Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-12-2017, 21:09   #39
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
XVII. MrOczn knIej



1

Przez jakiś czas w Krainie Dziwów wszystko szło po myśli Alicji. Córka Posejdona chętnie zabrała dziewczynę z powrotem do kamiennej zatoczki. Wyjawiła w międzyczasie, że Ursula wywołała prawdziwe poruszenie wśród społeczności syren i większość osób zdecydowało, że warto dać sąsiadce szansę. Papa był trochę naburmuszony, ale raz danego słowa nie złamie.
Przy kamiennej zatoce nigdzie nie było widać strasznej ryby. Może rybakom udało się ją pokonać? Za to było widać równiutko ułożoną sukienkę Alicji. Co prawda trochę zmokła i miała plamy od morskiej soli, ale i tak to było lepsze niż chodzenie nago. Chociaż zaczynała podejrzewać, że w tej Krainie nikt by się specjalnie jej nagością nie oburzył.
Nawet droga powrotna do domu Kapelusznika mijała przyjemnie. Było ciepło i słonecznie, szlak był równy i nie męczył stóp. Żadne wyjowilki nie próbowały jej zjeść.

Więc przez jaką klątwę znalazła się w upiornej kniei?
Drzewa wkoło były powykręcane niczym upiorne szpony sięgające ku dziewczynie. Po ziemi pełzała mgła, wilgotna i zimna tak bardzo, że pannę Liddell aż przechodziły dreszcze. Na domiar złego, słońca chyliło się ku zachodowi.



2

I choć wysilała się jak mogła, nie umiała sobie przypomnieć jak się tam znalazła. Wszystko szło tak dobrze, żeby nieoczekiwanie skończyć się tak źle. Knieja szumiała wrogo wszystkimi swoimi liśćmi i zdawała się przyglądać intruzowi... albo ofierze.
Alicja wyjęła piękny sztylet - podarunek od Ursuli ściskając go w dłoni, szła przed siebie, nie zatrzymując się. Przecież skoro tu weszła, musiała też w końcu wyjść!
Chore, prawie pozbawione liści drzewa wydawały się mieć oczy, które śledziły każdy jej krok. Jakby tego było mało, zdawało się, że się poruszały! Raz Alicja widziała drzewo w oddali, a kiedy spojrzała po raz drugi było już bliżej. Chyba, że to strach płatał jej takie figle.


3

Przestraszona dziewczyna nie tylko przyspieszyła kroku, ale i zaczęła biec przed siebie. Nawet się nie zorientowała, kiedy zgubiła leśną ścieżkę. Zamiast ziemi, czuła pod nogami trawę i mech. Roślinność wydawała się do niej kleić, jakby chciała przytrzymać ją w miejscu. Połyskujące zewsząd oczy zbliżały się coraz bardziej, zacieśniając okrąg wokół niej, chcąc złapać ją w potrzasku.
- Chcę tylko przejść! Pozwólcie mi przejść! - prosiła, nie zwalniając biegu, za to zachowując się coraz bardziej panicznie. I nagle, coś chwyciło ją za nogę. W pędzie nie udało jej się zachować równowagi i przewróciła się. Jakiś korzeń wił się wokół jej stopy. Knieja nie była wyrozumiała wobec obcych. Liście szumiały coraz głośniej i głośniej.
- Przepraszam, nie chciałam zakłócić waszego spokoju! Pozwólcie mi odejść! - Prosiła rozpaczliwie, próbując się wyrwać. Ale korzeń trzymał mocno. Potwory były już tak blisko, że słyszała ich głośne tupanie, za to one pozostawały głuche na błagania dziewczyny. Nie mając innego wyjścia, Alicja cięła korzeń ostrzem, które miała w ręku. Nie poddał się za pierwszym razem. Wprost przeciwnie, celowo czy w reakcji na ból, roślina zacisnęła się jeszcze mocniej, ale drugie cięcie nożem wystarczyło by wyswobodzić obolałą stopę. Strach i adrenalina dodawały sił, dzięki czemu blondynka rzuciła się do dalszej ucieczki. Byle nie dać się otoczyć. Zarośla szarpały jej ubranie, jak i drapały jej odsłonięte ciało. Jeszcze trochę wysiłku i byłaby… no, może nie bezpieczna, ale miałaby większe szanse na dostanie się w jakieś bezpieczne miejsce.
Poczuła uderzenie w plecy. Drzewiasty potwór wyrósł jak spod ziemi i rąbnął ją swoją gałęzią. Alicja potoczyła się po ziemi jak szmaciana lalka i o mało co nie wypuściła z dłoni noża.
Jęknęła boleśnie, obracając się na plecy i starając odczołgać jak najdalej.
- Czego chcecie? Nic wam nie zrobiłam. Tylko szłam ścieżką... - próbowała jakoś przemówić do stwora. Ten jednak albo nie słuchał, albo nie słyszał. Wlepił swoje gorejące ślepia w leżącą dziewczynę i uniósł obie gałęzie w górę, biorąc potężny zamach. Dziewczyna krzyknęła przerażona i zamachała przed sobą nożem, tnąc na ślepo. Trafiony potwór zatoczył się do tyłu, dając Alicji dość czasu by wstała na nogi. Był ranny, z jego ciała ciała sączyło się coś zielonego, lecz jeszcze nie stracił ochoty do ścigania zwierzyny.
Alicja nie marnowała szansy, znów zaczęła uciekać, tym razem jednak tnąc wszystkie gałęzie i pnącza, który pojawiały się w jej pobliżu i mogłyby ją unieruchomić. Plan wydawał się działać, knieja poczynała sobie ostrożniej wiedząc, że naraża się na ścięcie. Monstra jednak nie dawały za wygraną. Biegły jednostajnie, wypełniając las dudnieniem swych ogromnych, drewnianych odnóży. Za to panna Liddell, mimo strachu i adrenaliny, zaczęła zwalniać. Nogi i płuca paliły z bólu, domagając się odpoczynku. Jeden z potworów był coraz bliżej. Wtedy jednak nadeszło wybawienie.
Alicja usłyszała za sobą rozdzierający huk, a zaraz po nim łoskot upadającego drzewa.
Przystanęła. Obejrzała się zdziwiona i przestraszona zarazem. Nieopodal stał, a raczej zataczał się, chłopak z rogami. Nogi miał capie, jak mityczny satyr.


4

Trochę dalej leżał przewrócony potwór i wyraźnie nie umiał wstać.
Alicja przyglądała się tej scenie, niepewna co powinna zrobić przez co w efekcie nie robiła nic. Kozioł ułatwił jej decyzję.
- Uciekaj, zamiast tak stać. Są jeszcze inni.
Nie można było odmówić mu racji. Upiorne oczy świeciły się w ciemnościach i zmierzały ku Alicji. Mężczyzna złapał ją za rękę i pociągnął za sobą, byle z dala od potworów. Bieganie jednak przychodziło mu z trudem, bo strasznie zygzakował.
Dziewczyna więc nieco wyprzedziła go i teraz to ona go ciągnęła.
- Kim one są? I kim ty jesteś? - zapytała, biegnąc.
- One są potworami. A ja nie - odpowiedział nijako. Chyba uderzył się w głowę.
Alicja skrzywiła się. Nie było jednak co marudzić, gdy ktoś uratował jej życie.
- Czemu nas gonią? - zapytała w biegu.
- Nie lubią zwierząt - wyjaśnił krótko. - Akceptują wyłącznie rośliny. - Wskazał palcem prześwit wśród drzew - tam, przez polanę.
Oboje wybiegli na otwartą przestrzeń, skąpaną w świetle gwiazd. Kozioł dyszał ciężko, a Alicji wydawało się, że zaraz wypluje własne płuca.
- Zawahają się, czy tu wejść - wysapał. - Ale musimy schować się przy menhirach, bo tam na pewno nie pójdą.
Ona również dyszała, ale nie aż tak.
- No to chodźmy... prędko... jak ci na imię? - zapytała, ciągnąc go we wskazanym kierunku.
- Nap. Nazywają mnie Nap - odparł. - A tobie?
- Jestem Alicja. - Odpowiedziała, nie zwalniając.
- Miło… cię poznać - wydyszał.
Upiorne oczy były daleko z tyłu i dwójce nowych znajomych nie zajęło wiele czasu dotarcie na skraj kniej. Na kolejnej polanie znajdował się się krąg menhirów, o których wcześniej mówił Nap. Wielkie głazy przypominały Alicji opowieści o druidach i pogańskich rytuałach.
- Bezpiecznie będzie tutaj przeczekać - doradził koźli mężczyzna. - Ochronny krąg trzyma potwory z daleka, a rano łatwiej się wymknąć z lasu. No i są tam moi bracia, więc w razie czego pomogą. No i nakarmią - wspomnienie jedzenia sprawiło, że pannie Liddell zaburczało w brzuchu. Zgłodniała od tej szaleńczej bieganiny.
I faktycznie, między menhirami paliło się ognisko, a wokół niego siedziały jeszcze trzy koźle postaci. Wszystkie dosyć do siebie podobne, rogate i owłosione. Pomachały przyjaźnie przybyłym.
- To jest Tyr, to Koz, a tamten to Sat - wskazywał po kolei Nap, a satyry wstawały kolejno i skłaniały się. W jasnym świetle ogniska widać było, że od nagości dzieliły ich tylko przepaski biodrowe. Nie byli ani maili, ani duzi, tacy wzrostu Alicji. No i dobrze patrzyło im z oczu.
- Poczęstujesz się potrawką? - zapytał jeden, chyba Tyr, wskazując na mały garnuszek z chochelką.

______________________
1 - grafika autorstwa ToolKittenl
2 - grafika autorstwa Andreasa Rocha
3 - grafika autorstwa
Goro Fujity
4 - Gui Briguadiot, "Pan"
 
Zapatashura jest offline