Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2007, 23:43   #99
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Tajemna kryjówka, tajemniczego starca.

Obserwował ich, poprzez oczy swego sługi. W umyśle starym jak ściany piwnicy, w której przebywał, powoli uknuł się plan. Słabe ogniwo... w każdym łańcuchu jest słabe ogniwo. Starzec o tym wiedział i właśnie takie ogniwo wytypował. Według krasnoluda o słabości ogniwa, nie decydowała jednak ani moc, ani doświadczenie ani siła...

- Idź po niego. Przynieś go o mnie. Będę czekał na starym cmentarzu.- syknął cicho w kierunku kupki kosci. Kupka kości poruszyła się i uformowala kościotrupa. Szkielet na wpół humanoidalny, na wpół wężowy uniósł się powietrze w oparach czerwonej mgły.

Phalenopsis, budynek Szlachetnej Gildii Inżynierów.


Dzielni bohaterowie analizowali plany kanałów każdy szukając drogi opierającej się na ich podejściu do problemu. Mapa kanałów była niczym sieć oplatająca całe miasto, sieć zbudowana z wąskich dróżek. A w środku tej sieci, niczym tłusty pająk, znajdował się obrys zamku. Jedynie główny kolektor, był szerokim pasmem przecinającym miasto na pół i przechodzącym przez zamek. I na tym głównym pasku, stał kwadratowy zbiornik nazwany przez krasnoluda burzowym.
- Jak dobrze znasz te plany mości krasnoludzie? Czy będziesz wstanie bez nich wybrać właściwą drogę? Myślę, że przydałaby się ich kopia, jeśli tych nie możemy zabrać ze sobą na dół. Nigdy nie wiadomo co nas spotka i mogą się przydać. No i trza nam zabrać trochę narzędzi do poradzenia sobie ze standardowymi zabezpieczeniami, jak choćby te kraty, o których wspominałeś. Do radzenia z niekonwencjonalnymi też by się coś przydało... -
Aydenn przerwał swój monolog widząc zdenerwowani wilczycy. Turam wszakże mający ze zwierzętami jedynie styczność podczas kolacji (w postaci befsztyków i pieczeni) nie zauważył zmiany zachowania wilczycy i odparł Aydennowi.
- Możemy zrobić kopię planów na miejscu za pomocą proszku kopiującego ..Magia ma jednak swoje zalety. Co do narzędzi w budynku nadzoru, nad zbiornikiem będą wszelkie potrzebne narzędzia, także łomy. Nie bardzo jednak wiem o jakie nienaturalne zabezpieczenia ci chodzi. Gdybyś sprecyzował, może dałoby się cos załatwić.
- Później jeśli pozwolisz chciałbym sam na sam porozmawiać z wilczycą. - rzekł Rasgan. Ale pojawienie się nowego zagrożenia za oknem spowodowało, zmianę planów elfa.
- Oho, nasz przyjaciel ma problemy - powiedział spokojnie elf zmierzając ku drzwiom wyjściowym. - Mości krasnoludzie, weź kilku kompanów z toporami, mamy drzewo do porąbania. Reszta ze mną. - elf pośpiesznie wydał polecenia i pobiegł w miejsce gdzie Verryaalda walczył z drzewopodobnym stworem. Za nim wybiegli Amman i Mildran.
- Czy ja wyglądam na drwala? -zdziwił się krasnolud, po czym po chwili wzburzonym tonem rzekł.- Aaa... to był dowcip. A wiesz, że nazywanie swearda nieokrzesanym njordem, to poważna obelga. My sweardowie nie ganiamy z pianą na ustach za każdym wrogim stworzeniem, jak te dzikusy z gór Imperium Młota. Nawet jeśli wygladam jak njord, to nie oznacza, że nim jestem.
- To ten, który chciał wejść nieproszony. Chyba faktycznie ma kłopoty, sądząc po tym krzaczku. Dzika magia, czy ktoś może nie che żebyś spotkał się z wujem? W końcu dostać się tutaj może być trudno, ale jakby udało się wywabić cię na zewnątrz... - słowa Aydenna spowodowały, że krasnolud się zamyślił. I rzekł dopiero po chwili. - Nie wydaje , żebym miał jakiś wrogów, a o chęci wizyty z wujem wiecie tylko wy, jak i o kartkach od niego. Jedyni wrogowie mego rodu.. ale to niemożliwe. Zapomniane królestwa to przeszłość, nawet gdyby to ich sprawa byłaby przyczyną tego wszystkiego, to przecież mogli by zaatakować dużo wcześniej.
Tymczasem druidka skierowała kostur na zwierze i szepnęła coś pod nosem. Drewniana laską z nieobrobionego drzewa świeciła się zielonkawym blaskiem.
Aydenn przygotował koktajl mołotowa (nazwany tak na cześć Vergana Mołotowa ..pierwszego który żył tej broni na szerszą skalę) z orczego kraggu. Podszedł do okna i wycelował przygotował się do strzału i coś szarpnęło go za ramię gdy puscił cięciwę, to był Turam. Wystrzelona strzała chybiła.
- Te druidy, to one zawsze się tak dziwnie zachowują?- spytał krasnolud Aydenna wskazując palcem na druidke stojącą przed wilkiem.

Luinëhilien wykorzystując magie swej laski zadała pytanie. Słowa jej dotarły do wilczycy, ta jednak nie odpowiedziała od razu. Dopiero po chwili warknęła.- Wróg! Wróg jest tutaj! Zagrożenie czuję! Nie mogę wywąchać, nie słyszę ani nie widzę wroga, ale on jest tu! Wiem to na pewno.
- Gdzie dokładnie?- spytała druidka.
- W norze z czerwonej skały, w norze krasnoluda, ..Wiem, że tu jest wraz nami, ale nie mogę go wyczuć. Uważaj, nosi w sobie śmierć. - pisnęła wilczyca.
Luinëhilien domyśliła się, że chodzi o budynek gildii, i o pomieszczenie w którym się znajdowali .
Tymczasem Aydenn udzieliwszy krasnoludowi odpowiedzi, strzelał w kierunku drzewca,trafiając raz za razem, gdyż użycie koktajlu było niemożliwe, ze względu na odległość w jakiej był potwór. Nagle szkieletowane stworzenie sfrunęło z ciemności nocy w chmurze purpurowych oparów i porwało w górę Mildrana nie dając nikomu czasu na reakcję.

Phalenopsis, przed budynkiem Szlachetnej Gildii Inżynierów.

Verryaalda odkuśtykał nieco od stwora, sięgnął po strzałę oznaczona na lotkach jako zabójcza dla magicznych bestii. Naciągnął cięciwę i posłał pocisk prosto w świecące oko stwora.. Mroczna parodia drzewca nie zareagowała na trafienie, mimo, że strzała zgasiła jej świecące oko. Zupełnie jakby potwór nie odczuwał bólu, albo go zupełnie ignorował. Niestety strzała nie rozbłyska lekkim światłem przy trafieniu, świadczącym o tym, że magia strzały uległa aktywacji. Potwór podążył uparcie za tropicielem. Zaś z budynku wybiegli Mildran, Rasgan i Amman. Trójka elfów ruszyła z odsieczą. Amman trzymał się z tyłu. Zaś Rasgan ruszył do walki bezpośredniej wykorzystując oba miecze. Elf próbował mu skrócić pnącza przy podstawie, ale niełatwo było dotrzeć miejsca z którego owe pnącza wyrastały, gdy jednocześnie unikało się ciosów pazurzastych łap.
Niemniej ostrze elfa zostawiały szerokie cięcia wypalone dodatkowo kwasem na pnączodnóżach potwora.
Ku uldze Verryaalda, potwór stracił jakiekolwiek zainteresowanie nim. Teraz skupił swe ataki na Rasganie zupełnie ignorując Verryaalda i pociski które od czasu do czasu mu posyłał on i Aydenn, strzelający z łuku przez okno gildii. Mildran szykował się na rzucenie czaru, gdy nagle z nieba sfrunął stwór . Od pasa w górę był to humanoidalny szkielet orka, a poniżej pasa szkielet dużego węża, chyba. Stwór ten latał bardzo szybko dzięki odrzutowi czerwonych oparów z okolic klatki piersiowej.


Porwał błyskawicznie Mildrana w górę i zniknął w ciemnościach nocy nie dając nikomu czasu na reakcję. Varryaalda tymczasem dotarł do wąskiej uliczki i skryty cieniem budynku sięgnął po miecz. Naszpikowany strzałami niczym jeżozwierz potwór skierował całą swą uwagę na Rasgana, który tanecznymi ruchami doskakiwał co chwila coraz wolniejszego potwora i próbował uciąć jego odnóża... Amman przyglądał się temu działaniu z okolic drzwi wejściowych do gildii. Zaś Aydenn szykował kolejna strzałę.
Osłabiony od strzał stwór chwiał się ,lecz mimo to pazury jego łap, próbowały dosięgnąć i rozerwać ciało Rasgana. Ale elf cały czas wymykał się mu. Cała trójka elfów i Verryaalda wiedzieli jedno, dziwaczny drzewiec długo nie pociągnie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 25-06-2007 o 09:35.
abishai jest offline