Trzech! Łowczyni w najgorszych przypuszczeniach nie zakładała, że przyjdzie jej się mierzyć aż z tak liczną hordą. Płynącej wody w okolicy nie było, srebrnych strzał też miała niewiele - nie aż tyle, by mogła pozwolić sobie na komfort strzelania w ciemności, z nadzieją, że trafi jakiegoś wilkołaka szczęsnym zbiegiem okoliczności.
Co jeszcze mogło powstrzymać potwora...?
Ogień!
Łowczyni na chwilę odsunęła od siebie tą myśl - ogień mógł być potężnym sprzymierzeńcem, ale równie łatwo sam mógł się zamienić w groźnego wroga. Ale dochodzące z ciemności głosy - wycie wilków i nie mniej nieludzkie wrzaski mordowanych - szybko uświadomiły jej brutalną konieczność. Tylko płomienie mogły przestraszyć wilkołaków i dać na tyle światła, by awanturnicy nie byli skazani na walkę w ciemnościach, w której to wróg miał przewagę.
A mieszkańcy nie będą narzekać na spalony dobytek, jeśli uniosą cało głowy...
Wyciągnęła z kołczanu nasączoną oliwą strzałę - poznała ja po tym, że miała cięższy grot - sprawnie przytrzymała stopą i skrzesała kilka iskier. Mokra od olej szmatka szybko złapała płomień, a łowczyni podrzuciła pocisk w górę, mocno naciągnęła cięciwę i puściła płonącą strzałę pod ostrym katem w górę - tak by ogień spadł na ten dom, który znajdował się najbliżej centrum wioski... i w którym był właśnie jakiś wilkołak!
Chwilę obserwowała lot pocisku, zauroczona widokiem ognia tnącego całun nocy, a potem otrząsnęła się i wyciągnęła kolejną strzałę - zamierzała wspomóc swoich towarzyszy, odciągając od nich uwagę wilków kilkoma ostrymi grotami. A jeśli dojrzy gdzieś potwora... to pod ręką miała też posrebrzane groty.