Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2017, 20:02   #37
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
XVI. Życie towarzyskie



Lato, jak bardzo by nie rozciągać jego definicji, chyliło się ku końcowi. Mgły, deszcze i ciemność zaczęły dominować nad dobą. Depresyjna atmosfera udzielała się mieszkańcom domostwa państwa Liddell. Służba, zazwyczaj uśmiechnięta i zadowolona, snuła się ponuro po korytarzach. Lorina przesiadywała przy kominku, czytając tomiki poezji i utyskując od czasu do czasu, że jej córka woli czytać księgi rozrachunkowe. Henry coraz częściej wspominał o ważnych interesach w Egipcie, co groziło jego ucieczką na zimę do ciepłych krajów. Nawet Alicja, gdy czas między listami od Reginalda się dłużył, z trudem broniła się przed melancholią.
Szarość dnia codziennego zmieniło, jak zresztą regularnie się zdarzało ostatnimi czasy, nadejście listu. Tym razem jednak nadawcą była Lizzie.

Cytat:
Siostro

Pracując całe dnie z pewnością mi uschniesz i ani nie mrugnę okiem, a zamienisz się w zasuszoną, starą pannę Pebbing. Sumienie mi nie pozwala dopuścić do takiej sytuacji!

Wraz z Williamem, zostałam zaproszona na bal u lady Arundell. Będzie to wieczór pełen tańców, muzyki i słodkości. Prawdopodobnie także wina, ale przecież moja kochana siostrzyczka nie pije.
W zaproszeniu dano jasno do zrozumienia, że mile widziane jest zabranie ze sobą jednej lub dwóch osób towarzyszących. Dobrze wiesz do czego zmierzam.

Dobierz sobie najładniejszą suknię i najwygodniejsze pantofelki, bo dwudziestego września wytańczysz się za wszystkie czasy.

Twoja Lizzie
Alicja skrzywiła się. Ona i tańce... jaaasne. Choć oczywiście musiała umieć tańczyć, to była to dla niej czynność krępująca i nienaturalna. Nie potrafiła zrozumieć jak ludzie mogą czerpać z tego przyjemność. Na dodatek do lady Arundell zapraszano wyłącznie wyższe sfery, nie miała więc co marzyć, że spotka tam Reginalda.
Westchnęła ciężko. Wiedziała wszak, że pomysł spodoba się matce, a skoro wyszedł od Liz - będzie miała je obie przeciwko, jeśli nie zdecyduje się iść. Dla świętego spokoju więc postanowiła dać pozytywną odpowiedź. Trudno, jeden zmarnowany wieczór jakoś przeżyje.
Matka faktycznie odżyła, kiedy usłyszała na jak wspaniałym wydarzeniu towarzyskim pojawi się jej córka. Och, iluż nieprzeciętnych kawalerów będzie miała szansę tam poznać? Na tak niebywałą okazję trzeba było koniecznie kupić nową kreację. A to oznaczało przymiarki. A potem poprawki. I w efekcie kolejne dwa wieczory zostały zmarnowane, a właściwe przyjęcie nawet się nie zaczęło. Elisabeth oczywiście chciała dobrze, ale na razie Alicja żywiła wobec siostry uczucia negatywne.


Gdy wreszcie nadszedł dzień, na który panna Liddell nie miała najmniejszej ochoty, państwo Bourke przyjechali po nią krytym powozem. Pogodzie można było ufać jedynie w zakresie niechybnej ulewy, zatem jakiekolwiek inne rozwiązanie nie wchodziło w grę.
Lizzie ubrana była bardzo szykownie i modnie w zieloną suknię z trenem. Dekolt miała całkiem odważny, ale w granicach smaku i przyzwoitości - wyglądała naprawdę pięknie.


William ubrał trzyczęściowy, ciemny garnitur, przyozdobiony zielonym fulerem pod kolor sukni swej żony. Pasowali do siebie i Alicja nie pierwszy już raz poczuła ukłucie zazdrości - jej kochana siostra nie należała już tylko do niej.

Alicja westchnęła, choć niezbyt mocno, bo gorset, którym była ściśnięta, zatrzeszczał złowieszczo. Bynajmniej nie poprawiło to jej nastroju. Ostatnie dni spędziła na pertraktacjach z matką co do stroju na przyjęcie. To było wręcz niesamowite jak ich zdania różniły się we wszystkich kwestiach: koloru, fasonu, materiałów, dodatków... dosłownie wszystkiego!
W efekcie tego suknia, którą Alicja na sobie miała, stanowiła swoisty kompromis.


1

W zamian za możliwość wybrania koloru stonowanej, ciemnej zieleni matka Alicji wymusiła szeroką, balową spódnicę. W zamian za modnie odkryte ramiona panna Linddell musiała zaakceptować morze falban i długie rękawiczki.
W zamian za “lekki” stelaż sukni była skazana na ciasny gorset...
No i tak to się właśnie skończyło - na może i pięknym wyglądzie, ale okupionym walką o każdy głębszy oddech.
Mimo że wystrojona dziewczyna miała ochotę wymówić się bólem głowy czy brzucha, spróbowała uśmiechnąć się radośnie na widok siostry.
- Dobry wieczór. Dziękuję raz jeszcze za zaproszenie. Pięknie wyglądacie, oboje. - Pochwaliła małżonków, choć po prawdzie wcale jej ta ich wspólna piękność nie cieszyła. Zapowiadał się koszmarny wieczór…
- Ty zaś… cóż, chyba wybrałem na żonę niewłaściwą Liddellównę - uśmiechnął się William.
- Will! - syknęła Lizzie i trzepnęła męża w ramię.
- Żartuję, żartuję. Ale naprawdę Alicjo, wyglądasz dzisiaj olśniewająco.
Tego wieczora czekało ją jeszcze wiele takich komplementów, szczerych albo nie. Dyktowane były wszak kurtuazją i dobrym wychowaniem.


Rezydencja lady Arundell tętniła życiem, choć najważniejsi goście przecież musieli się po angielsku spóźnić. Na sali balowej rozbrzmiewała muzyka i wiele par już przystąpiło do tańców, lecz większość gości raczyła się jeszcze posiłkiem. Ależ tam było tłumnie! Kobiety i dziewczynki, stateczni ojcowie i kawalerowie. Dla każdego coś miłego, jak to się mawiało, ale Alicja niczego takiego na razie nie dostrzegała.


- Masz ochotę najpierw coś przekąsić? - zapytała opiekuńczo siostra.

__________
1 - grafika autorstwa 6worldangel9
 
Zapatashura jest offline