Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2017, 20:58   #684
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Laska stojąca w rogu pomieszczenia była magiczna, podobnie jak klucz, który pozostał po spopielonym ożywieńcu. Oba te przedmioty emanowały słabą, prostą magią, której Wolfgang nie mógł przypisać do żadnego konkretnego koloru.

Szuflady w biurku zamknięto dawno temu, ale od czego były pożyczone od krasnoludów narzędzia. Łom raz dwa uporał się z zamkami, dzięki czemu można było przeszukać wnętrze mebla. W szufladach leżały pliki rozpadających się papierów, zasuszone pęczki gęsich piór, wyschnięte pojemniki z inkaustem oraz gruba warstwa kurzu, przemieszanego z zasuszonymi pająkami i muchami. Jedynym ciekawym znaleziskiem był oprawiony w popękaną ze starości skórę skoroszyt, w którym ktoś o bardzo wysublimowanym charakterze pisma, takim samym jakie widniało na tablicy, prowadził skomplikowane obliczenia i obserwacje. Wolfgang tylko zerknął na zapiski i po chwili wiedział czego dotyczyły - właściciel gabinetu prowadził skrupulatne badania nad przebiegiem orbity Morrslieba.

Mapy na stojaku były w opłakanym stanie. Papier niemal kruszył się w rękach, ale te wykonane na cielęcej skórze były w nieco lepszej formie, chociaż i na nich niewiele było widać, bo barwniki zdążyły mocno wyblaknąć. Większość map skupiała się na południowej i centralnej części Imperium, a na Reiklandzie i zachodnich marchiach Talabeclandu w szczególności. Na wszystkich arkuszach ktoś wyrysował pajęczynę przecinających się linii, opisanych zagadkowymi numerami i symbolami. Na jednej z map, na szczęście tej wykonanej z cielęcej skóry miejsce przecięcia zakreślono.


Na żadnym z portretów nie było podpisu ani dat określających ramy życia sportretowanych osób. Część z podobizn wykonano we wnętrzu jakiegoś zamku, inne na tle ponurej, wznoszącej się nad brzegiem rzeki fortecy. Oko Lothara zdołało na jednym z obrazów odnaleźć herb, którego jednak nie zdołał zidentyfikować.

[MEDIA]https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/d5/Sayn_Wittgenstein_Wappen_WWB_261.jpg[/MEDIA]

Obrazy oczywiście można było zdjąć ze ścian. Jeśli zrobiłoby się to delikatnie i zachowało je w ramach, w których były powieszone, to wówczas bez problemu można by je zabrać z pomieszczenia.

Klucz zombiego działał tak samo jak ten, który miał ghul. Gdy Wolfgang, zaopatrzony w cylinder zbliżył się do drzwi, zapadka lekko stuknęła, a same drzwi wolno się otwarły. Dalej było ciemne pomieszczenie, a w świetle jakim dysponowali widać było tylko to co najbliżej otwartego przejścia. Regał z książkami i jakieś wolno zbliżające się, ciemne postaci.
 
xeper jest offline