Glastowi właściwie przechodził pierwszy wkurw. Uwolnione goryle miały rannego, a to pewnie był pierwszy z brzegu pusty budynek w okolicy... Niemniej jednak akcja z klatką wcześniej wskazywała, że małpiakom nie można było za bardzo ufać. Gdyby chociaż były bardziej rozmowne, a tak to mogły zabrać z domku coś, co mogło okazać się ważną wskazówką, w sytuacji w której czasu mieli coraz mniej.
Zimna kalkulacja też wskazywała, żeby zabić Goryle, niestety.
- Ych. Idę im dać ultimatum, wbijaj jak chcesz. Ja lecę frontem, więc masz zapewnioną dywersję - rzucił do Izbyluta i ruszył w stronę drzwi frontowych:
- Szanowne goryle. Trzeci raz wchodzicie mi w drogę, bardzo się staram was nie pozabijać, ale nojaprdl. Chatka wyrokiem sądu jest nasza, ja rozumiem że macie rannego, więc możecie się poddać bezwarunkowo albo wypierdalać w świat czy zaświat, wedle wyboru. Bo trzeciej walki to nie przeżyjecie, szczególnie że wyleczyliśmy Haxa. -