Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2017, 21:14   #283
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Złożyła parasolkę i ponownie przyczepiła ją do swojego pasa obi. Zbyt krótko czuła na sobie ciężar łowcy, aby miał on wyrządzić jej jakąkolwiek krzywdę, lecz mimo to roztarła dłońmi miejsca, o które wsparł się nogami. Następnie przyjrzała mu się z troską, powtarzając swe przeprosiny za własną niezdarność -Gomennasai, Akado-kun. Nie chciałam.
Wyciągnęła ku niemu rękę, by z wielką ostrożnością palcami musnąć rozcięte kimono -Bardzo boli?

-Co? A to… iye. Nie zauważyłem.
- odpadł zaskoczony Yoru przyglądając się powoli zasklepiającej się ranie. Powoli jak na ich standardy. - Nie przejmuj się tym Maruiken-san, przywykłem do bólu i ran. Taki los tych co walczą. A ty jesteś cała?

-Hai, chociaż ten demon okazał się groźnym przeciwnikiem
- odparła łowczyni z ciepłym uśmiechem, aby Wilczek już się o nią nie martwił. I tak jak on bardziej interesował się jej bezpieczeństwem, tak samo ona bardziej skupiała się na nim niż na sobie. A w szczególności przyglądała się temu jakże znanemu widokowi, jaką była nienaturalnie zamykająca się rana.
-Przynajmniej przydał się do czegoś po swej śmierci, ne? -tym stwierdzeniem Leiko zdradziła przed swym towarzyszem, że wie więcej o przyczynie zasklepiania się tego rozcięcia niż zwykły łowca - Ale dość powoli się goi. Czy to przez to, że ja Ciebie zraniłam, a nie Oni?

- Och… to nie twoja wina. Czasami rany zasklepiają się szybciej, czasami wolniej.
- odparł z uśmiechem łowca - Nie wiem czemu.
On nie wiedział, a ona… domyślała się czując jedynie lekki napływ sił witalnych, które jej własne dziedzictwo pochłaniało. Stonoga była zbyt słaba. Mały stworek nie był w stanie zaspokoić jej apetytu.
Zadrżała wiedząc, że wkrótce czeka ją uczta, prawdziwa orgia demonicznej śmierci.

-Wiesz, że zwykle ludziom rany nie zasklepiają się z taką łatwością? A już na pewno nie bez pomocy medyka. Ale też Ty nie jesteś zwykłym człowiekiem, prawda Akado-kun? - bez pozwolenia przekroczyła granicę jego przestrzeni osobistej, w której jeszcze mógł się czuć swobodnie w towarzystwie Leiko. Ale ta bliskość nagle stała się bardziej intymna, gdy z wielką delikatnością musnęła opuszkami palców prawie już niewidoczne rozcięcie jego skóry.
-Czy po zabiciu wyjątkowo silnego Oni nie czujesz przepełniającej Cię energii? Czy nawet najstraszniejsze rany, mogące zabić każdego innego mężczyznę, wraz ze śmiercią potężnego Oni goją się na Tobie szybko, nie pozostawiając choćby najmniejszego śladu? -zadawała swe pytania ze spokojem, bez zniecierpliwienia czy przesadnego nacisku dla młodziana. Wszak nie chciała go ani przestraszyć, ani od siebie odepchnąć. Tak naprawdę, to nie tyle pytała, co stwierdzała, z pierwszej ręki znając reakcje przeklętego ciała na zabijane demony. Uniosła na niego spojrzenie swych złocistych oczu - I czy każde udane polowanie nie czyni Cię silniejszym?

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
- wyraźnie speszył się pod dotykiem palców łowczyni. Zamyślił się po chwili dodając.- Nie. Nie każde. Część tak. A może jednak wszystkie? Każde mnie czegoś uczy, czyni bardziej doświadczonym i mądrzejszym. Ale nie idealnym, skoro dałem się pokonać duchowi i mu cię porwać…
Nagle skłonił się przed nią mówiąc.- Za co bardzo cię przepraszam i niezmiernie żałuję że cię zawiodłem Maruiken-san.

-Oh.
.-zaskoczył ją tym ukłonem. Może i nie był samurajem, lecz honor był dla niego ważniejszy niż dla niejednego z mężczyzn szumnie obnoszącym się ze swoim tytułem i miejscem w klanie. Każdy mógłby się uczyć szlachetności od tego młodziana -Iye, nie martw się tym, Okami-kun. Najważniejsze, że nam obojgu udało się dotrzeć w końcu do Shimody.

Mając go tak blisko, wprost na wyciągnięcie ręki, Leiko zdecydowała się poddać pokusie dotknięcia jego włosów. Z czułością pochwyciła w palce jeden ze smoliście czarnych kosmyków tańcujących na powiewie wiatru.
-Ale jeśli to zbyt mało, żeby ukoić Twe waleczne serce, to możesz zadbać o moje bezpieczeństwo w trakcie rytuału - westchnęła ciężko, tym gwałtowniejszym uniesieniem piersi ukazując swe zaniepokojenie - Mam przeczucie, że wydarzy się coś strasznego..

- Z pewnością strasznie dużo potworów ściąga do Shimody by przerwać ową uświęconą ceremonię, ale jeśli powstrzymamy ich pierwszą falę, to kolejnych już nie będzie. A jeśli będę w pobliżu ciebie to cię obronię Maruiken-san.
- odparł ciepło naiwny młodzieniec. - Nie pozwól by obawy cię poraziły, uczestniczymy w czymś wielkim!
Nie zwrócił uwagi na jej palce chwytające pasemka jego włosów oślepiony “blaskiem przyszłej chwały”.

-Martwię się tym, że nie tylko my będziemy tego częścią, Okami-kun - odparła Leiko, którą niezbyt pocieszyła żarliwość młodziana. Życie w takiej naiwności i niewiedzy zapewne było niezwykle przyjemne, ona jednak była całkowitym przeciwieństwem Wilczka. Wiedziała zbyt wiele.

-Są w klanie źli ludzie. Niektórych miałam nieszczęście spotkać, o innych tylko słuchałam - cofnęła rękę, po czym obie skrzyżowała na piersi przyglądając mu się z powagą - Mogą oni spróbować przerwać rytuał, bądź wykorzystać go do własnych celów i zamiast uwolnić ziemie Hachisuka, to przywołać na nie tylko potężniejsze bestie - cały czas mówiła zniżonym tonem świadczącym o tym, że zdradza coś odpowiedniego wyłącznie dla uszu młodziana, że to jemu zdecydowała się powierzyć swe zaufanie. Ale w tym momencie jej głos osiągnął donośność szeptu, a złociste tęczówki skrzyżowały się z jego spojrzeniem - Mogą chcieć nas skrzywdzić i przeszkodzić w zadbaniu o bezpieczeństwo mnichów. Musisz być bardzo ostrożny. Trzymaj się pozostałych łowców, szczególnie Sakury, Niedźwiedzia i Sagiego..

- Jesteś pewna Maruiken-san? Nie wątpię, że bushi rywalizują o wpływy na dworze, ale… raczej ich nie obchodzą łowcy. A i nie wątpię że każdy z nich chce uwolnienia ziem Hachisuka od Oni.
- odparł z powątpiewaniem w głosie młodzian. Uśmiechnął się - Możliwe, że to wszystko to jedno wielkie nieporozumienie. Bo przyznasz że musi to brzmieć absurdalnie, ne? Bardziej niedorzeczne by było, gdybyś któregoś łowcę podejrzewała o współpracę z Oni w celu sabotowania rytuału.
Odparł dumnie wypinając pierś.- Wszak wszyscy tutaj jesteśmy po to, by bronić mieszkańców tych ziem przed złem. Nawet jeśli oprócz tych powodów mamy jeszcze jakieś ukryte motywy wynikające z naszych ludzkich słabości.

Leiko musiała przyznać mu rację. To wszystko brzmiało trochę niedorzecznie, gdy się nie znało szczegółów. Szkoda tylko że wszystko to było prawdą.
Przez krótką chwilę przyglądała się jego twarzy, tak bardzo rozpromienionej wypełniającą go wzniosłością tego polowania. Dziwiła się, że jeszcze nie zaczął świecić swym wewnętrznym blaskiem.
Iye, nie było sensu próbować go przekonać. Był zbyt łatwowierny, zbyt mocno wierzył w dobro kryjące się w sercu każdego człowieka. Nie uwierzyłby, że mnisi mogą mieć paskudne plany wobec niej i niego także, że wcale ich nie interesuje zniszczenie zła na ziemiach Hachisuka. Byłaby dla niego nieprawdopodobną myśl, że ktoś może panować nad demonami, niczym nad własnymi zwierzątkami trzymanymi na łańcuchu. Musiał zobaczyć wszystko na własne oczy.

- Hai, być może to tylko nieporozumienie. Pomożemy przy rytuale, a potem wszyscy cali, zdrowi i zwycięscy wrócimy do Miyaushiro w pełnej chwale. W końcu jesteśmy mistycznymi wojownikami, ne? - uśmiechnęła się pogodnie wspominając to określenie, z którego tak dumny był Wilczek wtedy w opuszczonej gospodzie. A potem zawstydzony i rozgorączkowany, kiedy go za nie pochwaliła.
-Obiecaj mi jednak, że będziesz ostrożny, Okami-kun. Wiem, że jesteś zdolnym łowcą, lecz nawet Ty możesz trafić na godnego siebie przeciwnika - chociaż nie był małym chłopcem i potrafił sobie radzić z demonami lepiej niż ona, to Maruiken odczuwała wobec niego także pewną opiekuńczość. To nie był łaskawy świat dla kogoś tak naiwnego.
Dłoń ułożyła na wysokości swego serca, poruszoną swą głęboką troską - A Japonia nie może stracić swego dzielnego obrońcy zesłanego nam przez Kami.

-Uważam, że Sageru-sama i Kuma-sama radzą sobie lepiej w bronieniu nas przed Oni.
-Yoru speszył się pod jej komplementami wyraźnie nimi zawstydzony.- Nie uważam się za kogoś tak ważnego. Ja tylko zabijam potwory, to mnisi swymi rytuałami mają zapewnić tym ziemiom bezpieczeństwo.

-Gdyby mnisi wraz z klanem rzeczywiście potrafili sami zapewnić bezpieczeństwo tym ziemiom, to nie potrzebowaliby nas, Okami-kun
- stwierdziła Maruiken nie tylko powątpiewając w zdolności Chińczyków, ale przede wszystkim znając ich prawdziwe zamiary, którymi na pewno nie było zadbanie o dobro ziemi klanu. Hai, potrzebowali łowców. Nie całej armii, ale jej, Młodego Wilczka, Kohena oraz Sogetsu z jego przeklętą kataną. Niezbędny im był także ten jasnowłosy demon, a i miko musiała się ukrywać, by i jej nie wykorzystali do swego rytuału. I jeszcze powinien być jeden. Jeszcze jeden dziedzic klątwy siedmiookiego demona.

-Nie ma nic złego w byciu przynajmniej trochę wyjątkowym - smukłym palcem wycelowała w jego klatkę piersiową, prosto w ukryte głęboko to szlachetne serce - Już sama ta siła drzemiąca w Tobie, przyśpieszająca gojenie się Twych ran, czyni Cię szczególnym łowcą. Czy Ci się to podoba, czy nie.

-Myślę że to Kami błogosławią naszym czystym intencjom pomagając przy leczeniu.
- stwierdziła naiwnie Wilczek udowadniając swą naiwność i brak swej wiedzy o legendzie i klątwie.

- Nie na każdego łowcę Kami spoglądają równie łaskawie. Jednak Ciebie sobie wyraźnie ulubili.. czemu wcale się nie dziwię -uśmiech jaki posłała Wilczkowi był tak ciepły, że niejeden mężczyzna na ten widok poczułby rozgrzewającą przyjemnością rozlewającą się leniwie po swym ciele. Cóż, a przynajmniej niejeden z tych mężczyzn, dla których słabością były urodziwe kobiety.
-Jesteś miłym, młodzianem. Odważnym, szlachetnym i troskliwym, bardzo oddanym swej misji niszczenia Oni. Jednak powinieneś uważać, bo kiedyś możesz trafić na kogoś chcącego wykorzystać Twe dobre serce do swych podłych celów - palcami wprawdzie zaczęła naplatać długie nici swych włosów na własny nadgarstek do przyszłego użycia, lecz i tak głowę przechyliła, z troską przyglądając się swemu towarzyszowi -Twój tajemniczy sensei nie przestrzegał Cię przed takimi ludźmi?

A.. a powinien. Szlachetność i oddanie młodziana mogły być godne podziwu, lecz żył on w świecie rządzonym przez intrygi. Ludzka perfidność kryła się za każdym urokliwym uśmiechem, dobrym słowem. Dotąd mógł się cieszyć słodką nieświadomością, omijało go zło kryjące w cudzych sercach. Ale ile czasu minie, nim będzie się musiał zderzyć ze straszliwą rzeczywistością? Z ostrzami sztyletów czającymi się w cieniach, z pieniądzem ważniejszym od ludzkiego życia. Z kłamstwami wypowiadanymi prosto w oczy.

-Przestrzegał bym uważnie przyglądał się zleceniom, ale tu… ciągle walczymy z potworami, które gnębią te ziemie. Cele mnichów są z pewnością szlachetne.- odparł z uśmiechem młodzian udowadniając, że naiwność jest częścią jego natury, której samozwańczy “ogrodnik Japonii” jakoś nie zdołał wyplenić.

-Hai. I nam wszystkim zależy na tym, aby uwolnić od nich ziemie Hachisuka, ne? -”od nich” Oni czy „od nich” mnichów? Jeszcze do niedawna żadna z tych kwestii nie leżałaby w gestii zainteresowań Leiko. To się jednak zmieniło, kiedy Chińczycy postanowili sobie ją upatrzyć na swą ofiarę. Sprawili tym, że poza misją zleconą jej przez mateczkę, musiała także zadbać o ten problem natury osobistej. Nie mogła sprowadzić swej siostrzyczki do domu, jeśli wpadnie w sidła ich rytuału. Nie będzie przydatna dla swej Mateczki, jeśli przez resztę życia będą ją poszukiwali mnisi.

Nici zwieńczyła drobną kokardką, po czym z powrotem pochwyciła parasolkę w dłonie i rozłożyła ją nad sobą.
-Co Ty na to, abyśmy jeszcze się trochę rozejrzeli? Może znajdziemy jeszcze jakiegoś demona próbująca się przekraść do Shimody - spojrzenie kobiety powędrowało na ramię młodziana, gdzie rozcięcie czarnego kimona nie zniknęła tak łatwo jak drobna rana, a potem powróciło na jego twarz - W końcu powinniśmy trochę popracować nad naszą współpracą w łowach, aby się wzajemnie nie poranić.

-Oczywiście… co mówi twoje doświadczenie? Idziemy bardziej w kierunku lasu, czy głębiej w pola ryżowe?
- zapytał uprzejmie Yoru. Uznając ją zapewne za bardziej doświadczoną w tropieniu Oni od siebie.

Oh, jakże się mylił. Ta, która podawała się za łowczynię demonów bardziej była doświadczona w odszukiwaniu osób niż Oni. Ludzie byli dla niej interesujący, kryli w sobie pokłady niewypowiedzianych sekretów kuszących ją do bycia wykorzystanymi. Demony zaś.. były krwiożercze. Często prymitywne, przywodzące na myśl byle zwierzęta. Stanowiły jednak wygodną grę pozorów dla jej celów.

Leiko rozejrzała się najpierw po otaczających ich polach ryżowych, a potem uważnie zlustrowała drzewa pobliskiego lasu. Zawsze bliższe jej były przestrzenie z dużą ilością miejsc do ukrycia się.
-Zerknijmy do lasu. Może okaże się, że w jego cieniach skrywają się straszliwe bestie, od których powinniśmy uratować Shimodę - stwierdziła, starając się odnaleźć w sobie podobną gorliwość wobec łowów, jaką prezentował sobą waleczny Wilczek.

-Ja pójdę pierwszy. Ty trzymaj się za mną. - zaproponował Akado ruszając przodem z wyciągniętą kataną i rozglądając się czujnie. Leiko miała nawet wrażenie, że zapomniał całkiem o niej. Myliła się.

- Jak najlepiej ci się współpracuje z partnerami? - zagadnął niewinnie Wilczek przywołując u Maruiken wspomnienia takich przykładów współpracy z ostatnich tygodni. Zdecydowanie te najmilsze wiązały się z bliskością i nagością.
Na te myśli łowczyni uśmiechnęła się do siebie z kocim zadowoleniem. Wątpiła, aby młodziana usatysfakcjonowała podobna szczerość. Tym bardziej, że w swej niewinności nie potrafiłby zrozumieć przyjemności płynącej z bliskości dwojga osób. A ona znała ją aż nadto.

-Kiedy mam przyjemność polować z kimś, to zwykle lubię przyjmować rolę przynęty. Staram się sprawić, aby bestia skupiła się na mnie, próbowała mnie schwytać jako pozornie bezbronną zwierzynę. Mój partner może wtedy zaatakować nagle, dzięki mnie mając przewagę nad Oni -zapatrzyła się na plecy swego odważnego towarzysza -Tak jak kiedy walczyliśmy z tamtym demonem o dwóch głowach. Pamiętasz jak się przewróciłam zwracając na siebie jego uwagę?

-Acha… to był podstęp? Bo ja myślałem, że…
- stropił się Akado i skłonił przed Leiko przepraszając. - Wybacz. Uznałem wtedy, że nie byłaś przygotowana na polowanie, a przez to bezbronna.

-Gomen, że Cię wtedy niepotrzebnie zmartwiłam. Ale dobrze w takim razie, że nie jesteś moim przeciwnikiem, bo jeszcze byś się skusił na tak bezbronną pokusę
- zażartowała Leiko, zdecydowanie nie czując się urażoną jego słowami. Wszak właśnie takie wrażenie miała wtedy sprawić - słabej i bezbronnej.
-Nie jestem damą żyjącą wygodnie na dworze, a łowczynią demonów. Muszę potrafić zadbać o siebie, jak i o mego partnera w łowach. Tak jak zadbam o Ciebie, jeśli znajdziesz się w niebezpieczeństwie, Okami-kun - wprawdzie figlarne nutki zabrzmiały w jej głosie, lecz nie było najmniejszej wątpliwości co do szczerości jej słów. Bowiem kiedy miała czas, a tego nie miała wiele pomiędzy własną misją, poznawaniem sekretów mnichów i umacnianiem relacji ze swymi sojusznikami, to w tych wyjątkowych chwilach odczuwała.. troskę wobec tego młodziana. Byłoby straszną stratą, gdyby został pożarty przez kłamliwą, nieznaną mu stronę ich wspólnego świata.

- Hai. Ja też będę cię wspierał w walce przeciw potworom. - rzekł z uśmiechem Akado albo ignorując, albo nie zauważając subtelnych podtekstów w słowach Leiko.
Taki.. prosty” - pomyślała w duchu Maruiken, której Wilczek nie przestawał zadziwiać swą niewinną naturą. Był wyjątkowy, niczym baśniowe stworzenie wśród mężczyzn tak łatwych do manipulowania kobiecymi wdziękami.

-A Ty, Okami-kun? -zapytała, tym razem rozmowę kierując na jego niepozorną osobę - Często współpracowałeś z kimś w trakcie swych łowów? A może miałeś okazję już polować ramię w ramię z którymś z obecnych w Shimodzie łowców?

- Szczerze powiedziawszy to nie. Przed Shimodą działałem sam, a nasza wspólna walka była pierwszą. Niestety łowcom częściej zależy na zapłacie niż na wykonaniu misji, więc wolą ryzykować życie samotnie niż dzielić się potem nagrodę. A ty Maruiken-san?
- zapytał zaciekawiony Wilczek.- Polujesz samotnie, czy masz stałych partnerów?
Znów pytanie, które w innych ustach brzmiałoby dwuznacznie, ale nie w jego przypadku.

-Nie mam stałego partnera. Niestety, większość mężczyzn kierowałaby się nieodpowiednimi pobudkami w chęci podróżowania ze mną - łowczyni westchnęła cicho w zażenowaniu, że wspomina o czymś takim w towarzystwie Wilczka. Nie był to temat godny takiego obrońcy uciśnionych, zabójcy wszelkiego zła. Obce mu były takie przyziemne pokusy - Ale poznałam wielu łowców w czasie mych polowań. I jak mam okazję, to z niektórymi z nich współpracuję, aby dokładniej wykonać zlecenie. To wygodniejsze rozwiązanie niż niemądra rywalizacja, ne?

-Hai. Zdecydowanie tak.
- zgodził się z nią młodzian nie wnikając głębiej w sens jej wypowiedzi i skupił się na poszukiwaniach kolejnego wroga.
Bezowocnych, jak się później okazało.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem