobą nie tak straszną przy bliższym poznaniu. Ale wśród tych którzy nie znali go, wywoływał niepokój i popłoch. Łatwo więc było wytropił znawcę magii i potworów. Wystarczyło iść tam skąd ludzie się oddalali.
Mężczyzna bowiem ostatecznie opuścił karczmę wybierając sobie chatkę na samym brzegu osady. Tam właśnie Leiko znalazła Kohena. Mężczyzna wrzucał zioła do kociołka, kaszląc głośno. Był blady, był kruchy, delikatny. Gdy łowczyni podchodziła do niego, zauważała coraz więcej szczegółów, które dotąd jej umykały. Wszak Takami nigdy nie był w centrum jej zainteresowanie. Zawsze było coś, lub był ktoś ważniejszy od niego. Teraz więc, kiedy znalazł się w centrum jej uwagi, mogła się przyjrzeć jego bladej skórze, drżącym dłoniom i wykrzywionej cierpieniem postawie. Kohen był cieniem człowieka, słabowitym powykręcanym drzewkiem desperacko wczepiającym się korzeniami w glebę życia. Było to widać, szczególnie teraz… gdy minęło tyle dni od jego walki z Oni. Wtedy wydawał się słabowitym mężczyzną, ale teraz wyglądał jakby stał nad swym grobem. Leiko zrozumiała że youjutsusha jest chory i to poważnie, śmiertelnie nawet. Że każdy jego dzień był mocowaniem się z śmiercią.
Dla Leiko oko było wstydliwą przypadłością, która jednak dawała jej pewne przewagi i była użyteczna dla jej mateczki. Ale dla Kohena oko… było czymś więcej. To dzięki niemu żył. To energia zabitych Oni dodawała mu wigoru odsuwając widmo śmierci o kilka tygodni. Youjutsusha widząc nadchodzącą łowczynię uśmiechnął się lekko.
- Wybacz Maruiken-san, ale nie podzielę się zawartością kociołka. Ani ona smaczna. Ani sycąca.- powiedział na powitanie.

Kusaru” zaginął. Nie mogła go znaleźć. Zawsze ktoś go widział tam gdzie akurat łowczyni nie było. A gdy zjawiała się w owym miejscu, po jej przyjacielu nie było już ani śladu. W końcu całkiem zniknął z Shimody. Kolejni napotkani łowcy i służki nie kojarzyły opisywanego przez nią młodzieńca. Yashamaru zniknął wśród zaułków osady. Tak jak to uczynił w samym Miyaushiro. Cień pośród cieni.
Czemu jednak to uczynił? Jakich sekretów poszukiwał w tym mieście? Gdzie przebywał?
Na ostatnie pytanie Leiko znała odpowiedź. Znajdował się w zakazanej dla łowców części miasta. Tam gdzie przebywali mnisi, tam gdzie przebywał jasnowłosy ogr i... Sotsu Gozaenmon. Najbardziej przerażający z samurajów Hachisuka jakich poznała.
Lekkomyślne działanie z jego strony. Był zbyt pewny siebie. Ale też nie miał tak niepokojących doświadczeń z mnichami i szkolonymi przez nich samurajami jakie były udziałem Maruiken.

Nie znalazła go, więc musiała zmienić swe plany i porozmawiać z kimś innym.

Rozmowa z Sakurą była problemem dla Leiko. Łowczyni źle oceniła jednoręką szermierczynię, bo gruboskórna wojowniczka, okazała się bardzo delikatnym kwiatuszkiem. Której to samoocenę naznaczoną licznymi bliznami kompleksów na punkcie swego kalectwa wyjątkowo łatwo było zranić. I Leiko, niechcący co prawda, to uczyniła. Zwykle nie było to problemem. Misje Maruiken były dotychczas krótkie. Nie musiała się więc mierzyć ze skutkami swoich działań, słów i decyzji. Była jak sen, przemijała wraz z nocą. Tym razem jednak było inaczej. Tym razem misja się przedłużała i z ratowania towarzyszki zmieniała się w desperackie ratowanie własnej skóry. I wymagała nowego podejścia do relacji z innymi osobami.


Sakura została w karczmie w której mieszkali… wybrała sobie rozłożyste drzewo, pod którym się wygodnie rozsiadła i raczyła kiepskim trunkiem jaki podawano łowcom. Przyglądała się beznamiętnie rojowisku ludzi dookoła niej. Nie wydawała się przejmować pojawieniem ogra z palankinem.
Była w melancholijnym nastroju i była… trzeźwa. Był to zdecydowanie niekorzystny rozwój sytuacji dla Maruiken. Spojrzenie jednego oka Sakury obserwujące nadchodzącą łowczynię, było wyraźnie jej nieprzychylne, acz nie wrogie. Niemniej różowłosa nie była w nastroju do rozmowy, zwłaszcza z Leiko.

Na Yashamaru łowczyni natrafiła dopiero wieczorem. Pojawił się w karczmie cicho i subtelnie. Wtopił się w tło barwnych bywalców gospody trzymając się zdecydowanie w cieniu. Tak jak to czynił podczas ich podróży. Kusaru był przeciwieństwem Leiko. Podczas gdy ona używała maskę barwnego kwiatu, by ukryć swe prawdziwe intencje. Yashamaru był ćmą… nie wyróżniał się. Jego łowca nie wyróżniał się talentem. Podczas walki dawał okazję innym do wykazania sam zadowalając się pomaganiem im w osiągnięciu wspólnego celu. Także i poza walką Kusaru nie zapadał tak w pamięć. I mimo urody Yashamaru nie gromadził wokół siebie dziewcząt wpatrzonych w niego jak obrazek, jak to się działo nawet w przypadku Akado. “Kusaru” nie otaczały więc zauroczone nim służki, a cienie...

Tak było też i teraz, gdy wrócił do karczmy na wieczorny posiłek. Wybrał miejsce w kącie. Słabo oświetlone i niewygodne. Dziurawa w tamtym miejscu ściana tworzyła przeciąg, a i zbierająca się tam wilgoć sprawiała, że ów kącik jadalni nie cieszył się popularnością.
To co w oczach innych było wadą dla Yashamaru miało zalety, które i Leiko potrafiła dostrzec. Miejsce to było idealne do obserwowania całej sali, samemu będąc niezauważonym. Wystarczająco niewygodne, by Yashamaru nie musiał się martwić o to, by ktoś mu je zajął. Ba, nie musiał się martwić o to by ktoś się do Kusaru zechciał przysiąść. Choć młodzian z pewnością zdołał się już zaprzyjaźnić z wieloma łowcami, to na pewno nie zrobił na żadnym takie wrażenia jak Maruiken. Był tylko cieniem, więc nic dziwnego że lubił ich towarzystwo. Był niezauważalny dla wszystkich… z wyjątkiem łowczyni. Jej oko od razu dostrzegło ukrytego na widoku młodziana.


A i on dostrzegł jej spojrzenie. I uśmiechnął się ironicznie. Dobrze wiedział, że tylko ktoś taki jak Leiko mógł go dostrzec, gdy ukrywał się na widoku. Skinął głową ku niej zapraszając ku sobie, ale bez entuzjazmu. Bo gdy Maruiken wchodziła do sali jadalnej, Kirisu już spieszył do niej, by zaborczo zagarnąć ją dla siebie. Najlepiej na całą noc.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-08-2018, 03:54   #287
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Nie szkodzi, Kohen-san -odparła Maruiken miło i uprzejmie, ale taka kurtuazyjność nie wynikała z ciepła jej serca. Iye. Tak jak i wiele innych cech składających się na jej postać, tak samo jej elegancja i obycie były owocami długich lat odpowiedniego rzeźbienia jej przez Mateczkę. Potrafiła więc z tą samą chłodną, czasem drażniącą uprzejmością reagować na rozmaite sytuacje. Nie tylko na towarzystwo kochanka, sojusznika czy potencjalnego informatora, ale także w obliczu zagrożenia. Pozornie wesołym tonem droczyła się z Matką Głodu, kusiła ku sobie okrutnego Kasana i nawet teraz, będąc tak blisko rytuału mającego uczynić z niej zwierzynę na łasce mnichów, Leiko nie ukazywała niczego oprócz opanowania. A i to nie było bez powodu.
Ludzie mieli w zwyczaju chętniej ufać i zwierzyć się uśmiechom niż grymasom. Również mało kto spodziewał się zabójczego ostrza zza maski subtelnego uśmiechu.




A zatem łowczyni z tym latami wyćwiczonym, trochę kocim wyrazem twarzy, pochyliła się teraz ku kociołkowi. Widok jego zawartości uniósł jedną z jej brwi - Ale czy nie wolałbyś zjeść trochę ryżu z rybą? Albo gęstą zupę z warzywami? Jeśli drażni Cię gwar gospody, to sama mogę Ci przynieść trochę jedzenia - wyprostowała się podnosząc spojrzenie na czarownika. Swą troskę o niego podszywała własnymi celami -Wszyscy musimy mieć siły na łowy.

- Już jadłem dzisiaj.
- odparł z uśmiechem Kohen i dodał mieszając w kociołku.- Niestety to co wolałbym, nie jest tym co powinienem spożyć Maruiken-san.
Skrzywił się przyglądając zawartości naczynia, mało apetycznej nawet dla niego -To mi pomoże bardziej w nabraniu sił.- wytłumaczył smętnym tonem głosu.

-Odnoszę wrażenie, że niezbyt służy Ci nasza obecna bezczynność. Zarówno po pokonaniu Matki Ogrów na mokradłach, jak i tamtego dwugłowego demona plującego czarnym ogniem, zdawałeś być się.. - łowczyni przechyliła głowę poszukując odpowiedniego określenia, które nie uraziłoby mężczyzny. Wprawdzie przez tyle lat życia z chorobą musiał się już nasłuchać wiele od innych ludzi, czasem nadmiernie troskliwych lub po prostu pogardliwych, ale Leiko nie chciała wbijać mu dodatkowych szpil. A przynajmniej nie celowo.
-Gomen za wyrażenie, ale po prostu zdrowszy. Silniejszy. Zupełnie, jak gdyby zabijanie Oni dodawało Ci energii - jej enigmatyczny uśmiech poszerzył się odrobinę, kiedy dodała z beztroską nutą w głosie - To byłoby całkiem przydatne i niezwykłe, ne?

- Hai… bo tak jest.
- potwierdził Kohen. Uśmiechnął się tajemniczo zerkając łowczynię -Taka moja sztuczka, którą poznałem podczas podróży.- zełgał gładko.

-Oh? -zainteresowała się Maruiken, nie od razu wytykając czarownikowi to kłamstewko. Wszak sama się zawsze wzbraniała przed wspominaniem o swoim przekleństwie - Czyżbyś zatem przekazywał swą wiedzę innym? A może po Japonii wędruje nauczyciel, który odnajduje uczniów i ich naucza tej sztuczki? -w zastanowieniu opuszką palca wskazującego musnęła swą dolną wargę w urokliwym geście. Delikatnie bardzo, aby ani nie rozmazać barwnika na ustach, ani nie pobrudzić nim swej skóry - Bowiem widziałam ją już wcześniej.

-U kogo?
- zapytał mężczyzna udając brak zainteresowania, choć sądząc po całej jego napiętej sylwetce, był bardzo zainteresowany.

Łowczyni bez trudności dołączyłam do tej gierki bezinteresowania, w której sama potrafiła być całkiem biegła. Takie od niechcenia rzucanie słodkich kąsków nieraz okazało jej się przydatne.

- U kilku łowców. I nie tylko łowców - odparła bez wdawania się w szczegóły. Z obojętnością stawiała sobie leniwe kroczki wokół kociołka. Spojrzeniem obrzucała skromną chatynkę zamieszkałą przez czarownika, a także wzrokiem przesuwała po jej najbliższym otoczeniu. Jednak to, co pozornie było brakiem zainteresowania, tak naprawdę było poszukiwaniem intruzów. Maruiken Leiko nie przepadała za dzieleniem się swoimi sekretami z niepożądanymi osobnikami.

-Ale przede wszystkim.. -przystanęła bliżej mężczyzny, by ten mógł z łatwością wychwycić szept uciekający z jej ust. Spoglądając na niego przymrużyła złociste oczy, a na dodatek znów rozchyliła wargi w tym subtelnym uśmiechu właściwym osobie, która wie więcej niż inni się po niej spodziewają - U siebie, Kohen-san. Cóż za niezwykły zbieg okoliczności, prawda?

-Hai. Niezwykły.
- przyznał Kohen, którego obecność odstraszała ciekawskich jak łowny kocur odstraszał myszy. Zamilkł wpatrując się w kociołek. - Albo i nie… Kami czasami ingerują w losy ludzi, kierując ich krokami ku miejscom które winni odwiedzić, osobom które winni poznać.

- Hai, to jest.. jedno wytłumaczenie
- zgodziła się łowczyni, jednak jako kobieta twardo stąpająca po ziemi, niezbyt wierzyła by sami Kami pchali ich w stronę rytuału. Ale już Chińczycy jak najbardziej - Inne jest takie, że nie tylko ja wiem o naszej drobnej sztuczce. Albo o innych, o jakich nie wspominamy zbyt głośno. Mogę sobie z łatwością wyobrazić cudze zafascynowanie naszymi.. umiejętnościami.
Towarzystwo czarownika rzeczywiście było wygodne, przynajmniej w kwestii odstraszania intruzów. Nie było wielu takich miejsc, gdzie nie sięgałyby oczy i uszy Hachisuka. A mimo to Leiko zachowywała przezorność i jej głos ani na moment nie podnosił się do tonu wyższego niż szept - Obecnie w Shimodzie, oprócz naszej dwójki, jest jeszcze czworo innych podobnych nam osób. Z pewnością komuś pasuje, że jesteśmy wszyscy w jednym miejscu. Nie uważasz?

-To bardzo ciekawe… ale mówisz o czterech osobach. Wśród około setki łowców zgromadzonych tutaj.
- zadumał się Kohen przyglądając się kobiecie - Taki talent jak nasz… niewątpliwie skazuje nas na ścieżkę łowcy Oni, Maruiken-san. Nikt mnie nie wypytywał o moje… talenty. Nikt nie sprawdzał co potrafię. Nikt się nie zainteresował. Więc skąd ktoś miałby wiedzieć? To raczej przypadek lub znak od Kami.

-Mało który sekret da się rzeczywiście ukryć
- stwierdziła Leiko, która wiedziała trochę więcej o odkrywaniu cudzych sekretów niż zwyczajny łowca demonów - A jeśli ja wiem, to znajdą się też inni znający drobny sekrecik naszej piątki.. cóż, podobno siódemki według niektórych pogłosek. Albo według legend, jeśli wierzyć słowom małych miko i tajemniczych pielgrzymów.

Ciężar tych wszystkich informacji, które ta niewysoka i smukła kobieta musiała samotnie nosić na swych barkach, aż wyrwał westchnienie z jej piersi. Jednak nie byłaby córką swej drogiej Mateczki, gdyby pozwalała sobie na rozkojarzenie nadmiarem zagadek. Dlatego też zaraz ręce skrzyżowała na piersi i spoglądając na czarownika, dodała - I nie wszyscy z naszym talentem są łowcami, Kohen-san. Jedno z.. nas jest olbrzymim bushi wędrującym z Chińczykami. Inne jest zaledwie nieletnią dziewczynką, która straciła bliskich tylko ze względu na ten talent.

- Doprawdy? Skąd ty to wszystko wiesz? I… jak poznałaś te informacje?
- zadumał się Takami zszokowany jej słowami. - Rozumiem, że widziałaś jak ja korzystam z mej sztuczki. Ale kiedy widziałaś tego olbrzyma w walce?
Spojrzał na Leiko dodając.- I ja zetknąłem się z ową legendą, lecz… to opowieść, stara i przekazywana z ust do ust. Trudno powiedzieć ile w niej jej prawdy, a ile zmyśleń.

-Te ziemie to nie tylko demony i Hachisuka. To także ludzie niezwiązani z klanem, których zainteresowało nasze pojawienie się
-Maruiken już wiedziała, że mało kto od razu zawierzał jej słowom. To wszystko czego doświadczała, czego się zdążyła dowiedzieć w trakcie tutejszych łowów, brzmiało po prostu zbyt absurdalnie. Także i dla niej samej. Dlatego odpowiadała czarownikowi cierpliwie i ze spokojem. Oraz dość enigmatycznie, gdyż sama jeszcze nie była pewna, ile naprawdę może mu zdradzić.
-Ale z nas dwojga to zapewne Ty wiesz więcej o miko i ich wróżeniu z ognia. Sam możesz ocenić, czy jedna z nich potrafiłaby wykorzystać swe rytuały do odnalezienia kogoś z naszymi talentami -zadzwoniły cichutko kolczyki zdobiące jej uszy, kiedy przechyliła głowę pod wpływem nagłej myśli -A może sam śniłeś o białym lisie?

Przez chwilę milczał usłyszawszy jej słowa i wyraźnie nimi zaskoczony.
- Kitsune… to nie był lis. To była biała kitsune. A one są kuglarkami i oszustkami. Wodzenie ludzi za nas jest częścią ich natury. - wyjaśnił cicho czarownik wpatrując się w ciecz w kociołku - A co do miko… Nie wiem. To łaski Kami, a nie moc dostępna śmiertelnym.
Spojrzał na Leiko pytając. - Czemu nas szukała?

Słowa mężczyzny zasiały ziarenko niepewności w duchu Maruiken. Nie rozmyślała wcześniej nad tym pozornie nieważnym szczegółem jakim były formy przyjmowane przez Ayame, gdy ta nawiedzała innych w snach. Nie posądzała jej o bycie Kitsune. Jeśli rzeczywiście prawdziwą naturą małej miko miało być oszukiwanie i mamienie innych, to jakąż byłaby potężną istotą, że nawet Leiko zdołała zwieść swoimi opowiastkami.

-Jest jedną z nas i.. poszukiwała pomocy. Według niej, jej wróżb czy łaski Kami, coś złego się dzieje na ziemiach Hachisuka, choć jeśli rzeczywiście jest Kitsune, to nie powinnam wierzyć jej słowom.. -rysa pojawiła się na masce spokoju i uprzejmości noszonej przez kobietę. Było nią zaciśnięcie się warg w wąską kreskę na myśl o tym, że dziewczyneczka mogłaby ją oszukać - Miałam na początku wiele wątpliwości. Nie miałam powodów, aby jej wierzyć. Jednak na własne oczy widziałam wiele zła w trakcie naszych łowów dla klanu. Wiele zła, którego nikt z Hachisuka nie potrafił wyjaśnić. Bądź nie chciał i wręcz zakazywał o tym komukolwiek wspominać.

-To zrozumiałe zachowanie.
- ocenił youjutsusha dorzucając kolejne wątpliwości.- Wojna się skończyła śmiercią wielu ludzi, ale miecze jeszcze tkwią w dłoniach. Hachisuka są bogaci… ale jeśli uznani zostaną za słabych, pobliscy daimyo rzucą się na nich jak stado wilków na rannego jelenia. Nic dziwnego, że mimo problemów z Oni chcą pokazać, że kontrolują sytuację. Sama powinnaś… no cóż…- uśmiechnął się ironicznie. -... właściwie to nie wiesz. Ty będąc silna udajesz słabość w walce. Oni, będąc osłabieni, udają silnych by walki uniknąć.

- Masz rację, Kohen-san. Z pewnością coś ukrywają, ale obawiam się, że niekoniecznie własną słabość. A my niestety znaleźliśmy się w samym środku sieci ich intryg i zapewniam Cię, że nie przez przypadek
- kobieta odwróciła spojrzenia od mężczyzny i w zadumie zawiesiła je na podejrzanie bulgoczącym kociołku.
Oh, jakież to było idealne uosobienie tej sytuacji, jaka obecnie miała miejsce na ziemiach Hachisuka. Paskudne, ciemne i pełne niewiadomych, wobec których Leiko miała mocno mieszane uczucia. Czarownik nie mógł sobie zrobić posiłku bardziej pasującej do okazji.

-Czy wiesz, że szacowni goście klanu wierzą legendzie o tej Siedmiookiej bestii i dzielnym samuraju, który zjadł jej oczy? - w drgnięciu uniosła się jedna z jej malowanych brwi, co można byłoby nawet uznać za ironiczne podkreślenie wypowiadanych słów. Bardzo subtelne, ale jednak ironiczne - A przynajmniej wierzą w tę jej wersję, w której później ów demon zostaje spętany i uwięziony głęboko w jaskini. I podobno niebiańskie ostrze użyte do jego pokonania, również ma być gdzieś ukryte.

- A ty nie wierzysz, prawda Maruiken-san?
- zapytał całkiem poważnym tonem Kohen mieszając w kociołku.- Mimo że jesteś łowczynią Oni, a jedno z wakizashi w twoim arsenale wygląda na dość niezwykły oręż.
Spojrzał na Leiko dodając.- Nie wiem w co wierzą Hachisuka czy Chińczycy. Ale jeśli szukają owego niebiańskiego ostrza… cóż, nie nasz to problem. Tak jak i dworskie intrygi. To są sprawy które rozgrywają się ponad naszymi głowami. Przepychanki przy komnatach daimyo między jego samurajami i doradcami są powszechne.

-Ha, to prawda
-zgodziła się kobieta, która pomimo podawania się za łowczynię, nadal większe doświadczenie miała w igraniu sobie ze śmiertelnikami o całkiem ludzkich instynktach i reakcjach -Wolę polegać na tym co znane i sprawdzone zamiast na bajkach, którymi straszy się dzieci. Jednak legenda o Siemiookiej bestii, bohaterskim samuraju i jego potomkach, nie byłaby jedyną ożywioną na ziemiach Hachisuka.

Leiko sięgnęła ręką za swe plecy, ku wakizashi wygodnie umocowanemu za dorodną kokardą ciasno przewiązanego obi. Płynnym ruchem wyciągnęła je ze zdobnego saya, po czym ułożyła płasko na swych dłoniach. Spoglądała na nią z taką czułością i zadowoleniem, jaka zwykle błyszczała w oczach matek, kiedy patrzyły na swoje dzieci. Tyle, że to dzieciątko z łatwością rozcinało cielska demonów i kąpało się w ich krwi. A i Maruiken nie odczuwała macierzyńskiego instynktu.

-Także i za istnieniem tego ostrza musi się kryć niezwykła opowieść. Jest ono kolejnym dowodem na łączący nas los, bowiem tylko ktoś z naszym talentem mógł poddać się próbie widmowych strażników. I reaguje tylko pod naszym dotykiem, tak jak wtedy, gdy Akado-kun pochwycił je w dłoń -poruszyła ostrożnie dłońmi, aby światło dnia odbiło się w smukłym ostrzu, wszem i wobec ukazując zabójczy urok tej broni. Łowczyni na moment zaledwie podniosła spojrzenie i zerknęła na czarownika - Ale Ty nie używasz w walce broni, ne? Ciekawe zatem, jaki dla Ciebie przyjęłoby kształt.

- Nie dowiemy się dopóki nie sprawdzimy, prawda?
- Kohen ostrożnie wyciągnął dłoń i po chwycił ostrze broni. Gdy Maruiken je puściła, rękojeść zaczęła pochłaniać ostrze. Zarastać je drewnem rękojeści. Oręż szybko się zmieniał, stając dość solidnym i pięknie zdobionym kijem bō.

-Imponujące…- wstał podpierając się jej bronią niczym starczym kosturem, który zmniejszył się od razu dostosowując do jego potrzeb, choć stracił wiele ze swej bojowej użyteczności. To… było intrygujące. Jej magiczne wakizashi, zmieniło w dłoniach mężczyzny dwa razy swój kształt.

-Hai. Naprawdę wyjątkowe -”i moje”, chciała jeszcze dodać ta część Leiko, w której wtedy, głęboko w kopalni na ziemiach Sasaki, wakizashi obudziło niezdrową fascynację. Wprawdzie Kohen nie był pierwszą osobą, której pozwalała dotknąć swojego zabójczego skarbu, lecz przy każdym takim momencie coś paskudnie skręcało się w jej duchu. Gdyby dotyczyło to innej kobiety, to wtedy można byłoby takie uczucie przyrównać o zazdrości o wyjątkowo zdolnego kochanka. Chociaż kusi stwierdzenie, że widok Kojiro w ramionach innej kobiety również nie wprawiłby Maruiken w zachwyt.

-Sądząc po wykonaniu, miecz należący do Wilczka musiał wyjść spod ręki tego samego mistrza. Tylko dlaczego ktoś miałby stworzyć bronie przeznaczone właśnie dla naszej siódemki? I akurat tę ukryć głęboko na ziemiach klanu? -zastanawiała się, jednocześnie bardzo nieśpiesznie obchodząc czarownika, by móc z każdej strony przyjrzeć się nowej formie swego wakizashi. Raz nawet uniosła dłoń i opuszką palca wskazującego powiodła po powierzchni kija - A może Ty spotkałeś się kiedyś z podobnym orężem, Kohen-san? Bądź znana jest Ci ich natura?

- Postrzegasz tą kwestię od złej strony. Ten oręż nie dla naszych rąk przeznaczony. Tylko dla naszych przodków, z którymi to krew dzielimy. A to oznacza Maruiken-san… żeś córką możnego samurajskiego rodu. Jako i ja najwyraźniej. Synem nie córką… oczywiście.
- zażartował podając łowczyni laskę, która z powrotem zaczęła stając się znów wakizashi.
-Kiedy trzymasz je w dłoniach, pomyśl o tym co ci potrzebne… a ono… zmieni się w przedmiot jakiego pragniesz.- poradził.

-Czy zatem powinnam Cię teraz nazywać bratem? - i Leiko pozwoliła sobie na drobny żarcik. Z pewnością czarownik nie podejrzewał, że ona nagle zacznie postrzegać jego, Ayame, Sogetsu, Wilczka i tego olbrzyma chińczyków, za swoją rodzinę. Więzy krwi, bycie córą zamożnego samuraja, wyklętego rodu, czy zwykłych chłopów pracujących na polach ryżowych - nic takiego nie miało dla niej znaczenia. Ktoś jej nie chciał i porzucił na progu przed domek Chiyome, a Leiko nie mogła sobie wyobrazić lepszej matki. Ani lepszego rodzeństwa od swych siostrzyczek.

-Niektórzy uważają, że bohater tej legendy pochodził właśnie stąd. Z ziemi Hachisuka. Chociaż zapewne niejeden klan rości sobie prawa do jego pochodzenia. Jednak to przynajmniej by wyjaśniało, dlaczego ta broń była ukryta akurat tutaj.. - z tymi słowami łowczyni opuściła spojrzenie na ostrze, ponownie trzymane płasko na dłoniach.

Co jej.. potrzebne? Przedmiot mogący powstrzymać mnichów przed dokonaniem rytuału, broń do pokonania ich demonów, białowłosych samurajów i do utorowania sobie drogi ku zagubionej siostrzyce. Pomoc.. o którą nigdy się nie prosiła, ale teraz, jako zwierzę zwabione prosto w pułapkę zastawioną przez Chińczyków, poszukiwała jej w najmniej spodziewanych źródłach.
Potrzebowała zatem.. cudu. Więcej czasu. I cierpliwości. A wątpiła by wakizashi, choć piękne i będące jej skarbem, mogło ją tym obdarować.

- Każdy ród samurajski ma własną legendę na temat swego pochodzenia. Nieważne czy mającą oparcie w prawdzie, czy będącą jeno kłamstwem wynikającym z pychy. Opowieści z dawnych lat… z czasem ulegają zmianom. - stwierdził cicho Kohen i uśmiechnąwszy się dodał.- Zresztą… jeśli chcesz, możesz mnie zwać swym braciszkiem. Będzie to wielki honor usłyszeć takie słowa z twych ust.
Sięgnął czarką do przygotowanej brei. Nabrał jej nieco i z wyraźnym obrzydzeniem wypił.

Maruiken odczekała cierpliwie, aż czarownik przełknie swój posiłek. Potem uśmiechnęła się delikatnie, jak na osłodzenie tego wyraźnie paskudnego smaku wykrzywiającego jego twarz w grymasie - Jeśli jest prawdą co nam powiedziano i rzeczywiście możemy się spodziewać prawdziwej hordy demonów skuszonych rytuałem, to czeka nas prawdziwa uczta. Z pewnością i Ciebie napełni siłami, ne?

Wprawionym ruchem obróciła wakizashi w dłoniach, po czym ukryła jego blade, fascynujące ostrze z powrotem w saya umocowanej za więzami swego obi. Wolne ręce schowała wygodnie w rękawach i splotła pod piersiami uwypuklającymi kimono, a głowę zaś przechyliła w konsternacji -Być może powodem jest mój brak doświadczenia, lecz.. przyznaję, że nie do końca rozumiem naturę tego rytuału. W jaki sposób ma on oczyścić te ziemie z Oni? I czemu do tego celu potrzebują odurzonej kobiety?

-Odurzonej kobiety?
- te słowa zdziwiły czarownika. Przyglądał się w zdumieniu łowczyni.- Jak to? O czym ty mówisz Maruiken-san?

Ręce kobiety, dopiero co ukryte wygodnie w długich rękawach kimona, momentalnie i bez najmniejszego problemu wyswobodziły się spomiędzy fałd materiału. Jedna dłoń sięgnęła ku wargom o śliwkowej barwie, by musnąć je palcami w uspokajającym geście.

-Czy pamiętasz jak Nanashi-san i Akado-kun wspominali, że widzieli palankin strzeżony przez grupę samurajów oraz jasnowłosego bushi o egzotycznej urodzie? Później sama miałam okazję ich zobaczyć, razem z przewożoną kobietą, która nie sprawiała wrażenia w pełni świadomiej swojej sytuacji - język Leiko był zwinny nie tylko w przyprawianiu mężczyzn o niepokojące fantazje, ale również w zniekształcaniu prawdy dla swoich celów. Czarownik nie musiał znać wszystkich szczegółów - Mnisi musieli zaczekać z rytuałem, bo ten palankin miał opóźnienie w dotarciu do Shimody. Ale właśnie niedawno przybył, więc przygotowania ruszyły. A zatem ta kobieta musi być im niezbędna w rytuale, nie uważasz? Tylko.. jakie rytuały wymagają wykorzystania człowieka, Kohen-san?

Kohen-san… nie odpowiedział. Słowa Leiko po prostu go zszokowały. Wpatrywał się w ogień w milczeniu. Długo tak trwał niczym żywa rzeźba. Nieruchomy i zamyślony.

-Magia krwi…- rzekł w końcu cicho. - Krwawa ofiara… magia zakazana przez pierwszych cesarzy, zarówno tu jak i na kontynencie. Zwoje z jej tajnikami zostały zniszczone lata temu.

Mała miko już wcześniej opowiadała Maruiken o intencjach mnichów, ale całkiem innym wrażeniem było usłyszeć o tym z ust czarownika, osoby zaznajomionej z magią i nie mającej powodów do podejrzewania Chińczyków o tak odrażające zapędy. Nie musiała również dopytywać się o charakter tej magii, nazwa mówiła sama za siebie. Jeśli zaś tą odurzoną kobietą rzeczywiście była jej droga siostrzyczka..
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-08-2018, 03:37   #288
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Rysy twarzy łowczyni napięły się, przez co stały się bardziej drapieżne. Również oczy przymrużyła na myśl, że siostrzyczka miałaby zostać złożona w ofierze. Tutaj, tak blisko. A ona nie wiedziała jak temu zapobiec.
-W jakim celu jej używano? - zapytała cicho, chociaż nie raz już słyszała o prawdziwym zamiarze kryjącym się pod tym rytuałem. Potrzebowała jednak i myśli Kohena naprowadzić na podobne ścieżki.

-By zmienić boski porządek. Można przywołać nią coś do nas. Można coś lub kogoś zniszczyć. Można burzyć góry, wynosić równiny… zmieniać lasy w pustynie, przywoływać armię duchów. Można bardzo wiele bardzo potężnych efektów uzyskać. Można rzucić wyzwanie Kami.- wydukał blady na twarzy czarownik, bledszy niż zazwyczaj.

-Źle się poczułeś, Kohen-san? -ciało zaniepokojonej kobiety drgnęło nieznacznie, gotowe w każdej chwili podeprzeć gwałtownie osłabionego czarownika i powstrzymać przed upadkiem na ziemię. Utrata jednego z potencjalnych sojuszników było ostatnim czego teraz potrzebowała -Czyżby magia krwi była tak straszliwa, że przeraża nawet doświadczonego łowcę demonów?

- Hai. Jest straszna i zakazana.
- potwierdził mężczyzna siadając na ziemi. - I jej sekrety nie są mi znane Maruiken-san. To tabu. Obyś się myliła, oby… to tylko jakaś chora żona lub córka możnego samuraja, którą mnisi zamierzają uleczyć przy okazji rytuału. Tak jak to ponoć zrobili z samym daimyo.
Potarł dłonią swoje czoło obficie pokryte potem.- Bo jeśli masz rację, to mamy bardzo duże kłopoty. Jesteśmy między hordą roświeczonych Oni i duchów, a mnichami planującymi coś… złowieszczego. Nie da się wygrać będąc otoczonym ze wszystkich stron.

-Hai, póki co mamy zaledwie podejrzenia. Wróżby małej miko i słowa starca podającego się za „ogrodnika Japonii” to w takiej sytuacji zbyt mało, aby podejmować jakiekolwiek kroki
- stwierdziła Maruiken, cały czas uważnie przyglądając się łowcy. Czy to choroba go tak trawiła od środka? Czy sama myśl o takim rytuale przekraczała jego i tak nadwątlone siły?
-Czy słyszałeś o zdarzeniach z ziem Sasaki? - nie czekała na odpowiedź mężczyzny. Znane mu były tylko dwie osoby, które uczestniczyły w tamtym przedziwnym polowaniu. Pierwszą był Płomyczek, który opowiadając skupiałby się tylko na sobie, więc Kohen nie dowiedziałby się zbyt wiele. Wątpiła też, by Yasuro-san ucinał sobie z kimkolwiek pogawędki o podejrzanych działaniach jego klanu. Zatem tylko ona mogła zadbać o odpowiednie przedstawienie tamtych wydarzeń. Naturalnie, odpowiednie na swój sposób.

-Zapewne pamiętasz, że ja, Kirisu-kun i Yasuro-san zdecydowaliśmy się obrać na łowy akurat tamten kierunek. Nie tylko napotkaliśmy tam potężnego tygrysa z legend, którymi straszono w dzieciństwie młodego lorda Sasaki i jego siostrę, ale również walczyliśmy z nieumarłymi. Ich źródłem był czarownik, który zaledwie grą na instrumencie podnosił ich z grobów -przerwała to krótkie wprowadzenie go w szczegóły, aby zapytać - Czy to też mogła być magia krwi?

-Iye. To nie była magia krwi. Gdyby ich utrzymywał dłużej przy tym nieżyciu. Dni czy tygodnie, to wtedy tak… Ale nie była to magia krwi, choć niewątpliwie… plugawa.
- ocenił Kohen słysząc jej słowa. Nie pytał o “ogrodnika”, ani o tygrysa, ani o owego lorda Sasaki. I tak Leiko zszokowała go już wystarczająco swoimi opowieściami. Wydawał się wręcz oszołomiony jej słowami.

-Wykorzystywał ich nie tylko jako swoją osobistą armię, ale również jako niewolników pracujących w wykopaliskach. Nawet jeśli nie był to ten rodzaj magii, to ktoś ważny i tak przymykał oko na takie działania - mruknęła Maruiken, jednak nie powiedziała wprost o swoich podejrzeniach wobec daymio i jego dwóch doradców. Kohen miał już dość wrażeń jak na to krótkie spotkanie, a wątpiła, by interesowały go dworskie intrygi klanu.
Uniosła powoli swe malowane brwi, choć jedna jak zwykle skrywała się pod pasmami włosów opadającymi na część jej twarzy - Jak w takim razie rozróżnić magię krwi od innych, niewiele mniej plugawych rytuałów? Na co zwrócić uwagę nim będzie już za późno, aby powstrzymać mnichów?

-Obawiam się że nie mogę ci pomóc w tej sprawie. Jak wspomniałem magia krwi to tabu. Nigdy nie widziałem, jak ktoś jej używa. Nigdy nie miałem w dłoniach zwoju z jej regułami.
- wyjaśnił spokojnie czarownik zerkając w ogień. - Z pewnością jest to magia rytualna, a nie czar który da się rzucić w locie… tak jak te które ja używałem w walce z dwugłowym Oni przy rzece.

-Mój brak doświadczenia z magią z pewnością nie ułatwi mi odkrywania rzeczywistych zamiarów mnichów. Zostało niewiele czasu, a ja wolałabym uniknąć znalezienia się w samym środku tego, co mogą przywołać swoim rytuałem
- westchnienie umknęło spomiędzy warg kobiety, gdy cały ciężar tej sytuacji znów opadł na jej barki. Rozmowa z czarownikiem tylko pogłębiła jej niepokój.
-Ta kobieta więc jest jedynym elementem, który może rozwiązać tę zagadkę - z tymi słowami przechyliła głowę, by złocistym spojrzeniem móc powędrować za chatkę zamieszkałą przez mężczyznę. Daleko, jak gdyby z tego miejsca pragnęła sięgnąć wzrokiem ku tej części Shimody, która była niedostępna dla łowców. Opuszczona świątynia.. czy nie tam wędrował palankin?

-Możliwe. Albo skłonić Chińczyków do szczerości. Kto wie… może twe obawy są jednak bezpodstawne. - odparł ciepłym tonem czarownik. Spojrzał na Leiko dodając.- Mam nadzieję, że tak jest. W innym przypadku należałoby pomyśleć nad ucieczką z tego miasta i z ziem tego klanu. Uciec jak najdalej od Hachisuka.

-Czy na pewno?
- nie podzielała pogodnego nastawienia mężczyzny. Nie tylko zbyt wiele słyszała w czasie swoich wędrówek po ziemiach klanu, ale także poznała niejeden z tutejszych sekretów i co najważniejsze, doświadczyła na sobie strachu, bólu oraz poczucia bycia zwierzęciem w potrzasku. Nie dostrzegała więc ciepłych promieni nadziei na łatwe rozplątanie tych pajęczych sieci.
-Jeśli moje podejrzenia są słuszne, a Twoje słowa o potędze magii krwi prawdziwe, to wątpię, by ktokolwiek mógł tak łatwo uciec od konsekwencji tego rytuału. Cokolwiek to będzie; bestia przyzwana na ich usługi, nienaturalna potęga ściągnięta na klan, czy wskrzeszenie samurajów pochowanych w czasie wojny, to ta siła rozleje się poza granice ziem Hachisuka - z powrotem przeniosła swe chłodne, nieustannie kalkulujące spojrzenie na siedzącego Kohena - Czy mógłbyś żyć z myślą, że nie spróbowałeś powstrzymać czegoś tak okrutnego?

-Pewnie masz rację… ale co my możemy?
- zapytał retorycznie Kohen, wyraźnie zamyślony- Jesteśmy tylko liśćmi na wietrze. Pokonałem wiele demonów w swoim życiu, ale nigdy nie brałem udziału w wojnie. Aż do teraz… łowcy zgromadzeni w Shimodzie są żołnierzami Maruiken-san. A armia potworów wkrótce tu przybędzie. I nie odróżni nas od samurajów Hachisuka czy Chińczyków.

-Ale ta wojna będzie bardziej skomplikowana. Działania mnichów ściągnęły na siebie wiele par oczu. Jednak dla dobra mojego i innych, wolałabym zdusić cały ten konflikt jeszcze w zarodku..
- pomimo powagi sytuacji, Maruiken zdołała znaleźć w sobie iskierkę odrobinę kojącą napięte nerwy i zaśmiała się cicho zza krańca rękawa przesłaniającego jej wargi. Nie był to jednak miły śmiech rozgrzewający serca. Miał on w sobie gorzkie, ironiczne brzmienie -Oh, jeszcze kilka chwil takiej rozmowy, a obudzi się we mnie krew naszego bohaterskiego przodka rzucającego się na ratunek całej Japonii. Powstrzymaj mnie, kiedy zacznę proponować poświęcenie mojego życia. Lub zjedzenie fragmentu ciała jakiegoś demona.

-O ile dobrze pamiętam, ów bezimienny bohaterski przodek nie poświęcił swego życia. Tylko ratował nasz kraj składając w ofierze życie owego siedmiookiego potwora, zabijając go. I takiego poświęcania życia twych wrogów ci…
- dalsza wypowiedź mężczyzny utonęła w kaszlu wstrząsającym jego ciałem. Zakrył usta rękawem szaty, na którym to pojawiły się krwawe plamy. A Kohen odezwał się po chwili znów przyjaznym tonem. - A jedzenie demonów zostaw mnie. I tak nie mam nic do stracenia.

-Hai. A jeśli Kami się do Ciebie uśmiechną, to taki posiłek z serca Oni, jego szponów lub uszu, okaże się być cudownym specyfikiem na każdy ból Twojego ciała. To byłoby dobre zakończenie legendy o czarowniku ratującym Japonię, ne?
- częściowo.. makabrycznej wizji towarzyszył jeden z urokliwych uśmiechów kobiety, który sam w sobie potrafiłby uzdrowić niejedno złamane serce i podupadłego ducha. Ale nie ciało wyniszczane tak silną chorobą.
Jednak po chwili z powrotem spoważniała, ręce na piersiach krzyżując i dodając ze spokojem - Nie muszę chyba wspominać, że ta rozmowa musi zostać tylko między nami, Kohen-san. Hachisuka wyjątkowo nie przepadają, kiedy podejrzewa się o coś ich szacownych gości z Chin.

-Nic im nie powiem. W ogóle nie zamierzam wspominać nikomu o tym co mi powiedziałaś. Nie mam wszak solidnych dowodów, a poza tym… nawet gdybyśmy mieli, to rozpowiadanie o naszej sytuacji może tylko przysporzyć nam kłopotów.
- stwierdził cicho czarownik i dodał po chwili. - Bądź ostrożna Maruiken-san.

-Hai
- odparła tylko Leiko, po czym skinęła głową czarownikowi.

I tym krótkim słowem mogłaby zakończyć ich rozmowę, odwrócić się i odejść. A jednak nadal stała w miejscu, elegancka i spokojna. Spojrzeniem powoli powiodła po osamotnionej chatynce wybranej przez łowcę, oraz po jej pustym i cichym otoczeniu w tak przecież gwarnej Shimodzie.

-Potrafię docenić chęć ucieczki od zgiełku, ale w trakcie łowów polecałabym trzymać się blisko Niedźwiedzia, Czapli lub Sakury. Szczególnie z tą ostatnią dobrze Ci się współpracowało w Nagoi, ne? - wyraźny błysk w oczach kobiety wskazywał na to, że nie zapomniała namiętnego pocałunku, jakim różowowłosa łowczyni obdarzyła Kohena na pożegnanie - Nie wiemy z czym będziemy musieli się zmierzyć w trakcie rytuału. Warto więc mieć przy sobie kogoś utalentowanego we władaniu bronią, aby bronił Twoich pleców.

-Hai. Hai.
- rzekł cicho mężczyzna, a jego blade policzki zaróżowiły się. Na pewno nie z powodu choroby.
Drobna to była zmiana, ale jednocześnie tak drastyczna. Jak gdyby osoba na łożu śmierci nagle nabrała kolorów i się ożywiła, jej oczy znów nabrały blasku, a serce zaczęło żwawiej uderzać w klatce piersiowej. Wspomnienie kobiecego uroku miało prawie uzdrawiającą moc.

Ostrzegła go. Było to niewiele i wiele zarazem, przynajmniej nie pozostawiła go całkiem nieświadomego otaczających go zagrożeń. Sam zdecyduje jak wykorzysta tę wiedzę. Ona nie mogła zrobić nic więcej dla swego, ah.. braciszka.
Musiała zadbać o własne przetrwanie, nim będzie mogła kogokolwiek innego otoczyć swą opieką.




* * *



Leiko zaczynała żałować, że po ostatnim wieczorze spędzonym z samurajami, nie wzięła ze sobą na pamiątkę butelczyny sake. Albo.. dwóch, sądząc po wyjątkowo niechętnym spojrzeniu, którym obdarzała ją Sakura.
Jednak z drugiej strony, to ten trunek poniekąd był powodem tego jej obecnego.. ah, konfliktu z różowowłosą. W dłoniach Leiko źródełko tego trunku było wręcz nieskończone i nie przestawało na nowo napełniać czarki Sakury, jak gdyby to naczynko było naznaczone jakimś magicznym piętnem. Przydatnym, gdyby upijana osoba po takiej ilości trunku po prostu zwaliłaby się bez życia na futon i głośno przespała resztę nocy. I większość dnia. Tak jak Niedźwiedź, albo Płomyczek.

Ale nie ta budząca postrach kobieta. Ona raz jeszcze pokazała swą nieprzewidywalną naturę i wywróciła do góry nogami kolejne ludzkie przywary, do których była przyzwyczajona Maruiken. Hai, znała się na rozgryzaniu ludzi, od tej umiejętności zależało powodzenie jej zadań, ale zwykle charaktery jej celów zamykały się w pewnych ramach zachowań. Sakury jednak nie interesowało wpasowywanie się w jakiekolwiek konwenanse i z tym.. Leiko nie do końca wiedziała jak sobie radzić. A pijana Sakura była szczególnie przerażająca.
Ten ich drobny konflikt przypadł w najmniej ku temu właściwym czasie.

Ciche westchnienie umknęło z piersi Maruiken, nim podjęła swą nieśpieszną wędrówkę ku kobiecie siedzącej pod drzewem. U jej dłoni kołysał się niepozorny pakuneczek, którego wiązanie z lekkością trzymała między palcami. Podobno nie było kulturalnym przychodzenie w odwiedziny z pustymi rękami. A to nawet nie byłby pierwszy raz tego dnia, kiedy zdecydowała się poprzeć swe słowa czymś bardziej namacalnym.

-Sakura-san -miękkim głosem wypowiedziała przezwisko drugiej łowczyni, a delikatny uśmiech zarysował się na jej wargach. Nie dopuściła, aby chłód tej atmosfery odcisnął się i na jej zachowaniu - Bardzo przeszkadzam?

- Hai. Bardzo. Nie jestem w nastroju do przekomarzanek Maruiken-san
.- Sakura nie siliła się na grzeczności, które naznaczone przez buddyzm i konfucjanizm japońskie społeczeństwo traktowało jako podstawę współżycia. Wyspa była zbyt ciasna, by pozwolić sobie na grubiaństwo. Różowłosa natomiast nie dbała o konwenanse.
-Przyjdź później… wieczorem może?- wzruszyła ramionami z obojętnością w tonie głosu.

Słowa łowczyni sprawiły, że Leiko przystanęła w miejscu, co bynajmniej nie było spowodowane tonem jej głosu. Zastanowiła się krótko nad jej propozycją, lecz głównie z uprzejmości. Wszak nie zamierzała dać się tak łatwo przegonić.
-Iye. Wieczór mam już dla nas inaczej zaplanowany -stwierdziła enigmatycznie, po czym zbliżyła się do kobiety. Bez pytania przysiadła tuż obok niej, pakuneczek odkładając na trawę przy swoich udach obleczonych białych kimonem. I raz jeszcze uśmiechnęła się do Sakury, wyraźnie nic sobie nie robiąc z braku gorącego powitania.

Łowczyni przyglądała się jej działaniom bez słowa. Nie czuła się dobrze w obecności Leiko i to było widać. Najchętniej oddaliła by się pospiesznie, ale byłaby to rejterada. A różowowłosa była zbyt dumna na i co uciekanie przed kimkolwiek. Dlatego zdecydowała się przeczekać Maruiken.

W innej sytuacji Leiko rzeczywiście dałaby kobiecie czas na odetchnięcie, zniknęłaby z zasięgu jej wzroku na dzień, może dwa. Teraz jednak nie mogła jej podarować tego luksusu, nie kiedy świadomość zbliżającego się rytuału podnosiła maleńkie włosy na karku Maruiken. Konflikt był teraz ostatnim co potrzebowała.

-Sakura-san -po dłuższej chwili milczenia znów łagodnym głosem wypowiedziała przezwisko łowczyni, być może tym sposobem starając się nieco zmiękczyć jej serce. Również spojrzenie na nią podniosła, a w złocistych tęczówkach kryła się boleść i zatroskanie zarazem. Jak na kogoś odpychającego od siebie większość uczuć mogących mieć wpływ na powodzenie misji, Leiko potrafiła je całkiem dobrze ukazywać z pomocą zaledwie odpowiedniego przymarszczenia brwi, skrzywienia ust, czy ciężkiego opuszczenia powiek.

-Gomenasai. Moje zachowanie wczoraj było.. niewłaściwe. Nie było jednak moim zamiarem urazić Ciebie, bo zbyt wysoce cenię sobie naszą przyjaźń, nawet jeśli.. - westchnęła ciężko ukazując tym jak bardzo ją boli to nagłe nadwerężenie ich relacji - Nawet jeśli ukazałam to w nieodpowiedni sposób. I teraz nie masz ochoty choćby przebywać w moim towarzystwie.

- Tak to zwykłaś okazywać innym przyjaźń? Bawiąc się przyjaciółmi niczym kamykami Go na planszy?
- odparła cicho Sakura nie obdarzając Maruiken spojrzeniem. - Mówiąc jedno, a potem zadając kłam własnym słowom swoimi czynami.
Wzruszyła ramionami. - Przyjaźń to szczerość i zaufanie. A ty nie byłaś szczera… więc czemu masz liczyć na moje zaufanie?

-Obawiam się, że.. nie mam doświadczenia w przyjaźni, Sakura-san. Nie otaczam się wieloma kobietami, rzadko kiedy mam okazję pobyć wśród nich, a mężczyźni...
-Leiko z wdziękiem machnęła ręką w powietrzu -Oh, oni z pewnością czymś mnie darzą, lecz nie jest to przyjaźń. Są drapieżnikami polującymi na łanię, wojownikami stworzonymi do zdobywania i często to rzeczywiście czyni z nich te kamyczki na planszy Go. Takie więzi z nimi są mi bliższe od przyjaźni.
Przechyliła głowę, dzięki czemu pasmo włosów zwykle opadające jej na twarz i dodające odrobiny enigmatyczności, przy tym ruchu w pełni odsłoniło twarz łowczyni, a kosmykami figlarnie musnęło jej ucho. Różowowłosa nie chciała na nią patrzeć, ale Maruiken wprost przeciwnie - przyglądała jej się z zainteresowaniem, uśmiechając się przy tym ciepło -Ty zaś jesteś niezwykłą i piękną kobietą. Zasługujesz na prawdziwą przyjaźń oraz na bycie wielbioną.

-Nie bardzo wierzę w twoje pochlebstwa, Maruiken-san. Brzmią fałszywą nutą.-
stwierdził cierpko Sakura. Zamyśliła się dodając już bardziej łagodniejszym i ugodowym tonem.- Czemu niby przebywasz ciągle pośród mężczyzn? Nie jesteś dwórką, ni kurtyzaną, ni geishą. Ja jako łowczyni częściej mam okazję rozmawiać z żonami samurajów, bo ci są zbyt dumni by zlecać mi usunięcie problemów z ich ziem.

-Oh, zwykle kobiety nie przepadają za moim towarzystwem. Nieraz żony i kochanki wolałyby dalej zmagać się z Oni, niż zgodzić się na moją pomoc i pozwolić, abym kręciła się w okolicy ich wybranków
-w głosie Maruiken nie było zawstydzenia wynikającego z takiego traktowania. Jednak nieznaczne drgnięcie brwi zdradzało rozdrażnienie, nawet jeśli w jej słowach było ziarenko prawdy. Wszak niegdyś przyjmowała rolę szarych, niepozornych służek na samurajskich dworach i tamtejsze kobiety rzadko widywały w niej konkurencję.
-Także i charaktery naszych łowów są inne, Sakura-san. Ty jesteś potężna, nie potrzebujesz być chroniona męskim ramieniem i niejednego samuraja zawstydziłabyś swoim talentem w posługiwaniu się kataną. Podziwiają Cię żony, gejsze i te zwykłe chłopki. Również inne łowczynie - wprawdzie różowowłosa wzbraniała się przed pochlebstwami padającymi z ust Leiko, ale ta nie przestawała jej nimi karmić - Ja przy Tobie jestem słaba i delikatna. Jednak jeśli tą słabością i bezbronnością mogę zachęcić mężczyznę to wyręczenia mnie w łowach, to tak właśnie zrobię. Kobiety są na to za sprytne.

Sakura się zaśmiała sarkastycznie słysząc te słowa i zwróciła swą twarz ku łowczyni -Masz rację, więc nie dziw się iż nie uwierzę tym słowom. Żeś słaba i delikatna. Widziałam cios, który przyjełaś na swe ciało. Twa rozerwana szata świadczyła o jego sile. Nawet mnie zajęłoby trochę wylizanie się z takiej rany. Ty… dla ciebie było ledwo pacnięcie dłonią.
Myliła się. Leiko również poczuła siłę owego ciosu, który prawie ją zabił. Gdyby nie moc oka, która natychmiastowo uleczyła łowczynię, konsekwencje owej walki byłby znacznie bardziej poważne.

-Wątpię byśmy miały teraz okazję rozmawiać, gdybym nie miała w zanadrzu kilku sekretów ułatwiających mi polowania. Jednak nieraz są one okupione wysoką ceną, a chociaż nie dostrzeżesz żadnych blizn, to moje ciało dobrze pamięta każdą chwilę, kiedy ten potwór je rozszarpywał swoimi szponami - zwykle opanowaną twarz Leiko przeszył wyraźny grymas zniesmaczenia na samo wspomnienie, które tak wyraźnie wypaliło się w jej duchu. Wprawdzie teraz przede wszystkim odczuwała ten ciągły nadmiar energii, co w innych okolicznościach mogłaby przyjemnie spożytkować ze zdolnych kochankiem.. ale obecnie nie mogła sobie pozwolić na takie rozkojarzenia. Było to drażniące i niebezpieczne, szczególnie w towarzystwie Yashamaru.

-Żadna cena nie jest za wysoka, jeśli dzięki temu nie musisz martwić się bliznami lub gorzej. Ból zaś z pewnością jest niewielką zapłatą - wyłożyła swoje zdanie Sakura z ironicznym uśmieszkiem i musnęła dłonią bliznę przecinającą jej zawsze przymkniętą powiekę. I prawdopodobnie ukrywającą brak oka.

-Ty swoje blizny nosisz z dumą, co również jest godne podziwu i to nie tylko w oczach innych kobiet, ne? -spoglądając na swą towarzyszkę, Leiko uśmiechnęła się lekko oraz oczy przymrużyła w wyjątkowo kocim wyrazie -Widziałam jak naszemu znajomemu czarownikowi błyszczały oczy na Twój widok. Ani ekscytujące łowy, ani nawet kurtyzany o najbardziej nieskazitelnej skórze, nie byłyby w stanie obudzić takiego ognia w jego lichym ciele, co kilka chwil spędzonych z Tobą.

Czy to nie o swoich miłosnych podbojach zwykły plotkować przyjaciółki? Zamiast.. o podbijaniu siebie nawzajem?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-09-2018, 04:41   #289
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Sakura wybuchła śmiechem. Gorzkim i sarkastycznym. Smutnym.

- Nie noszę moich blizn i mojego okaleczenia z dumą. Nie jestem dumna z żadnej szramy jaką mam na ciele. Widok każdej z nich boli po dziś dzień. - rzekła melancholijnie. - Noszę na widoku, bo nie sposób je ukryć. Noszę bo nie mam wyboru Maruiken-san. Jedyny z nich pożytek to taki, że każda mnie czegoś nauczyła. I… muszę radzić sobie z tym co mam. A mam niewiele.
Po czym zwróciła się obliczem ku Leiko. - A nasz czarownik… czerwieni się, bo ja widzę w nim mężczyznę, pod tym całym cherlawym i schorowanym ciałem. Człowieka. I tylko dlatego serce bije mu mocniej. Pomyśl jakby mocno zabiło gdyby to samo zobaczyła w nim kobieta o pięknej nieskazitelnej skórze, ne? Myślisz że on o takich nie marzy? Ależ marzy. Śni… tyle że są dla niego niedostępne, jak szczyty górskie, więc zadowala się tymi co z tych szczytów skapnie. I wierz mi, w każdej chwili zamieniłby ów nieświeży śnieg na biały puch górskich szczytów. Bo taka jest natura mężczyzny, każdego z nich.

Westchnęła smutno. - Pogodził się jednak ze swych losem, bo można walczyć z ludźmi i Oni, ale nie z karmą. Dlatego też jego serce bije mocniej, gdy zostaje dostrzeżony jako mężczyzna… i cierpi, gdy… okazuje się że ta iluzja normalności w oczach innej, okazuje się kłamstwem. Igraszką w rękach sprawnej manipulatorki. Mówi ci to coś, Maruiken-san?

Mówiło wiele, ale najbardziej to, że Sakura była wyjątkowa. Jej umysł bardziej bystry, a natura bardziej skomplikowana niż można by to sądzić po jej powierzchowności “zapijaczonej wojowniczki”. I wyglądało na to że żadna z sztuczek nauczonych przez mateczkę nie pomoże Leiko w ułożeniu tej układanki.
Maruiken w milczeniu przyglądała się kobiecie, nim w końcu i z jej ust wydobyło się westchnienie. Nie ciężkie, nie związane ze zmęczeniem. Było ono bardziej owocem jej zafrapowania tą co najmniej niezręczną sytuacją. Czyż naprawdę można się było dziwić, że wolała spędzać noce z rozkosznie prostymi mężczyznami?

-Jakież musiałam wywrzeć na Tobie wrażenie straszliwej manipulatorki, Sakura-san. Jednak cóż takiego uczyniłam? -opuściła powieki jednak tylko na tyle, by nadal móc przyglądać się łowczyni spod wachlarzy rzęs. Blask złocistych tęczówek wyjątkowo mocno kontrastował z otaczającą je czarną kurtyną, niby cierpliwe spojrzenie drapieżnika w gęstej nocy.

-To ja byłam naga i bezbronna w kąpieli nad rzeką, to także mój pocałunek został skradziony i mój żarliwy partner posiniaczony. A wczoraj jedynie zaaranżowałam dla nas przyjemny wieczór przy sake, abyśmy nie musiały pić tutejszych trunków. Nie mogłam się jednak spodziewać, że pod wpływem sake staniesz się tak.. groźna. Całkiem ponad moje siły -mówiła to wszystko ze spokojem, bez choćby jednej nuty rozbawienia, czy podirytowania. Próba rozpoczęcia przyjacielskiej pogaduszki i tak nie odniosła efektu -Nie musiałam jednak tworzyć przed oczami żadnej iluzji, by chcieć przebywać w Twoim towarzystwie. I głupcem jest każdy, kto przekłada nieskazitelność skóry ponad Twe wdzięki i charakter.

-Nie mogłaś ? Nie mogłaś?
- zaśmiała się ironicznie Sakura i wzruszyła ramionami. - Przecież cię ostrzegałam. Trzeba było mnie słuchać wtedy, gdy byłam w trzeźwa… w miarę. Ostrzegałam wyraźnie, że sake nabieram śmiałości. Trzeba było o tym pamiętać.

- Ah, przecież jestem łowczynią, Sakura-san
- na ten gwałtowny wybuch śmiechu Leiko również zareagowała delikatnym wzruszeniem ramion - Każdego dnia igram sobie z niebezpieczeństwami i to nie tylko ze strony demonów. Równie wiele zdążyłam się nasłuchać o śmiałości niejednego mężczyzny, którzy jednak bez towarzystwa swych popleczników zmieniali się w niedoświadczonych i przestraszonych młodzików. To ci milczący okazywali się być brutalnymi bestiami.
Raz jeszcze pokusiła się o ułożenie swych ust w uśmiech, ale tym razem był on bardziej melancholijny, pozbawiony wcześniejszej beztroski. - Kolejny dowód na to, jak mało czasu spędzam wśród kobiet. A obawiam się, że ani spotkanie z Matką Ogrów, ani z Matką Głodu nie przygotowało mnie na Twą drapieżność.

-Więcej takiej drapieżności nie będzie. I wspólnego pijaństwa. Więcej… nie będzie pomyłek.
- mruknęła cicho Sakura zerkając, gdzieś w bok.- I nie byłoby żadnej pomyłki, gdyby igranie nie weszło ci w krew. Gdybyś wyraźnie pokazała, że… nieważne.

-To wielka szkoda, Sakura-san. Ale czy naprawdę nie pozwolisz mi spróbować naprawić mych błędów? Nie mogłam spełnić Twego pragnienia, mimo to nadal ważne jest dla mnie Twoje dobre samopoczucie
- pomrukiwała Leiko, ale już nie kocio, nie w ten kuszący sposób karmiący wyobraźnię niepokojąco lubieżnymi fantazjami. Iye. Teraz w jej głosie słyszalne były nuty skruchy.
-Miałam ochotę później zebrać naszych znajomych łowców na wspólne upajanie się tutejszym jedzeniem i trunkami, a bez Ciebie nie będzie tak interesująco -pozwoliła sobie na ostrożny uśmiech, zaś ciałem przechyliła się i zbliżyła do drugiej łowczyni, aż prawie zetknęły się ze sobą ich ramiona. A pochylając głowę starała się dostrzec twarz Sakury zza różowych kosmyków niesfornie muskających jej policzki

-Wyczekiwany przez mnichów palankin już przybył do Shimody, więc już nawet jutro możemy się spodziewać tej hordy Oni skuszonych rytuałem. Z pewnością wieczorna uczta będzie niezgorszym przygotowaniem do takiego polowania. A przy okazji wszyscy mogliby poznać nową łowczynię w naszym gronie.. -przymrużyła oczy wspominając swe poranne spotkanie. Ah, czyż Sakusei-san nie byłaby przyjemną rozrywką i pociechą dla Sakury? Z pewnością łatwo pozwoliłaby jej zapomnieć o nocnym niepowodzeniu -Sakuno-san jest równie drapieżna jak Ty. A może nawet bardziej? Nie zdziwiłabym się, gdyby bycie wdową zawdzięczała swemu nienasyconemu pragnieniu.

- I z pewnością znajdzie sposoby na zaspokojenie swojego pragnienia.
- mruknęła melancholijnie Sakura zerkając jednym okiem gdzieś w dal. Nie pochwyciła przynęty. Nie dopytywała się ani o Sakuno, ani o ucztę. Nie wykazała ni krztyny zainteresowania. Zły znak.
Podrapała się po policzku i dodała zdawkowo - Pomyślę.
Grzeczna wymówka znacząca tyle co… "nie jestem zainteresowana".

Wstała nagle otrzepując jedyną ręką swoje kimono - Mam jednak też i swoje plany na wieczór. Nie myśl Maruiken-san, że moje życie kręci się wokół twojego futonu.

Maruiken Leiko była.. miła. Opanowana. Zdawało się, że rzadko kiedy pozwalała sobie na gwałtowniejsze emocje. A jednak czasem pod tą maską spokoju nawet i ona traci cierpliwość. To była jednak z takich chwil.
Szczególnie teraz, kiedy gdzieś nieopodal, tak drażniąco blisko, mnisi dopracowywali ostatnie szczegóły jej porwania. Powinna teraz zastanawiać się nad sposobem powstrzymania ich planu, a mimo to marnowała cenny czas na nieudanych próbach ukojenia serca Sakury. Hai, nie bez powodu przekładała męskie towarzystwo w swoim futonie oraz przy swym boku. Wiecznych drapieżników, zamiast kruchych figurek z porcelany. Jakże dobrze, że w Shimodzie i jej okolicy było kilku utalentowanych mężczyzn gotowych rzucić się za nią w paszczę Oni. Utrata zaufania Sakury na pewno była problematyczna, ale bynajmniej nie zostawiało to Leiko zdanej tylko na siebie.

-Mam taką nadzieję. Już i tak zbyt wiele osób próbuje się do niego wślizgnąć -odparła bez gniewu, bez niechęci do drugiej łowczyni, ale z drugiej strony też nie siliła się już na przesadną poufałość. Biorąc z niej przykład również wstała, również otrzepała kimono białe jak śnieg.

-Zostań, Sakura-san. Ty byłaś tu pierwsza, więc ja odejdę -po wyprostowaniu się skinęła głową w kierunku zapomnianego pakuneczku, który ze sobą przyniosła - Odrobina słodkości dla Ciebie.
Swe słowa podkreśliła uśmiechem, nadal dość czarującym, ale odruchowym, wyuczonym. Następnie odstąpiła od kobiety na kilka kroków i z lekkością podniosła rękę, przez co kraniec rękawa zsunął się po skórze odsłaniając nadgarstek i przedramię. Na pożegnanie przetańczyła palcami w powietrzu – Sayōnara.

-Gome…
- rzekła w odpowiedzi Sakura jakby lekko speszona pod wpływem słów Leiko. Po czym szybko dodała. - Ale ostrzegałam cię… że nie jestem teraz w nastroju na rozmowy. I… nie sądzę by spotkanie również wieczorem było dobrym pomysłem.

-Sama zdecydujesz, czy zechcesz do nas wieczorem dołączyć. Ja nie będę Cię namawiać. Ale pamiętaj, że jesteś lubiana przez naszych towarzyszy, więc wcale nie byłabyś tam tylko dla mnie
- odparła Leiko, którą łowczyni powstrzymała przed odwróceniem się i opuszczeniem ogrodu. Jednak nie wykonała żadnego ruchu mającego z powrotem zmniejszyć ten powstały między nimi dystans, a tylko stojąc w miejscu zaplotła ręce na piersi.
-Jeśli to tylko moje zachowanie jest powodem Twego nastroju, to jak widać nie mogę nic poradzić. Jedynie pogorszyć - wprawdzie spoglądała na Sakurę nieruchomym spojrzeniem, ale uniesienie jednej z malowanych brwi ukazało jej zainteresowanie. Może nawet troską ukrytą pod powściągliwością - A jeśli to co innego zaprząta Twe myśli, to może okazałabym się bardziej pomocna.

-Iye…. po prostu chcę być sama.
- wyjaśniła krótko Sakura zdobywając się na coś na kształt cienia uśmiechu.

-Hai. W takim razie nie będę Ci dłużej przeszkadzała - z tymi słowami aksamitnie spływającymi z jej ust, Maruiken pochyliła delikatnie głowę przed różowowłosą kobietą - Mam nadzieję, że niedługo poczujesz się lepiej, Sakura-san.
Odwdzięczyła jej się uśmiechem, a odwracając się raz jeszcze wykonała to pełne gracji zatańczenie palcami, które zastępowało zwykłe machnięcie dłonią na pożegnanie - Mata ne.

Sakura odpowiedziała uśmiechem i podobnym gestem.





* * *




Nie istniał już Kusaru-san. Nie istniał żaden z Wilków, ani Niedźwiedź. Przestała mieć znaczenie olbrzymia osobowość Sakury, jak i niepozorna postać młodego Dasate. I z całą pewnością nie było już miejsca dla tamtego ciągle kręcącego się wokół niej łajdaka o długich włosach.
W świecie Leiko istniał tylko jej nieustraszony, dzielny partner.. a przynajmniej tak mógł sądzić sam Płomień, kiedy za zaledwie brzmieniem jego głosu kobieta zwróciła ku niemu swe złociste oczy. A przecież ten widoczny w nich blask musiał być odzwierciedleniem jej zachwytu nad tak wspaniałym łowcą, ne? I był on jedynym, na którego patrzyła w taki sposób.

-Oh, Kirisu-kun.. - jego imię wypowiadane przez nią tak aksamitnym głosem, sprawiało wrażenie iście pieszczotliwego przydomku. Takiego przeznaczonego tylko dla mężczyzny ważnego w jej życiu - Czy już jesteś po pokazie swego ognistego tańca? Z pewnością zostawiłeś swe przyjaciółeczki oczarowane Twym talentem.

-Leiko-chan.
- twarz młodzika rozpromieniła się na jej widok. Jakby zobaczył skarb jakowyś na własne oczy. Bo i wszak go widział. Przez chwilę milczał próbując zrozumieć znaczenie jej słów i sycąc swój apetyt widokiem jej postać. - Przyjaciółeczki? Aaa.. tak… zostawiłem je.

-Czym sobie zasłużyłam, że Kami nagrodzili mnie zainteresowaniem tak utalentowanego łowcy?
- Maruiken naturalnie weszła w rolę szarej myszki, skromnej i wdzięcznej światu za skrzyżowanie jej drogi z tak niezwykłym łowcą, który łaskawie zwrócił na nią uwagę.
Tyle, że prawdziwie niepozorna myszka nie sięgnęłaby dłonią ku ramieniu młodziana. Z całą pewnością nie musnęłaby go palcami i zdecydowanie potem nie zsunęłaby ich zmysłowo po jego ręce. Musiała to być kotka ukryta w mysiej skórze.

-Dzisiaj przybył palankin klanu, więc możemy się spodziewać polowania nawet jutro. Czy założyłeś się już z którymś z łowców o ilość głów zabitych Oni? W Nagoi nasi towarzysze nie mieli z Tobą żadnych szans.. - z tymi słowami spojrzenie kobiety prześlizgnęło się po twarzy Płomienia, aby czujnie przyjrzeć się zapchanej sali gospody w poszukiwaniu znajomych twarzy.

- Jeszcze nie miałem okazji.- odparł wesoło Kirisu i zasępił się. Zapewne rozmyślał nad łatwym do pokonania w ten sposób konkurentem. By się nie zbłaźnić przegraną na oczach ulubionej kochanki.

Leiko zaś zerkając przez ramię dostrzegła zarówno Sageru z dwiema wielbicielkami wpatrzonymi w niego. Jak i Marasakiego pijącego obok niego. Dostrzegła Jednookiego Wilka, oraz mnicha z którym przybyła z gór. Ale gdzie była Sakura, gdzie był Akado Yoru?
I gdzie była Sakuno-san? Czyżby tak szybko wpadła w jej sieci jakaś słodka zdobycz? Przy wybranym przez nią ciele wcale nie byłoby to zaskakujące, w końcu nie sposób było dostrzec odwłoka i odnóży za tak zachęcającymi, kobiecymi kształtami. Ah, Maruiken miała tylko nadzieję, że uwaga Pajęczycy nie padła na Młodego Wilczka..

-Być może Jednooki Wilk byłby dobrym rywalem? Albo Niedźwiedź? Sogetsu-san i Kohen-san nie sprawili w Nagoi żadnych problemów, więc byłoby szkoda, gdybyś i tam razem nie odnalazł w nikim wyzwania.. -mruknęła łowczyni, świadomie chcąc pchnąć Kirisu ku wyżynom jego umiejętności, aby żadna kreatura nie zdołała przed nim umknąć. A w szczególności żadna z tych, których celem miała być jego kochanka.

Ktoś mógłby się zastanowić, dlaczego Leiko nie zaproponowała Kusaru, podobno tak wprawionego w polowaniach na Oni. Gdyby tylko to rzeczywiście ten łowca siedział tam, w nieprzyjemnym kącie sali, to nie miałaby nic przeciwko rzuceniu go w tę drobną rywalizację z Płomyczkiem. Wolała jednak, aby jej dawny partner skupił się na czymś ważniejszym niż samo zbieranie rogatych łbów demonów. Chciała go mieć przy sobie. Albo przynajmniej mieć na niego oko.

Mina Kirisu zrobiła się kwaśna i Leiko szybko domyśliła się dlaczego. Musiał słyszeć o nich. O Wilku, Niedżwiedziu i Czapli… każdy z tych łowców miał renomę, z którą on nie mógł się równać. Każdy z tych łowców mógł być dla niego wyzwaniem. Przynęta którą pewnie pochwyciłby Akado-kun, albo pewny swych umiejętności osobisty tygrys łowczyni. Ale on… wolałby kogoś słabszego od siebie. Kogoś na którego tle mógłby błyszczeć.
-Może….Kusaru-san? - zaproponował uznając że ten łowca będzie idealnym tłem dla wyczynów Kogucika.

-Naprawdę? -zaskoczył ją swoim wyborem, że znów zwróciła ku niemu swe spojrzenie, tym razem podkreślone uniesionym brwiami -Nie podróżowałam z nim długo, ale przez tych kilka dni nie zaprezentował mi się jako wybitny łowca..
Jednak zamiast się oburzyć, albo rozczarować jego podejściem, Leiko we wdzięcznym ruchu skryła za krańcem rękawa jeden ze swych czarujących uśmiechów. Może nawet cicho zachichotała na swą niemądrą myśl -Kirisu-kun... nie próbujesz chyba wybrać łatwego przeciwnika, aby z góry zapewnić sobie wygraną? Nie jestem pewna, czy takiemu zwycięstwu będzie się należała moja nagroda.. -coś się zmieniło w oczach kobiety. Coś.. subtelnego, jak nieznaczne opuszczenie powiek z długimi rzęsami, dzięki czemu jej oczy nabrały intymniejszego wyrazu. Na ulotny moment, który mógł się wydawać Płomieniowi zaledwie słodką fantazją.

-Ale jeśli ani Jednookiego Wilka, ani Niedźwiedzia nie uważasz za godnych siebie rywali, to może Młody Wilczek? Niezwykle gorliwie chronił mnie przed demonami.. -mogła o tym nie wspominać. Jednak mało co tak dobrze wzniecało ogień w tym młodzianie, jak myśl o innym mężczyźnie próbującym zająć miejsce u boku Maruiken.

-Może być on…- Kirisu zadziwiająco gorliwie zgodził się na ten pomysł. Zapewne uznając że sprytnie upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie dość że błyśnie na tle rywala, który przyciągał uwagę jego wybranki, to jeszcze przypilnuje by nie miał okazji spoufalać się z Leiko.

-Nie widzę go tutaj, więc będziesz musiał potem pójść go poszukać, Kirisu-kun -stwierdziła Leiko, a mimika jej twarzy zdradzała zadowolenie tym wyborem. Być może tym sposobem Wilczek będzie bezpieczniejszy, jeśli tuż obok niego będzie żarliwy Płomyczek spalający w popiół każdego Oni. Wątpiła, aby rogate stwory na usługach mnichów różniły się w oczach łowców od pozostałych demonów. Każdy musiał zginąć.

Ujęła go delikatnie pod ramię, po czym pociągnęła w stronę siedzących Niedźwiedzia i Czapli. Iye, nie pociągnęła. Zaledwie.. subtelnie nadała ich dwojgu kierunek, mówiąc - A teraz powinniśmy dołączyć do naszych towarzyszy. Jeśli rzeczywiście już jutro czekają nas łowy, to nam wszystkim należy się przyjemne posiedzenie przy jedzeniu, trunkach i opowieściach. Nie wiemy też, kiedy pojawi się kolejna okazja do takiego wspólnego spędzenia czasu, ne? Musimy ją wykorzystać.
Oh, Płomień z całą pewnością mógł sobie wyobrazić o wiele przyjemniejsze i ciekawsze spędzenie tego wieczoru niż w towarzystwie innych łowców, a już szczególnie innych mężczyzn.

- Hai hai… - rzekł jednak starając się wykrzesać pozory entuzjazmu dla planów Leiko, by nie poczuła się urażona. Liczył niewątpliwie, że kobieta później poczuje chęć rozkoszowania się nocą w znacznie mniejszym towarzystwie.

Idąc przez karczemną salę, Leiko raz jeszcze wzrokiem przesunęła po znanych i nieznanych sobie twarzach łowców zebranych tutaj przez klan. Nie umknął jej również Yashamaru skryty w swym mało przyjemnym kącie i.. takie przelotne skrzyżowanie ich spojrzeń było bardziej niż wystarczające. Pomiędzy byłymi partnerami mówiło ono więcej niż mogła odczytać przypadkowa osoba. Przesłanie płynące z oczu Maruiken było proste - „Poczekaj. Jeszcze po Ciebie wrócę”. Potajemny sygnał tuż pod okiem jej czujnego kochanka.

-Kuma-san, Sageru-san -z delikatnym skinięciem głowy powitała siedzących mężczyzn, kiedy już zbliżyła się do nich z Płomieniem - Nabieracie sił przed naszymi wielkimi łowami?
Nie ukrywała swego zerknięcia na kobiety zapatrzone w przystojnego łowcę o chłodnym i niewzruszonym usposobieniu. Na wargach koloru soczystej śliwki zaigrał uśmieszek lekkiego rozbawienia. Ciekawym było, czy któraś z nich spędziła popołudnie na poszukiwaniach czapli brodzącej w rzece? I czy którąkolwiek z tutejszych służek zaszczyci on nocą swoim towarzystwem, aby pomogła mu nabrać sił przed polowaniem?

- Ponoć jutro wszystko się zacznie… ostatnia szansa na odpoczynek przed wielką bitwą.- zaśmiał się rubasznie Kunashi i podniósł wyżej czarkę.- Tym razem… prawdziwa sake, a nie jej mierne zastępstwo.





-Tylko z nią nie przesadzaj Kunashi-san. - rzekł melancholijnie Sageru upijając płynu z czarki, udając obojętność na rozmarzone spojrzenia kilku służek, które to jakoś ciągle przemierzały sale w jego okolicy. Łowczyni dostrzegła znajome twarze dziewcząt z porannego spotkania. Ginamoto swą pozą idealnego bushi rozpalał ich marzenia. Wpaść w ramiona ideału wojownika, jaka chłopka o tym nie marzy?

-A ty? Też planujesz przyjemności na ostatnią noc? Sądząc z tego co opowiadają samuraje i mnisi chińscy… jutro czeka nas prawdziwa bitwa z Oni.- zapytał zerkając to na Leiko, to na towarzyszącego jej Kirisu. - Nie wszyscy ją przeżyją. Nawet najlepszy szermierz jest mrówką, gdy zalewa go fala wrogów.

-Hai. Wszyscy łowcy potrzebują trochę przyjemności przed jutrem
-odparła Leiko, zręcznie przy tym ukrywając swe rozczarowanie widokiem sake wypełniającej ich czarki. Iye, nie żałowała mężczyznom tego trunku. Jednak było ono głównym elementem jej jakże misternie tkanego planu, który miał jej umożliwić samotne wymknięcie się z karczmy i spotkanie z Yashamaru. Drobna przeszkoda. Ale tych miała już wiele na swojej drodze i miała nadzieję na przynajmniej jedno łatwe rozwiązanie..

Westchnęła ciężko, bynajmniej nie z tego powodu. Długie palce jej dłoni w melancholijnym geście sięgnęły rozcięcia dekoltu.
-Mam jednak obawy, że po Shimodzie każde z nas pójdzie własną ścieżką i nie będziemy mieli już wielu okazji do spotykania się przy sake -ze smutkiem w głosie wypowiedziała swe obawy, po czym powoli podniosła spojrzenie na mężczyzn -Czy nie macie nic przeciwko, byśmy się do was przyłączyli i razem spędzili ten ostatni wieczór? Możemy nawet zwołać pozostałych naszych towarzyszy i zrobić sobie istną ucztę na koszt klanu. Należy nam się, ne?
Przy ostatnich słowach wargi Maruiken rozciągnęły się w uśmiechu, który ktoś nieznający jej dobrego serca i pogodnego nastawienia, mógłby uznać za.. chytry. Trochę lisi. Musiała to być figlarna gra świateł tańcujących na jej twarzy.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-09-2018, 04:57   #290
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
- Ja myślę że to dobry pomysł.- stwierdził dobrodusznie Kuma, a Sagi wyraźnie się wahał zerkając na służki i zauważając ich tęskne spojrzenia w swoją stronę. Kirisu zdobył się na kwaśny jak cytryna uśmiech świadczący o tym, że nie ma ochoty na większe towarzystwo i wolałby Leiko-chan zatrzymać tylko dla siebie.
Niemniej to właśnie Sageru tu decydował.
-Zgoda… nie mam nic przeciwko takiemu spotkaniu w większym gronie.- zgodził się w końcu, ku rozczarowaniu kogucika.

-Cudownie - zamruczała łowczyni ignorując zawiedzioną minę swego partnera, jak i to krótkie zawahanie Czapli. Bądź co bądź sama też miała jeszcze inne plany na ten wieczór, więc rozumiała ich niezdecydowanie.

Jednak nie usiadła od razu. Stała wyprostowana szykując się do tymczasowego odejścia, uzgodnienia z którąś z tutejszych dziewczyn szczegółów owej uczy i zwołania znajomych twarzy wcześniej dostrzeżonych w grupach łowców zebranych w gospodzie. Uśmiech nie znikał z jej warg. Jedynie brew drgnęła unosząc się wyżej od swej bliźniaczki, kiedy kobieta mówiła -Zdążyłam poznać tę szarą myszkę, która miała zaszczyt przyciągnąć wasze spojrzenia. Ją również mogę odnaleźć i zaprosić, by siadła razem z nami. Miło będzie popatrzyć na nową, ładną twarz, a moją już zbyt często widujecie, żeby mogła zagrzać wasze serca do walki.
Zachichotała bezgłośnie zza długich palców, którymi przesłoniła swe usta.

-Nie wydaje mi się by to była szara myszka.- ocenił w zamyśleniu Sageru, a Kunashi wybuchł śmiechem. - Czyżbyś odnalazła nowe powołanie w roli swatki Maruiken-san? Obawiam się że Sageru za bardzo kocha wszystkie piękne kobiety by oddać się tylko jednej, a i jak cenię kawalerski stan ponad kobiece wdzięki, a Kirisu…- zerknął na młodzika.- … za młody, by go już więzić w małżeńskiej celi.

-Oh, Kuma-san
-szczerze rozbawił łowczynię swoimi podejrzeniami. Prawdą jednak było, że Leiko mogła wskazać przynajmniej jedną problematyczną osóbkę, której zeswatanie byłoby jej teraz bardzo na rękę -Ani myślę narażać się całej płci pięknej, a właśnie to by się stało, gdybym śmiała któregoś z was pchnąć w ramiona ożenku. Wolę polować na całą hordę demonów niż stanąć twarzą w twarz z wściekłą kobietą o złamanym sercu.
Ponad głowami siedzących mężczyzn przesunęła spojrzeniem po gwarnej sali, dodając przy tym -Potrafię jednak docenić dobre towarzystwo.

- Dlaczego więc się nie przysiadasz? Szukasz kogoś?-
spytał Sageru. Po czym powiadomił łowczynię.- Zarówno Sakura jak i ta “szara myszka” wyszły wcześniej. Sakura sama… “szara myszka” z jakimś bushi.
Kuma miał rację, umysł Czapli był równie ostry jak jego katana.

Przyłapana łowczyni powoli powróciła wzrokiem do mężczyzn. Przechyliła głowę, aby figlarnie opadające pasmo włosów odsłoniło jej twarz.
-Śliczne służki potrafią rozkojarzyć nawet błyskotliwego Czaplę - zażartowała z wesołością w głosie, a następnie przymrużyła oczy przyglądając się jego postaci - Czyż nie rozmawialiśmy o spędzeniu wieczoru w większym gronie? Zauważyłam Jednookiego Wilka siedzącego nieopodal z mnichem, a także Kusaru-san kryjącego się w kącie, więc chciałam ich do nas zaprosić. Nie wiem tylko gdzie się podziewa Akado-kun.. -wyraźnie się zatroskała takim zawieruszeniem się łagodnego i szlachetnego młodzika. W końcu Shimoda nie była teraz najbezpieczniejszym miejscem Japonii - Widzieliście go?

- Rozmawiał z jakimiś chińskimi mnichami i bushi Hachisuka. Mam wrażenie, że ci buddyjscy mnisi wielce go cenią.
- zamyślił się Sageru, podczas gdy Kunashi wzruszył ramionami. Bo Kuma nie zwracał uwagi na cichego i grzecznego młodzika. Niemniej jego kompanowi nic nie umykało. Maruiken musiała więc pamiętać o tym, by przy nim być ostrożna… co by nie przejrzał jej maski.
Kirisu zaś nie umknęło zainteresowanie jakie Leiko-chan okazywała innemu młodzieńcowi. Nic nie powiedział, ale… niezadowolenie było wyrysowane na jego twarzy.

Leiko wykonała swym ciałem nieznaczny i całkiem naturalny ruch, który nie zwróciłby niczyjej uwagi, ani tym bardziej niczyich podejrzeń. Zaledwie przeniosła swój ciężar na nogę bliższą stojącemu obok niej Płomyczkowi. I to wystarczyło, by jej wyraźnie zaokrąglone biodro spotkało się z jego bokiem, co tylko subtelnie podkreśliło ich zażyłość. Podsunęło mu również wspomnienie kształtu tego konkretnego fragmentu ciała łowczyni, jak i ognia czającego się pod białym kimonem oraz maską powściągliwości. Ognia dzikiego, kiedy tylko pozwalała mu wybuchnąć.

-Mam nadzieję, że będzie na siebie uważał. Krążą pogłoski, że ci szacowni goście klanu mają w zwyczaju zapraszać utalentowanych bushi do swojego klasztoru. A Akado-kun bywa bardzo ufny.. -westchnienie poruszyło jej piersiami, jednak nie było ono spowodowane tęsknotą za młodzianem, a niedowierzaniem w jego łatwowierność -Być może później do nas dołączyć. O ile wcześniej nie da się skusić ich słodkimi słówkami i cudownościami płynącymi z założenia mnisich szat..

Wprawdzie mówiła o jednym łowcy, lecz jej dłonie zdecydowanie bardziej były zainteresowane tym o ognistej duszy, o wiele mniej niewinnym. Korzystając z bliskości musnęła czubkami palców najpierw skórę jego boku, a potem zmysłowo przewędrowała na jego plecy. Lubiane przez Płomienia skąpe ubranie ułatwiało tak drobne pieszczoty.
-Usiądź, Kirisu-kun. Zaraz do Ciebie wrócę - zamruczała z uśmiechem, nim odwróciła od niego spojrzenie w poszukiwaniu służki. Najlepiej jednej z tych zapatrzonych w pięknego Czaplę.

Było ich kilka tutaj, wzdychających smutno i łakomym wzrokiem omiatających idealną sylwetkę Sageru. Ale jedna szczególnie zwróciła uwagę Leiko… z racji krągłości równie imponujących co jej własne, a może nawet deczko większych. Urodziwa chłopka spłoniła się, gdy jej spojrzenie napotkało na wzrok Maruiken i lubieżnie oblizawszy usteczka uciekła spłoszona na tyły karczmy pod wpływem jej wzroku. A choć te niedwuznaczne zachowanie z jej strony sugerowało erotyczny podtekst, to Leiko zrozumiała kogo zauważyła… i że ta owa cycata chłopka jest chętna się z nią spotkać na uboczu, w celach dalekich od flirtu.

Paznokcie Maruiken ostatni raz przesunęły się pieszczotliwie po skórze Płomyczka, po czym odsunęła się od niego i ruszyła niespiesznie w kierunku zawstydzonej służki. Miała mieszane uczucia wobec tego nagłego spotkania. Wprawdzie mogło ono oznaczać dobre wieści ze strony kunoichi, lecz.. Leiko nie charakteryzowała się pogodą ducha. Spodziewała się więc usłyszeć o kolejnych przeszkodach na swej drodze - o przyśpieszeniu rytuału, czy pomysłowym oddzieleniu jej od pozostałych łowców i sojuszników.
Jaka teraz niespodzianka kryła się za tymi prowokacyjnymi usteczkami?

Ta stała spokojnie skryta w cieniu dachu, przekrzywiła lekko głowę i spytała zmysłowym głosem.
- Jak mogę ci pomóc pani? - acz kpiący uśmieszek odbierał tej sytuacji powagę.
Setsuko splotła ramiona razem mówiąc - Nie udało ci się, ne? Akado-kun nie wpadł w toń twoich oczu, jak ten drugi młodzik? -nie przejmując się że ta poza podkreśla dekolt jej chłopskiego kimona. Uśmiechnęła się -Pewnie bym zadrwiła z twojej pewności siebie i dumy ze swej urody, gdybym i ja nie przeżyła porażki z tym młodzikiem. Ech… należałoby go skrępować i siłą nauczyć o urokach kobiecego ciała.

-Hai, być może Wilczek wymaga bardziej zdecydowanego podejścia. Odwiedzenia go nocą w pokoju, przyparcia do ściany i zasłonięcia ust pocałunkami, by nie mógł nawet swych Kami prosić modlitwami o pomoc
- Leiko roztaczała przed drugą kobietą tak rozpustną wizję ataku na młodziana, ale brak większego zaangażowania w wypowiadane słowa świadczył o tym, że ani myślała obierać tak.. ordynarnej metody. Poruszyło to jej wrażliwą duszę -Ale jakież byłoby to brutalne odebranie mu niewinności..
W następnej chwili płynnie przemieniła swoją przekonującą łagodność w wyrachowaną powagę -Niektórym mężczyznom rzeczywiście musimy podtykać nasze wdzięki, by opleść ich sobie wokół zgrabnych paluszków. Jednak Akado-kun jest milutkim chłopcem, którego nie musiałam szczególnie namawiać na podzielenie się swoimi historiami z życia. I w zamian nie domagał się nawet jednego całusa.

- Ale nie o historię tu chodzi, a o wpływ…. kontrolę. Akado-kun jest zbyt cenny, by pozwalać mnichom na zdobycie przewagi nad nami na tym polu.
- stwierdziła kunoichi wzdychając.- Brak nam czasu na powolne oplatanie Wilczka, na delikatność wobec niego.
Spojrzała na Leiko dodając.- Jutro łowcy zostaną podzieleni na grupy… czteroosobowe. Zostanie im wyznaczone bronienie konkretnych miejsc. Ważnych punktów, które będą filarami kolejnych… kekkai. Barier osłaniających główne miejsce rytuału. Nie gwarantuję że mi się uda, ale poprzez sojusznika mojego pana mogę spróbować wpłynąć na decyzje w związku z tym związane. Kogo byś chciała mieć przy sobie podczas tej bitwy?

Maruiken otworzyła odrobinę szerzej oczy, a i jej brwi uniosły się w wyrazie zdziwienia.
-To... trudny wybór, szczególnie w takich okolicznościach. Musisz pozwolić mi na moment zastanowienia -odparła powoli, oczami wyobraźni omiatając postacie łowców napotkanych na swej drodze przez ziemie Hachisuka. Którym z nich naprawdę była gotowa powierzyć swe życie, a co ważniejsze - losy swego zadania?

Myślami cały czas oscylowała wokół Shimody. Wędrowała nimi pomiędzy swymi sojusznikami oraz wśród ciemnych i niebezpiecznych uliczek labiryntu, jakim była intryga opadająca ciężko na to niepozorne miasteczko. A im dalej się zagłębiała, tym tylko natrafiała na więcej pytań bez odpowiedzi.
-Widziałam, że nareszcie przybył do Shimody ten jasnowłosy, niezaspokojony olbrzym wraz z palankinem. A jeśli wierzyć plotkom, to podobno ktoś widział wychodzącą z niego kobietę - w zaciekawieniu przechyliła głowę -To prawda? Znasz ją?

-Nawet kilka… dokładnie sześć kurtyzan pałacowych. To nienasycona bestia, zwykle żąda dwóch kobiet na noc. Ale żadna jakoś nie narzeka na ten ciężki obowiązek. Wprost biją się o dostęp do niego.
- uśmiechnęła się ironicznie kunoichi. I skinęła głową.- Piorę i zszywam ich kimona. Zamieniam słówka czy dwa z Płatkiem Śniegu i Poranną Bryzą.

Wbrew temu co eksponowały skrzyżowane ręce drugiej kobiety, Maruiken z pełnym opanowaniem skupiała swe spojrzenie na jej twarzy. Hai, była prześliczna, ale łowczynię przede wszystkim interesowało rozpoznanie prawdziwości wypowiadanych przez nią słów.
-Mnisi rzeczywiście muszą niezwykle dbać o swojego olbrzyma, skoro specjalnie dla niego wysłali do Shimody palankin z kobietami mającymi zaspokajać jego żądze -łagodny i ciepły uśmiech pojawił się na wargach Leiko. Może nawet któreś z tych uczuć miało swoje odbicie w jej duszy -Po tym czego się nasłuchałam od Ciebie i Twego Pana spodziewałam się, że przewozili nim kolejny element do swego rytuału. Dobrze więc, że prawda okazała się być inna, ne?

-Nie. Owe kobiety nie przybyły z palankinem. Tylko wcześniej, wraz z oddziałem bushi. Nie wiem co kryło się w nim. Też jestem ciekawa.
- wzruszyła ramionami Setsuko. Spojrzała na Leiko dodając. - Nie zajmuj się rytuałem Maruiken- san. Nie warto. Masz wystarczająco zmartwień na głowie, by nie zagłębiać się w mistyczne sprawy o których ani ty ani ja nie mamy pojęcia.

-Nie możesz mnie winić za to, że wszędzie doszukuję się rozwiązania moich problemów
-odparła Leiko z ciężkim westchnieniem. Jednocześnie rękę uniosła i dłonią rozmasowała swój kark w nieudolnej próbie odprężenia swego spiętego ciała i ukojenia starganych nerwów.
-Jednak jeśli i Ty nie wiesz, jaki sekret został przywieziony palankinem do Shimody, to najwyraźniej ktoś bardzo zadbał o zachowanie go z dala od cudzych oczu i uszu. A zatem musi być bardzo ważny dla mnichów, ne? I gdyby tego czegoś lub.. kogoś nagle zabrakło, to być może mocno namieszałoby w ich planach -mówiła, a jej palce leniwie zsunęły się na bark i uścisnęły mocno to miejsce, gdzie łączy się on z szyją. Miejsce, które o wiele częściej było odwiedzane pieszczotami przez kochanków Maruiken, niż przez jej własny dotyk -I może nawet utrudniłoby im schwytanie mnie i pozostałych łowców.

- Może. Ale nie zaryzykuję dla tego pomysłu mojego bezpieczeństwa i tajemnic mojego pana
.- odparła krótko Setsuko przyglądając się działaniom Leiko, po czym spojrzała w mrok.- Moim zadaniem jest zbieranie informacji, a nie wchodzenie w drogę mnichom. Jeśli ty chcesz popsuć im plany… to ja cię nie zamierzam powstrzymać. Ale też i nie pomogę.
Przeciągnęła się leniwie dodając.- Niemniej mogę ci powiedzieć, że Chińczycy zadbali o dyskrecję i ochronę w tej kwestii. Zawartość palankinu jest obecnie ukryta w samym sercu Shimody i broniona przez zarówno samych mnichów, jak i wiernych im bushi. Jeśli chcesz zaryzykować próbę przekradnięcia się tam, to musisz być sprytna, zwinna i mieć Kami po swojej stronie.

-Z tymi ostatnimi może być trudno. Mam wrażenie, że Kami nie tylko opuścili Shimodę, ale i resztę ziem Hachisuka
-stwierdziła Maruiken, która nie miała w zwyczaju szukać zainteresowania Kami i polegać na ich pomocy. Jak dotąd jej własne umiejętności okazywały się być wystarczające. Jak dotąd -Uczestniczenie w klanowej intrydze nie do końca leży w moich obowiązkach łowczyni demonów. Ale tak samo jak i bycie zwierzyną dla mnichów.
W swojej wędrówce dłonią w końcu sięgnęła też i twarzy, gdzie palcami delikatnie ścisnęła nasadę nosa. Na krótki moment przymknęła oczy, po czym z powrotem uniosła powieki i spojrzała na kunoichi - Ale póki co potrzebuję trochę osłodzić moim towarzyszom ten ostatni wieczór przed rytuałem. Dużo jedzenia, jeszcze więcej przelewającej się sake, ładne służki w zasięgu wzroku. Możesz mi w tym pomóc?

-Nie potrzebujesz mojej pomocy w tej kwestii. Klan w swojej mądrości postanowił wydać łowcom zapasy ryżu i sake, by podnieść ich morale przed bitwą. A co do służek… Sageru je ściągnie ku sobie.
- odparła zamyślona służka. - Na kurtyzany… już za późno. Gdybym wiedziała wcześniej, może udałoby się jakąś. Teraz już nie.

-Oh.. zależy mi jedynie, aby niczego im dzisiaj nie zabrakło
-łowczyni lekkim machnięciem dłoni odgoniła kurtyzany z ich rozmowy. Mimo wszystko nadal było jej potrzebne oddanie Płomyczka -Jutro wielki dzień, muszę się więc do niego przygotować. A choć moi towarzysze są uroczy, to zadawaliby zbyt wiele pytań, na które nie potrafiłabym im udzielić odpowiedzi. Dla wszystkich będzie lepiej, jeśli skupią się na przyjemnościach.
Delikatny uśmiech powrócił na jej usta, jednak coś w tym nieznacznym uniesieniu kącików warg wyróżniało go od innych podobnych jemu uśmiechów w jakie była uzbrojona Maruiken. Był to uśmiech od jednej kobiety zaplątanej w sieć swoich i cudzych tajemnic, do drugiej ostrożnie stąpającej po tej pajęczynie intryg tkanej przez klan i mnichów -Z pewnością potrafisz zrozumieć moją chęć cichego wymknięcia się, ne?

Setsuko skinęła głową odpowiadając na to pytanie bez słowa. Następnie zmieniła temat.
-Zjawię przy twoim pokoju rano Maruiken-san. Liczę że wtedy już będziesz miała kilka imion dla mnie. Potem… nie będzie już szans na to, bym mogła w jakikolwiek sposób wpłynąć na to, którzy łowcy staną u twojego boku, podczas wieczornej bitwy. Ja…- uśmiechnęła się ironicznie.-... na pewno walczyć nie będę. Schowam się wśród służby.

-Hai. A jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to może nawet całe i zdrowe zobaczymy się po rytuale
-zamruczała z życzliwością Maruiken. Wszak dopóki żadna drugiej nie zaglądała zbyt głęboko pod maskę, póki ich ścieżki szły równoległe do siebie zamiast się krzyżować, to nie było powodów do okazywania niechęci. Wręcz przeciwnie, znajomość z kunoichi okazywała się być całkiem.. owocna. A łowczyni lubiła słodycz owoców.
Skinęła głową, dodając -Uważaj na siebie, Amiko-chan.

- Ty też. Aczkolwiek tej nocy obie jesteśmy bezpieczne. Skorzystaj z przykładu swoich towarzyszy i zrelaksuj się.
- poradziła na pożegnanie kunoichi.



* * *




Leiko nie musiała nikogo specjalnie zachęcać do korzystania z uroków zbliżającej się nocy. Na jej szczęście większość łowców była całkiem prostymi mężczyznami, którzy każdego dnia spoglądali w uzbrojone zębami uśmiechy rogatej śmierci. Takie widoki czyniły sake słodszą i jakże bardziej pożądaną w ciałach naznaczonych bliznami, zaś śliczne kobiety.. cóż, dla tych zawsze było miejsce w osamotnionych sercach mistycznych wojowników. Niektórzy tylko jeszcze o tym nie wiedzieli.
Zatem kiedy ładniutkie służki zostały uzbrojone we wprost nieskończone ilości butelek z sake, to mało który z zebranych na sali łowców był w stanie oprzeć się takiej pokusie. To właśnie dzięki niej po niedługim czasie gospoda wypełniła się głośnymi odgłosami rozbawienia, śmiechami, rozmowami i raz po raz wznoszonymi toastami. Przypominało to bardziej hucznie celebrowane wiejskie wesele aniżeli wieczór poprzedzający wielkie polowanie na demony. Ale i goście tej biesiady byli specyficzni.

Płynny i jakże hojny podarunek od klanu skutecznie pozwalał zapić wątpliwości i strach co mniej doświadczonych łowców. Każda kolejna opróżniana czarka, której zawartość rozkosznie rozpływała się po ciele, zdawała się wlewać w nich również odwagę oraz pewność co do swych umiejętność wobec całej armii Oni. Bo i one pod wpływem trunku stawały się jakby.. mniejsze. Sake w magiczny sposób przeobrażała je w niegroźne stworki.
Zaś ci łowcy, którzy nosili wiele blizn po spotkaniach z godnymi siebie rywalami, którzy swymi umiejętnościami zasłużyli sobie na szacunek wśród towarzyszy, roztaczali wokół siebie kojącą aurę. Niektórzy z nich przechwalali się swymi dokonaniami, inni przyjmowali role milczących mścicieli. W towarzystwie każdego z nich można było się poczuć bezpiecznie. Również i Maruiken dostrzegała korzyści z ich obecności.

Ale teraz nikomu nie były w głowie jutrzejsze łowy! A jeśli nawet, to nikt nie rozmawiał o hordzie przebrzydłych demonów. Po cóż, skoro o wiele przyjemniejszą kwestią była nagroda od obrzydliwie bogatego klanu?

Najwięcej poklasku zyskiwały rubaszne wizje spożytkowania całego złota – wydać je na najpiękniejsze i najbardziej utalentowane kurtyzany, oczywiście wszystkie w tym samym czasie. Budzić się z głową na dużych piersiach, zabawiać się całymi dniami i nocami pomiędzy zachęcająco rozłożonymi nogami, a potem zasypiać wśród niezliczonych ciał nagich kobiet. Dodatkowo jeszcze pić najlepszej jakości trunki i obżerać się jedzeniem, aż już nie będzie miejsca na kolejne kąski. Istna nirwana rozpusty.

Pojawiały się też głosy większego rozsądku. Cichsze, spokojniejsze. Zbierające wyraźnie mniej pokiwań głową w zrozumieniu.
A bo to może dobrze byłoby wspomóc biedne dzieci w sierocińcach? Podzielić się złotem z ludźmi z potrzebie?
Albo porzucić polowania, znaleźć sobie żonę i dla odmiany zacząć wieść spokojne życie. Gdzieś na wsi, w domku z kawałkiem pola i miejscem na wychowanie gromady pocieszek. Odłożyć broń,a pochwycić rodzinę w mocny uścisk.
Złożyć obfitą ofiarę Kami, którzy w swej nieskończonej łasce pozwolili przetrwać łowy na ziemiach Hachisuka.
Zabrać kochaną mamusię na wizytę w luksusowych gorących źródłach, kupić jej zapas ciepłych skarpet.

Ile łowców, tyle planów na spełnienie mniej lub bardziej wyszukanych marzeń.

A Leiko siedziała pośród tych barwnych postaci, jak zwykle przyjmując rolę skromnej myszki przy swym odważnym i niepokonanym partnerze. Hai, nadal swą urodą przyciągała spojrzenia i wyróżniała się na tle wielu dość.. nieokrzesanych łowców, ale pokornie poprzestawała na byciu ładną ozdobą stołu. Tym piękniejszą, że bez pytania dolewającą sake do czarek swych towarzyszy. Nie szczędziła im też swego śmiechu w reakcji na kolejne nieprawdopodobne opowieści, ani figlarnych komentarzy nieraz podsyconych przyjacielską uszczypliwością.

Nie musiała robić nic ponadto. Łowcy wzajemnie dostarczali sobie rozrywek. Zatem wyjątkowo nawet i ona mogła się pokusić o odrobinę..
Tak troszeczkę..
Wprost ździebełeczko odprężenia w wesołym towarzystwie.
Przynajmniej na tych kilka chwil nim rozpęta się wokół nich krwawa łaźnia.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172