Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2017, 21:32   #285
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Kiedy razem odeszli już na wystarczającą odległość, aby żadne z wypowiadanych słów nie mogło już dotrzeć ku obcym uszom, na twarzy łowczyni pojawiła się melancholia. Nagła niepewność sprawiła, że zwolniła kroku i spojrzenie opuściła ku ziemi. Rozłożonym wachlarzem zaś nieudolnie starała się ukryć przed Płomyczkiem smutek na swych wargach, gdy pytała cicho - Czyżbyś znużył się mną, Kirisu-kun?

-Ależ skąd! Jakże mogłaś tak pomyśleć Leiko-chan!
- zaskoczony jej słowami Kogucik zaczął zapewniać o swym oddaniu. - Skąd w ogóle takie pomysły?

Łowczyni jakoś nie pocieszyły jego zapewnienia, jakkolwiek gorliwymi by one nie były. Nadal w tak urokliwy sposób umykała spojrzeniem od jego osoby. Nie chcąc ukazać mu tej swojej słabości, bądź tylko tym bardziej ją podkreślając, zawieszała swój wzrok na źdźbłach trawy pod ich stopami, na mijanym budynku lub wyjątkowo interesującej chmurze. Po prostu na wszystkim, co tylko nie było Płomyczkiem raniącym jej wrażliwe serce.
-Wydawałeś się niezwykle zainteresowany swymi nowymi przyjaciółkami.. -wymruczała, jak to kobieta nie mając zamiaru zdradzić młodzianowi wprost swego problemu z jego zachowaniem.

- Nie są tak fascynujące i piękne jak ty Leiko-chan.- zapewnił żarliwie Kogucik, po czym dodał z pewną melancholią.- Nie znikają też wieczorami. A i rano też łatwo je zna…
Przerwał swe gorzkie wyznanie, by dodać gorliwie. - Ale i tak, to ty jesteś najwspanialsza Leiko-chan. Żadna nie może ci się równać.

Oh, nie, nie, nie. Maruiken nie miała zamiaru pozwolić mu tak łatwo wyślizgnąć się z tej sytuacji.
-A jednak to z nimi umówiłeś się na spotkanie po kolacji.. -przypomniała mu o tym występku, którego dopuścił się na jej oczach. Jedną dłonią trzymała wachlarz, którym subtelnie przesłaniała swe lico, lecz opuszkami palców drugiej musnęła swe wargi, gdy nowa myśl zasiała w niej ziarno niepewności -Czy to przez to, że są takie młodziutkie? Wolałbyś mieć jedną z takich dziewczątek za partnerkę w łowach?

- Obiecałem im pokaz. I tyle. Nic więcej. Kolację wolałbym spędzić z tobą. I noc.
- zwłaszcza noc, czego Leiko się domyślała słysząc te gorące zapewnienia - Jesteś wyjątkowa Leiko-chan, wyjątkowo piękna, zachwycająca.
Jego palce zacisnęły się na jej ramionach, pieszcząc je wyjątkowo dobrze przez kimona.
-Wyjątkowo cudowna.- Kogucik korzystał z sytuacji coraz bezczelniej, bo muskał wargami szyję łowczyni… delikatnie, ale z wyraźną ochotą na więcej.

-Niedobry Płomień -skarciła go, ale tym razem zdołał wzniecić w jej głosie figlarne nutki - Zapewne z taką samą słodyczą uwodzisz wszystkie kobiety..
Swymi pieszczotami sprawił, że nareszcie podniosła na niego spojrzenie swych kocio półprzymkniętych oczu. Palcami delikatnie ujęła za jego podbródek, by unieść go wyżej i przede wszystkim bliżej ku swej twarzy - Też bym chciała zobaczyć, jak tańczysz z ogniem. Może nauczyłbyś mnie kilku sztuczek? - opuszką kciuka musnęła jego dolną wargę, zgoła zmieniając swą strategię. Leiko nie była już smutna. Słowa jej nabrały hipnotycznego wręcz brzmienia, które wwiercało się w już i tak podatny rozsądek młodziana. Przekonywały z niezwykłą siłą, że to ona jest najważniejsza, nie jakieś inne byle trzpiotki. Że to tylko jej pragnie, tylko ją kocha.
-Zorganizujesz jakiś pokaz tylko dla mnie? Ki-ri-su-kun? -koniuszek języka kobiety z psotą przetańcował po jej podniebieniu i zębach, kiedy w tak dosadny sposób wypowiedziała jego imię.

- Oczywiście… jeśli tylko masz ochotę. Acz pokaz przeznaczony tylko dla ciebie… taki mogę zrobić tylko pod futonem. Bo wszelkie sztuczki z ogniem jakie znam, to wykorzystuję w walce. I Oni mają często okazję do ich zobaczenia. Choć zwykle to ostatnie co widzą w życiu.- odparł chełpliwie młodzian.

-Straciłam zbyt wiele okazji do oglądania Cię przy łowach, mój partnerze - zamarudziła Maruiken, kiedy paznokciem z wielkim pietyzmem obrysowywała kontur ust Płomyczka -Rytuał mnichów podobno ma być nie lada wyzwaniem dla nas wszystkich. Ale z pewnością Ty spopielisz każdego demona i żaden nie zdoła mnie nawet tknąć, ne?

Obróciła się ku niemu w pełni. Dłoń, której palcami dotąd leniwie pieściła wargi młodziana, teraz zmysłowym ruchem osunęła w dół po jego szyi. Zatrzymała się na monetach nanizanych na rzemyczek, a pod jej figlarnym dotykiem zaczęły one cichutko o siebie pobrzękiwać. W pewnym momencie wzniosła też spojrzenie, by złoto swych tęczówek skrzyżować z wewnętrznym ogniem lśniącym w oczach Kirisu
-Uwielbiam to kimono, które dla mnie znalazłeś. I nie chciałabym, by zniszczyły je szpony jakiegoś bezczelnego Oni..

-I żaden cię nie tknie... obiecuję.- rzekł żarliwym tonem młodzik, więc Leiko nie miała żadnych wątpliwości że zrobi wszystko, by dotrzymać słowa. Tak jak i nie miała wątpliwości do jego zamiarów, gdy jego dłonie oplotły ją w pasie dociskając do ciała ognistego kochanka.

-Potrafisz sprawić, że kobieta czuje się przy Tobie bezpiecznie.. -wymruczała Leiko niskim, przyjemnym dla uszu tembrem głosu. Nagle zacisnęła palce na rzemyku i przyciągnęła młodziana bliżej ku swej twarzy, by zamknąć jego usta pocałunkiem. Silnym, pełnym pasji i drapieżnym. Udowadniała tym Płomyczkowi, że trzyma w swych ramionach doświadczoną kobietę, jakże o wiele bardziej wprawioną w miłosnej sztuce niż tamte młodziutkie trzpiotki. Czasem niedostępną, nieraz umykającą swemu gorliwemu obrońcy. Jednak to tęskne oczekiwanie wynagradzała mu wyjątkowymi, choć rzadkimi, chwilami bliskości przeszywającymi jego ciało silną rozkoszą. Wtedy spełniała wszystkie swe niewypowiedziane obietnice. Urzeczywistniała lubieżne fantazje swego kochanka.

Kochanka mało subtelnego, ale o dużym temperamencie, więc Leiko nie zdziwiła się, gdy całując młodziana poczuła jego dłonie zaciskające się drapieżnie na jej pośladkach. Zachłannie masował jej pupę, równie zachłannie jak całował jej usta, próbując przedłużyć ową chwilę namiętności.

Znów mu się wymykała.
Ostatnie rozpustne otarcie się o siebie dwóch języków, ostatni pocałunek zapierających dech w piersiach. Na koniec Leiko jeszcze zębami psotnie ukąsiła dolną wargę młodziana. Wszak był jej partnerem, jej Płomyczkiem. Należał do niej. Powinien zatem pamiętać, jakie przyjemności się wiążą z poświęcania jej swej pełnej uwagi.
Uniosła powieki, by spojrzeć na niego spod wachlarzy rzęs. Jednocześnie palcem wskazującym w uciszającym geście dotknęła jego ust ubrudzonych fioletowym barwnikiem, sama wyszeptując kolejne słowa - A teraz chodźmy poszukać tego miejsca do ćwiczeń. Będziesz mógł mi zaprezentować ten swój wir ognia..

- Hai.
- zgodził się ochoczo Kirisu mając nadzieję na inny wir, niż ten o którym wspomniała łowczyni. Z czego Maruiken doskonale zdawała sobie sprawę, gdy młody łowca spoglądał na nią wzrokiem błagającego szczeniaczka. I podążał potulnie za Leiko, która już zdołała wraz Akodo poznać okolice pól ryżowych Shimody.




* * *





Płomyczek nie był zadowolony.
Wbrew ogólnemu przekonaniu, ten młodzian potrafił być całkiem skomplikowany w duchu. Jak na przykład w tych momentach z Leiko, kiedy w swych wyobrażeniach jej słowa o treningach uznawał za innego rodzaju wspólną aktywność. Potrafiącą być równie wyczerpującą, ale także i przyjemniejszą.
Doszukiwał się więc dwuznaczności tam, gdzie ich nie było i propozycja kobiety była dokładnie tym, co usłyszał - ćwiczeniami przed głównymi łowami w Shimodzie. Nic zatem dziwnego, że minę Kirisu miał mocno nietęgą, choć w pewnym momencie się opamiętał i próbował ukryć swój zawód. Nie było to łatwe przed Maruiken, ale nie zamierzała mu tego wypominać. Jedynie z uśmiechem oczekiwała jego pokazu, który.. raz jeszcze nie był tym, na co liczył energiczny Kogucik.

Pokryte oliwą ostrza zapłonęły ogniem i młodzik rzucił się w tan. Chaotyczny i dziki. Pełen energii.








Nieprzewidywalny, szybki taniec ognia i śmierci. Taniec pozbawiony sztywnych postaw i konkretnych technik. Niedoskonały w wielu momentach ale przez trudniejszy do przewidzenia. W przeciwieństwie do wielu samurajów jakich Leiko widziała w życiu Kirisu był samoukiem. Nie miał więc reguł których musiał się trzymać, ale też i jego walka przypominała chaotyczną kotłowaninę. Jakby walczył z gniazdem niewidzialnych os. Byłoby to zabawne… gdyby nie było śmiercionośne. I pewnie skuteczne przeciwko związanych sztywnymi regułami swych szkół samurajów. Potrafili oni po postawie szermierczej rozpoznać szkołę przeciwnika, ale w przypadku Kogucika nie było czego rozpoznać. Więc nie potrafiliby dobrać odpowiedniej pozycji w walce przeciw niemu. Oczywiście, Maruiken podczas tej podróży poznała osobę, dla której styl Płomyka nie był wyzwaniem. Jej osobistego tygrysa, bowiem Kojiro był w walce jak woda. Płynnie zmieniał postawy i ruchy przechodząc błyskawicznie z jednego stylu w drugi i zmieniając kierunek ataku bez utraty tempa. Kirisu zaś był jak ogień, chaotyczny i porywczy podczas walki.
I niestety… łatwo go było zgasić takim przeciwnikom jak Sasaki czy Sakura.
Leiko jednak nie mogła udzielać mu rad. Jego młodzieńcza duma źle by zniosła wszelkie przytyki zwłaszcza od Maruiken, którą wielbił i której uwielbienia pragnął.
Łowczyni więc pozostało robić to co robiły trzy wróblice - głośno zachwycać się jego kunsztem.

Przyklaskiwała jego żarliwym wyczynom, od których falowało gorące powietrze i ginęły wyimaginowane stwory. Niewątpliwie w wyobrażeniach młodziana były to najstraszliwsze demony, które pokonywał z banalną łatwością. W tym stworzonym przez siebie świecie był zręczniejszy od tajemniczego porywacza Leiko, silniejszy od Niedźwiedzia, budzący grozę większą niż Sakura. A także bardziej intrygujący od dostojnego Czapli.

Niestety, Maruiken nie była tak prostą kobietą jak tamte wróblice i z jej zachwytem wiązały się.. pewne konsekwencje. Z każdym kolejnym słowem ociekającym pochwałą, Kirisu musiał się coraz bardziej natrudzić, by usłyszeć następne słodko spływające z ust malowanych fioletem. Na jego odsłoniętym torsie perliły się kropelki potu. Niesforne kosmyki włosów przyklejały się do czoła. Ciało napinało się i prężyło prawie do granic wytrzymałości.
A ona ciągle chciała więcej.
Wieczorne pijaństwa, napychanie się jedzeniem i zupełnie zbędne rozmowy z młodziutkimi trzpiotkami, nie wpływały dobrze na jego formę jako łowcy demonów. Jeśli miał być jednym z jej gorliwych obrońców w trakcie rytuału Chińczyków, to potrzebowała go mieć przy sobie w jak najlepszej kondycji. Nie oskubanego kogucika, a ognistego ptaka, w którego płomieniach spłonął wszyscy przeciwnicy chcący ją skrzywdzić.

W końcu podarowała mu chwilę odpoczynku. Opuszczone trójzęby prawie musnęły ostrzami ziemi u jego stóp, a chuda klatka piersiowa unosiła się w krótkich, szybkich oddechach. Ale pomimo tego wysiłku do jakiego został przez nią zmuszony, Płomyczek uśmiechał się z niezmąconą pewnością siebie. Czuł się zwycięzcą, widziała to w jego błyszczących oczach.








Wszak pokazał tej uwielbianej przez siebie łowczyni, że jest nie tylko zdolnym kochankiem i troskliwym partnerem, ale również niezwykłym bushi budzącym grozę w swoich przeciwnikach. Niewątpliwie czyniło go to mężczyzną wartym zatrzymania przy swoich krągłych piersiach, ne? Szczególnie nocami.
I właśnie zbliżała się ku niemu, z każdym nieśpiesznym krokiem podsycając jego nadzieję na otrzymanie wyjątkowo soczystej nagrody.

Tyle, że ona, w przeciwieństwie do Kogucika, Sakury, Niedźwiedzia oraz wszystkich innych łowców w pełni korzystających z gościnności Shimody, nie myślała teraz o figlach i korzystaniu z okolicznych uciech. Iye, ona przede wszystkim skupiała się na własnym przetrwaniu oraz sposobie na ucieczkę z tej pułapki, jaką szykowali na nią szacowni Chińczycy. A tym występem, Kirisu całkiem nieświadomie podsunął jej kolejny pomysł. Nie było to dla niego tak satysfakcjonujące jak splatanie się z jej nagim ciałem w gorących uściskach.. ale poczucie bycia pomocnym musiało mu wystarczyć. I może dzięki temu zasłuży sobie na te upragnione chwile namiętności w jej ramionach, ne?

Widziała jak użyteczny potrafił być ogień tak samo przeciwko ludziom, jak i demonom, a jednak nie korzystała z niego w swoich polowaniach. Chociaż dwugłowy potwór obdarował ją swymi czarnymi płomieniami, to do ich wskrzeszenia potrzebowała tych całkiem zwyczajnych iskier. Nie nosiła w połach kimona słoiczka z rybnym olejem. I teraz już nie musiała, skoro miała u boku prawdziwego Płomyczka.

Zwinne palce tkały swe czarne nici, kiedy Leiko zdradzała swe chęci młodzianowi. Nijak nie zgadzały się one z jego żarliwymi chęciami, tym bardziej dla niej wyraźnymi gdy spojrzenie mu uciekało ku dekoltowi jej kimona. Ale czy naprawdę mógł jej odmówić swego talentu? Czy mógł porzucić swą partnerkę w potrzebie?
Iye. Zbyt wrażliwe miał serce na kobiecą delikatność, zbyt był.. ah, szlachetny, aby po prostu się odwrócić i odejść. A dobrze też pamiętał, jak kusząco potrafiło się poruszać jej odzienie, kiedy z eleganckiej Maruiken przemieniała się w groźną łowczynię. Jak.. jak przypadkiem materiał odsłaniał kusząco krągłe zakamarki jej ciała..

Buchnęły płomienie. Zarówno te wewnątrz żarliwego łowcy, jak i te wzniecone jego pomysłową sztuczką z użyciem rybnego oleju. I znów, pomimo zmęczenia po wcześniejszym pokazie, Płomyczek swymi ognistymi trójzębami raz jeszcze przetrzebiał hordy przeciwników. Ale na pocieszenie miał teraz u swego boku kobietę, która porzuciła rolę bezczynnej wróblicy i z jego pomocą przemieniła się w drapieżnika. Tak samo trzymane w jej dłoniach niepozorne nitki włosów przeobraziły się w pokryte płomieniami bicze, które z trzaskiem rozcinały powietrze. Ostrożnie, by nie zrobić krzywdy ani sobie, ani swemu wiernemu partnerowi. Już raz dzisiejszego dnia skaleczyła nimi pewnego młodziana, nie chciała tego powtórzyć na Koguciku. Musiała się nauczyć lepiej kontrolować tę moc.

A kim byli wyimaginowani przeciwnicy Leiko?
Nie byli zaledwie przypadkowymi potworami. Znała ich wszystkich.
Jedni mieli włosy o śnieżnobiałej barwie, inni wyglądali na miłych staruszków z odległego kraju. Wszyscy jednak wykrzywiali usta w parszywych uśmiechach, a ich oczy wypełniała żądza mordu. Były pośród nich także rogate Oni, ale naprawdę nieliczne. Ziemie Hachisuka udowodniły, że ludzie potrafią być o wiele okrutniejszymi demonami.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem