Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2017, 07:34   #143
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 30 - I wesołych świąt, i szczęśliwego Nowego! :)




- Oczywiście. - zgodził się młody kelner słysząc odpowiedź Vex. Ktoś jeszcze go wzywał więc odszedł w tamtą stronę.

Vex zaś wylądowała przy zwalistej sylwetce ciemnego blondyna z karabinkiem zawieszonym na ramieniu.
- Naprawdę? No to nie byłby najlepszy ruch z jego strony. -
Sam lekko uniósł brwi do góry i usta skrzywiły mu się w oszczędnym uśmiechu. Spojrzenie jednak wydawało się ciepłe i rozbawione. - A właśnie rozmawiałem z Lou. Dogadał się co prawda z O’Nealami ale ja dogadałem się z nimi więc moglibyśmy się razem zabrać. Lou ma łódź. Dałoby się ją zabrać na autobus myślę a nim dojechać do rzeki. A samą łodzią przez rzekę. - najemnik streścił motocyklistce efekt swoich rozmów i z lekarką i z barmanem. - A ty co załatwiałaś z tamtym irokezem? - Sam lekko poruszył głową w stronę stołu gdzie niedawno Vex rozmawiała ze Spencerem.

Mąż Izzy pokiwał głową w kapturze zgadzając się ze słowami żony skierowanymi tak, do córki jak i do nastolatki o blond włosach. Ale żonie nie zamierzał tak łatwo ustąpić. Odwrócił się na stołku tak, że teraz bar miał za sobą a żonę przed sobą. A nawet między sobą bo przesiadł się tak, że stojąca kobieta znalazła się między jego kolanami. I dłońmi bo oparł swoje dłonie na jej biodrach przez co właściwie oplótł ją swoimi kończynami.
- No, musimy powiedzieć Mike’owi, chyba poczciwiec z niego, by się tu wami zajął jak my będziemy omawiać te kicie. - mimo, że Rob mówił bardziej do córki niż kogoś innego to jednak spojrzenie i uwagę zdawało się mu bardziej koncentrować na żonie. Zwłaszcza przy tych “kiciach” jakoś wydawał się mieć bardzo kosmate spojrzenie gdy jakoś w tym momencie doszedł spojrzeniem ku jej twarzy którą w przeciwieństwie do zwyczajowej sytuacji miał nad sobą.

- Będziemy koleżankami? - zapytała Maggie kiwając rodzicom głową ale bardziej chyba interesowała ją siedząca naprzeciw niej blondynka. Robert chyba nadal czekał na Mike’a a chłopak już wracał w stronę baru. Ale Roger był szybszy. Złapał go mocno za ramię kompletnie zaskakując i jego i pewnie większość okolicznych gości. Twarz kelnera wykrzywił grymas bólu gdy khainita prawie podniósł go tak, że aż musiał stanąć na palcach by zmniejszyć nacisk bólu.

- Dość czekania! Prowadź mnie do niego! Czas przelać krew! - warknął agresywnym tonem i jęczący z boleści kelner zaczął prowadzić go w stronę korytarza prowadzącego do piwnicy. Większość towarzystwa była chyba zbyt zaskoczona a może i zadowolona, że khainita zajął się kimś innym niż nimi. Najbliżej nich stali Vex i rozmawiający z nią Sam.

Ten spojrzał ponad barem na nastolatkę i skinął wyzywająco głową do siebie. Ruszył za khainitą i jego ofiarą.
- Oj Mike chyba trochę się spóźni. -
powiedział Robert widząc, że powrót młodego kelnera został tak brutalnie przerwany.

Nastolatka dogoniła wujka już na dole w piwnicy. Miał już karabinek w dłoniach. Kilka kroków dalej Roger stał przed drzwiami do piwnicy z tym zarażonym a wyraźnie przestraszony Mike kończył otwierać skobel piwnicznych drzwi.
- Spadaj! - syknął do niego pogardliwie khainita gdy kelner uporał się z tym zajęciem. Mike niezwłocznie skorzystał z okazji by się wydostać z nieprzyjemnej dla siebie sytuacji. Czmychnął mijają wujka i jego podopieczną. Roger zmrużył zaś oczy oceniając sytuację wewnątrz piwnicy. - Hej ty! Stawaj! Nadszedł czas próby! Czas areny! Czas Khaina! - krzyknął w głąb piwnicy. Odpowiedziały mu głuche warkoty, sapanie i stukoty ale ciężko to było uznać za odpowiedź. - Stawaj tchórzu! - wrzasnął rozzłoszczony khainita. - On jest związany?! - Roger dostrzegł chyba wreszcie dlaczego wybrany rywal ma takie opory przed przyjęciem wyzwania. - Nie może tak być! - syknął znowu rozzłoszczony wkraczając do piwnicy.

- Roger nie rób tego! Nie rozwiązuj go! - krzyknął ostrzegawczo wujek i przebiegł te kilka kroków oddzielających go od wejścia do piwnicy. Ale i Roger miał podobną odległość do więźnia. Razem z Angie dobiegli w momencie by w świetle karabinowej latarki wujka i postawionej w progu lampy widzieć opadające rogerowe ostrze tomahawka rozcinające więzy przy belce.


[MEDIA]http://imgs.inkfrog.com/pix/blade.addict/XBK01_(2).JPG[/MEDIA]

- Krew na kielich krwi! - krzyknął bojowo Roger korzystając z okazji, że przeciwnik wyszarpuje się z więzów. Ale nie docenił przeciwnika. Ten nie dokończył rozsupływać więzów z nadgarstków, nawet zwyczajowo w takich wypadkach nie roztarł nadgarstków po związaniu i trzymaniu w górze ramion tylko rzucił się z dzikim wrzaskiem na mężczyznę z wymalowaną czaszką na twarzy. Roger zdążył zamachnąć się tomahawkiem ale prawie z miejsca musiał ustąpić przed furią przeciwnika. Cofając się uderzył plecami w półki co zaowocowało grzechotem pustego szkła. Część butelek i słoików przewróciła się, część spadła na podłogę ale walczący byli już kolejny krok i następny dalej. Piwnica choć niedawno pomieściła kilka swobodnie stojących i rozmawiających osób to jako arena okazała się bardzo ciasnym polem walki. Tomahawk Rogera co chwila zahaczał jak nie o półkę, regał to o ścianę czy sufit. Przeciwnik atakujący gołymi rękami nie był aż tak skrępowany tymi warunkami walki ale za to dobranie się do Rogera przeszkadzała mu jego okrągła tarcza która okazała się bardzo pomocna niczym poręczna, mobilna ściana dająca zasłonę przed jego atakami. Niemniej Roger został zmuszony do defensywy i cofał się. A, że miejsca do cofania się było mało więc lawirowali obydwaj skacząc i próbując dorwać jeden drugiego. Roger wbrew zdrowemu rozsądkowi nie cofał się w stronę otwartych drzwi w których stała reszta towarzystwa a przeciwnik wydawał się zbyt być pochłonięty walką by zwracać na coś więcej uwagę.

Khainicie udało się jednak wykorzystać nieuwagę obcego mężczyzny. Ten walczył bardzo dziwnie. Ruchy miał niezgrabne, nienaturalne i jakieś kanciaste. To można było jeszcze wytłumaczyć odrętwieniem ramion, jakąś chorobą czy skutkiem ubocznym jakichś leków, używek czy ich braku. Jednak nawet gdy Roger go atakował ten nie zważając na groźbę oberwania wciąż na niego napierał. To zaś wymuszało na khainicie prawie ciągłą obronę, jedynie czasami udawało mu się wykonać wypad by zaatakować przeciwnika. Roger wyraźnie górował sprawnością w walce i doświadczeniem nad przeciwnikiem ale jego zaskakujący styl walki sprawiał, że na pewno nie było mu łatwo gdy jego szpony non stop drapały i uderzały w jego tarczę zmuszając go do ciągłych uników i krążenia po pomieszczeniu o powierzchni paru kroków na krzyż. Ale trafił! Wreszcie tomahawk Rogera trafił w ramię mężczyzny i ze zranionego bicepsa trysnęła krew. I nic. Facet zdawał się nawet nie zauważyć tego trafienia jakby go ktoś scyzorykiem zadrapał.

Angie czuła, że wujek też z napięciem obserwuje pojedynek. Uniósł karabinek do klasycznej pozycji strzeleckiej ale w takiej ciasnocie mógł zarówno oświetlać walczących jak i celować. W końcu ten wyzwoleniec w każdej chwili mógł się rzucić na nich. Roger znowu został zepchnięty do obrony. Facet napierał do niego mimo krwawiącego rozcięcia na bicepsie. Ruchy choć szybkie i nieskładne jakoś mu nie zwalniały dalej uporczywie rozbijając się o tarczę Khainity. Obydwaj rozdeptywali butelki i słoiki, ślizgając się a czasem rozgniatając tak całe szkło jak i chrzęszczące na podłodze resztki. I nagle stało się!

Chaotycznie poruszający się mężczyzna poślizgnął się na jakimś słoiku tak jak i przed chwilą także i Roger ale tym razem Roger był we właściwym miejscu i czasie. Tomahawk pewnie wykonał łuk choć po drodze zahaczył o sufit zostawiając na niej jasną rysę i z chrzęstem wbił się w czaszkę przeciwnika. Ten znieruchomiał.
- Krew na kielich krwi! - zawył triumfalnie pomalowany mężczyzna widząc nieruchomiejącego przeciwnika. Kopnął go w stronę regału przy okazji wydobywając z czaszki swoją broń. Wzniósł triumfalnie ramiona w górę i tomahawk i tarcza stuknęły o sufit. Rana przeciwnika tryskała strugami krwi i jasne było, że tak mocne trafienie musiało być mordercze. Słoiki z butelkami zatrzęsły się gdy przeciwnik Rogera uderzył w nie plecami. A potem wciąż grzechocząc znowu od kolejnego ruchu opierającego się o piwniczny regał ciała. Ale nie jak powinno to być gdy ono zwala się w końcu na podłogę. Tylko jak odpycha się od niego do kolejnej szarży.

Roger okazał się niesamowitym refleksem bo zdążył z powrotem opuścić broń i ofensywną i defensywną. Ale moment zaskoczenia zrobił swoje. Przeciwnik runął na niego mimo śmiertelnej rany głowy obryzgując krwią i tarczę i pomalowane na biało ciało mężczyzny. Teraz Roger z impetem uderzył plecami w przeciwległy regał. I zanim khainita zdążył coś przedsięwziąć oberwał kułakiem w głowę. Cios był mocny bo nie dość, że głowa mu odskoczyła jak piłeczka to jeszcze zamroczyło go na tyle, że upadł na zasypaną całym i potłuczonym szkłem podłogę. A jego przeciwnik dopadł go natychmiast przygważdżając go do podłogi. Sytuacja odwróciła się i teraz Roger był w poważnym kryzysie.

Niemniej khainita wciąż żył i nadal walczył. Przez chwilę siłowali się. Roger leżał na ziemi, z głową blisko ściany z drzwiami na korytarz. Zasłaniał się tomahawkiem ale robił to o wiele mniej składne niż dotąd. Nadal musiał odczuwać skutki tego bardzo mocnego ciosu w głowę. Przeciwnik zaś choć był w o wiele lepiej pozycji nadal miał trudności ze sforsowanie zapory z tarczy Rogera i jego tomahawka. W makabryczny sposób zalewał khainitę krwią z roztrzaskanej głowy która powinna g przed chwilą zabić. Obcy mężczyzna chrypiał i ciężko dyszał mając wyraźne kłopoty z koordynacją.
- Krew na kielich krwi… -
syknął z trudem umęczonym głosem. Udało mu się odepchnął napierającego przeciwnika i ostrym krańcem swojej broni z impetem trzasnąć w ramię przeciwnika. Ostrze wbiło się głęboko chrzęszcząc na kości. Siedzący na przywódcy khainitów mężczyzna jęknął, sapnął i zarzęził. Roger z trudem odepchnął go zwalając go wreszcie z siebie. Ten przewrócił się z łoskotem na zawaloną szkłem podłogę. Wciąż leżący na podłodze khainita uniósł dłoń do własnej twarzy przeczesując zmęczonym ruchem włosy a potem przysłaniając sobie oczy. Zwalony mężczyzna zaś przestał rzęzić. W ogóle przestał się ruszać.







Manewr Furia - podręcznik podstawowy str. 193. Furia jest jednym z czterech podstawowych manewrów jakie może próbować stosować każdy uczestnik walki bez względu na swoje skille o ile spełni się podane w tej tabelce warunki. Pozostałe trzy manewry to Zwiększone Tempo, Szarża i Pełna Obrona. Furia daje bonus +2 do trafienia dla tego kto jej używa w ataku czyli gdy ma inicjatywę. Ale gdy ją utraci otrzymuje trafienie jak za 1 seg mimo, że zazwyczaj 1-szy seg jest poświęcony na zamianę inicjatywy i dopiero kolejny sukces w kolejnym segmencie może być traktowany jak sukces. Dlatego Roger w Turze 2 zadaje R.Lekką w 3-cim segmencie mimo, że normalnie dopiero powinien w nim przejąć inicjatywę.

Tryb berserkera - podręcznik podstawowy str. 196. Ktoś/coś walczące w trybie berserkera nie musi się bronić gdy nie ma inicjatywy w zwarciu. Potrafi to wymusić u przeciwnika przejście do obrony gdyż musi on poświęcić swój sukces tak jakby nie miał inicjatywy na sparowanie ciosu berserkera. Tryb berserkera fabularnie oznacza że ktoś/coś walczy jak w amoku czy jakimś szale albo zgodnie z programem (maszyny) nie zważając na własny instynkt samozachowawczy (nie próbuje unikać trafień w zwarciu jak robi to większość. Każdy może próbować wejść w tryb berserkera by to zrobić musi zdać Ch.Trudny test Morale. Chyba, że w bestiariuszu jest podane, że dane coś walczy w takim trybie albo MG tak powie.

Tarcza - użycie tarczy w taki sposób to moje homerule. Tarcza jest w walce w zwarciu utrudnieniem dla przeciwnika tarczownika. Dokładnie to zwiększa mu trudność trafienia o 1 PT. Dlatego przeciwnik Rogera miał całą walkę ten modyfikator o 1 PT.

Walka w tłoku - podręcznik podstawowy str. 195. Uznałem, że piwnica ogranicza swobodę walki więc spełnia warunki by liczyć jak walkę w tłoku/ciasnocie. Tomahawk Rogera jako broń jednoręczna dostała mod. -2 do trafień za niewygodę w użyciu. Jego przeciwnik walczył gołymi łapami więc nie miał żadnych kar do trafienia za takie warunki.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 23-12-2017 o 12:50.
Pipboy79 jest offline